Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

sobota, 7 marca 2009

"Oskar Ed" - Branko Jelinek

Autor: Dominik Szcześniak

Branko Jelinek, rocznik '78, stworzył komiks niezwykle niepokojący, mocno psychologiczny, nieco osobisty. Jelinek przygodę z komiksem zaczął od fascynacji Grzegorzem Rosińskim, jednak potężniejszy wpływ na niego mieli twórcy z nieco innego bieguna - Katsuhiro Otomo, Dave McKean i David B (komiksiarze) oraz Emir Kusturica i David Lynch (filmowcy). Warto jeszcze nadmienić, iż publikując w sieci trailer swojego komiksu, Branko Jelinek jako ścieżkę dźwiękową do niego wykorzystał utwór Nicka Cave'a "Into My Arms".

Tytułowy Oskar E
d to człowiek o nieproporcjonalnej, nieludzkiej głowie, trzymany za młodu w izolacji od świata zewnętrznego. Ed ma skomplikowane stosunki z matką, która wychowuje go samotnie po odejściu ojca. Poznajemy go w momencie, gdy mówi do własnego rowerka. A rowerek mu odpowiada.

Ed jest dzieckiem n
aznaczonym przez los - potrafi ożywiać przedmioty. Jest to dar, jaki zostawił mu jego ojciec. Początkowo, ożywione jabłka, krzesła czy sztućce są jedynymi kompanami Oskara, z którymi może porozmawiać i dzięki którym zyskuje namiastkę prawdziwego życia. Z czasem jednak stają się problemem. Dawanie życia przedmiotom nie sprawia Edowi, bardzo spokojnemu i wyciszonemu typowi, egocentrycznej satysfakcji, a wspomnienie ojca i skomplikowanych z nim relacji, odbiera mu spokojny sen. Skoro on jest twórcą życia, kim jest jego ojciec?

Jelinek początkowo daje czytelnikowi szereg wyborów interpretacyjnych, a po jakimś czasie efektownie je zabiera. Kiedy zastanawiamy się nad samym charakterem opowieści - czy jest to psychologiczny dramat (o czym świadczy choćby uteatralniony pierwszy rozdział czy cały szereg zdarzeń następujących później), czy też może groteskowa parafraza religii katolickiej, ze śmiesznymi wstawkami w rodzaju gadającego odbytu - autor brutalnością psychologiczną komiksu sprowadza nas na dobry trop. Kiedy dociekamy, czy chodzi tu o relacje ojciec - syn, czy może o dogłębną psychoanalizę szalonego umysłu jednostki - zakończenie daje nam konkretną odpowiedź. Gigantycznym plusem Jelinka jako twórcy komiksowego jest to, że nie idzie na łatwiznę. Zamiast ślizgać się po
temacie, wchodzi w jego wnętrzności, babrze się w nich i wyciągając flak po flaku, analizuje go. Lektura tej skomplikowanej książki jest więc sprawą niezwykle frapującą, a wnioski jakie się z niej wyciąga dudnią w głowie, zachęcając do rozpoczęcia akcji ponownego czytania.

Wszelkie wymienione na wstępie inspiracje, poza Rosińskim, są w albumie widoczne - klimat opowieści to wypadkowa elementów z filmów Lyncha i Kusturicy, natomiast jej forma nasuwa na myśl McKeana i Otomo (dorzuciłbym jeszcze Eddiego Campbella, choć być może to zbyt oczywiste). Krzywdzące dla autora byłoby jednak doszukiwanie się konkretnyc
h nawiązań i twierdzenie, że został przez powyższych prowadzony za rączkę podczas tworzenia "Oskara Eda". Jest to bowiem komiks jedyny w swoim rodzaju.

Przepastny tom, bardzo elegancko wydany przez timofa i cichych wspólników, mimo swojej bardzo trudnej tematyki i ciężkiego kalibru gatunkowego, w
ciąga od pierwszej do ostatniej strony. Jedynym minusem, jaki wychwyciłem, są wpadki korektorskie, które mogą okazać się nie do przejścia dla językowych purystów.
"Oskar Ed". Scenariusz i rysunek: Branko Jelinek. Tłumaczenie: Katarzyna Sadłowska. Wyd. timof i cisi wspólnicy 2008

3 komentarze:

pjp pisze...

Z tym "elegancko" bym nie przesadzał, aczkolwiek timofowi dobrze zrobiła zmiana drukarni i lakierowana okładka (się nie zetrze jak "Powidok" chociażby).

I myślę, że nie trzeba być purystą językowym żeby w "Oskarze Edzie" przeszkadzały owe wpadki. Acz powinno się chyba powiedzieć "wpady".

Kuba Oleksak pisze...

Można się śmiało pokusić i użyć jeszcze mocniejszego okreslenia niż "wpady". Bo pod względem jezykowy "Ed" Timofa kompromituje na całej linii. Szkoda wielka.

Kuba Oleksak pisze...

I jeszcze mam pytanie - co wspólnego (przynajmniej graficzne) ma Jelinek z Cambellem?