Flix zadebiutował w Polsce w 2009 roku zaskakująco dobrą opowieścią o życiu po dwóch stronach muru berlińskiego. Rok później podtrzymał wysoki poziom obyczajowymi "Dziewczynami", po czym na kilka lat zniknął z rynku polskiego. Teraz powraca ze zdwojoną siłą - nakładem timofa i cichych wspólników ukazały się albumy "Bohater" i "Powiedz coś".
Pierwszy z tych komiksów to udana próba wybrnięcia z oklepanego schematu opowieści autobiograficznych. Flix to rocznik '76. Przy dobrych wiatrach i odpowiednio poprowadzonej ścieżce kariery za autobiografię mógłby się brać za 20 lat. Podejmując to wyzwanie teraz, postanowił skorzystać z prostego rozwiązania: opisał swoją przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Prawdę pomieszał z fikcją, żelazne fakty zmiksował z tym, co wyrzuciła z siebie jego wyobraźnia.
Dzięki temu zabiegowi wygrał.
"Bohater" w pierwszym, przedstawiającym suche fakty z życia Felixa rozdziale jest nudny, schematyczny, daleki od bycia wyjątkowym. Flix komiksuje o tym, że się rodzi, że wcina piasek będąc brzdącem, a pod łóżkiem ma potwory. Tego typu sytuacje na koncie ma każdy z nas. To taka sentymentalna wycieczka - głównie dla samego autora, ale i dla tych, którzy wraz z nim dorastali w tamtych czasach i w tamtym kraju, oglądali te same seriale i jedli te same lody.
Zabawa zaczyna się dopiero w kolejnych rozdziałach, kiedy to, co wydarzyło się w życiu autora płynnie przechodzi w to, co mogłoby wydarzyć się dalej. Flix świetnie ciągnie wątek potworów z szafy, dużo miejsca poświęca życiu uczuciowemu, znakomicie pokazuje życie rodzinne i zawodowe twórcy komiksów, aż wreszcie fenomenalnie przedstawia szaleństwa technologiczne świata u schyłku swojego życia. W przypadku tych technologicznych szaleństw, korci mnie, aby podać jakieś przykłady, jednak to mógłby być spoiler większy niż zdradzenie faktu, że główny bohater na końcu umiera.
Obyczajowo-fantastyczny komiks Flixa jest zarazem jego pracą dyplomową (co ciekawe, obronę możemy obejrzeć na jego kartach!) - być może dlatego jest prawdopodobnie najbardziej dopracowany graficznie ze wszystkich albumów autora, jakie czytałem dotychczas. W wykorzystującej proste kreski konwencji cartoonowej, Flix wznosi się na poziom szczegółowości, charakterystyczny dla komiksów rysowanych realistycznie. Imponuje stosowaniem różnorodnych ujęć i kompozycją plansz. Pędzi ku nowej planszy, mając w głowie zestaw pomysłów na jej narysowanie. Jest jak Bogusław Polch w kadrze z monetą z Funky Kovala. Jak Frank Miller w "Sin City". I jak Tommy Lee Jones w "Ściganym".
Jak już wspomniałem, "Bohater" wygrywa dzięki prostemu zabiegowi. Mimo banalnego początku (który chyba musiał taki być) i fatalnej (moim zdaniem) okładki, historia jego życia opowiedziana jest świetnie. Dla wielbicieli komiksu obyczajowego - rzecz obowiązkowa. Podobnie dla wielbicieli cartoonu. Przede wszystkim jednak poleciłbym ten komiks uwadze innych twórców komiksu, zwłaszcza tych, którzy rysują i piszą je z miłości, którzy mają rodziny i którzy tworzą komiksy po "normalnej pracy".
Zabawa zaczyna się dopiero w kolejnych rozdziałach, kiedy to, co wydarzyło się w życiu autora płynnie przechodzi w to, co mogłoby wydarzyć się dalej. Flix świetnie ciągnie wątek potworów z szafy, dużo miejsca poświęca życiu uczuciowemu, znakomicie pokazuje życie rodzinne i zawodowe twórcy komiksów, aż wreszcie fenomenalnie przedstawia szaleństwa technologiczne świata u schyłku swojego życia. W przypadku tych technologicznych szaleństw, korci mnie, aby podać jakieś przykłady, jednak to mógłby być spoiler większy niż zdradzenie faktu, że główny bohater na końcu umiera.
Obyczajowo-fantastyczny komiks Flixa jest zarazem jego pracą dyplomową (co ciekawe, obronę możemy obejrzeć na jego kartach!) - być może dlatego jest prawdopodobnie najbardziej dopracowany graficznie ze wszystkich albumów autora, jakie czytałem dotychczas. W wykorzystującej proste kreski konwencji cartoonowej, Flix wznosi się na poziom szczegółowości, charakterystyczny dla komiksów rysowanych realistycznie. Imponuje stosowaniem różnorodnych ujęć i kompozycją plansz. Pędzi ku nowej planszy, mając w głowie zestaw pomysłów na jej narysowanie. Jest jak Bogusław Polch w kadrze z monetą z Funky Kovala. Jak Frank Miller w "Sin City". I jak Tommy Lee Jones w "Ściganym".
Jak już wspomniałem, "Bohater" wygrywa dzięki prostemu zabiegowi. Mimo banalnego początku (który chyba musiał taki być) i fatalnej (moim zdaniem) okładki, historia jego życia opowiedziana jest świetnie. Dla wielbicieli komiksu obyczajowego - rzecz obowiązkowa. Podobnie dla wielbicieli cartoonu. Przede wszystkim jednak poleciłbym ten komiks uwadze innych twórców komiksu, zwłaszcza tych, którzy rysują i piszą je z miłości, którzy mają rodziny i którzy tworzą komiksy po "normalnej pracy".
"Bohater". Autor: Flix. Tłumaczenie: Mateusz Jankowski. Wydawca: timof i cisi wspólnicy, Warszawa 2014
Komiks można nabyć tutaj: Sklep.Gildia.pl, Incal.pl, Picture Book.pl
Inne recenzje komiksów Flixa:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz