Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

wtorek, 16 października 2012

Ciemna strona księżyca - Wróbel

Olga Wróbel nie potrafi rysować. Ale umie robić komiksy. Ciemną stroną księżyca wali w mordę wszystkich głuptasków, którzy sądzą, że rysunek jest najważniejszy. Nie jest. Fajne rysunki są jedynie tanią błyskotką. Pal sześć, że proporcje nie takie, że ujęcia wciąż te same i że gadające głowy. Olga opisując swoją ciążę wywala na wierzch wszystkie absurdy jej towarzyszące, uderza w ton montypythonowski i rozprawia się z tendencyjnymi mitami. A przy okazji, nie umiejąc rysować, robi komiks bardzo ważny.
Debiut Wróbel to dziewięć ciążowych miesięcy przefiltrowanych przez jej charakter. Wbrew pozorom celem komiksu nie jest przeforsowanie oczywistości, jaką jest obraz ciąży kompletnie odległy od tego słodkiego, prezentowanego w amerykańskich filmach. Wróbel nie wciska prawd objawionych, a najzwyczajniej w świecie spisuje swoje spostrzeżenia przedporodowe. Całodzienne mdłości, rozstępy na które żadna maść nie pomoże, krocze, które w ostatnim etapie ciąży niemal nie pęknie - zmiany w ciele kobiety są dodatkiem do sprawy najważniejszej: szwadronów myśli autorki. Czy camembert, którego zjadła nie zaszkodzi dziecku? Czy jej mężowi, Danielowi, byłoby smutno, gdyby zmarła przy porodzie? Czy relaks między skurczami rzeczywiście wygląda jak słynna scena z Egzorcysty Friedkina?
Przez Ciemną stronę księżyca płynie się wspaniale - autobiograficzne wynurzenia Olgi poprzeplatane jej przemyśleniami i zbijaniem bądź przyswajaniem przesądów ciążowych co chwilę rozładowywane są poprzez specyficzne interludia: montypythonowskie wejścia pana Władzia, magazyniera-patriarchy, fenomenalne uchwycenie Polski średniowiecznej A.D. 2012, gościnne występy Dartha Vadera, Lindy Blair i Maxa von Sydowa, Calineczki, Tomcia Palucha, bab ze straganu mięsnego... Takiej rytmiki Oldze Wróbel wielu polskich twórców mogłoby pozazdrościć.
Przemyślana kompozycja albumu ma jeszcze kilka bardzo mocnych punktów, których uszeregowanie to oczywiście kwestia osobistych preferencji. Ja najlepiej bawiłem się przy "serii" jednoplanszówek, zestawiających ze sobą reakcje innych osób na jednakowe wyrzeczenia Olgi i Daniela (kwestia rzucania palenia). Zupełnie obiektywnie natomiast jeszcze raz podkreślę: kompozycja albumu jest pierwszorzędna - wstęp, rozdziały, przyspieszenia, spowolnienia, splashe i korespondujące ze sobą, rozsiane po albumie jednoplanszówki o podobnym układzie kadrów wymagają największych pochwał pod adresem autorki.
Komiks ma charakter Olgowego monologu, który równie dobrze funkcjonowałby jako dziesięciostronicowy artykuł zamieszczony na jakimś ciążowym portalu. Dobrze jednak, że zdecydowała się na komiks, a nie artykuł. Ciemna strona księżyca może być trudna do strawienia dla czytelników stawiających rysunki ponad opowiadanie komiksem, co nie zmienia faktu, że komiksem jest znakomitym.
Ciemna strona księżyca. Autorka: Olga Wróbel. Wydawca: Fundacja Tranzyt/ Centrala - Central Europe Comics Art, Poznań 2012
Komiks można nabyć tutaj: Sklep Centrali, Sklep.gildia.pl

121 komentarzy:

Michał Misztal pisze...

W scenariuszu rzeczywiście dużo dobrego, ale jak dla mnie całość za bardzo poszarpana i chaotyczna.

Dominik Szcześniak pisze...

Michał, ja nie pisałem o scenariuszu, a o komiksie:D

Michał Misztal pisze...

Nie czepiaj się!

Maciej Pałka pisze...

100% racji Panie Redaktorze.

Kapral pisze...

Biedny Moebius, biedny Andreas, biedny Bilal. Biedne głuptaski, napracowali się całkiem niepotrzebnie.

Dominik Szcześniak pisze...

Kapralu, wymienieni przez Ciebie twórcy potrafią robić komiksy, więc bez potrzeby nie krusz kopii.

Kapral pisze...

"Fajne rysunki są jedynie tanią błyskotką". Powiedz im to :)

Dominik Szcześniak pisze...

Docytuję, bo trochę wyrwałeś, Kapralu: "Olga Wróbel nie potrafi rysować. Ale umie robić komiksy. Ciemną stroną księżyca wali w mordę wszystkich głuptasków, którzy sądzą, że rysunek jest najważniejszy. Nie jest. Fajne rysunki są jedynie tanią błyskotką." W związku z tym nie muszę Bilalowi i spółce nic mówić, bo świetnymi rysunkami opowiadali świetne komiksy.
Olga świetnym rysunkom nie dała rady, ale przy pomocy innych chwytów zrobiła świetny komiks.

Kapral pisze...

Niczego nie wyrwałem. Przeczytałem sobie kilka razy to zdanie o tanich błyskotkach i ono zawsze niesie ten sam przekaz. Ale rozumiem, że teraz trochę się tego wypierasz i niech tak już zostanie :)

Dominik Szcześniak pisze...

To może inaczej: Fajne rysunki są jedynie tanią błyskotką. Nie są komiksem. Moebius, Andreas, Bilal tworzą/tworzyli fantastyczne rysunki, które łączyły się ze sobą/były spięte fabułą/opowiadały historię i składały się na znakomity komiks. Absolutnie więc ani Bilala ani Moebiusa ani Andreasa nie miałem na myśli. Chodziło mi raczej o zasygnalizowanie, że w komiksie nie chodzi o sam rysunek. I o to, że jak bardzo amatorski, nieprofesjonalny ten rysunek by nie był, znając kilka chwytów na fujarkę w materii tworzenia komiksów, można z powodzeniem te komiksy robić.

Kapral pisze...

To trzeba było tak napisać, panie redaktorze. No ale umiejętność jasnego wyrażania myśli należy do warsztatu dziennikarza, a warsztatem się brzydzimy, prawda? Bez warsztatu też można pisać dobre recenzje.

Dominik Szcześniak pisze...

Uwagi o warsztacie nie rozumiem. Natomiast uważam, że moja myśl została wyrażona jasno. Widząc jednak osobę, która brzydzi się czytania ze zrozumieniem, postanowiłem trochę potłumaczyć. Udało się i to jest najważniejsze.

Anonimowy pisze...

Ja tam doskonale rozumiem co Dominik miał na myśli. A uwaga warsztatowa to w ogóle chwyt poniżej pasa. Wstyd, panie Kapralu, wstyd!

Inna sprawa, że nie do końca rozumiem prowadzonej przez Waść "krucjatki" przeciwko Oldze. Rozumiem, że "CSK" może się nie podobać, ale wytaczane są naprawdę mocne działa na front walki, która raczej skazana jest na niepowodzenie, bo Dominik, pod względem metodologicznym z metaforą fujarki, ma tutaj sporo racji.

Kuba z Kolorowych

Kapral pisze...

No jakoś mi nie wstyd. Znajomość kilku chwytów na fujarkę to trochę mało, żeby pchać się do mikrofonu. W ogóle coś mi tu wieje Gombrowiczem. "Jak to nie zachwyca Gałkiewicza, jeśli tysiąc razy tłumaczyłem Gałkiewiczowi, że go zachwyca."

Kapral pisze...

Jeszcze ad vocem :)
Dominik najpierw pisze, że rysunki są słabe, ale komiks świetny. Za chwilę Michał stwierdza, że scenariusz jest nienajlepszy, z czym Dominik się w zasadzie zgadza, ale nadal twierdzi, że komiks jest świetny. To jeżeli nie rysunki i nie scenariusz, to co jest takiego świetnego w tym komiksie? Komiksowość? Sorry, ale trochę się pogubiłem.

Dominik Szcześniak pisze...

Źle Ci wieje, Kapralu. Ty patrzysz na rysunki, ja widzę komiks.

Jaki masz konkretnie problem z komiksem Olgi, poza takim, że obraziłem w recenzji jej komiksu autorów zagranicznych, których nigdzie nie wymieniłem? Jeśli można spytać, oczywiście.

turucorp pisze...

nie bede sie tu wypowiadal, o nie :P

Dominik Szcześniak pisze...

"Dominik najpierw pisze, że rysunki są słabe, ale komiks świetny."

Tak.

"Za chwilę Michał stwierdza, że scenariusz jest nienajlepszy, z czym Dominik się w zasadzie zgadza, ale nadal twierdzi, że komiks jest świetny."

Nie. Zwracam Michałowi uwagę, że nie robiłem podziału na scenariusz i rysunek (słowo "scenariusz" w ogóle nie pada w recenzji), a pisałem o umiejętności świetnego operowania połączeniem jednego i drugiego. Czyli komiksem. I wtedy Michał, świadom tego co mu odpisałem, dodaje "Nie czepiaj się!", rozumiejąc, że użył nieodpowiedniego (bo niepadającego w tekście) słowa.

"To jeżeli nie rysunki i nie scenariusz, to co jest takiego świetnego w tym komiksie? Komiksowość? Sorry, ale trochę się pogubiłem."

Po prostu komiks. Komiks jest świetny. Cały czas totalnie bez sensu rozdzielasz komiks na scenariusz i rysunki.

Kapral pisze...

Absolutnie nie rozdzielam komiksu na rysunki i scenariusz. Wręcz przeciwnie :) Jeśli rysunki mnie odrzucają, to i cały komiks nie ma prawa mi się spodobać. Podobnie z jego treścią.

Dominik Szcześniak pisze...

To brzmi jak jakiś bareizm...

Anonimowy pisze...

Dominik, z całą sympatią (jak wiesz), kompletnie nie pasuje mi taki sposób recenzowania.Poza tym, ze jest krzywdzący, o czym za moment, jest przede wszystkim niesamowicie powierzchniowy.Taki w stylu rozmaitych tviszołów, gdzie siedzi jakieś jury i też wygłasza takie okrągłe, pozbawione konkretów banały " o wrażeniu" najczęściej.Używając Twojego sformułowania - pojawia się jakiś Jasio, który zna parę chwytów na fujarkę, i na ogół, słyszy "że coś w nim jest", "jakieś wrażenie czegoś obiecującego". Poza tym Jasio na ogół nie potrafi ani grać, ani śpiewać ani wyglądać.Czyli właściwie co? Ty robisz podobny manewr - piszesz, ze rysunki słabe, scenariusz, jak zrozumiałem też niespecjalnie, ale komiks jest świetny.Tyle, ze ja nie znajduję w Twoim tekście nic, co by o tym świadczyło.Rozumiem, ze ma "to coś!". Czyli - co? Bo nie wskazując nic konkretnie, nie mówisz nic konkretnego.Dajesz autorowi do zrozumienia, że poza tym, iż nie potrafi rysować ani pisać, jest najzupełniej na dobrej drodze.I tu właśnie robisz krzywde autorowi, pisząc w taki sposób - bo wskazując coś, coś chwaląc lub piętnując, dajesz jakiś trop.A tu, można by sądzić, nic takiego nie ma: scenariusz wprawdzie słaby, rysunki też ale komiks świetny.
Żeby nie było - czepiam się sposobu Twojego zrecenzowania, nie samego komiksu, bo go nie znam.Gdybym natomiast miał się sugerować Twoim tekstem, to skutek byłby taki...że bym go nie kupił.Bo temat mnie nie interesuje ( a Twój tekst tak naprawdę niewiele mówi o tegoż tematu potraktowaniu, poza ogólnikami, które właśnie są ogólnikami, a z tekstu wynika, ze warstwa słowno rysunkowa jest zła(czy słaba). czyli pozostaje owo "coś".Co jest bardzo subiektywne (do czego masz jak najbardziej prawo), ale wyrażanie recenzenckiej opinii, dawanie jakiejś recenzenckiej cenzury, powinno się opierać na czymś więcej.Bo samo wrażenie to za mało, dla mnie, dla odbiorcy.Ja mogę mieć inne (to również moje prawo), tyle że opierając się na tym co napisałeś, nie chcę tego sprawdzać.Podobnie, jak nie chcę, sprawdzać, czy mały Jasio z kilkoma chwytami na fujarkę powali mnie za chwilę jakimś utworem czy płytą.Bo się założę, ze nie.Przynajmniej nie teraz.Bo gdyby był w stanie, to by to zrobił od razu.To mityczne "coś" to on może mieć lub nie, ale jeśli widzę ze nie warsztatu, pomysłu, możliwości zrealizowania tego pomysłu to,świadomości tego, co chce robić... przepraszam Cię, w cuda nie wierzę.Podkreślam, rzecz w sposobie, jaki napisałeś recenzję, nie w komiksie, bo go nie znam.
Pozdrówki Maciek Mazur

Dominik Szcześniak pisze...

Maciej, ale przecież wymieniłem wszystkie solidne elementy tego albumu, opierające się na kompozycji, ale też i tekście. Nie napisałem odrębnie o scenariuszu, bo pisałem o samej umiejętności opowiadania komiksem. Stwierdzeń, że "rysunki uratowały ten komiks" (w tym wypadku bardziej adekwatny byłby scenariusz) wolałbym unikać, bo nie recenzuję rysunków, tylko komiks. Nie omawiam scenariusza, tylko komiks. Rysunki mogą być świetne, ale komiks zły. Inaczej ze scenariuszem - jeśli ten jest znakomity, można przymknąć oko. Wszystko powyższe nie znaczy, że nie potrafię docenić znakomitych rysunków. Potrafię. Tu jasno napisałem, że świetnych rysunków nie ma.

Olga wybrała świetny temat i znakomicie go zrealizowała, więc ok, umówmy się że scenariusz CSK jest świetny. Pomyślany jak trzeba, rytmiczny, podzielony na fragmenty nawiązujące do siebie, które rozsiane są po całym albumie. Szczery, pełen przemyśleń, zrealizowany ze świadomością języka komiksu.
Język komiksu to jest słowo-klucz, a kilka chwytów na fujarkę to jego skrót myślowy. Być może jego użycie zbiło nieco to, co chciałem przekazać.

Według mnie bardziej powierzchowna jest nieświadomość współistnienia rysunku i tekstu w komiksie.
To, że Olga świetnie operuje językiem komiksu nie jest wrażeniem. Jest faktem. Tak samo jak językiem komiksu świetnie operował Trondheim w Lapinocie. Albo jak operuje szereg autorów, którzy rysować nie potrafią, a jednak sobie radzą.

Co do tego czy robię krzywdę autorce. Cóż, znalazła wystarczającą oprawę graficzną dla treści jakie chciała przekazać. Jeśli ma w planach narysowanie komiksu z gatunku superhero w tym stylu, to... no, będzie kicha. Ale mówimy o tym co jest.

W recenzji wspomniałem też, że rysunek nie jest najważniejszy. Obstaję przy tym. Rysunek ma być dobrany do treści - czasem schodzi na dalszy plan, czasem musi grać pierwsze skrzypce - wszystko w zależności od treści. Być może jestem zbyt eklektyczny i tolerancyjny, ale tak myślę.

Tym mitycznym "czymś" jest właśnie język komiksu. Ta diabelska synteza, koegzystencja składników tworząca niesamowitą miksturę, którą przecież wszyscy kochamy.

Ok, dzięki za opinię Maciej. Jestem otwarty na dalszą dyskusję. Tylko kawkę sobie zrobię.

Kapral pisze...

@ Dominik Szcześniak - Jaki bareizm? Komiks jest tylko tyle wart ile wart jest jego najsłabszy element. Słaby scenariusz = słaby komiks. Słabe rysunki = słaby komiks. Tak samo jest z filmem, teatrem, piosenką itp. Jest jakiś zakaz omawiania poszczególnych elementów? Nagrody Eisnera przyznawane są w rozmaitych kategoriach: osobno za scenariusz, za rysunek, a nawet za okładkę. Oskara można dostać za pińcet różnych elementów filmu, za reżyserię, za dźwięk, za montaż itp itd. Ale my, mieszkańcy małego kraju w Europie Wschodniej, który ma kilkudziesięcioletnie zapóźnienie w kulturze komiksowej, śmiejemy się z tych zagranicznych głuptasków. My wiemy lepiej. U nas liczy się tylko jedno kryterium: "to coś". Proponuję utworzyć Nagrodę Tocosia.

Poza tym wydaje mi się, że do prac pani Olgi próbujemy przyłożyć (uwaga, trudne słowa) nieadekwatny aparat poznawczy. Olga Tokarczuk użyła w blurbie określenia "książka" i to jest chyba strzał w dziesiątkę. Może i jestem głuptaskiem, ale ja w rysunkach pani Olgi nie dostrzegam żadnej funkcji narracyjnej. To jest raczej tekst z ilustracjami. A że poszczególne "makatki" ułożone są na stronie w coś na kształt plansz i oddzielone są ramkami, nie czyni jeszcze (przynajmniej w mojej opinii) z jej dzieł komiksu. I właśnie taki mam problem z "komiksami" pani Olgi. I być może dlatego nie mogę się z Tobą dogadać.

Dominik Szcześniak pisze...

Kapralu, bareizmem jest to:

"Absolutnie nie rozdzielam komiksu na rysunki i scenariusz. Wręcz przeciwnie :) Jeśli rysunki mnie odrzucają, to i cały komiks nie ma prawa mi się spodobać. Podobnie z jego treścią."

Piszesz, że nie rozdzielasz, po czym potwierdzasz, że jednak rozdzielasz. I dodajesz, że jeśli rysunki są złe, komiksowi mówisz pa pa. Podobnie z treścią, czyli: jeśli po przeczytaniu scenariusza komiks Ci się nie podoba, odpuszczasz oglądanie rysunków. To są bareizmy.

"Komiks jest tylko tyle wart ile wart jest jego najsłabszy element. Słaby scenariusz = słaby komiks. Słabe rysunki = słaby komiks."

Jak już zdążyliśmy ustalić wcześniej, mam zupełnie inne zdanie na ten temat.

"Jest jakiś zakaz omawiania poszczególnych elementów?"

Nie ma. Istotne, moim zdaniem, jest jeszcze to JAK te elementy ze sobą współgrają. Świetny scenariusz może uratować słabe rysunki.

"Ale my, mieszkańcy małego kraju w Europie Wschodniej, który ma kilkudziesięcioletnie zapóźnienie w kulturze komiksowej, śmiejemy się z tych zagranicznych głuptasków."

Nie my. Ja. I nie śmieję się, skąd ten pomysł? I wybacz, ale zapóźnienie zdradzają Twoje poglądy na temat komiksu.

"(uwaga, trudne słowa)"

Próbuję być miły dla anonima, ale najwyższy czas aby powiedzieć: Kapralu, odmaszerować.

Kapral pisze...

No właśnie, a JAK te elementy u pani Olgi współgrają? Komiksowo czy nie komiksowo? Masz jakieś argumenty, czy tylko poczucie wyższości?

Dominik Szcześniak pisze...

Czyli mam teraz wkleić całą recenzję, w której opisałem JAK współgrają? Mam powtórzyć to, co pisałem już kilkukrotnie w komentarzach? Absurd.

Kapral pisze...

Pisałeś tylko o kompozycji na poziomie całego albumu/książki. Ani słowa na temat współgrania rysunków z tekstem na poziomie planszy albo kadru.

Dominik Szcześniak pisze...

Kapralu, ważna sprawa, od której powinniśmy zacząć: synchronizacja zegarków. Który ROK u Ciebie wybija?

Maciej Pałka pisze...

Komiks kontrowersyjny na wielu poziomach. Ostatnio chyba pierwsza Bi Bułka budziła tyle emocji. A może Gangi Radomia?

Dominik Szcześniak pisze...

Maciej: I Lapinot.

Kapral pisze...

@ Dominik - Znów foszek? Cóż, nadal czekam na jakieś argumenty :)

Dominik Szcześniak pisze...

Kapralu: Ale jaki foszek? Zadaję Ci konkretne pytania, a Ty serwujesz mi teksty sprzed 30 lat albo prztyczki w nos na temat warsztatu i trudnych słów. Póki co nie jesteś materiałem na dyskutanta. Przeczytaj komiks, nabierz swoich argumentów i pogadamy. Tylko PRZECZYTAJ, nie oglądaj.

Kapral pisze...

Tośmy sobie pogadali :)

Piotr Nowacki pisze...

@Kapral - dziwi mnie Twój zajadły atak na nieumiejętność rysowania Olgi Wróbel (zarówno tu, jak i na Kolorowych), przy jednoczesnym promowaniu na Waszym blogu masowo produkowanych przez jednego z czytelników przeróbek okładek Christy, które warsztatowo też nie stały na najwyższym poziomie. Jeśli dobrze pamiętam, to miała nawet miejece wystawa tych prac. Wtedy nie byłeś przywiązany do starego modelu, że podstawy rysunku trzeba opanować w zeszycie, a nie na wystawie i poczytnym blogu?

Kapral pisze...

@ Jaszczu - To bardzo proszę, pokaż mi w którym miejscu napisaliśmy, że jego rysunki są dobre? Jeśli nie potrafisz odróżnić fanartów od autorskich, komercyjnych albumów komiksowych, to sorry.

Piotr Nowacki pisze...

Skoro coś promujecie na swoim podwórku, a nawet przekazujecie dalej (blog covered), to chyba uważacie, że jest dobre. Macie do tego prawo, tak samo jak Centrala, ma prawo wydawać takie komiksy, jakie uznaje za dobre.
Raczej ostrożnie używałbym słowa "komercyjny" w przypadku albumu o nakładzie 500 egz. Anie wydawca, anie autorka fortuny na tym tytule nie zbiją. Kapralu, a może Ty jako zwolennik klasycznego podejścia do komiksu, nie jesteś targetem CSK? Są ludzie, którym się on podoba (Dominik, pani z TVNu, która gościła autorkę w swojej audycji). Nie rozumiem Twojego zaciekłego ataku, która ma od wczoraj miejsce jednocześnie na dwóch frontach. Odbierasz tę publikację, jako atak na dobre imię polskiego komiksu i postanowiłeś bronić jego honoru?

Kapral pisze...

Patrz, a ja myślałem, że to recenzja Dominika Szcześniaka była zaciekłą reakcją na kulturalną dyskusję, która toczyła się na Kolorowych?

Kapral pisze...

Na Coveredblog to myśmy zgłosili Rebelkę i Pawła Grześków. Wiadomy rysownik zgłosił się sam.

Piotr Nowacki pisze...

No to sorka jeśli chodzi o tę kwestię, zmyliło mnie linkowanie przez covered do Waszego bloga pod tą pracą.

A w recenzji Domika nie dostrzegam żadnej zaciekłości, w przeciwieństwie do złośliwych tekstów o balecie i piosenkach.

Dominik Szcześniak pisze...

Kapralu, dopatrujesz się spisku w przypadkowym synchronie? Dla Twojej wiadomości: nie czytam innych recenzji dopóki nie napiszę swojej.

Poczytałem komentarze na kolorowych i już znam Twoje podejście. Rozumiem też Turu, który wpadł tu na moment i z głupia frant strzelił, że nie będzie tu się wypowiadał. Wcześniej, wyobraź sobie Kapralu, myślałem, że sobie jaja robi.

I od razu wyjaśnię jeszcze jedno, bo i takie głosy do mnie docierają: recenzja nie jest spowodowana taryfą ulgową pod tytułem "bo to kobieta" i nie stała nade mną żadna lesbecja, kiedy ją pisałem.

Ponadto, ta recenzja jest symbolem mojej indywidualności i wiary w wolność jednostki.

Kapral pisze...

To ja też przepraszam za ten balet i śpiew. Fakt, trochę to było nie na miejscu.

turucorp pisze...

chyba kupie sobie kurtke ze skory weza, a potem poczytam jakas bajke Marii Konopnickiej :)

Anonimowy pisze...

Na marginesie dodam tylko, że całe zamieszanie sprowadza się - parafrazując pewną piosenkę - do problemu "czy komiksy każdy tworzyć może". Jak dla mnie dotychczasowe dokonania O. Wróbel (co zresztą dotyczy nie tylko wspomnianej autorki) wskazują, że jednak nie każdy. Dlatego zgadzam się tylko z pierwszym zdaniem autora tej recenzji.

Anonimowy pisze...

oczywiście, że OW nie potrafi rysować, tak jak Spiegelman, Śledziu i wielu innych świetnych twórców komiksu. w przypadku komiksiarza to nie zarzut, w przypadku rysownika - a i owszem. jeden potrafi grać na gitarze, drugi potrafi robić (pisać i rysować) komiksy. szkoda mi Dominika Szcześniaka, który musi się tutaj wadzić z ludźmi,którzy tego nie rozumieją

Anonimowy pisze...

Dominik, dzięki za głos uzupełniający.Może twoje stanowisko zrobiło się nieco bardziej czytelne. Znów podkreślając, że nie dotyczy to tego konkretnego komiksu, wyraziłem swoją opinię co do takiego "wrażeniowego" sposobu oceny.To jest już zjawisko wręcz nagminne, ale - będę się upierał - nie tedy droga.Do oceny jakiegoś dzieła na pewno potrzeba czegoś więcej.Na pewno warto przeanalizować składowe.Bo jeśli dzieło nie jest wierszem haiku to zwykle elementów tworzących całość jest więcej.Znów posłużę się analogią do muzyki - ja jestem otwarty na wszelkie właściwie rodzaje, ale jak mi gitara czy kontrabas nie stroją to mam nieprzyjemny dysonans i przeszkadza mi to w odbiorze.W przypadku komiksu, o którym piszesz, nie wiem czy by mi się taki dysonans rzucił w uszy, ale ja - podkreślam, to moje zdanie - zwróciłem jedynie uwagę, ze według mnie, Tobie "niestrojąca gitara" gitara nie przeszkadza, i Ty jako recenzent nie punktujesz tego dość wyraźnie (jak dla mnie), jako coś psującego wrażenie, ale spokojnie sugerujesz że to nie ma wpływu.Nie wiem, może nie ma.Ja jednak chyba jestem purystą, i wolę wiedzieć czego się spodziewać.
Pozdrawiam maciek m

Dominik Szcześniak pisze...

Maciej, w kontekście tego, co piszesz rzeczywiście za mało skupiłem się na analizowaniu składowych, chociaż chyba z recenzji bije przekaz, że dla samych rysunków tego komiksu kupować nie warto. Przede wszystkim jednak chciałem zwrócić uwagę, że nie samym rysunkiem komiks stoi. Purystów rzeczywiście może to odstraszyć, no ale z drugiej strony: twierdzisz że rysunki Ci się nie podobają, nie kupujesz, a całkiem możliwe, że gdybyś jednak wykonał ten krok, komiks spodobałby Ci się na tyle, że stałbyś się bardziej eklektyczny.

A co do tego "wrażeniowego" oceniania - jeśli uważasz, że tak oceniam, to nie jest dobrze, bo odnośnie tego rodzaju ocen mam podobne zdanie do Twojego. Pisząc reckę staram się znaleźć obiektywną podstawę, a do tego braku podziału na ocenę scenariusza i rysunku dochodziłem stopniowo, eksperymentując sobie i przyjmując za kryterium "opowiadanie komiksem".

Prawdą też jest, że "niestrojona gitara" zazwyczaj mi nie przeszkadza. Jestem fanem garażowego, brudnego brzmienia. Ale z drugiej strony: nie urodziłem się z tym i musiałem się do tego przekonać. Do komiksów ze słabymi rysunkami też.

Sławomir Zajączkowski pisze...

Ciekawa recenzja Dominiku. Piszesz wprost:
"[Olga Wróbel] umie robić komiksy”
oraz
Ciemna strona księżyca (…) komiksem jest znakomitym."
Jak się pisze takie zdania, to trzeba to poprzeć solidniejszą argumentacją, niż te pięć krótkich akapitów. Sugerujesz, że komiks Olgi ma „to coś”. A nawet, że: ma „to coś”, pomimo tego, że:
"Olga Wróbel nie potrafi rysować."
Sprawa znakomitości i świetności komiksu leży zatem jak rozumiem poza rysunkiem, poza scenariuszem, poza tymi wszystkimi elementami układanki, które można logicznie omówić oddzielnie i wynika z potraktowania odbioru tego komiksu en block. Ty ten komiks „wchłaniasz”, a nie analizujesz, jak recenzent. Bo Ci się ten komiks podoba. Czyli dajesz pierwszeństwo emocjom i uczuciom, przed logiką (zgadzam się z M.Mazurem, który zauważył, że Twoja recenzja jest rodem z tviszołów, gdzie jury mówi o emocjach właśnie, bo o swoich wrażeniach). A przecież skoro opuściłeś tak nisko wymagania plastyczne do tego komiksu, to powinieneś wskazać, że komiks ten nadrabia w innych miejscach. W których?
Najwięcej miejsca poświęcasz sprawom treści komiksu:
"Wróbel nie wciska prawd objawionych, a najzwyczajniej w świecie spisuje swoje spostrzeżenia przedporodowe."
O warstwie warsztatu komiksowego wspominasz w zasadzie tylko tu:
"kompozycja albumu jest pierwszorzędna - wstęp, rozdziały, przyspieszenia, spowolnienia, splashe i korespondujące ze sobą, rozsiane po albumie jednoplanszówki o podobnym układzie kadrów."
Jednocześnie piszesz wyżej, że: "Przemyślana kompozycja albumu ma jeszcze kilka bardzo mocnych punktów, których uszeregowanie to oczywiście kwestia osobistych preferencji."
Nie wiem o czyje preferencje chodzi, czytelnika? Artystki? Recenzenta? Kompozycja to chyba też pojęcie z języka plastyki, a Ty używasz go (jeśli dobrze rozumiem to zdanie) do struktury opowieści.
Cdn.
SZ

Sławomir Zajączkowski pisze...

cd.
Do spraw warsztatowych (języka sztuki) możemy chyba jeszcze zaliczyć słówka:
"Takiej rytmiki (…)."
Choć nie wyjaśniasz co rozumiesz przez rytmikę (czy chodzi Ci o sprawy literackie: o tempo - rytm opowiadanej historii, czyli o to co nazywasz „kompozycją albumu” ? Czy może o rytm w plastyce – czyli świadome wykorzystanie w nich (kadrach, planszach) układów równoległych i symetrycznych, w tym sensie może Ci chodzić o "rozsiane po albumie jednoplanszówki o podobnym układzie kadrów"?).
Czyli chyba powinieneś pisać o „strukturze opowieści”, albo „rytmie (w sensie plastycznym)” a nie osdpowiednio o "kompozycji albumu" i "rytmice". Bo samo pojęcie rytmiki, jest pojęciem ze świata muzyki (Stąd Kapral dobrze kombinował pójście tropem baletu… ). Jeżeli ktoś potem zarzuca Kapralowi czytanie bez zrozumienia, to ja tutaj protestuję – bo pisząc używasz słów z innych dziedzin, które w recenzji komiksu są po prostu mylące.
Dziwi też podkreślanie znakomitości komiksu skoro: "Komiks ma charakter Olgowego monologu, który równie dobrze funkcjonowałby jako dziesięciostronicowy artykuł zamieszczony na jakimś ciążowym portalu."
Warstwa literacka nie jest więc jakoś szczególnie komiksowa, skoro ten monolog sprawdziłby się też dobrze w innej postaci? Czy zatem, autorka która nie umie rysować, a dobrze pisze monologi, nas nie nabiera, serwując nam swój pomysł w postaci komiksu? Może to zimna kalkulacja, że dzięki komiksowi jej dobry monolog stanie się głośniejszy, bardziej słyszalny, bardziej medialny? Mam (mamy) prawo tak myśleć, po tym co napisałeś. I jeszcze jedno. Stosujesz mówiąc delikatnie dziwne wycieczki do czytelników:
"[Olga Wróbel] wali w mordę wszystkich głuptasków, którzy sądzą, że rysunek jest najważniejszy."
I twórców"
"Takiej rytmiki Oldze Wróbel wielu polskich twórców mogłoby pozazdrościć."
Ach ta rytmika. Znowu ona. By czuć rytmikę, trzeba mieć dobry słuch. Niekoniecznie muzyczny. Ba! Niekoniecznie trzeba być twórcą. Wystarczy być kobietą. I chyba tylko takiej rytmiki i tych emocji, związanych ze świadomością, że w „twoim brzuchu: bije serce twojego dziecka, można pani Oldze pozazdrościć. Niczego więcej.
pozdrawiam,
Sławomir Zajączkowski

Tomek pisze...

Nie jestem wystarczającym fachowcem, żeby w jakąkolwiek recenzję wnikać tak głęboko, zwłaszcza że obawiam się fachowego ataku pewnego jegomościa ;] chciałbym natomiast zwrócić uwagę na pewien aspekt. Większość recenzentów ma podobne podejście do sprawy, mianowicie jeśli historia jest ciekawa [dla recenzenta] to na rysunki można przymknąć oko, natomiast jeśli scenariusz się niekoniecznie podoba, to pomimo dobrych ilustracji komiks zbiera baty. Dominacja pochwał za treść doprowadza do tego, że jak pokazuję niektóre komiksy znajomym którzy się komiksem nie interesują, to krzywią z niesmakiem minami. I nie mam tu akurat na myśli komiksu Olgi W, ale ogólne podejście do tematu. Może to właśnie jest problem z polskim komiksem [ i w ogóle komiksem w Polsce] , i to osoby kształtujące rynek i opinię publiczną zabiły polski komiks powodując [a tyle nad tym tematem było debat] , że doceniane są komiksy dla smakoszy, w których najważniejszy jest przekaz , ale które ze względu na oprawę graficzną niespecjalnie przemawiają do prostego czytelnika, np. mnie. Komiks to grafika i tekst, ocena końcowa powinna brać pod uwagę oba te elementy. Za samą treść to można wysoko oceniać książkę, komiks to jednak coś innego.

Maciej Pałka pisze...

Serio? To jak wytłumaczysz, że najpopularniejszym polskim komiksiarzem jest Dem? A co z Raczkowskim?

Kapral pisze...

W jakim sensie najpopularniejszym?
I w jakim sensie Raczkowski?

Dominik Szcześniak pisze...

Sławku, dzięki za dobre słowo ("ciekawa recenzja"). Trochę mi głupio powtarzać wszystko to, co napisałem wcześniej, ale ok. Na wstępie zaznaczę, że jeśli chodzi o terminologię naukową/ komiksologiczną to nie mam bladego pojęcia jak to funkcjonuje w sympozjalnych kuluarach. Jestem po prostu takim recenzenckim romantykiem.

Terminy, które wspominasz, rzeczywiście nie zostały przeze mnie w omawianej recenzji wyjaśnione. Nie czułem takiej potrzeby z dwóch powodów. Po pierwsze: piszę recenzje od wielu lat i czytelnik, które je śledzi, śledzi również tok mojego myślenia. Po drugie: jestem również rysownikiem, który czuje te terminy podskórnie i - prawdopodobnie - podczas przemiany w recenzenta - operuje nimi jak słownictwem codziennym, wyjaśniania nie wymagającym. Dobry temat na artykuł, albo nawet książkę.

Dodam jeszcze, że jestem rysownikiem, który nie potrafi rysować (w przeciwnym razie nawet nie śmiałbym napisać czegoś podobnego o rysunkach Olgi, która jest w tej materii znacznie lepsza ode mnie), ale wie jak zrobić komiks.

"Sprawa znakomitości i świetności komiksu leży zatem jak rozumiem poza rysunkiem, poza scenariuszem, poza tymi wszystkimi elementami układanki, które można logicznie omówić oddzielnie i wynika z potraktowania odbioru tego komiksu en block. Ty ten komiks „wchłaniasz”, a nie analizujesz, jak recenzent."

Absolutnie nie. Pięć akapitów plus odpowiedzi w komentarzach wystarczyło, aby wykazać świetność tego komiksu. Wystarczyło aby napisać recenzję, a nie analizę. Analizowanie nie było moim zamiarem.

"Czyli dajesz pierwszeństwo emocjom i uczuciom, przed logiką (zgadzam się z M.Mazurem, który zauważył, że Twoja recenzja jest rodem z tviszołów, gdzie jury mówi o emocjach właśnie, bo o swoich wrażeniach)."

A ja z kolei kompletnie się nie zgadzam. Przecież recenzując użyłem pojęcia "język komiksu" zamiast "scenariusz" i "rysunek". Pod tym względem komiks Olgi jest świetny. Na język komiksu składają się elementy, wymienione w recenzji. O emocjach prawie nie wspomniałem. "Prawie", bo może rzeczywiście wyszedłem w pewnym momencie ze swojego standardowego obiektywizmu. Poniosło mnie, ale tak nieznacznie.

"Nie wiem o czyje preferencje chodzi, czytelnika? Artystki? Recenzenta? Kompozycja to chyba też pojęcie z języka plastyki, a Ty używasz go (jeśli dobrze rozumiem to zdanie) do struktury opowieści."

Sam siebie cytuję: "Przemyślana kompozycja albumu ma jeszcze kilka bardzo mocnych punktów, których uszeregowanie to oczywiście kwestia osobistych preferencji. Ja najlepiej bawiłem się przy..." - wynika z tego, że chodzi o preferencje odbiorcy w kwestii uszeregowania wszystkich świetnych chwytów, jakich Olga użyła. Wsparte jest to przykładem tego, co najbardziej przypadło mi do gustu.

c.d.n

Dominik Szcześniak pisze...

c.d.

"pisząc używasz słów z innych dziedzin, które w recenzji komiksu są po prostu mylące"

Nie używałem słów z żadnych innych dziedzin.

"Dziwi też podkreślanie znakomitości komiksu skoro: "Komiks ma charakter Olgowego monologu, który równie dobrze funkcjonowałby jako dziesięciostronicowy artykuł zamieszczony na jakimś ciążowym portalu.""

Później w tekście stoi: "Dobrze jednak, że zdecydowała się na komiks" Dlaczego? Bo: kompozycja, przyspieszenia, spowolnienia, spashe etc. Zataczamy koło, nie wychodząc poza obręb analizowanej recenzji i nie dopisując autorowi ukrytych intencji.

"Czy zatem, autorka która nie umie rysować, a dobrze pisze monologi, nas nie nabiera, serwując nam swój pomysł w postaci komiksu? Może to zimna kalkulacja, że dzięki komiksowi jej dobry monolog stanie się głośniejszy, bardziej słyszalny, bardziej medialny?"

Jak na tacy masz podane najważniejsze informacje: autorka nie potrafi rysować (możesz olać temat, bo zależy Ci tylko i wyłącznie na rysunkach - a więc nie na komiksie - i bez żalu odpuścić czytanie komiksu), potrafi operować językiem komiksu (możesz przystanąć, zastanowić się co to takiego jest, może nawet zainteresować), robi monolog i dobrze, że robi go w formie komiksowej, bo pisząc artykuł nie miałaby możliwości zastosowania wszystkich komiksowych trików, które zastosowała (kupujesz komiks!). Masz to jak na tacy, więc sam odpowiadasz sobie na to pytanie. A co do kwestii medialności monologu Olgi w formie komiksowej to musisz po prostu śledzić co się dzieje na rynku i wiedzieć mniej więcej czy Olga ma parcie na szkoło, czy po prostu kocha robić komiksy.

"Stosujesz mówiąc delikatnie dziwne wycieczki do czytelników:
"[Olga Wróbel] wali w mordę wszystkich głuptasków, którzy sądzą, że rysunek jest najważniejszy." "

Jeśli ktoś poczuł się urażony mordą i głuptaskiem - przepraszam. Skoro już i tak jestem posądzany o tiviszołstwo, to spokojnie możemy ustalić, że był myk, mający zapewnić szał komentarzy, albo DYSKUSJĘ.

Jednocześnie chciałbym zwrócić tu uwagę, że sam jestem ogromnym fascynatem komiksów ze znakomitymi (cokolwiek to znaczy)rysunkami pełnymi szczegółów, w które wpatrywać się można w nieskończoność. Ale tylko wtedy, kiedy tworzą one spójną całość ze scenariuszem, ergo: są komiksem.
Tak samo jestem zwolennikiem kilku kresek, jeśli tworzą komiks.

Być może nie doprecyzowałem jednego: "fajne rysunki są jedynie tanią błyskotką" - są, jeśli w komiksie istnieją bez sensu. Nie są, jeśli są stworzone z myślą o rysowaniu komiksu, a nie fajnej graficzki. Bardziej niż "dowalenie" tym co świetnie rysują i starają się szkolić swój warsztat, chodziło mi o docenienie tych, którzy rysować nie umieją zbyt dobrze, ale "czują komiks" (przepraszam za ten rynsztokowy język).

pozdrosy, Sławku!

Maciej Pałka pisze...

@Kapral - zerknij sobie proszę, ile osób lubi fanpage Demlandu na fb. Jeśli w tym przypadku działa zasada 10% to Dem sprzedaje najwyższe nakłady spośród polskich komiksiarzy.

Raczkowski - "tak się rysuje"

Dominik Szcześniak pisze...

Tomek: Uważam, że nie ma czegoś takiego, jak "prosty czytelnik", "smakosz". Naprawdę masz problem z tym, że doceniane są komiksy, w których najważniejszy jest przekaz?

"Za samą treść to można wysoko oceniać książkę, komiks to jednak coś innego."

Zgadzam się.

Kapral pisze...

A to według Ciebie w ogóle są komiksiarze? Zamierzasz porównywać ilość lajków na profilu jajcarza z prasowymi żartami satyryka i nakładami Thorgala? Egzotyczne podejście :)

Maciej Pałka pisze...

Niezbyt ciekawi mnie Twoja wewnętrzna kategoryzacja polskich twórców komiksu na: jajcarz, satyryk prasowy, Ros... itp

Kapral pisze...

A mnie niezbyt ciekawią Twoje dywagacje na temat hipotetycznych 10% i wrzucanie wszystkiego do jednego wora, byle udowodnić jakąś z &*$# wziętą tezę.

Anonimowy pisze...

Dominik - ja nie napisałem, ze nie kupię tego komiksu, bo nie podobają mi się rysunki! Napisałem, ze nie interesuje mnie tematyka.Ja po prostu nie cierpię wszelkiego typu publicznego sprzedawania swoich ciąż, chorób, przemocy domowej,depresji na hamaku w Bangkoku... Zwyczajnie, przekroczyło to, według mnie, granicę rozsądku.Wszystko jest na sprzedaż,każda emocja jest towarem.Tak, bo wbrew temu, co wyżej napisał Jaszczu, to czy ktoś sprzeda 10, 500 czy milion egz, to zawsze jest komercja.To tylko kwestia skali.Komercyjność nie ma ustalonego pułapu - np. od 10 egz to jestem komercyjny, poniżej niezależny.Nie da się być częściowo martwym, lub trochę (nomen omen) w ciąży.Czasy takie, ze jak się ma jakiś problem, to lekarstwem na to zdaje się upublicznienie tego, najlepiej medialno-komercyjne.To nie moja bajka.Rysunki nic tu nie mają do rzeczy. Pozdrawiam Maciek M

Maciej Pałka pisze...

Sprawdziłeś już ile Demland ma fanów na fb? Czy jednak chcesz brnąć w definicje co jest komiksem a co nie jest i jaka komisja ma wydawać odpowiednie zaświadczenie do wykonywania zawodu?

Bo jeśli jednak w definicje to na początek polecam choćby wywiad z profesorem Szyłakiem w książce Frąckiewicza. Profesor tam (jak zwykle)ładnie klaruje pewne kwestie.

Dominik Szcześniak pisze...

Maciej, absolutnie nie piłem do Ciebie.

Tomek pisze...

Dominiku, nie mam z tym problemu, że takie komiksu są doceniane, mam problem raczej z tym, że są przeceniane ;] Chciałem tylko wyrazić zdanie, że nie można dawać np 10/10 za komiks, w którym recenzent stwierdza że są brzydkie rysunki [albo nawet tego nie stwierdza, ale takie są] . A z recenzji komiksu Olgi W. takie odniosłem wrażenie, ale jestem tylko omylnym człowiekiem. Zresztą to już mało ważne, bo Demland... nie wierzę w to co widzę. Idę się napić piwka, moc ze mnie zeszła, czołem.

Kapral pisze...

Argument z autorytetu. Mój ulubiony :)
Po pierwsze - widziałem te lajki i co z tego? Czy ich ilość przekłada się na sprzedaż komiksów tego Dema? Bo nie znam innego kryterium popularności.
Po drugie - Raczkowski przyjechał kiedyś na MFK i czuł się bardzo zdziwiony, że ktoś go uważa za komiksiarza. Poza tym nadal nie wiem jak chcesz porównać popularność jego żartów prasowych z popularnością Thorgala? Zaproponuj coś, jakieś obiektywne kryteria. A jeśli takich nie masz, to nie porównuj rzeczy nieporównywalnych.

Maciej Pałka pisze...

@Kapral - soraski ale na to już Ci odpisałem powyżej ale chyba nie słuchałeś:
"Niezbyt ciekawi mnie Twoja wewnętrzna kategoryzacja polskich twórców komiksu na: jajcarz, satyryk prasowy, Ros... itp"

Kapral pisze...

Dem - Polski Twórca Komiksu! Najpopularniejszy, Największy, Wzorcowy Polski Twórca Komiksu! I tą konkluzją kończę naszą pasjonującą dyskusję :) Dobranoc.

Dominik Szcześniak pisze...

Tomek, nie jesteś omylny. Rzeczywiście nie doceniłem rysunków, ale doceniłem cały komiks. A zobacz jak jest rysowany Wilq. Albo Butenko jak rysuje. Trzy akordy darcie mordy, a ludzie doceniają. Choćby nie wiem co recenzent Ci nagadał, i tak po zerknięciu na rysunki będziesz wiedział swoje, nie?

Maciej Pałka pisze...

Dobranoc.

Kapral pisze...

Tomku Kleszczu, zostałeś skarcony na Kolorowych. Było się nie wychylać.

Dominik Szcześniak pisze...

W kwestii teorii spiskowej zgadzam się tym razem z Kapralem, Tomek. Beknąłeś za swoje komentarze pod recką CSK na Kolorowych.

Piotr Nowacki pisze...

@Maciek Mazur - wydaje mi się, że trochę przesadzasz z tym sprzedawaniem siebie/swoich emocji. Autobiografia to przecież nie jest jakiś wymysł dzisiejszych, skomercjalizowanych czasów. Twórcy bardzo często w mniej lub bardziej bezpośredni sposób "rzygają" swoimi emocjami i dzielą się nimi z ludźmi. Jest różnica pomiędzy wstawieniem sobie do domu ekipy telewizyjnej i pokazywanie całemu światu jak jesz jajecznicę czy kłócisz się z żoną, a zrobieniem o tym komiksu, czy napisanie książki. Kwestia tylko w tym, jak to zostanie zrobione.

Grim pisze...

Kapralu - gdyby (tak jak Ty) z miejsca skreślać komiksy "brzydko narysowane", to nikt by nigdy nie wydał "Persepolis" albo "Mausa". Nie wspominając o czymkolwiek Mahlera czy wczesnym Trondheimie. Nie wiem, czy choćby Crumb by się załapał. Może, jakby najpierw "opanował podstawy"...

Anonimowy pisze...

" A zobacz jak jest rysowany Wilq. Albo Butenko jak rysuje"

Nie porównywałbym rysunku świadomie zniekształconego do nieumiejętnie stworzonego. Picasso w wieku 20 lat osiągnął doskonałość w realiźmie. A znamy go z dzieł, które stworzył później, gdy świadomie zniekształcał rzeczywistość.
Komiksy -Persepolis, Maus - to nie jest nieumiejętność rysunku. Niepotrafiący rysować nie jest w stanie uzyskać takiego efektu. Ciągle w Polsce (może i nie tylko tu) mylimy świadomą konwencję rysunku ze stylem wynikającym z ograniczenia rysownika.

turucorp pisze...

jak rozumiem rysownik swiadomy swoich ograniczen nie moze rysowac dobrze w wybranej przez siebie i wycwiczonej konwencji?
no niezle.

Anonimowy pisze...

Napisałem -"nie porównujmy" (!!)

turucorp pisze...

a czemu nie porownywac?
i jak rozpoznac domniemana "umiejetnosc"?
I co zrobic np. z takim Ibn Al Rabinem, wokol ktorego robi sie wielkie halo we Francji?
http://www.bdgest.com/preview-1110-BD-contribution-a-l-etude-du-leger-brassement-d-air-au-dessus-de-l-abime-recit-complet.html

Dominik Szcześniak pisze...

Anonimie: konwencja nie ma tu nic do rzeczy, a Picasso nie specjalizował się w komiksach.

Kapral pisze...

Taki ułomny, naiwny artysta, który potrafi narysować tylko jedną gębę en face albo czarny zarys sylwetki (albo grać dwa akordy), zapewne może wzbudzić chwilowe zainteresowanie. Na dłuższą metę podziwianie jego ułomności stałoby się niestrawne. Wyobrażasz sobie piątą albo szóstą płytę Sex Pistols?

Trzeba odróżniać świadomą manierę od nieuctwa i beztalencia. Mając warsztat, manierę można zmienić, a nie mając go, możesz w kółko rysować tylko co umiesz.

turucorp pisze...

Dominik, Picasso specjalizowal sie w przelamywaniu schematow i zarabianiu na tym kasy. I w tym kontekscie mozemy wysnuc pewne analogie... niestety, na niekorzysc Olgi (chociaz patrzac na szum medialny, to juz jej sie prawie udalo).

turucorp pisze...

Kapral, dwa tropy do rozwazenia:
Nikifor Krynicki i (skoro juz poruszyles kwestie Sex Pistols to nie pojde na latwizne z PIL) Modern Talking (nie mowie tutaj o sukcesie artystycznym, tylko komercyjnym).

Dominik Szcześniak pisze...

Turu: szum medialny w naszym własnym sosie plus komentarze na wp raczej nie zapowiadają tego, że się uda. A do tvnu zapraszani byli również inni, co nie wiem czy przełożyło się jakoś na cokolwiek. Co się Oldze natomiast udało, to spowodowanie dyskusji. I mimo, że jest to dyskusja która pewnie jej jako autorki nie satysfakcjonuje, to myślę, że zdiagnozowała poważny problem w podejściu do komiksu.

Kapral: naiwni artyści są super.

Kapral pisze...

W PIL tylko Rotten był naturszczykiem. Reszta to zawodowcy jakich mało i muzykę grali zupełnie inną niż SP. Modern Talking pewnie mogło, ale widocznie nie chciało się zmieniać. Ich sprawa. A z tym Nikiforem to o co chodzi? Podajesz go jak jakiś wzór do naśladowania?

Maciej Pałka pisze...

" Picasso w wieku 20 lat osiągnął doskonałość w realiźmie" - wyświechtany frazes. Picasso w realizmie ssał. Dobudowano mu później legendę do tych wczesnych prac.

turucorp pisze...

no, Nikifor jest swietny (i mowie to zupelnie powaznie). Pytales o 6 plyte Sex Pistols, patrzac na PIL (ale rowniez na wiele innych akcji ludzi, ktorzy wyszli z "prymitywnosci" punk rocka), wyobrazam sobie taka plyte.
@Dominik, Szylaka zapraszali do tvn? Skutnika? Palke? Stefanca?

Kapral pisze...

Dominik, ja wiem, że naiwni artyści są super. Mnie na przykład para-komiksy pani Olgi kojarzą się z kuchennymi makatkami, które pamiętam z dzieciństwa (jeśli ktoś nie kojarzy, to jest strona z fotkami). Tam też zawsze był naiwny obrazek, ilustrujący jakąś mądrość. Pani Olga też w sumie rysuje takie makatki, tylko potem dla zmyły rozkłada je na planszy.

Dominik Szcześniak pisze...

Turu: Kasię Szaulińską, z tego co pamiętam. I Podolca do tvp. Ale fakt, Skutnik nie zrobił komiksu o ciąży, a Szyłak o les, to po co ich zapraszać.

Również piszę serio o Nikiforze. Jest świetny. Ciekaw jestem opinii Kaprala (chyba, że już ją przedstawił - nieuctwo i beztalencie jako antonim konwencji - ale tego nie przyjmuję do wiadomości).

Dominik Szcześniak pisze...

Kapral: jeśli takie makatki w wykonaniu Olgi podobają się Tobie, to czuję że dochodzimy do wesołego finału dyskusji. Piszesz, że rozkłada je na planszy dla zmyły, na co ja mówię Ci, że nie! Są porozkładane na planszy/planszach zupełnie świadomie. O tym pisałem w recenzji. Przekonany?

Kapral pisze...

Dominik - twierdzisz, że Nikifor był świadomy swych ograniczeń i po prostu wybrał taką konwencję?

Kapral pisze...

A gdzie ja napisałem, że mi się podobają? Ale masz rację - zapewne porozkładane są świadomie, żeby udawać komiks i zmylić recenzentów :)

Maciej Pałka pisze...

Pamiętacie Roya z Forum Gildii, który całkiem na poważnie twierdził że manga i komiksy nieme tak naprawdę nie są komiksami? Mieliśmy niezły ubaw.

turucorp pisze...

oczywiscie, ze Nikifor byl swiadomy swoich ograniczen, a konwecja, w ktorej tworzyl, wynikala wlasnie z tej swiadomosci.
Wydawalo mi sie, ze to oczywista oczywistosc.

Dominik Szcześniak pisze...

Kapralu: Absolutnie nie. Nikifor miał to w dupie i robił swoje, co zostało docenione przecież po latach. Dali malował własnymi ślimakami, a Nikifor śliną. Nie operował żadną konwencją, a wzbudzał emocje. Nie miał warsztatu, a przecież potrafił pokazać odpowiedni dyplom.

Przepraszam, faktycznie dopowiedziałem sobie, że te makatki Ci się podobały. Zatem cofam poprzedni wniosek. A sądząc po "Ale masz rację - zapewne porozkładane są świadomie, żeby udawać komiks i zmylić recenzentów :)" przekonanie Cię do błędnych wniosków jeszcze trochę potrwa. Lub nie ma sensu. Chyba to drugie.

Bartek "godai" Biedrzycki pisze...

Jak czytelnik może być "eklektyczny"? Dzieło - tak, ale jego odbiorca?

Maciej Pałka pisze...

@Turu - Ty to jednak jesteś niezłym trolkiem. Przywaliłeś z tym "nie będę podawał przykładu PIL", że oczywiście wkręciłeś biednego Kaprala, który już miesza się w zeznaniach i plącze co mu się podoba a co mu się wydaje. To podłe z Twojej strony :/

Maciej Pałka pisze...

@godai - gust może być eklektyczny

Dominik Szcześniak pisze...

"Przepraszam, faktycznie dopowiedziałem sobie, że te makatki Ci się podobały. Zatem cofam poprzedni wniosek. A sądząc po "Ale masz rację - zapewne porozkładane są świadomie, żeby udawać komiks i zmylić recenzentów :)" przekonanie Cię do błędnych wniosków jeszcze trochę potrwa. Lub nie ma sensu. Chyba to drugie."

Oczywiście chodziło mi o WYPROWADZENIE z błędnych wniosków. Sorry:D

Kapral pisze...

@ Maciej Pałka - ta rozmowa jest dla Ciebie za trudna. Odpuść sobie.

@ Dominik - parafrazując Macieja Pałkę: mieszasz się w zeznaniach, plącze Ci się czy chcesz przekonywać czy wyprowadzać.

Bartek "godai" Biedrzycki pisze...

Maciej - gust tak, a tam pada "ja jestem bardziej eklektyczny". I tu nie chodzi o gust.

A tekst, który trzeba komentować i wyjaśniać "pisząc to miałem na myśli to" jest tekstem źle napisanym - niezrozumiałym dla odbiorcy.

A z tym waleniem głuptasków w mordę, to taki dysonans stylów wypowiedzi (pomijam, że dość kategoryczna "morda" z infantylnymi "głuptaskami" łączy się nieco groteskowo).

O komiksie nie powiem, bo nie czytałem. Byłem świadkiem w sumie 18 miesięcy ciąży, więc cudze "objawienia" w temacie mnie nie interesują (bo to nie są żadne objawienia dla kogokolwiek, kto z ciążą miał styczność dłuższą niż 4 godziny na spotkaniu rodzinnym), a i nie będzie zaskoczeniem jak powiem, że gustuję też w innej oprawie graficznej, bardziej ciążącej ku realizmowi anatomicznemu.

Dominik Szcześniak pisze...

Wyprowadzać z błędnych wniosków, zakładających że Olga z premedytacją stworzyła komiks nastawiony na parcie na szkło i zrobienie w ciula recenzentów. Jak również przekonać, że konwencja nie ma znaczenia i że nie potrafiąc rysować można zrobić dobry komiks.

Dowalanie godaia zlewam, bo jak zwykle przypieprza się z urzędu.

Bartek "godai" Biedrzycki pisze...

@LOL at Dominik.

Do czego się dowalam "z urzędu"?

Do komiksu Olgi?

Czy do tego, że musiałeś tłumaczyć, co napisałeś w recenzji, bo część czytelników nie zrozumiała, co chciałeś powiedzieć?

Właśnie sam wychodzisz na "głuptaska". "Zły godai mnie krytykuje, nie gadam z nim".

Kapral pisze...

Dominik Szcześniak ipaylee: "Olga z premedytacją stworzyła komiks nastawiony na parcie na szkło i zrobienie w ciula recenzentów". Ja tego nie powiedziałem. Ale muszę to przemyśleć, zwłaszcza z tym parciem na szkło... :)

Maciej Pałka pisze...

@Kapral - nie przejmuj się moimi komciami. Nie jesteś ich adresatem. Brakuje Ci podstawowych narzędzi z historii sztuki abyśmy mogli dyskutować przynajmniej na podstawowym poziomie. Jedynym Twoim argumentem, który wałkujesz od kilku dni jest Twój gust. Wspomniałem już że wiem to, rozumiem że możesz być ograniczony albo trolujesz, bawi mnie to.

Kapral pisze...

Pałka to nazwisko, czy krótka charakterystyka?

Maciej Pałka pisze...

W zakuty łeb Kaprala to już tylko pozostało tłuc solidną pałą. Na więcej nie licz.

Przypominam o lekturze Szyłaka na początek aby był jakiś wspólny zasób pojęć a nie tylko "wydaje mi się więc tak jest".

Kapral pisze...

Czytałem Szyłaka u Frąckiewicza. Z tego co pamiętam, pan profesor zajamował się tam głównie dowalaniem swoim adwersarzom.

Maciej Pałka pisze...

No widzisz, słabo pamiętasz. Przeczytaj jeszcze raz i przemyśl w nawiązaniu do swoich "argumentów".

Dominik Szcześniak pisze...

godai: a choćby do "eklektyzmu". Sądziłem, że zbierasz dane do kolejnego tekstu, w którym zmanipulujesz swoich kolegów do nazwania mnie "betonem". Jeśli tak nie jest, przepraszam za błędny osąd.

Zwróć uwagę, że tłumaczenie jest częścią dyskusji, nie mogło więc go zabraknąć w komentarzach. Do absolutnie KAŻDEJ recenzji jakiegokolwiek recenzenta można się przyczepić, tyle że nikt tego nie robi, bo nie ma dyskusji. Tu "morda" i "głuptaski" dyskusję sprowokowały. Moim zdaniem wnioski z niej są niezwykle ważne.

Kapral jest tym wnioskiem. Zastraszającym wnioskiem.

Bartek "godai" Biedrzycki pisze...

No przepraszam cię, że zaciekawiło mnie, że użyłeś słowa w znaczeniu, jakiego ono nie ma. Myślałem, że toczy się tu dyskusja nie tylko o przedmiocie recenzji, ale także o samej recenzji (przynajmniej toczy się z tymi, na których najwyraźniej nie masz focha).

Że "głuptaski" sprowokowały? No i dobrze, dzielę się tylko opinią - dla mnie to był taki ewidentny stunt obliczony na efekt (Ja, pan recenzent, [ale nie japoński recenzent] pokażę wam teraz prawdziwy świat) i on się udał, tego nie kwestionuję. Mówię tylko o swoich odczuciach - starasz się pisać recenzję, albo ogólniej, krytyczny tekst, a wpada do środka wtyk rodem z "wypracowania" ze szkoły. Jak w tej recenzji "Czasem", gdzie autorka co trzecie zdanie pisała "tak jakby", bo to taki "nieformalny styl". Tyle, że tam to nie zgrzytało, tam to darło blachą o asfalt i odrzucało. Tutaj jedynie wykreowałeś punkt obrotu, który dysonansem stylu w stosunku do reszty tekstu po prostu trochę zawłaszcza całość. Efekt na piątkę, ale generalnie brzmi fałszywie.

A w ogóle w pierwszej chwili to w ogóle miałem wrażenie, że napisałeś ten tekst trochę "na złość" Pstrągowskiemu i reszcie ludzi, którym śmiał się CSK nie spodobać.

I wybacz, ale parsknąłem kawą, jak doszedłem do "zmanipulujesz". Jesteś mi winien jedno wycieranie monitora. Musiał cię tamten tekst strasznie boleć, skoro ci się wydaje, że chciałoby mi się po takim czasie poświęcać jeszcze zapał, żeby, no wiem co właśnie.

Kapral pisze...

Istnienie Kaprali jest dla Was nowością? To wyście do tej pory mieszkali po ciemnej stronie księżyca?

Dominik Szcześniak pisze...

Owszem, dyskusja toczy się głównie na temat recenzji. A słowo, o którym piszesz, w recenzji nie pada. Być może w jakimś komentarzu, ale przecież tam język czasem nawiewa z łańcucha.

Nie pisałem tej recki na złość Pstrągowi. Jego tekst czytałem dopiero po napisaniu swojej, wcześniej zapuściłem jedynie żurawia na ilość gwiazdek, jakie przyznał. Innych recenzji, poza tą na Kolorowych, nie czytałem. Popatrz, znowu się tłumaczę.

Maciej Pałka pisze...

zapomniałeś dodać "towarzyszu Szcześniak"

Bartek "godai" Biedrzycki pisze...

No racja, "jestem eklektyczny" było w komentarzach.

Do kogo mówiliście, towarzyszu Pałka?

Kapral pisze...

Dominik Szcześniak o Pstrągu: "Jego tekst czytałem dopiero po napisaniu swojej, wcześniej zapuściłem jedynie żurawia na ilość gwiazdek, jakie przyznał. Innych recenzji, poza tą na Kolorowych, nie czytałem. "

No patrz, a jeszcze przedwczoraj twierdziłeś, że recki na Kolorowych też nie czytałeś. Pozwól, że zacytuję: "Kapralu, dopatrujesz się spisku w przypadkowym synchronie? Dla Twojej wiadomości: nie czytam innych recenzji dopóki nie napiszę swojej." (parę komciów wyżej)

Oj, nieładnie, panie krętaczu. To jak - czytałeś czy nie? Chciałeś dokopać, czy też nie?

Maciej Pałka pisze...

@godai - do Kaprala, który zwraca się do Lucka per "Wy".

Dominik Szcześniak pisze...

Czytałem recenzję na Kolorowych po napisaniu swojej. Jesteś jakimś psycholem?

Kapral pisze...

Wierzę Ci na słowo :)

Anonimowy pisze...

Piszcie co chcecie, ale punk rocka to proszę w to nie mieszać :)
Pzdr
Lukasz Kowalczuk

Anonimowy pisze...

Może jednak lepiej już nie piszmy... Bo nie daj Boże O. Wróbel nabawi się jeszcze depresji i co gorsze w swym ekstrawertyzmie zdecyduje się przenieść wspomnienia z terapii na papier. W tym samym, "prawie jak Marjane Satrapi" stylu (przy czym "prawie" w tym akurat przypadku robi ogromną różnicę).

Wracając do wątku recenzji - zaciętość Dominika w bronieniu swoich chyba jakby nieco mało przekonujących tez ma zapewne podłoże w fakcie, że także i on... nie potrafi rysować (sorry), a jednak to robi... Czyli on i Olga W. są tak naprawdę w jednym obozie osób które (jak to kiedyś określił Christa w kontekście magazynu "Przygoda") co prawda rysować niezbyt potrafią, ale bardzo by chciały...

niach-niach pisze...

Kilka słów od laika - otóż cieszę się że komiks Pani Olgi powstał i dobrze, że jest taka różnorodność w komiksie/ilustracjach opatrzonych tekstem/opowieściach obrazkowych. Wartościowanie typu: umie rysować/nie umie, dobre to/nie dobre wydaje mi się jakoś nie na miejscu. Niech się mnożą różnego typu takie działania, mądry odbiorca wie czego szuka i na pewno to znajdzie. Pozdrawiam.

Kapral pisze...

@ niach-niach: W sumie to ja się nawet z Tobą zgadzam, ale tylko w części. Zgadzam się, że różnorodność w komiksie jest pożądana, ale nie zgadzam się, że oceny typu "dobre/nie dobre" są nie na miejscu. Zgadzam się też, że odbiorca sam znajdzie to, co go interesuje.

Nikt, może poza badaczami, nie interesuje się CAŁĄ literaturą, albo CAŁĄ muzyką. Komiks jest już na tyle zróżnicowanym medium, że czas najwyższy przestać udawać, że to jest jakiś monolit. Nie wymagajmy więc od odbiorców, żeby ciągle ogarniali całe spektrum i w równym stopniu doceniali wszystko. To, że komuś większą przyjemność sprawia dobrze narysowany komiks przygodowy, nie znaczy, że jest zapóźnionym idiotą o wstecznych poglądach. Tak jak fan bluesa nie jest głupszy od fana punk rocka, tylko ma inną wrażliwość.

Żeby Pałka, Skutnik, Turek czy Wróbel byli nie wiem jak wybitni swojej niszy, nie ma obowiązku zachwycania się ich komiksami. Z kolei Marek Turek nie ma obowiązku zachwycania się dziełami "komiksowej masonerii" (Rosińskiego, Moebiusa, Charesta). Rzecz tylko w tym, żeby nie wciskać na siłę własnych preferencji, i mieszkańców innych nisz nie obrażać "waleniem w mordę głuptasków".

Wydaje mi się, że polski komiks przechodzi teraz podobny okres, jak muzyka rockowa w latach 80-tych. Wtedy wszystko wrzucało się do jednego wora, a potem w Jarocinie puny nawalały się z metalami :)

turucorp pisze...

pogubilem sie O_o'
(jakie punki z metalami? przeciez mysmy sie ze skiniolami naparzali, a i to nawet nie do konca, bo ekipa z mojego miasta trzymala sztame i nawet jak byl dym, to ziomal ziomala nie ruszal)
i jak to nie mam obowiazku zachwycac sie?
rysujac to co rysuje mam olewac Moebiusa?
nic nie rozumiem :/

Kapral pisze...

Tobie, jako wielbicielowi komiksu, Moebius może zwisać i powiewać.

Jako Twórca, też masz pełne prawo dobierać sobie takie wzory do naśladowania, jakie zechcesz.

Czy Ty-twórca jesteś wierny sobie-czytelnikowi, to też nie moja sprawa. Freedom, bracie.