Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Ratboy - Prosiak

Autor: Dominik Szcześniak
Kiedy siostry zakonne w pogoni za Ratboyem zostają przez niego wysłane do katasorcjum, po czym w owczym pędzie orientują się, że jednak nie ma w obrębie kościoła czegoś takiego, ze śmiechu polały mi się łzy. Płynęły tak samo, jak kilkanaście lat temu, kiedy Ratboya Prosiaka czytałem po raz pierwszy. Jest to dla mnie nie tylko oznaka tego, że komiks o anarchizującym superbohaterze z Katowic zupełnie się nie zestarzał, ale również tego, że Prosiak - twórca nieco zapomniany i przywoływany zazwyczaj w kontekście wybitnej Ósmej czary - trafił do panteonu najlepszych twórców komiksu z Polski. A trafił tam dzięki wielu (wszystkim) swoim komiksom i zinom.
Ratboy początkowo miał się nazywać Ratman. Kiedy jednak Prosiak zobaczył opublikowany w Fantastyce pierwszy epizod z przygodami bohatera o tym samym pseudonimie, ale stworzonym przez Tomasza Niewiadomskiego, mina mu zrzedła. Ze względu na prawa autorskie, wymuszona została zmiana i w ten sposób powstał Ratboy. Na łamach Ziniola nr 3/98 Prosiak stwierdził, że w sumie dobrze się stało, ponieważ nikt obu szczuropodobnych herosów nie pomyli. I rzeczywiście o pomyleniu nie mogło być mowy - Ratman to bohater działający na powierzchni kilkuplanszowych historii ograniczonych umiejętnościami autora, Ratboy z kolei zaistniał w jednym zwartym komiksie, nie ograniczonym absolutnie niczym.

Akcja komiksu rozgrywa się w Katowicach i Gnieźnie. Oba te miasta zostały przez rysownika oddane znakomicie - znajdziecie tu precyzyjnie oddane budynki (oddział PKO BP), świetnie wykreskowane miejsca głównych spędów w miastach, ale również wspaniale odwzorowaną atmosferę podczas koncertów punkowych czy mszy kościelnych. Podobnie do miejskiego przepychu narysowane są kanały, czyli miejsce stałego zameldowania Ratboya. Początkowo mroczne i duszne (wprowadzenie do albumu rozgrywające się właśnie w tym miejscu przywołuje zresztą oglądane na VHSach horrory), z czasem zamienia się w przyjemną kanciapę, pełną anarchistycznych zinów.

Na album wydany przez kulturę gniewu składają się cztery istotne elementy: część pierwsza zatytułowana Pierwsza krew, druga pod tytułem Wet za wet, powstały w 2000 roku szort Ratboy vs McDonald's oraz Ratboy rozbrojony, czyli dopisane po latach spostrzeżenia/wyjaśnienia autora na temat komiksu. Te ostatnie do świetny dodatek i bardzo istotny smaczek dla kolekcjonerów, którzy są w posiadaniu poprzednich, skromniejszych wydań Ratboya.

Główny bohater komiksu, heros z kanałów strzelający śmierdzącym gazem i przemieszczający się rurami kanalizacyjnymi, choć reprezentuje środowisko punkowe, momentami ucieka od pewnych rygorystycznych tez - świadczy o tym chociażby scena w pociągu, w której zgraja punków w niewybredny sposób atakuje młodą zakonnicę, którą ostatecznie w obronę bierze Ratboy. "Uważacie się za kontrkulturowców? To chyba nie oznacza by występować przeciwko jakiejkolwiek kulturze. Bo co wy polskie chamy macie do zaoferowania w zamian? Jaką wartość?" - mówi uszaty bohater. Cytuję i przywołuję nie bez kozery - to wołanie o dialog, (zamiast bezrefleksyjnego negowania) - jest charakterystyczne dla pewnego okresu w twórczości Prosiaka - okresu, kiedy odszedł od komiksów czysto kontestujących na rzecz dzieł metafizycznych, drążących temat, zadających pytania. Spowodowało to falę oskarżeń o zdradę ideałów - ot, choćby przez redakcję zina Saturator twórca został określony mianem "pomyłki za zaliczeniem pocztowym" i wysłany z areału alternatywy do Disneylandu. Zajadła kontrkultura okazała się być bardzo stanowcza i nie przyjmująca żadnych skarg i zażaleń. A Prosiak pytał, wgłębiał się w temat, gryzł z różnych stron. Widać to jak na dłoni w Ratboyu.

Pierwsza krew to wyjście bohatera z cienia (czyli z kanału) i związana z tym akcja policyjna wymierzona w zamaskowanego obrońcę punków. Sensacyjny charakter historyjki został wzbogacony w fantastyczne tło społeczne i nietuzinkowy humor. Są one obecne również w części drugiej, której trzon stanowi akcja Ratboya polegająca na porwaniu biskupa wojskowego Ględzia i wymianę "kominiarza" na tych, którzy siedzą w pace za odmowę służby wojskowej. Clue odcinka stanowi fenomenalne kazanie wygłoszone przez Ratboya w kościele, prowokujące zgromadzone zakonnice do tańca, a żyłki siedzących w ławach kościelnych generałów do pęknięcia.

Ratboy to dzieło polskiego komiksu. Bogate w sceny, które zostają w głowie na zawsze i dialogi, które stają się cytatami i funkcjonują w codziennej mowie. Lektura absolutnie obowiązkowa. I równie obowiązkowo do postawienia na półce obok największych mistrzów komiksu polskiego.
Ratboy. Autor: Krzysztof "Prosiak" Owedyk. Wydawca: kultura gniewu 2012   
Komiks można nabyć tutaj: Sklep Gildia.pl

6 komentarzy:

Ystad pisze...

Ja to jestem psychofanem Prosiaka. I chyba dzisiaj sobie przypomnę Ratboya.

Anonimowy pisze...

z niektórych rzeczy to się jednak wyrasta

Anonimowy pisze...

Np. ze spodni.

tO mY: pisze...

Mega komiks. Cieszy takie wydanie ładne, a starego i tak się nie pozbędę :)

Ystad pisze...

Anonimie. Ciekawe, że wspominasz o wyrośnięciu z czegoś przy komiksie rysowanym przez punkowca. Jest taka piosenka zespołu "All Bandits" pt "Punk". I właśnie tam można znaleźć cytat: "A gdy się ktoś mnie zapyta,
czy wyrosnę kiedyś z tego,
powiem, że wyrosnąć można z majtek albo klocków Lego."

Pumsmajer pisze...

All Bandits dawno już nie ma nic wspólnego z punkiem. Co do samego komiksu, nie widziałem. Trochę cena odstrasza.