Autor: Dominik Szcześniak
Zagubione dziewczęta to dzieło autorstwa duetu Alan Moore i Melinda Gebbie. Para świetnie rozumiejących się twórców (zwieńczeniem tej "jedności umysłów" był ich ślub w 2007 roku), bazując na założeniach, z jakich brytyjski scenarzysta dzisiaj słynie (erudycja, zabawa z czytelnikiem, wtrącanie rozlicznych akcentów z historii sztuki i kultury) stworzyła komiks pornograficzny. Fani różnorodnie ukazywanych aktów kopulacji nie będą jednak usatysfakcjonowani - próżno doszukać się tu standardowych, pretekstowych elementów obecnych w pornolach. Hydraulik nie puka do drzwi, a lekko nieubrana pani domu nie pakuje mu się od razu pod zlew. Samo posądzenie Moore'a o tak tandetne podejście do tematu spowodowałoby zapewne atak furii u tych, dla których autor ma status geniusza. Zamiast tego mamy tu i świetną literaturę i wysmakowane obrazki. Mówiąc krótko: sztukę.
"To nie jest dzieło sztuki, to pornografia" - aby uniknąć takich reakcji, Moore sam określił swój komiks mianem pornola. Efekt był spodziewany: skonsternowani, odpowiednio zaprogramowani odbiorcy mieli stwierdzić że "nie, panie Moore, to nie jest pornografia. Stworzył Pan dzieło sztuki". Ta zabawna anegdota bardzo zgrabnie pokazuje jak popularny i wielbiony autor może sterować opinią publiczną. Niemal na każdej stronie jego komiksu obserwujemy mniej lub bardziej wyuzdane sceny, szczegóły anatomiczne, seks w każdej niemal postaci. Ale przecież to Moore. To nie może być pornol. Moore zwykłego pornola by nie popełnił. To musi być sztuka.
Osobiście nie czuję się w jakimkolwiek stopniu zmanipulowany opiniami o tym komiksie, choć lektura niektórych rozdziałów rzeczywiście stanowiła dla mnie wyzwanie. Przygody znanych z literatury dziewcząt - Alicji z Krainy Czarów, Dorotki z Czarnoksiężnika z Oz oraz Wendy z Piotrusia Pana - zrealizowane są jednak tak podstępnie, że efektem lektury może być tylko i wyłącznie stwierdzenie: geniusz.
Moore umiejscowił akcję komiksu w roku 1913 w austriackim hotelu Himmelgarten, prowadzonym przez monsieur Rougeura. To właśnie w tym miejscu rozwiązła Dorotka, doświadczona Alicja i wstrzemięźliwa, wycofana Wendy będą "grzmociły się na wszystkie możliwe sposoby" przez trzydzieści ośmiostronicowych rozdziałów. Nie bez powodu punktem kulminacyjnym ich seksualnych ekscesów stanie się moment zamachu na austriackiego arcyksięcia Franciszka Ferdynanda.
Każdej z zagubionych dziewcząt Alan Moore proponuje oczyszczenie i rozliczenie z przeszłością. Zanim jednak to osiągną czeka ich mnóstwo seksu, który przez Melindę Gebbie ukazany jest co prawda niezwykle dosadnie, ale jednak z zachowaniem szyku i elegancji. Koncepcja graficzna albumu jest imponująca - każda z bohaterek ma swój własny "wystrój odcinka" - historie opowiadane przez Alicję ujęte są w kadry imitujące lustro, Wendy dostaje szereg pionowych kadrów z poziomym, czarno-białym wyróżnikiem u góry strony, a Dorotka seksualne perypetie opisuje na trzech panelach na planszy. W pewnych momentach historii dziewczyn pojawiają się całostronicowe ujęcia, przedstawiające je w bliskich stosunkach z bohaterami książek Lewisa Carrola, J.M. Barriego i L. Franka Bauma. Również rozdziały nie będące retrospekcjami z życia Dorotki, Alicji i Wendy skomponowane są znakomicie - są sceny, rozgrywające się w jednym ujęciu, są również takie, które ukazują daną sytuację z dwóch różnych perspektyw. Kompozycyjna wirtuozeria.
W jednym z rozdziałów Wendy zdradza, że seks jest obecny wokół niej cały czas - do ukrytych za oparciem kanapy osób dopisuje sobie bezeceństwa, jakim na pewno się oddają. Do tego, czego nie widzi, dopowiada same sprośności. Seks jest wszędzie, jest zdrowy i jest dobry - mówi jej ustami Moore. Oswaja czytelnika z tą myślą tylko po to, żeby uderzyć z grubej rury. W pewnym momencie w komiksie pojawiają się orgie kazirodcze, pedofilskie, są też elementy zoofilii. To pójście na całość poprzedzone jest komunikatem autora: "To tylko fikcje. Nie są skażone regułą skutków i konsekwencji. Powiem więcej, są niemalże niewinne". Te słowa, wypowiadane przez monsieur Rougeura, skierowane są do poszukiwaczy sensacji i obrońców moralności. "Fakty i fikcje: jednych od drugich odróżniają wyłącznie szaleńcy i sędziowie pokoju". Kazirodztwo staje się ideą kazirodztwa. Sądzę, że nie wszyscy przyjmą to usprawiedliwienie scenarzysty za oczywistość. Moore jednak wizualizuje to, o czym niektórzy zapewne myślą. Wyzwala strefę seksualną z wszelkich ograniczeń. Na kartach komiksu.
Zagubione dziewczęta mają przede wszystkim wymowę antywojenną. Wspomniany wcześniej zamach na arcyksięcia rozpoczynający I wojnę światową, spleciony jest ze scenami rozwiązłego seksu. Jako manifest wojenny ten komiks nie ma sobie równych (wystarczy wspomnieć Yslaire'a, który poległ na tym polu z kretesem). Seks łączy, wojna dzieli. Energię, którą młodzi chłopcy wykorzystują na zabijanie się w imię fikcyjnych wartości lepiej byłoby przeznaczyć na intensywne igraszki. To, jak wojenka potrafi zburzyć sielankę idealnie ukazane jest na przykładzie związku męża Wendy, Harolda oraz kochanka Dorotki, Rolfa. Oraz - jeszcze bardziej idealnie - w klarownym zakończeniu.
Momentami Zagubione dziewczęta są ukomiksowanymi dyrektywami markiza de Sade, często nawiązują do literatury pornograficznej, poczytywanej w ukryciu, kiedy nikt nie widzi. To dzieło, z tego ukrycia wychodzące. I to na wielu płaszczyznach. Jest to komiks w komiksie, literatura w komiksie, idea pornografii w umyśle autora. Pożywka dla tych, którzy szukają kontrowersji? Zapewne również. Ale przede wszystkim jest to idealnie przygotowane kompozycyjnie dzieło antywojenne, które pornografię wykorzystało do stworzenia dzieła sztuki.
Zagubione dziewczęta. Scenariusz: Alan Moore. Rysunki: Melinda Gebbie. Tłumaczenie: Marek Cieślik. Wydawca: Mroja Press 2012.
Komiks można nabyć tutaj: Sklep.Gildia.pl lub u wydawcy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz