Autor: Dominik Szcześniak
"No wreszcie coś drgnęło. Już myślałem, że będziemy tak się ślimaczyć do samego końca" - powiada Dux, osiłkowaty przystojniak, główny bohater komiksu Kamień Przeznaczenia. I ma rację. Po fatalnym, przegadanym drugim tomie, czytelnik dostaje akcję bez trzymanki. I to akcję, w której - o co prosiłem przy okazji recenzji poprzedniego tomu - Tomek Kleszcz wprowadza coś nowego. Robi krok do przodu. Dzięki Bogu, coś drgnęło.
Zapowiadany pościg (ściganymi są Dux i Natasza, ścigającymi - zmanipulowani przez złego Marduka gliniarze) rzeczywiście jest spektakularny. To, że Kleszcz przyzwyczaił wszystkich do "świetnych scen akcji, znakomicie narysowanych samochodów i budynków" stało się już na tyle wyświechtanym frazesem w ustach recenzentów/krytykantów, że nierozsądnym byłoby unikanie wyjścia z tego schematu. W trzecim tomie Kamienia Kleszcz z niego wyszedł, stosując kilka ciekawych zabiegów - znakomitą planszę rozpoczynająca pościg (ujęcia z lotu ptaka) oraz zalanie całej akcji strugami deszczu. Wyszło imponująco, choć - jak można zobaczyć na zawartych w galerii czarno-białych szkicach - mogło wyjść jeszcze lepiej. Szkoda, że autor uparł się na realizowanie swojego komiksu w kolorze i drukowanie w szarościach. Przy takich warunkach edytorskich, czerń i biel o wiele lepiej wyciągnęłaby jego kreskę.
Fabularnie również jest lepiej, choć ze zgrzytami. Kto jest czyim bratem? Kto ile ma lat? Kiedy do ziemi dotrze tajemniczy półkilometrowy obiekt? Co w tym wszystkim robi prezydent Obama? Odpowiedzi na większość powyższych pytań rzecz jasna padają w komiksie, ale - niestety - zostają udzielone znienacka. Najbardziej kuriozalna jest scena otwierająca album, w której Marduk i jego chłopcy pojmują Sama. Zamiast na porządną dramaturgię, Kleszcz postawił na mocne sceny (akcja w kiblu, zmanipulowanie policjantów), które przyswaja się bardzo przyjemne, o ile oczywiście nie będzie czytelnikowi przeszkadzał brak logiki.
Wreszcie też udało się autorowi zakończyć odcinek w odpowiednim momencie. Takim, który nakazuje oczekiwać na ciąg dalszy.
Z zakończeniem oraz z faktem udostępnienia "przestrzeni reklamowej" w komiksie zaprzyjaźnionym twórcom/magazynom (pojawiają się m.in. bannery z Bicepsem, Ziniolem czy też z serwisami komiksowymi) wiąże się historia, którą można dwojako zinterpretować: tą śmieszniejszą interpretacją jest fakt zapatrzenia się jednej z postaci w billboard z reklamą komiksu Moe Piotra Nowackiego. Ostra kraksa, strugi deszczu, przeciwnik szykujący się do ataku, a ten stoi i patrzy na cartoonowego hipka na wielkim plakacie. Jako, że Kleszcz o komiksie cartoonowym wypowiada się - lekko mówiąc - nie najlepiej, można tę scenę uznać za jego kolejny krok do przodu. Tym razem w walce z dyskryminacją komiksów na tle gatunkowym!
Lektura trzeciego Kamienia uzmysłowiła mi, że ten komiks najlepiej poradziłby sobie w jednym tomie i bez kompromisowych szarości. Wówczas łatwiej byłoby przymknąć oko na nielogiczności, a i kreska Kleszcza by na tym zyskała. Poszczególne albumy są bardzo nierówne i każdy z nich ma inny feler - w drugim nawalała redakcja i korekta, w trzecim - dramaturgia. Pierwszy, najgrubszy i najbardziej pojemny, zaciekawił póki co najbardziej.
Kamień Przeznaczenia 3. Scenariusz i rysunki: Tomasz Kleszcz. Wydawca: Wydawnictwo Roberta Zaręby 2012.
Komiks możesz nabyć tutaj: Sklep.Gildia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz