Autor: Dominik Szcześniak
"Nieortodoksyjne, a czasami idące wręcz pod prąd i prowokacyjne, podejście do postaci Fryderyka Chopina" - zapewnia w opisie komiksu wydawca. I rzeczywiście, zawartość antologii "Chopin New Romantic" daleka jest od podobnych okolicznościowych laurek, wystawianych przez polskich komiksiarzy w prawdopodobnie jedynych płatnych zleceniach. Mimo, iż albumik formą wydania stylizowany jest na bryka dla gimnazjalistów, młodzież zdaje się nie być jego targetem. Nie ma tu biografii słynnego kompozytora, nie ma anegdotek z jego życia. Są natomiast historie alternatywne, lokujące postać w owym "nowym romantyzmie", oderwane od rzeczywistości, a częstokroć oderwane nawet od postaci samego Chopina. A przy tym komentujące polską kulturę i sztukę. W lepszy i gorszy sposób.
"New Romantic" to koprodukcja polsko-niemiecka, sfinansowana ze środków MSZ i berlińskiej ambasady i zawierająca prace twórców związanych w większości z wydawnictwem kultury gniewu. Polska strona to autorzy, udzielający się jedynie przy okazjach podobnych antologii (Ostrowski, Janusz, Rebelka, Frąś), a niemiecka to równie dobrze znani w Polsce Mawil czy Sascha Hommer. Nie wszyscy autorzy dorównują sobie poziomem. Szukając wspólnego mianownika wszystkich obecnych tu prac, na myśl nasuwa się jeden: odwaga. Podejście co niektórych faktycznie jest nieortodoksyjne i prowokacyjne.
Etatowy polski scenarzysta komiksów na zlecenie, Grzegorz Janusz, to firma solidna, choć mogąca swoim "wiecznym romantyzmem" co niektórych już nieco nużyć. Tu prezentuje dwie historie - "Paryż 1836", stworzony wespół z Jakubem Rebelką i stanowiący naprawdę mocne wejście w antologię; oraz przewrotną i dowcipną "Całkiem inną historię" z rysunkami Jacka Frąsia. Pierwszy komiks to wyciszony i świetnie rozegrany kawałek, orbitujący wokół stworzenia największego dzieła sztuki, drugi natomiast jest alternatywną wersją życia Chopina, który wyrwawszy się z objęć gruźlicy został - dosłownie - rozmieniony na drobne. Oba utwory mają ten januszowy feeling, który może się podobać lub nie, ale na pewno zalicza się do pisarstwa wysokich lotów.
Tym dwóm najlepszym komiksom z polskiego podwórka towarzyszy taka sama ilość świetnych niemieckich produkcji. Zakładając jednak, że celem publikacji było przedstawienie nawet jak najbardziej oderwanych od rzeczywistości teorii na temat Chopina, komiks Saschy Hommera i Jana-Frederika Bandela balansuje niebezpiecznie na granicy utrzymania się w temacie, a utwór Mawila daleko poza tę granicę wyskakuje. Oba komiksy są znakomite - "Skowyt na cześć Chopina" to prześmiewająca awangardę perełka, napisana i narysowana po prostu fantastycznie, a "Polski beat 2001" to pocztówka autora ze Świnoujścia, ukazująca jego zainteresowanie winylami. 100% Mawila w komiksie o Chopinie.
Pozostałe komiksy to utwory zbędne. Impresja Endo przynosi na myśl smutne komiksy z czasów krótkiej formy zinowo-konwentowej, a "Polish Classics" to ominięcie tematu około-chopinowskiego szerokim łukiem. Osobną kwestią jest komiks Krzysztofa Ostrowskiego, który może być odczytywany jako krytyka polskiej kultury, jak również festyniarskiego charakteru samego roku chopinowskiego. Ostrowski ogłosił swoją artystyczną wolność totalną, ale pozostaje pytanie czy znalazł sobie ku temu odpowiednie miejsce. Jego wyczyn spotkał się z reakcją mediów - wulgaryzmy i "cweloholocaust" zwojowały internet i telewizję.
"Chopin New Romantic" to antologia nierówna, zawierająca kilka smaczków, kilka niewypałów oraz jedną ogromną kontrowersję, przez którą komiks leżakuje sobie obecnie w piwnicach konsulatu i prawdopodobnie nie zostanie dopuszczony do dystrybucji. Przeglądając opinie mediów, można natrafić na opinie, iż album miał być przeznaczony do dystrybucji wśród niemieckich uczniów. Czy jednak uczniowie są targetem tej pozycji? Czy komiks okolicznościowy, robiony na zamówienie zawsze musi mieć charakter laurki? "Chopin New Romantic" udowadnia, że nie. Udowadnia również, że specyfika i misja komiksowego medium nie jest zrozumiała dla wszystkich.
Autor: Maciej Pałka
W Internetach zawrzało! Komiksowa antologia przygotowana przez kulturę gniewu dla Ambasady RP w Niemczech pojawiła się w mediach otoczona atmosferą skandalu. Spowodowała ją nowelka Krzysztofa Ostrowskiego. Nie będę dociekał absurdalnych przyczyn samego szumu medialnego. Jak zwykle, pobieżne sądy są wydawane bez choćby cienia rzetelności. Potępianego komiksu nikt nie czytał - typowa zagrywka szmatławców wspieranych zagonami trolli. Warto jednak przyjrzeć się samej publikacji.
Od razu przejdę zatem do meritum. 13 stron, które wyszły spod ręki wokalisty CKOD to najmocniejszy punkt zbiorku. Powiem więcej, jest to jeden z najlepszych polskich komiksów jakie zdarzyło mi się czytać bodaj od czasu „STANU” Frąsia. Graficznie co prawda jest to tylko świadectwo zapatrzenia Ostrowskiego w Igorta. Styl szybkiego (ale profesjonalnego) brudnego kartonu bez warsztatowej ekwilibrystyki. Czyli od pierwszego wrażenia ostrzeżenie: liczy się treść! A ta jest bodaj jedynym sensownym komentarzem odnośnie „promowania kultury”. Punkt wyjścia fabułki jest taki: piosenkarz wzorowany na Michale Wiśniewskim przybywa do więzienia, gdzie podczas specjalnego koncertu ma wykonać piosenkę napisaną z okazji roku szopenowskiego. Następnie piętrzą się wydarzenia sprokurowane przez mieszankę złych intencji, niedomówień i traum co prowadzi do eskalacji przemocy. W krótkiej i dobitnej formie otrzymujemy zjadliwą satyrę na oficjalnie promowaną „kulturę”. Sugestywna wizja Ostrowskiego bez oporów wpasowała się w opis kraju, gdzie nazwisko i podobizna wielkiego kompozytora promują wódę a tandetne etiudy w stylu sacro-polo ku czci Papieża Polaka okupują listy muzycznych bestsellerów. Telewizja nawet nie udaje, że nie ogłupia a wrażliwość muzyczna jest kształtowana przez absolwentów wydziału jazzu w Katowicach, których jedyną ambicją jest uprawiać muzak do kotleta w programie „Jaka to melodia”. Normą jest mentalna bylejakość i lenistwo. W polskim komiksie są symptomy, że nie dzieje się dużo lepiej. Ostatnio narzekałem na powszechną sitcomowość i intelektualną miałkość szorciaków publikowanych w zinach i magazynach komiksowych. Brakuje mi w nich jakiejkolwiek głębszej refleksji i zaangażowania. Forma przerosła treść, nastąpiło zatracenie się w ślepym pędzie ku poincie. I oto dojrzałem wątły promyk nadziei, że nie wszystko jest stracone. Czy też może poczułem poklepanie po ramieniu i usłyszałem przekaz: „nie warto”. Każdy może konsumować kulturę. Nawet nie jaką lubi, ale na jaką zasługuje. Bynajmniej, gust nie ma tu nic do rzeczy.
"Nieortodoksyjne, a czasami idące wręcz pod prąd i prowokacyjne, podejście do postaci Fryderyka Chopina" - zapewnia w opisie komiksu wydawca. I rzeczywiście, zawartość antologii "Chopin New Romantic" daleka jest od podobnych okolicznościowych laurek, wystawianych przez polskich komiksiarzy w prawdopodobnie jedynych płatnych zleceniach. Mimo, iż albumik formą wydania stylizowany jest na bryka dla gimnazjalistów, młodzież zdaje się nie być jego targetem. Nie ma tu biografii słynnego kompozytora, nie ma anegdotek z jego życia. Są natomiast historie alternatywne, lokujące postać w owym "nowym romantyzmie", oderwane od rzeczywistości, a częstokroć oderwane nawet od postaci samego Chopina. A przy tym komentujące polską kulturę i sztukę. W lepszy i gorszy sposób.
"New Romantic" to koprodukcja polsko-niemiecka, sfinansowana ze środków MSZ i berlińskiej ambasady i zawierająca prace twórców związanych w większości z wydawnictwem kultury gniewu. Polska strona to autorzy, udzielający się jedynie przy okazjach podobnych antologii (Ostrowski, Janusz, Rebelka, Frąś), a niemiecka to równie dobrze znani w Polsce Mawil czy Sascha Hommer. Nie wszyscy autorzy dorównują sobie poziomem. Szukając wspólnego mianownika wszystkich obecnych tu prac, na myśl nasuwa się jeden: odwaga. Podejście co niektórych faktycznie jest nieortodoksyjne i prowokacyjne.
Etatowy polski scenarzysta komiksów na zlecenie, Grzegorz Janusz, to firma solidna, choć mogąca swoim "wiecznym romantyzmem" co niektórych już nieco nużyć. Tu prezentuje dwie historie - "Paryż 1836", stworzony wespół z Jakubem Rebelką i stanowiący naprawdę mocne wejście w antologię; oraz przewrotną i dowcipną "Całkiem inną historię" z rysunkami Jacka Frąsia. Pierwszy komiks to wyciszony i świetnie rozegrany kawałek, orbitujący wokół stworzenia największego dzieła sztuki, drugi natomiast jest alternatywną wersją życia Chopina, który wyrwawszy się z objęć gruźlicy został - dosłownie - rozmieniony na drobne. Oba utwory mają ten januszowy feeling, który może się podobać lub nie, ale na pewno zalicza się do pisarstwa wysokich lotów.
Tym dwóm najlepszym komiksom z polskiego podwórka towarzyszy taka sama ilość świetnych niemieckich produkcji. Zakładając jednak, że celem publikacji było przedstawienie nawet jak najbardziej oderwanych od rzeczywistości teorii na temat Chopina, komiks Saschy Hommera i Jana-Frederika Bandela balansuje niebezpiecznie na granicy utrzymania się w temacie, a utwór Mawila daleko poza tę granicę wyskakuje. Oba komiksy są znakomite - "Skowyt na cześć Chopina" to prześmiewająca awangardę perełka, napisana i narysowana po prostu fantastycznie, a "Polski beat 2001" to pocztówka autora ze Świnoujścia, ukazująca jego zainteresowanie winylami. 100% Mawila w komiksie o Chopinie.
Pozostałe komiksy to utwory zbędne. Impresja Endo przynosi na myśl smutne komiksy z czasów krótkiej formy zinowo-konwentowej, a "Polish Classics" to ominięcie tematu około-chopinowskiego szerokim łukiem. Osobną kwestią jest komiks Krzysztofa Ostrowskiego, który może być odczytywany jako krytyka polskiej kultury, jak również festyniarskiego charakteru samego roku chopinowskiego. Ostrowski ogłosił swoją artystyczną wolność totalną, ale pozostaje pytanie czy znalazł sobie ku temu odpowiednie miejsce. Jego wyczyn spotkał się z reakcją mediów - wulgaryzmy i "cweloholocaust" zwojowały internet i telewizję.
"Chopin New Romantic" to antologia nierówna, zawierająca kilka smaczków, kilka niewypałów oraz jedną ogromną kontrowersję, przez którą komiks leżakuje sobie obecnie w piwnicach konsulatu i prawdopodobnie nie zostanie dopuszczony do dystrybucji. Przeglądając opinie mediów, można natrafić na opinie, iż album miał być przeznaczony do dystrybucji wśród niemieckich uczniów. Czy jednak uczniowie są targetem tej pozycji? Czy komiks okolicznościowy, robiony na zamówienie zawsze musi mieć charakter laurki? "Chopin New Romantic" udowadnia, że nie. Udowadnia również, że specyfika i misja komiksowego medium nie jest zrozumiała dla wszystkich.
Autor: Maciej Pałka
W Internetach zawrzało! Komiksowa antologia przygotowana przez kulturę gniewu dla Ambasady RP w Niemczech pojawiła się w mediach otoczona atmosferą skandalu. Spowodowała ją nowelka Krzysztofa Ostrowskiego. Nie będę dociekał absurdalnych przyczyn samego szumu medialnego. Jak zwykle, pobieżne sądy są wydawane bez choćby cienia rzetelności. Potępianego komiksu nikt nie czytał - typowa zagrywka szmatławców wspieranych zagonami trolli. Warto jednak przyjrzeć się samej publikacji.
Od razu przejdę zatem do meritum. 13 stron, które wyszły spod ręki wokalisty CKOD to najmocniejszy punkt zbiorku. Powiem więcej, jest to jeden z najlepszych polskich komiksów jakie zdarzyło mi się czytać bodaj od czasu „STANU” Frąsia. Graficznie co prawda jest to tylko świadectwo zapatrzenia Ostrowskiego w Igorta. Styl szybkiego (ale profesjonalnego) brudnego kartonu bez warsztatowej ekwilibrystyki. Czyli od pierwszego wrażenia ostrzeżenie: liczy się treść! A ta jest bodaj jedynym sensownym komentarzem odnośnie „promowania kultury”. Punkt wyjścia fabułki jest taki: piosenkarz wzorowany na Michale Wiśniewskim przybywa do więzienia, gdzie podczas specjalnego koncertu ma wykonać piosenkę napisaną z okazji roku szopenowskiego. Następnie piętrzą się wydarzenia sprokurowane przez mieszankę złych intencji, niedomówień i traum co prowadzi do eskalacji przemocy. W krótkiej i dobitnej formie otrzymujemy zjadliwą satyrę na oficjalnie promowaną „kulturę”. Sugestywna wizja Ostrowskiego bez oporów wpasowała się w opis kraju, gdzie nazwisko i podobizna wielkiego kompozytora promują wódę a tandetne etiudy w stylu sacro-polo ku czci Papieża Polaka okupują listy muzycznych bestsellerów. Telewizja nawet nie udaje, że nie ogłupia a wrażliwość muzyczna jest kształtowana przez absolwentów wydziału jazzu w Katowicach, których jedyną ambicją jest uprawiać muzak do kotleta w programie „Jaka to melodia”. Normą jest mentalna bylejakość i lenistwo. W polskim komiksie są symptomy, że nie dzieje się dużo lepiej. Ostatnio narzekałem na powszechną sitcomowość i intelektualną miałkość szorciaków publikowanych w zinach i magazynach komiksowych. Brakuje mi w nich jakiejkolwiek głębszej refleksji i zaangażowania. Forma przerosła treść, nastąpiło zatracenie się w ślepym pędzie ku poincie. I oto dojrzałem wątły promyk nadziei, że nie wszystko jest stracone. Czy też może poczułem poklepanie po ramieniu i usłyszałem przekaz: „nie warto”. Każdy może konsumować kulturę. Nawet nie jaką lubi, ale na jaką zasługuje. Bynajmniej, gust nie ma tu nic do rzeczy.
Pozostałe nowelki zebrane w antologii prezentują raczej wyrównany poziom. Dobre są komiksy Rebelki i Frąsia narysowane do scenariuszy Janusza. Tradycyjnie nie zawiódł Mawil. Resztę można zaorać (w połaciach pamięci). Jako samodzielne komiksy są niezłe, ale w recenzowanym zbiorze nie mają szans by sięgnąć do poprzeczki zawieszonej przez Ostrowskiego na niebotycznym wręcz pułapie przebłysku geniuszu. Ot, typowy poziom katalogów wystawy MFK.
Komiksy w Szopenowskiej antologii są więc pewną wskazówką dla osób interesujących się losem polskiego komiksu a zwłaszcza tych, którzy sarkają na jego rzekomo niski poziom. Otóż, dziełka te dobitnie unaoczniają, że wśród naszych rodaków są twórcy zdolni do osiągnięcia wyżyn komiksowej sztuki. Są artyści, którzy mają coś ważnego i ciekawego do powiedzenia. Niestety, przypominają sobie o tym tylko wtedy gdy w grę wchodzi albo duża kasa albo darmowa wycieczka do Izraela.
Komiksy w Szopenowskiej antologii są więc pewną wskazówką dla osób interesujących się losem polskiego komiksu a zwłaszcza tych, którzy sarkają na jego rzekomo niski poziom. Otóż, dziełka te dobitnie unaoczniają, że wśród naszych rodaków są twórcy zdolni do osiągnięcia wyżyn komiksowej sztuki. Są artyści, którzy mają coś ważnego i ciekawego do powiedzenia. Niestety, przypominają sobie o tym tylko wtedy gdy w grę wchodzi albo duża kasa albo darmowa wycieczka do Izraela.
"Chopin New Romantic". Autorzy: Jakub Rebelka, Grzegorz Janusz, Markus "Mawil" Witzel, Jacek Frąś, Sascha Hommer, Jan-Frederik Bandel, Andreas Michalke, Krzysztof Ostrowski, Agata "Endo" Nowicka, Patryk Mogilnicki, Monika Powalisz. Publikacja sfinansowana ze środków Ambasady Polski w Berlinie i Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Wydawca: kultura gniewu 2010
17 komentarzy:
Kiedyś była lustracja, teraz jest cweloholokaust. Z taką reklamą ten komiks to murowany bestseller. Ciekawe czy materiał trafi w jakiś sposób do dystrybucji czy zostaniecie jednymi z nielicznych szczęśliwych posiadaczy.
Ponoć ma zostać spalony.
Edit: coś tam pewnie przedostanie się do ludzi. Już teraz na allegro komiks schodzi po 150 zł. A co do spalenia, o którym wspominałem wcześniej - "Mleko się rozlało, publikacja została wydana, musi być teraz zniszczona - tak o kontrowersyjnym komiksie "Chopin New Romantic" wypowiedziało się dziś Ministerstwo Spraw Zagranicznych, które zleciło jego powstanie. " (gazeta.pl). Potwierdzono również, że komiks miał być przeznaczony dla młodzieży szkolnej. Tak więc sytuacja staje się kuriozalna.
Założę się, że pomysł ze zniszczeniem nakładu podsunęli przyjaciele zza Odry, w końcu mają doświadczenie w paleniu książek. Derp.
A może to po prostu pierwsza myśl, jaka się pojawia w głowie, kiedy pojawia się problem z niesforną książką: spalić!
Chociaż z drugiej strony: sposób likwidacji nie został chyba jeszcze wybrany. Myślę, że ta sprawa właśnie się rozstrzyga. Na stronie MSW nie ma jeszcze żadnego komunikatu.
Drogi tu też remontują jeszcze przed ich otwarciem. Polska, mieszkam w Polsce
Burza w szklance wody. Dziennikarze skupili się na jednym komiksie z antologii, w dodatku przez nich niezrozumianym. Z powyższej (ych) recenzji wynika, że w antologii znajdują się wartościowe rzeczy (oby dane było mi je na własne oczy zobaczyć). Dobrze rozłożyliście problem na łopatki - obiektywna i wstrzemięźliwa recka Szcześniaka plus gmerająca w medialnej awanturze opinia Pałki.
Paranoję z paleniem książek na stosie pominę. Indeks ksiąg zakazanych się kłania. Średnie wieki wracają.
Pytanie: komu ma to zrobić dobrze?
powyższe - by wojtas
co za idiota mógł wyrazić się tak wulgarnym słownictwem, i ta ostra kreska.
... nie wiedziałem że adresatem jest młodzież szkolna... a dla jakiej grupy mogłaby być dla pijaków z pod sklepu, którzy w ten sposób wyrażają swoją myśl?
wulgarne słownictwo? co to jest wulgarne słownictwo? założę się, że po zejściu z anteny dziennikarz narzekający na bluzgi w Chopinie sam rzucił kilka ku*w. Podobnie wszyscy obrońcy piszący petycję jadą na bank na przekleństwach. Taka polska kultura. Wszyscy klniemy, nawet świętojebliwi.
Ostra kreska też jest wulgarna? Rani polskość?
wojtas
Mam pytanie, zupełnie serio - co to jest cweloholocaust?
I prośbę - może zeskanujecie i zapodacie na stronie? Co by można było się do źródła ustosunkować.
Komiks w wersji roboczej można przeczytać od ponad roku na stronie autora: http://kostry.blogspot.com/2009/11/blog-post.html
cweloholokaust = holokaust cweli
cwel - http://pl.wikipedia.org/wiki/Cwel
holokaust - http://pl.wikipedia.org/wiki/Holokaust
dla mnie chujnia jakiej dawno nie widziałem (to Ostrowskiego), a czytam też po angielsku, francusku, i to już od ponad 20 lat
meg: w dyskusji na polterze fajnie wyjaśniono cweloholokaust. Zrobili to ludzie, którzy przeczytali komiks i nie znaleźli w tym określeniu żadnych przejawów antysemityzmu. To po prostu slangowy zwrot, który trzeba wrzucić w kontekst sytuacji. Zeskanować nie możemy, ale może wydawca udostępni kiedyś te plansze.
@ mister Pałka - A co ty misiu kolorowy z urojeniami bycia artystą wiesz o Wydziale Jazzu i Muzyki Rozrywkowej w Katowicach? Tacy discopolowcy kontrkultury jak ty mogliby im co najwyżej buty czyścić. Zabawne, broniąc tandety przejeżdżasz się po kilku pokoleniach wartościowych muzyków, o których nic nie wiesz, których od początku powstania wydziału wielu po tym świecie chodzi i którzy umieją GRAĆ NA INSTRUMENTACH i są artystami w przeciwieństwie do ciebie i hochsztaplerow, których bronisz, bo żadnych talentów nie macie i mieć nie będziecie - dlatego wymyślacie sobie pomysły na zaistnienie w inny sposób, przede wszystkim przez gadanie, bo "kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą". Na szczęście jazz jako najwyższa forma sztuki muzycznej broni się sama przed zakusami kultur-proletariatu. Nie-pozdrawiam.
LOL
Dlaczego LOL?
Prześlij komentarz