Najnowsza edycja organizowanego w Gdańsku już po raz czwarty
24h Comics Day, wzbudziła już przed rozpoczęciem tego maratonu wiele emocji.
Stało się to najpewniej w związku z międzynarodowym wymiarem imprezy.
Uczestnicy umawiali się na Facebooku i wymieniali uwagi na temat treningu i
przygotowania kondycyjnego do wyczynowego rysowania. Samo wydarzenie nie
zawiodło komiksiarzy, bo atrakcji było co niemiara. Padł rekord frekwencyjny.
Do rysowania stawiło się 30 osób. Choć w okrojonym składzie, ale przyjechali goście
z Berlina i ku zaskoczeniu wszystkich zjawiły się trzy ekipy telewizyjne...
W samo południe
Ale zacznijmy od początku. Do Pracowni Komiksowej
zmierzaliśmy razem z Peterm, Ulle i
Manuelą z berlińskiej biblioteki Die Renate. Zbliżało się południe a
telefon dzwonił i dzwonił . Za każdym razem pojawiało się pytanie: gdzie
jesteście? Wpadamy do Pracowni, a w środku tłum. Nie tak znowu mała sala w
bibliotece jest pełna ludzi z ołówkami i cienkopisami w rękach. Jest trochę
zamieszania i nerwówki. Wszyscy chcą się dobrze usadowić, bo przez najbliższą
dobę nie będą się za wiele ruszać ze swoich miejsc. Dodatkowe napięcie
wprowadza trzech kamerzystów kręcących się wokół rysowników i redaktorzy
telewizyjni, planujący kogo wyłowić do przeprowadzenia wywiadu. Trochę
oniemiali i onieśmieleni goście z Niemiec siadają przy stole i wyjmują swoje
przybory. Na zbyt długie oficjalne powitania nie ma za bardzo czasu. Bogdan
Ruksztełło - Kowalewski z Pracowni ogłasza temat. Hasło to: Dziecko – Das Kind.
Zaczyna się...
Narodził się z chaosu
Pierwsze godziny są dość chaotyczne. Wielu uczestników
zasiada od razu do rysowania i nie marnuje czasu. Kilka osób jeszcze się
namyśla. Pojawia się kilku spóźnialskich.
W małej kuchni w Pracowni spotyka się parę osób, które wpadły tu
towarzysko. Okazuje się nawet, że jest dziewczyna z Wrocławia, która przyjechała z chłopakiem i do końca
maratonu zainstalowała się najpierw z laptopem a potem śpiworem między regałami
z biblioteki. Jak nie jedna to druga redakcja telewizyjna wywołuje po kolei do
wypowiedzi organizatorów, rysowników, wśród których największym wzięciem cieszy
się delegacja zza Odry. Niewątpliwą
gwiazdą telewizyjną zostaje Tomasz Grządziela, który być może dzięki swojemu
wystąpieniu w „Teleexpressie” na stałe zyska nowy pseudonim. Chwilę potem
wjeżdża jedzenie z zamówionego cateringu, które także załapało się na
wystąpienie w lokalnym wydaniu Panoramy. Powoli jednak zamieszanie cichnie i
zaczyna się iście mrówcza praca.
Mozolnie pod górkę
W każdym maratonie, uczestnicy mają swoje indywidualne
tempo. Tak samo dzieje się w przypadku
gdańskiego 24h Comics Day. Widać, jak różne strategie i techniki zostały
wybrane przez rysowników. A oto kilka przykładów. Peter Auge Lorenz: od samego
początku tempo jedna strona na godzinę, od razu w tuszu.
Mateusz Skutnik: najpierw ołówek i przymiarka do nałożenia
akwareli. Tusze poczekają do rana. Jacek Kuziemski: ciśnie na formacie w deseń
A7, co jak się okaże zaowocuje ukończeniem pracy w okolicy pierwszej w nocy.
Duet scenarzysta Piotr Szulc i rysownik Kuba Babczyński: Piotrek pisze strona
po stronie, z lekkim zapasem a jak rysownik nie nadąża to wypełnia czarnym
markerem większe plamy na rysunku. Kuba marudzi, co mu się nie podoba w
scenariuszu i pilnie cyzeluje kolejne kadry.
Przemek Kłosin: rysuje z pieczołowitością niezwykle realistyczne
plansze. Technika sprawia, że nie skończy, ale będzie rysował póki sił starczy.
Łukasz Godlewski: uznał, że najlepiej się rysuje siedząc na taborecie w
rozmiarach dziecięcych. Tomasz Grządziela: co się dzieje przy tym stoliku, nie
ogarniam, ale jest tam wszystkiego dużo z rozmaitymi przyborami do rysowania na
czele. Konrad Okoński: człowiek bardzo zaprzyjaźniony z komputerem, z którym
się nie rozstaje. Komiks odda w formie gotowych do druku plików.
Coraz bliżej do półmetka
W okolicach dwudziestej widać, że ubyło trochę ludzi i jest
trochę rozprężenia. Znajduje się czas na
wypicie Red Bulla, a ilość jego pustych puszek systematycznie rośnie na
stołach. Zbiera się mały tłumek przed ekranem komputera, gdzie 24h Comics Day
ma swoje 15 sekund w oglądanym on-line „Teleexpressie”. Krótkie odwiedziny
znajomych, wycieczki do sklepu. Za chwilę nawet w Żabce będzie można już tylko
pocałować klamkę. Wraz z nastaniem godziny ciszy nocnej zamykają się dla gości
z zewnątrz podwoje biblioteki. Zostaje już tylko praca i skupienie nad
kolejnymi planszami. Powoli pojawia się zmęczenie i trzeba będzie z nim walczyć
do południa następnego dnia. Bywają jednak także momenty na chwilkę przerwy.
Niemiecka drużyna przez dłuższy czas pozostaje pod wrażeniem kilku tomów Tytusa
Romka i A'tomka, które ściągnęli z
regałów Pracowni. W ramach ćwiczeń stylistycznych zostaje wykonany
portret Tytusa według wyrysowanej przez Papcia Chmiela instrukcji w jednej z
książeczek.
Czarna dziura
W okolicach godziny drugiej autor powyższej relacji udał się
na spoczynek i powrócił do Pracowni dopiero w okolicach godziny dziesiątej
rano. To co się zdarzyło w tym czasie niech pozostanie tajemnicą rysujących.
Dawn of the Dead
Może nie dosłownie był to świt żywych trupów. Większość z kilkunastu osób, które pozostały
na polu bitwy do samego końca, przyjęła odpowiednią dawkę napojów
energetycznych i funkcjonowała całkiem żwawo dzięki adrenalinie. Mimo wszystko
widać było zmęczenie i napięcie na wielu twarzach. Kilka osób pracowało do
ostatnich minut maratonu i znalazło się w gronie siedemnastu najwytrwalszych,
którzy z powadzeniem zakończyli swoje prace. Kilka osób znalazło sobie z kolei
przytulny kącik na drzemkę. Nie mniej jednak większość rysowników sprostała
zadaniu i chyba nikt się nie spodziewał, że powstanie aż tyle materiału do
czytania i oglądania po jednej dobie.
Co dalej?
Cały projekt nie kończy się jednak na jednej listopadowej
nocy. Niestety delegacja niemiecka przyjechała w okrojonym składzie, po pewnych
problemach logistycznych. Goście z Niemiec zostali z tego powodu liczebnie
zdominowani przez nadspodziewanie licznie przybyłych polskich komiksiarzy. W kwietniu 2012 reprezentacja z Polski będzie
miała jednak okazję na rewizytę w Berlinie i tam z kolei należy się spodziewać
przewagi liczebnej lokalnych rysowników. Zobaczymy jak sobie poradzą
rysownicy-wyczynowcy na wyjeździe.
A to co udało im się zrealizować za pierwszym razem będzie
można sprawdzić już pod koniec roku. Nie odbiegając formule rysowniczego
sprintu, w równie szybkim tempie zostanie przygotowana i wydrukowana wystawa
prac powstałych w trakcie pierwszej sesji wspólnego rysowania. Będzie ją można
obejrzeć w Pracowni Komiksowej w Gdańsku, a potem pojedzie do Niemiec. W podobnym
terminie należy się spodziewać w druku 10 albumów w obu wersjach językowych. Po
edycji berlińskiej i wydania jej wyników zapraszamy wszystkich na podsumowanie
projektu w ramach Bałtyckiego Festiwalu Komiksu. Bieżących postępów w pracy nad
projektem możecie z kolei wypatrywać w Ziniolu.
Projekt został jest realizowany przez Wojewódzką i Miejską
Bibliotekę Publiczną im. Josepha Conrada w Gdańsku ze środków przyznanych przez
Fundację Współpracy Polsko-Niemieckiej oraz Urzędu Miasta Gdańsk.
Organizatorzy dziękują partnerom projektu, czyli: Hufcowi
ZHP Gdańsk Śródmieście im Alfa Liczmańskiego, Stowarzyszeniu Die Renate e.V.,
Stowarzyszeniu Akademia Komiksu GDAK.
Specjalne podziękowania dla Pana Kanapki.
Notował: Marek Kraska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz