Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

czwartek, 4 sierpnia 2011

Kibicujemy (182)

Autor: Paweł Deptuch Kibicujemy komiksiarzom! Dziś jednak dość nietypowo gdyż kibicujemy nie tylko komiksiarzom ale twórcom wszelakiej maści. Po raz pierwszy również kibicujemy projektowi w pełni cyfrowemu i po raz pierwszy w formie wywiadu. Od grudnia zeszłego roku na Futushare ukazuje się komiksowy spin-off do książkowego uniwersum science-fiction pt. „Gamedec Marcina Przybyłka. Jako, że „Leanne” cierpi w tej chwili na spore przestoje, postanowiliśmy przypomnieć o tym przedsięwzięciu i zachęcić Was do wspierania twórców. Na pierwszy ogień rzuciliśmy scenarzystów czyli Marcina Przybyłka (pisarza książek) i Zbigniewa Szatkowskiego (kompozytora). A niebawem przemaglujemy Krzysztofa Chalika (rysownika i grafika) oraz Roberta Letkiewicza (programistę i kompozytora). Stay tuned.
Pierwszy szkic Leanne
Marcinie, skąd się wziął pomysł na Leanne i dlaczego w wersji komiksowej?
Marcin Przybyłek: Nie pamiętam, jak dawno temu napisał do mnie Patryk Jamróz, szef portalu Futushare.pl zajmującego się popularyzacją robotyki. Prosił o scenariusz do komiksu, w którym bohaterką byłaby androidka (dla purystów: gynoidka). Zgodziłem się, ale postawiłem warunki: komiks będzie opowiadał o moim świecie (GamedecVerse), będzie częściowo animowany i ilustrowany muzycznie. Patrykowi pomysł się spodobał. Rysownika już miał - był to Krzysztof Chalik. Ze znalezieniem kompozytora z kolei ja nie miałem problemu - to mój przyjaciel, Robert Letkiewicz. Robert jest też informatykiem, więc wziął animacje na siebie.
Poza tym bardzo lubię komiks. Posiadam dość duży zbiór obrazkowych opowieści, który stale się powiększa. Niektóre serie / pojedyncze tomy uważam za dzieła sztuki. Od dawna chodziła mi po głowie myśl, by stworzyć komiks opowiadający o moim świecie, ale nie zwykły, tylko na miarę XXI wieku: animowany i muzyczny.
W którym miejscu Twojej sagi jest umiejscowiona opowieść, do jakich wydarzeń się odnosi?
Marcin Przybyłek: Mój webmaster, Mariusz Klimek, od dawna nakłaniał mnie do napisania spin-offu. W końcu jego prośbom stało się zadość. "Leanne" opowiada o wydarzeniach dziejących się mniej więcej po 13 opowiadaniu, a nawiązuje bezpośrednio do opowiadania 12., pt. "Anna". Ariston Borgia, który w nim występuje, podobnie jak Torkil, stworzył diginetkę. W opowiadaniu nie jest napisane, jak ma na imię, ani że jest kobietą. Komiks opowiada właśnie o niej: o Leanne, która usiłuje poradzić sobie w życiu w dość trudnych okolicznościach. (Spoiler) Borgia, jak pamiętamy z "Anny" trafia do więzienia. (koniec spoilera) Leanne zostaje sama, urzędnicy wyrzucają ją z mieszkania. Jest to dość niekomfortowa sytuacja dla kogoś, kto niedawno się urodził, nie ma zbyt wielu środków do życia i nikogo, na kim mógłby się oprzeć. To początek historii Leanne.
Jak Ci się pracowało nad scenariuszem, patrząc z perspektywy pisarza?
Marcin Przybyłek: Opowieść komiksowa rządzi się inną dynamiką narracji niż opowiadanie czy powieść. Ważna jest plansza, dwie strony, które ze sobą sąsiadują, kadry, na których nie ma ani słowa. Mam wrażenie, że czytając wiele komiksów i zwracając uwagę na takie niuanse, wyssałem sporo tajemnic komiksowego przekazu jako odbiorca, choć, z drugiej strony, zapoznając się ostatnio z dziełem "Watchmen", które podarował mi Krzysztof Chalik wiem, że jeszcze sporo nauki przede mną. Tak czy owak myślę, że dosyć dobrze czuję komiksowy język. Mam nadzieję, że Krzyś to potwierdzi.
W okresie, gdy miałem stworzyć scenariusz, byłem bardzo zmęczony i zarobiony. Zaprosiłem do współpracy Zbyszka Szatkowskiego, psychologa, trenera, klawiszowca z zespołu Votum, kompozytora. Mieliśmy kilka kilkugodzinnych sesji skypowych i telefonicznych, w których omawialiśmy motywy i przeszłość poszczególnych bohaterów. Prosiłem Zbyszka o pomysły, a on generował je z prędkością karabinu maszynowego. Dzięki współpracy z nim i dyskusjom, w stosunkowo krótkim czasie powstały spójne psychologicznie historie bohaterów, które ująłem w szczegółowym scenariuszu. Myślę, że do współpracy ze Zbyszkiem jeszcze nie raz wrócę.
A Ty, Zbyszku, jakie masz wspomnienia z pracy nad „Lenne”?
Zbigniew Szatkowski: Współpraca była bardzo interesująca i nad wyraz sprawna. Ze względu na dość dużą ilość projektów, w które byliśmy zaangażowani w tamtym okresie oraz całkiem niezły kawałek drogi, który nas dzielił, większość scenariusza była omawiana telefonicznie i przez Skype’a. Na kilku posiedzeniach omawialiśmy różne wersje skryptu starając się sprawić by "Leanne" nie tylko koncertowała się na akcji i wydarzeniach, ale przede wszystkim była bogata psychologicznie. Naszkicowaliśmy kilkanaście wersji różnych motywacji i konceptów postaci, które później dopinaliśmy do fabuły zakreślając kolejne kartki A4 niezliczonymi autostradami linii, odnośników i innych grafik ułatwiających nawigację po układzie zdarzeń. Powstała z tego dość kolorowa jungowsko-neofreudowska mindmapa (zarówno Marcin jak i ja wywodzimy się ze środowisk psychologiczno-medycznych i idea wpojenia w bohaterów jak najbardziej rzeczywistych postaw, konceptów myślowych i złożonej podświadomości była dla nas niezwykle atrakcyjna). Chcieliśmy by zarówno główna bohaterka, jak i cała plejada postaci drugoplanowych borykała się z problemami "przyszłości" w sposób, który byłby uniwersalny dla czytelnika tu i teraz. Leanne jest poszukiwaczem: opowiada czytelnikowi o swojej trudnej futu-miłości - odwzajemnionej, nieodwzajemnionej, chcianej, niechcianej, cielesnej i umysłowej. Gdzieś na marginesie chcieliśmy by zadawała pytanie nie czy androidy śnią o elektrycznych owcach, ale u czyjego boku wtedy śpią...
Dla mnie praca nad spinoffem Gamedecka była wielką przyjemnością, bo mogłem być dość wyraźnym (i często kłótliwym) głosem kształtującym tę coraz dynamiczniej rozrastającą się sagę. Z pewnością całość "Leanne" będzie gratką dla fanów serii - wyjaśnia bowiem kilka dziejących się w tle cyklu wątków i powiązań, które są niezwykle ciekawe i aż żal byłoby ich nie przekazać. Dla czytelników nieznających Gamedecka może być za to interesującą pozycją futu-psychologiczną o samotności, poszukiwaniu siebie i, przede wszystkim, dojrzewaniu umysłu (nawet jeśli z korporacjami, mafią, zdradą i wybuchami w tle).
Planujecie kolejne komiksowe projekty w świecie Gamedeca?
Marcin Przybyłek: "Leanne" to spinoff. Myślę, że będzie to całostka, której nie będę chciał rozwijać. Hm. Właśnie sobie przypomniałem, że już ją rozwinąłem w scenariuszu do gry komputerowej... No, ale na razie jest to scenariusz "leżakujący" bo żadnej sensownej propozycji stworzenia elektronicznej zabawy nie dostałem ;).
Natomiast myślę intensywnie o komiksie opartym na przygodach Torkila, głównego bohatera książkowej sagi. Na razie rozmawiałem na ten temat z Bogusławem Polchem, z którym się bardzo lubimy i szanujemy. Jednak Bogusław jest bardzo zapracowany, kończy w tej chwili kolejny tom Funky Kovala. Niczego konkretnego sobie nie obiecaliśmy. Zatem wciąż jest wakat na rysownika: obsesyjnego i drobiazgowego tudzież zakochanego w GamedecVerse na tyle mocno, że udźwignie ciężar narysowania tego świata.
Jaka jest przewidywana objętość „Leanne”? Zamierzacie wydać ją na papierze?
Marcin Przybyłek: Scenariusz rozpisany jest na 48 stron. Tak, zamierzamy wydać rzecz na papierze, ale jeszcze nie wiem jak i kiedy. Najpierw Krzysztof musi uporać się z planszami :).
Leanne
Ciąg dalszy nastąpi...
Autorem grafiki tytułowej akcji społecznej "Kibicujemy komiksiarzom" jest Wojciech Stefaniec.

2 komentarze:

Maciej Pałka pisze...

O, komiks spoza getta. Warto kibicować.

Paweł Deptuch pisze...

Bardzo polecam serię książkową! Miażdży! Spodoba się przede wszystkim miłośnikom DOBREJ S-F i fanatykom gier komputerowych!