Autor: Dominik Szcześniak
Ale świetny komiks! Naoki Urasawa i Takashi Nagasaki zrobili remake epizodu "Największy robot na ziemi" pochodzącego ze sztandarowego dzieła Osamu Tezuki, zatytułowanego "Atom Żelaznoręki". "Był Leonardem da Vincim, Goethem i Dostojewskim świata komiksu" - taką opinię o Tezuce znajdziemy na tylnej okładce publikacji. Nie ma w niej przesady. Komiks jest efektem prac genialnego umysłu.
Idąc popkulturowym tropem można by napisać, że w "Pluto" "Blade Runner" spotyka "Milczenie owiec" i "Watchmen", że cyberpunk dzieli się miejscem z kryminałem i trzymającym w napięciu thrillerem. I że da Vinciemu, Goethemu i Dostojewskiemu towarzyszą współcześni, najbardziej inteligentni specjaliści od kina akcji i sensacji. "Pluto", łącząc w sobie tych kilka pokrewnych gatunków, formuje się w jeden świetny komiks. Ale zanim o komiksie, kilka słów na temat jego interesującej genezy.
Jak możemy dowiedzieć się z posłowia, Osamu Tezuka tworzył "Atoma" w latach pięćdziesiątych XX wieku. Czas wtedy upływał ludziom na snuciu niesamowitych teorii na temat tego, co przyniesie im wiek XXI. Podbicie kosmosu, wszędobylskie roboty, jedzenie w pigule - patrząc dzisiaj na te wyobrażenia można z politowaniem kręcić głową, parsknąć śmiechem lub westchnąć z politowaniem. Tezuka - o czym za chwilę - stworzył obraz bardzo spójny i sugestywny, a co interesujące, za datę narodzin swojego tytułowego bohatera obrał rok 2003. I równo pięćdziesiąt lat po tym, jak wpadł na ten pomysł, panowie Urasawa i Nagasaki, chcąc uczcić okrągłą rocznicę, powołali Atoma do życia na nowo, skupiając się jednak na postaciach drugoplanowych. Wspaniały hołd złożony mistrzowi dodatkowo podrasowali więc znakomitą historią w tle.
Świat w "Pluto" to koegzystencja ludzi i robotów. Granica pomiędzy żywym człowiekiem a maszyną ulega zatarciu, wszyscy prowadzą normalne życie. Sielankę tę niszczy wiadomość o śmierci Mont Blanca - robota-przewodnika górskiego. Okazuje się, że to dopiero początek - niemal równolegle ktoś zabija lidera Ruchu na Rzecz Praw Robotów, aż wreszcie w stan zagrożenia zostaje postawione życie najsilniejszych robotów świata. Sprawę bada Gesicht z Europolu i to on jest głównym bohaterem opowieści. Z jego dochodzenia, odwiedzania przeróżnych miejsc, sklejamy całą opowieść. Tom pierwszy to tak naprawdę do niej wstęp - każdy rozdział dotyczy innego robota (jeden z nich - bardzo słusznie - dostaje aż trzy), opowiadając przy okazji jego historię. Większość z nich przedstawiona jest jako mechanizmy służalcze wobec człowieka, obwarowane zresztą przykazaniem, którego złamać nie mogą: nie zabijaj ludzi.
"Pluto 001" to znakomite zawiązanie akcji: dające wystarczającą ilość informacji, by wczuć się w klimat historii, a jednocześnie na tyle tajemnicze, by zaciekawić do jej dalszego śledzenia. Autorzy fantastycznie rozłożyli środek ciężkości - szybkie akcje rozładowywane są przez momenty nacechowane emocjonalnie, a cliffhangery skomponowane są po mistrzowsku. Ilość scen, jakie zostają w głowie po lekturze albumu jest imponująca. Ot, choćby rozmowa Gesichta z wdową po robocie - funkcjonariuszu policji, wizyta głównego bohatera u robota Brau 1589 w Obozie Rehabilitacji Sztucznych Inteligencji (przywodząca na myśl wizytę agentki Starling u Hannibala Lectera) czy wreszcie autonomiczny, choć jak się okazuje, związany również z trzonem historii, wątek robota North nr 2. W tle przygrywa bardzo istotny motyw - relacji pomiędzy ludźmi i robotami. Czy roboty potrafią śnić o muzyce? Warto sprawdzić.
Kompletnie zaskoczył mnie sposób rysowania w "Pluto". Zamiast mniej lub bardziej charakterystycznej dla mangi kreski, mniej lub bardziej dużych oczu i mniej lub bardziej rzucającej się w oczy ekspresji, autor skupia się na bardziej amerykańskim czy tez europejskim stylu rysowania, z japońskich komiksów pozostawiając jedynie sposób kadrowania. Efekt jest imponujący - jakby Dave Gibbons spotkał Jiro Taniguchiego. Komiks narysowany jest z rozmachem - i to zarówno takim, który potrafi ukazać spektakularne pościgi, jak i tym, który przy użyciu kilku prostych środków wniknie w emocje bohaterów. Oklaski dla tych panów.
"Pluto" jest komiksem bardzo rozwojowym; takim, który właściwie w momencie swojego debiutu zdeklasował wszystkie inne ukazujące się u nas seriale. Zapomnijcie o "Żywych trupach", "Baśniach" i "Ikigami" - oto bez dwóch zdań najlepsza seria roku 2011. Komiks z cyklu "do koniecznego postawienia na półkę".
Świat w "Pluto" to koegzystencja ludzi i robotów. Granica pomiędzy żywym człowiekiem a maszyną ulega zatarciu, wszyscy prowadzą normalne życie. Sielankę tę niszczy wiadomość o śmierci Mont Blanca - robota-przewodnika górskiego. Okazuje się, że to dopiero początek - niemal równolegle ktoś zabija lidera Ruchu na Rzecz Praw Robotów, aż wreszcie w stan zagrożenia zostaje postawione życie najsilniejszych robotów świata. Sprawę bada Gesicht z Europolu i to on jest głównym bohaterem opowieści. Z jego dochodzenia, odwiedzania przeróżnych miejsc, sklejamy całą opowieść. Tom pierwszy to tak naprawdę do niej wstęp - każdy rozdział dotyczy innego robota (jeden z nich - bardzo słusznie - dostaje aż trzy), opowiadając przy okazji jego historię. Większość z nich przedstawiona jest jako mechanizmy służalcze wobec człowieka, obwarowane zresztą przykazaniem, którego złamać nie mogą: nie zabijaj ludzi.
"Pluto 001" to znakomite zawiązanie akcji: dające wystarczającą ilość informacji, by wczuć się w klimat historii, a jednocześnie na tyle tajemnicze, by zaciekawić do jej dalszego śledzenia. Autorzy fantastycznie rozłożyli środek ciężkości - szybkie akcje rozładowywane są przez momenty nacechowane emocjonalnie, a cliffhangery skomponowane są po mistrzowsku. Ilość scen, jakie zostają w głowie po lekturze albumu jest imponująca. Ot, choćby rozmowa Gesichta z wdową po robocie - funkcjonariuszu policji, wizyta głównego bohatera u robota Brau 1589 w Obozie Rehabilitacji Sztucznych Inteligencji (przywodząca na myśl wizytę agentki Starling u Hannibala Lectera) czy wreszcie autonomiczny, choć jak się okazuje, związany również z trzonem historii, wątek robota North nr 2. W tle przygrywa bardzo istotny motyw - relacji pomiędzy ludźmi i robotami. Czy roboty potrafią śnić o muzyce? Warto sprawdzić.
Kompletnie zaskoczył mnie sposób rysowania w "Pluto". Zamiast mniej lub bardziej charakterystycznej dla mangi kreski, mniej lub bardziej dużych oczu i mniej lub bardziej rzucającej się w oczy ekspresji, autor skupia się na bardziej amerykańskim czy tez europejskim stylu rysowania, z japońskich komiksów pozostawiając jedynie sposób kadrowania. Efekt jest imponujący - jakby Dave Gibbons spotkał Jiro Taniguchiego. Komiks narysowany jest z rozmachem - i to zarówno takim, który potrafi ukazać spektakularne pościgi, jak i tym, który przy użyciu kilku prostych środków wniknie w emocje bohaterów. Oklaski dla tych panów.
"Pluto" jest komiksem bardzo rozwojowym; takim, który właściwie w momencie swojego debiutu zdeklasował wszystkie inne ukazujące się u nas seriale. Zapomnijcie o "Żywych trupach", "Baśniach" i "Ikigami" - oto bez dwóch zdań najlepsza seria roku 2011. Komiks z cyklu "do koniecznego postawienia na półkę".
"Pluto 001". Autorzy: Naoki Urasawa i Osamu Tezuka. Współtwórca: Takeshi Nagasaki. Na podstawie "Astro Boy - Atom Żelaznoręki Największy robot na Ziemi". Tłumaczenie: Radosław Bolałek. Wydawca: Hanami 2011
7 komentarzy:
Wczoraj przeczytałem dwójkę i jest dobrze. Jest bardzo dobrze.
Bardzo zaintrygowało mnie kadrowanie w tym komiksie - np. z wydawałoby się nieciekawej sekwencji 'gadających głów' zrobiono pełne napięcia sceny. Albo w kilku miejscach na górnej połowie strony monolog bohatera rozbity na 3 kadry - od prawej widok na całą postać, a w dwóch mniejszych po jego lewej skupienie na fragmentach.
I ten sen Gesichta... rusza człowieka jak to widzi.
Ale ŻT bym nie odsuwał na bok, podobno 14 wywraca wszystko, a ma być jeszcze w tym roku!
Potwierdzam, jest bardzo dobrze. recenzja wkrótce.
Kadrowanie rzeczywiście in plus, choć jest to element najbliższy temu, co w innych mangach uświadczyć można.
Sen Gesichta to jeden z wielu smaczków, które autentycznie zostają w głowie.
Trupy trupami, ale sądzę, że Hanami jakiegoś Pluta również jeszcze zaserwuje w '11.
I to nie jednego Pluto, bo zdaje się conajmniej dwa. Trójka ma być w lipcu, a czwórka w październiku.
Ogólnie też mi się komiks podobał, tylko co do rozmachu tych rysunków to mam inne wrażenia, właśnie szczerze mówiąc są jak dla mnie nieco uproszczone zbytnio miejscami, jak na taką pozycję, którą się wszyscy zachwycają, a roboty są wręcz średnie. Ale to moje zdanie of koz.
Tomek: jesteś "robotowym specjalistą", więc nie śmiem polemizować! Według mnie komiks jest fajnym połączenie kilku "szkół" rysowniczych.
Anonimie: to wspaniałe wiadomości!
@Lucek, weź tak nie pisz bo mnie zmiażdży krytyka, nie jestem żadnym specjalistą, roboty naprawdę są zbyt proste, tyle że w odbiorze komiksu to bynajmniej nie przeszkadza :).
mangi nie kupuję, ale ta mnie zachęciła. Pac - do koszyka.
wojtas
Prześlij komentarz