Tak jak w przypadku komiksu "Zoo zimą" zaskakujący był sam komiks w konfrontacji z cukierkową okładką, tak w przypadku "Ratownika" zaskakująca jest już sama tematyka, która na okładce zaakcentowana została bardzo trafnie, ale w znane do tej pory w Polsce schematy twórczości Taniguchiego wpisuje się jedynie połowicznie. Zamiłowanie do podróży, obserwacji natury i wspinaczki górskiej zostaje bowiem zestawione z tokijskimi drapaczami chmur i tematem gimnazjalnych galerianek, szukających sponsora w centrach handlowych i klubach.
Shiga jest alpinistą, prowadzącym schronisko w górach i czasem tylko zaglądającym do Tokio, by spotkać się na zlocie kolegów. Kiedy w tajemniczych okolicznościach ginie córka jego zmarłego przed laty przyjaciela, wyrusza do miejskiego molocha na ratunek. Zagłębiając się w ulice miasta, natrafia na sprawy, których istnienia nawet nie podejrzewał na swoim spokojnym, górskim zadupiu. Prostytucja nieletnich, hojni "wujkowie" skorzy do zabaw z gimnazjalistkami, młode dziewczyny, o których na pewno nie można powiedzieć że są grzeczne. Wszystko to w zamkniętym świecie, ignorowanym przez dorosłych, niemożliwym do spenetrowania przez policję.
Czytelnicy, przyzwyczajeni do spokojnej, płynnej narracji komiksów Taniguchiego mogą się lekko zszokować w trakcie lektury kilku scen, lecz spoglądając na "Ratownika" z dystansu uznać należy, iż ten spokój jest jednak wciąż obecny. Taniguchi, mając do spenetrowania taką tematykę, nie ucieka się do ukazania tego, co w ludziach najgorsze. Nie pokazuje przekupstwa policji, nie wnika w sposoby, jakimi "wujkowie" zabawiają się z młodymi dziewczynami. Te tematy są zaakcentowane - i to wystarczy. Natomiast tym, co jest oczkiem w głowie autora jest ukazanie konfliktu cywilizacja - natura. I dobroci drzemiącej w ludziach mimo wszystko.
Już pierwsze strony komiksu ukazują mozolną górską wyprawę, do której w retrospekcjach powraca Taniguchi w dalszym ciągu opowieści. Podobną wędrówkę obserwujemy na ulicach przeszklonego miasta. Shiga, zagubiony w nim, musi radzić sobie za pomocą swojego wyuczonego w górach instynktu oraz tzw. tao gór, które mówi, że "w alpinizmie chodzi o to, by wrócić żywym". Detektywistyczna intryga, w którą wdepnął staje się w takim razie tao miasta - sensacyjny aspekt poszukiwań gimnazjalistki w pewnym momencie zmusi Shigę do przemyśleń, czy jest możliwość powrotu z tych ulic żywym.
"Ratownik" nie jest miałkim komiksem o szwarcharakterze, rzucającym konkretnymi półsłówkami, który opuszcza samotnię i robi rozróbę w wielkim mieście. Shiga, mimo iż prowadzi dochodzenie i bierze udział w iście sensacyjnych akcjach, nie jest typem macho. Wielokrotnie na łamach komiksu pada stwierdzenie, że "takich gości, jak on już nie ma". To prawda. Mentalność człowieka z gór została przeniesiona na tokijskie dzielnice. Podobnie jak Taniguchi, wgłębiając się we wnętrze swojego bohatera, przeniósł jego niezrealizowane marzenie/zadanie sprzed lat i pozwolił mu zdobyć szczyt, który dał mu katharsis. Zarówno metaforycznie (emocjonalny rozrachunek z żoną przyjaciela, jego córką i samym zmarłym), jak i dosłownie.
"Ratownik" w sensacyjnym sosie podaje nam danie główne, którym jest wędrówka wgłąb siebie, powrót do przeszłości oraz wydawałoby się niemożliwa transpozycja natury na cywilizację. Zdawkowo prezentowane piękne (jak zwykle) krajobrazy górskie ustępują tu miejsca wielkim wieżowcom, równie skrupulatnie przez Taniguchiego wyrysowanym. Jiro Taniguchi "Ratownikiem" daje znak, że jest twórcą wszechstronnym. W oczekiwaniu na kolejny album autora ("Odległa dzielnica") warto zaznajomić się z tym komiksem.
"Ratownik". Autor: Jiro Taniguchi. Tłumaczenie: Radosław Bolałek. Wydawca: Hanami 2009
Shiga jest alpinistą, prowadzącym schronisko w górach i czasem tylko zaglądającym do Tokio, by spotkać się na zlocie kolegów. Kiedy w tajemniczych okolicznościach ginie córka jego zmarłego przed laty przyjaciela, wyrusza do miejskiego molocha na ratunek. Zagłębiając się w ulice miasta, natrafia na sprawy, których istnienia nawet nie podejrzewał na swoim spokojnym, górskim zadupiu. Prostytucja nieletnich, hojni "wujkowie" skorzy do zabaw z gimnazjalistkami, młode dziewczyny, o których na pewno nie można powiedzieć że są grzeczne. Wszystko to w zamkniętym świecie, ignorowanym przez dorosłych, niemożliwym do spenetrowania przez policję.
Czytelnicy, przyzwyczajeni do spokojnej, płynnej narracji komiksów Taniguchiego mogą się lekko zszokować w trakcie lektury kilku scen, lecz spoglądając na "Ratownika" z dystansu uznać należy, iż ten spokój jest jednak wciąż obecny. Taniguchi, mając do spenetrowania taką tematykę, nie ucieka się do ukazania tego, co w ludziach najgorsze. Nie pokazuje przekupstwa policji, nie wnika w sposoby, jakimi "wujkowie" zabawiają się z młodymi dziewczynami. Te tematy są zaakcentowane - i to wystarczy. Natomiast tym, co jest oczkiem w głowie autora jest ukazanie konfliktu cywilizacja - natura. I dobroci drzemiącej w ludziach mimo wszystko.
Już pierwsze strony komiksu ukazują mozolną górską wyprawę, do której w retrospekcjach powraca Taniguchi w dalszym ciągu opowieści. Podobną wędrówkę obserwujemy na ulicach przeszklonego miasta. Shiga, zagubiony w nim, musi radzić sobie za pomocą swojego wyuczonego w górach instynktu oraz tzw. tao gór, które mówi, że "w alpinizmie chodzi o to, by wrócić żywym". Detektywistyczna intryga, w którą wdepnął staje się w takim razie tao miasta - sensacyjny aspekt poszukiwań gimnazjalistki w pewnym momencie zmusi Shigę do przemyśleń, czy jest możliwość powrotu z tych ulic żywym.
"Ratownik" nie jest miałkim komiksem o szwarcharakterze, rzucającym konkretnymi półsłówkami, który opuszcza samotnię i robi rozróbę w wielkim mieście. Shiga, mimo iż prowadzi dochodzenie i bierze udział w iście sensacyjnych akcjach, nie jest typem macho. Wielokrotnie na łamach komiksu pada stwierdzenie, że "takich gości, jak on już nie ma". To prawda. Mentalność człowieka z gór została przeniesiona na tokijskie dzielnice. Podobnie jak Taniguchi, wgłębiając się we wnętrze swojego bohatera, przeniósł jego niezrealizowane marzenie/zadanie sprzed lat i pozwolił mu zdobyć szczyt, który dał mu katharsis. Zarówno metaforycznie (emocjonalny rozrachunek z żoną przyjaciela, jego córką i samym zmarłym), jak i dosłownie.
"Ratownik" w sensacyjnym sosie podaje nam danie główne, którym jest wędrówka wgłąb siebie, powrót do przeszłości oraz wydawałoby się niemożliwa transpozycja natury na cywilizację. Zdawkowo prezentowane piękne (jak zwykle) krajobrazy górskie ustępują tu miejsca wielkim wieżowcom, równie skrupulatnie przez Taniguchiego wyrysowanym. Jiro Taniguchi "Ratownikiem" daje znak, że jest twórcą wszechstronnym. W oczekiwaniu na kolejny album autora ("Odległa dzielnica") warto zaznajomić się z tym komiksem.
"Ratownik". Autor: Jiro Taniguchi. Tłumaczenie: Radosław Bolałek. Wydawca: Hanami 2009
2 komentarze:
oż..., szybko działasz- ja jeszcze nawet nie zrobiłem pofestiwalowych zakupów. też zamierzałem po lekturze tego komiksu coś napisać, ale byłes pierwszy. Mam go na liście ;-)
coroczny pofestiwalowy wstręt do medium komiksowego tym razem szybciej mi minął:D
w najbliższym czasie trochę nowości, trochę staroci i kilka wywiadów - pierwszy, z Surpiko, już dziś wieczorem.
lucek
Prześlij komentarz