Zaczęło się tak, jak to się zwykle zaczyna - od kilku kresek i spisanej na kolanie krótkiej historii, stanowiącej preludium do czegoś znacznie dłuższego. „Kraina Herzoga” miała być moim autorskim projektem o galaktykach, przyjaźni, miłości i zdradzie. Trochę komiksem akcji, trochę drogi. Poważnym i wzniosłym, ale nie bez incydentalnych śmieszków wkomponowanych w fabułę.
Pierwsze plansze powstały w 1999 lub 2000 roku. Po kilku miesiącach trzymania ich w szufladzie stwierdziłem, że jednak nie chce mi się tego dalej rysować. Jednocześnie było mi szkoda powstałego materiału. A muszę wspomnieć, że były to czasy, kiedy w ogóle wszystkiego było szkoda – każdego bazgroła, rysunku, planszy. I żeby nie było szkoda, to te wszystkie rzeczy publikowało się w zinach, ku uciesze właściwie nie wiadomo kogo. Wpadłem więc na pomysł, by „Krainę” również puścić w zinie, ale nie na zasadzie kolejnego niedokończonego projektu, a w formie komiksowego łańcuszka. Skleciłem więc list do moich kumpli-komiksiarzy, w którym to napisałem, że jest świetna zabawa – ja rysuję kilka plansz, wysyłam do Ciebie i Ty kontynuujesz opowieść, po czym odsyłasz mi to, co stworzyłeś, a ja ślę to dalej. Na bank wysłałem listy do Huberta Ronka i Mateusza Skutnika. Do listów dołączyłem kserówki gotowych stron komiksu. I czekałem. A działo się to w czasach, kiedy komunikacja z drugą osobą nie polegała na kliknięciu myszką, w związku z czym trochę sobie poczekałem.
rys. Mateusz Skutnik |
Obaj koledzy zgłosili akces do akcji. I chociaż Hubert redagował wtedy „Komiksową Gazetę Brawurową”, Mateusz „Vormkfasę”, a ja „Ziniola”, to nie myśleliśmy nad miejscem publikacji naszego komiksu. Po prostu słaliśmy sobie te listy jak wariaty. Hubert narysował drugi odcinek, pchając akcję w niespodziewane rejony. Skserowałem, wysłałem Mateuszowi. Poczekałem kilka tygodni i bach, kolejny odcinek gotowy! No i niestety, fragment Skutnika, odchodzący najdalej jak tylko się dało od posługujących się nabzdyczonym, poważnym językiem wymyślonych przeze mnie bohaterów i skupiający się na trzech postaciach drugoplanowych spowodował, że odechciało mi się ciągnąc tę akcję dalej. Wykorzystana na łamach skutnikowego odcinka sentencja „Uga buga!” stała się kultowym powiedzonkiem w różnych punktach na mapie Polski! Mateusz tak wywindował poziom i tak bardzo skręcałem się ze śmiechu podczas lektury jego komiksu, że uznałem, iż wszystko co powstało przed przybyciem Skutnika zasługuje na szybką wycieczkę do najbliższego kosza na śmieci. No więc napisałem list do Huberta, że mi się odechciało, na co on mi odpisał, że jemu się zachciało i że chętnie pociągnie temat dalej. Uga buga i do przodu!
Tym sposobem „Kraina Herzoga” zadebiutowała na papierze w kwietniu 2002 roku w czternastym numerze „KGB”. Stopka autorska tego komiksu-wspólnoty mogłaby wyglądać następująco: Kreacja postaci i zalążki fabuły: ja. Ambicja i konsekwencja: Hubert. To, co najlepsze: Mateusz.
rys. Dominik Szcześniak |
Hubert tak mocno zaangażował się w temat, że zabrał się za tworzenie szorciaków osadzonych w świecie Krainy Herzoga. Jednym z takich krótkich komiksów wygrał konkurs „Roweru Błażeja” – popularnego niegdyś programu dla młodzieży. Co więcej, dzielnie ciągnął dalej temat łańcuszka w KGB, angażując do niego takich twórców jak Krzysiek Kozłowski czy Marcin Ściolny. Dodatkowo, namówił mnie na pisanie kolejnych scenariuszy i kusił wizją albumu. Album rzeczywiście pojawił się w sprzedaży w 2004 roku. Premiera odbyła się podczas lubelskiej imprezy komiksowej TRACH!. Nakręceni naszym debiutanckim, elegancko wydrukowanym komiksem chcieliśmy działać dalej, ale dość szybko odpuściliśmy. Fragmenty niemal gotowego scenariusza albumu zatytułowanego „Kraina Herzoga: Czternasty” ostatecznie po lekkim liftingu wylądowały w narysowanym przez Marcina Rusteckiego komiksie „Ksionz: Era Muriel”, a kilka napisanych przeze mnie szorciaków nie opuściło foldera „Krótkie” na pulpicie mojego kompa. Okazją na powrót do starych bohaterów był ostatni numer „Znakomiksu”, na potrzeby którego Andrzej Baron skojarzył mnie z Danielem Grzeszkiewiczem. Jak się okazało, Daniel w latach „świetności serii” tworzył własne wersje okładek do „Krainy Herzoga”, o których nie miałem pojęcia.
Rok temu Mateusz Skutnik podesłał mi (pocztą) oryginalną planszę z ostatniego tomu tworzonej przez niego serii „Rewolucje”. Wcześniej napisał mi na Facebooku, że jest to plansza „z nawiązaniem do naszych czasów xero”. Listonosz zapukał, podpisałem kwity, wyciągnąłem planszę, patrzę, a tam jedna z postaci krzyczy „Uga buga!”.
Świata być może nie podbiliśmy, ale wspomnienia są bezcenne. I wciąż żyją.
Dominik Szcześniak
Tekst pierwotnie ukazał się na łamach dziesiątego numeru magazynu "Znakomiks"rys. Mateusz Skutnik |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz