Znany polskiemu czytelnikowi z drugoplanowej roli w komiksie Chestera Browna "Na własny koszt" Seth tym razem nie tylko gra pierwsze skrzypce, ale jest przede wszystkim autorem albumu o długim i podatnym na posądzenia o grafomanię tytule "Życie nie jest takie złe, jeśli starcza ci sił". Zważywszy jednak na fakt, że tytułowe powiedzenie bardzo często padało z ust matki autora, której zresztą album został zadedykowany, rozprawki o grafomanii można wyrzucić do śmietnika. Słowa matki są święte, o czym często przekonujemy się za późno.
Seth swoją nowelę rysunkową oparł na sprytnym zabiegu - w motywy autobiograficzne i scenki z życia codziennego wplótł tajemnicę i suspens, napędzające cały album. Otóż, Seth - twórca komiksów - jest jednocześnie ich wielkim fanem. Myśli o komiksach i - przede wszystkim - myśli komiksem, przerzucając fragmenty czytanych niegdyś stripów na prawdziwe życie. Upodobał sobie przede wszystkim komiksy stare, w związku z czym jego wizyty w antykwariatach kończą się wykupywaniem groszowych magazynów z paskami i rysunkami. Pewnego dnia Seth natrafia na prace autora, którego dotychczas nie znał i którego kreska robi na nim wielkie wrażenie. To Kalo - autor satyr, publikowanych w latach 40. i 50. XX wieku i mający krótki epizod w renomowanym "New Yorkerze". Ilość prac Kalo w czasopismach jest tak niewielka, a stopień wwiercenia się tego autora w świadomość Setha tak ogromny, że ten rozpoczyna śledztwo, starając się ustalić kim Kalo był, dlaczego słuch o nim zaginął i jakie miał plany.
Poszukując prawdy o swoim idolu, Seth wyrusza we wspominkową podróż, podczas której odkrywa przed czytelnikiem prawdę o sobie samym. Ciąg ekshibicjonistycznych scen jest jednak na tyle fascynujący, że ciężko jest oderwać się od lektury. Seth jawi się jako panicznie bojący się przyszłości i za wyznacznik stawiający sobie wydarzenia z dzieciństwa egocentryk-gaduła. Swojego jedynego kumpla - Chestera Browna - podczas każdego spotkania stawia przed potokiem słów, w które ciężko wtrącić cokolwiek. Świadom tej cechy autor, wielokrotnie rozładowuje napięcie ciągiem niemych scen, które paradoksalnie również definiują bohatera, ponieważ ukazują jego ulubione miejsca z dzieciństwa.
Śledztwo w sprawie Kalo nie należy do spektakularnych. To raczej grzebanie w starych magazynach, rozmowy z Chetem, listy pisane do redakcji "New Yorkera" czy też postępy, będące dziełem zbiegu okoliczności. Czy punkty wspólne pomiędzy fanem a idolem to kwestia przypadku? A może Seth goni swój własny cień? Jakkolwiek brzmi odpowiedź na to pytanie, sedno komiksu leży w czymś innym. We wspomnieniach, ich pielęgnacji, wyobrażeniu pewnych rzeczy i zmianom, jakim ulegają wraz z upływem czasu.
Zresztą w "Życiu..." istotnym elementem jest chęć zatrzymania czasu, bądź ucieczki przed nim. Seth, otwarcie przyznający się do bycia wyznawcą filozofii "Fistaszków" Charlesa Schultza oraz polegającego na zaszyciu się na odludziu Unikalizmu, odrzuca wszelki postęp technologiczny w obawie przed niemożnością odnalezienia się w nowym świecie. Jak sam przyznaje: "Nie za specjalna to filozofia, ale jestem jej wierny". Dzięki temu z jednej strony można odbierać go jako sympatycznego, osadzonego w dawnych latach sentymentalistę, a z drugiej jako oderwanego od rzeczywistości gościa, dla którego liczy się jedynie jego własna, mała planeta.
Właściwie wszystko w tym komiksie definiuje jego bohatera - fabuła, narracja, kadrowanie, bohaterowie z dalszego planu. I to ciągłe gadanie o swoim życiu. Co to powinno mnie, Czytelnika interesować? - zapytacie. A jednak, Seth nawet o ropieniu w dziąsłach kota, zakurzonych plastikowych kwiatkach na wystawie sklepowej oraz skojarzeniach, jakie wywołuje u niego pociąg opowiada w sposób fascynujący.
"Zycie nie jest takie złe, jeśli starcza ci sił" to niby komiks o człowieku, o jego egzystencji pomiędzy punktem A a punktem B, o fragmencie jego życia, przegadanym, wydumanym, polegającym na obserwacjach, ale też komiks o potędze wspomnień, przyzwyczajeniach, odwadze, poszukiwaniach i próbie odnalezienia się w świecie. To piękny komiks - zostawia czytelnika z myślami, rozwija je i kto wie - może pchnie je na jakieś inne/dłuższe tory? O ile oczywiście starczy nam sił.
Poszukując prawdy o swoim idolu, Seth wyrusza we wspominkową podróż, podczas której odkrywa przed czytelnikiem prawdę o sobie samym. Ciąg ekshibicjonistycznych scen jest jednak na tyle fascynujący, że ciężko jest oderwać się od lektury. Seth jawi się jako panicznie bojący się przyszłości i za wyznacznik stawiający sobie wydarzenia z dzieciństwa egocentryk-gaduła. Swojego jedynego kumpla - Chestera Browna - podczas każdego spotkania stawia przed potokiem słów, w które ciężko wtrącić cokolwiek. Świadom tej cechy autor, wielokrotnie rozładowuje napięcie ciągiem niemych scen, które paradoksalnie również definiują bohatera, ponieważ ukazują jego ulubione miejsca z dzieciństwa.
Śledztwo w sprawie Kalo nie należy do spektakularnych. To raczej grzebanie w starych magazynach, rozmowy z Chetem, listy pisane do redakcji "New Yorkera" czy też postępy, będące dziełem zbiegu okoliczności. Czy punkty wspólne pomiędzy fanem a idolem to kwestia przypadku? A może Seth goni swój własny cień? Jakkolwiek brzmi odpowiedź na to pytanie, sedno komiksu leży w czymś innym. We wspomnieniach, ich pielęgnacji, wyobrażeniu pewnych rzeczy i zmianom, jakim ulegają wraz z upływem czasu.
Zresztą w "Życiu..." istotnym elementem jest chęć zatrzymania czasu, bądź ucieczki przed nim. Seth, otwarcie przyznający się do bycia wyznawcą filozofii "Fistaszków" Charlesa Schultza oraz polegającego na zaszyciu się na odludziu Unikalizmu, odrzuca wszelki postęp technologiczny w obawie przed niemożnością odnalezienia się w nowym świecie. Jak sam przyznaje: "Nie za specjalna to filozofia, ale jestem jej wierny". Dzięki temu z jednej strony można odbierać go jako sympatycznego, osadzonego w dawnych latach sentymentalistę, a z drugiej jako oderwanego od rzeczywistości gościa, dla którego liczy się jedynie jego własna, mała planeta.
Właściwie wszystko w tym komiksie definiuje jego bohatera - fabuła, narracja, kadrowanie, bohaterowie z dalszego planu. I to ciągłe gadanie o swoim życiu. Co to powinno mnie, Czytelnika interesować? - zapytacie. A jednak, Seth nawet o ropieniu w dziąsłach kota, zakurzonych plastikowych kwiatkach na wystawie sklepowej oraz skojarzeniach, jakie wywołuje u niego pociąg opowiada w sposób fascynujący.
"Zycie nie jest takie złe, jeśli starcza ci sił" to niby komiks o człowieku, o jego egzystencji pomiędzy punktem A a punktem B, o fragmencie jego życia, przegadanym, wydumanym, polegającym na obserwacjach, ale też komiks o potędze wspomnień, przyzwyczajeniach, odwadze, poszukiwaniach i próbie odnalezienia się w świecie. To piękny komiks - zostawia czytelnika z myślami, rozwija je i kto wie - może pchnie je na jakieś inne/dłuższe tory? O ile oczywiście starczy nam sił.
"Życie nie jest takie złe, jeśli starcza ci sił". Autor: Seth. Tłumaczenie: Grzegorz Ciecieląg. Wydawca: Wydawnictwo Komiksowe, Warszawa 2014.
Komiks można nabyć tutaj: Sklep. Gildia.pl