Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Narodziny Gubernatora - Kirkman, Bonansinga

Autor: Dominik Szcześniak
Żywe trupy wylewają się na całe Stany Zjednoczone, wypływają z każdego zakamarka Atlanty i zżerają wszystko, co napotkają na drodze. Podobnie rozprzestrzenia się idea Roberta Kirkmana, któremu zeszyty komiksowe o zombiakach już nie wystarczyły. Najpierw zaraza opanowała serial, który z każdym kolejnym odcinkiem staje się coraz gorszy, teraz dopadła również sferę książkową. Gwoździem do trumny telewizyjnego tasiemca (przynajmniej dla mnie - wcześniej pisałem o tym przedsięwzięciu w pozytywach) było beznadziejne aktorstwo oraz w niewielkim tylko stopniu zaadaptowanie świetnego komiksowego pierwowzoru. Książkę natomiast ratuje fakt, że dopowiada ona jedynie losy jednej z postaci znanej z czarno-białych kart komiksu.
Chodzi o gubernatora, czyli sadystycznego świra, stojącego na czele społeczności Woodbury. Kirkman i Bonansinga ukazują drogę, jaką ta postać musiała przejść, by wylądować w miejscu, gdzie spotkali go czytelnicy komiksu. Powieść posiada wszelkie cechy charakteryzujące komiks: są odpowiednie zawieszenia akcji, jest należyta dramaturgia i są postaci, które z każdą stroną zombiackiego holocaustu nabierają soczystych barw. Zwykli ludzie, ugryzieni przez monstra, zamieniają się w potwory. Podobnie jednak dzieje się z tymi, którzy ukąszenia uniknęli. Ci zmieniają się pod wpływem ilości ciosów siekierą/gwoździarką/ bejzbolem, wymierzonych w głowy zmarłych przecież istot.
Autorzy książki wkładają w usta jej bohaterów szereg przemyśleń na temat armagedonu. Czy wystarczy zombiaka walnąć w łeb, by ten nie fikał, czy trzeba zlikwidować jego mózg? Czy warto trzymać zmarłych przy życiu w nadziei na ocalenie, czy spłynie ono na nich wraz z uderzeniem siekiery? Oraz te mniej wysublimowane, jak np. czy żywe trupy mógłby wyeliminować siarczysty, post-fasolowy bąk.
Tak, humor też tu znajdziecie. Choć więcej jest beznadziei, walki o przetrwanie i ludzkich dramatów.
Kirkman i Bonansinga w "Narodzinach gubernatora" uczłowieczyli nieco społeczność zombiaków. Nie są to już jedynie efektownie zniekształcone mordy w podartych ciuchach, ale martwi ludzie, którzy kiedyś mieli jakąś profesję. Autorzy mają do dyspozycji jedynie słowo, więc wykorzystują je, czasem nawet do granic możliwości, opisując "urzędników w jasnoniebieskich koszulach, sprzątaczki z zakrwawionymi szmatkami, hydraulików, piekarzy..." itd. itp. Jest to zabieg początkowo ciekawy, z czasem jednak lekko nużący, podobnie zresztą jak długie opisy przerażających grupowych wyjść na ulice w wykonaniu zmarłych.
Książka dorównuje komiksowi. Czyta się ją w podobnym napięciu, a zakończenie jest bardzo satysfakcjonujące. Dla fanów serii jest to więc pozycja obowiązkowa. I to obowiązkowa na pewno bardziej niż serial. Gdyby jeszcze tylko w kilku momentach nie przysnęła korekta, byłoby świetnie.
Narodziny Gubernatora. Autorzy: Robert Kirkman, Jay Bonansinga. Przekład: Bartosz Czartoryski. Wydawca: Sine Qua Non 2011

Książkę można nabyć klikając tutaj: Sklep gildia

1 komentarz:

tO mY: pisze...

Czyta się znakomicie - w sumie można łyknąć książkę w dzień do dwóch.