Droga kariery Piotra Kowalskiego wiodła od polskich magazynów komiksowych, poprzez serial "Gail" aż po zainteresowanie francuskich potentatów z Editions du Lombard. Na każdym z tych etapów polski rysownik imponował rzetelnością, konsekwencją oraz - co bardzo istotne - zamiłowaniem do szczegółu. Historyjki, które prezentował w niskonakładowych magazynach, jak również w autorskiej, wydanej przez Egmont serii, cechowały się dość luźnym podejściem do scenariusza. Po transferze na zachód Kowalski dostał do zrealizowania skrypt Emmanuela Herzeta, nauczyciela historii, zafascynowanego tropieniem intryg geopolitycznych i wyszukiwania teorii spiskowych. Na kartach "Wydziału Lincoln" spotkali się dwaj piewcy detalu. Co z tego wynikło?
Wynikł przede wszystkim komiks, który - poprzez tę drobiazgowość - jest i dobry i zły zarazem. Momenty, kiedy zachwycamy się nad precyzją kreski Kowalskiego równoważone są tymi, w których Herzet - nauczyciel historii - stara się nas tej historii nauczyć przez pryzmat swojego widzimisię. Komiks zostaje zastąpiony przez nudny wykład, głoszony przez scenarzystę przy użyciu "bohaterów komiksu". Używam cudzysłowu, bo ani Teda Vossa - głównego protagonisty, wplątanego w aferę szpiegowską po odnalezieniu tajnych notatek swojego dziadka, ani jego dwójki pomocników, ani pojawiającego się ni z gruszki ni z pietruszki "tajemniczego dziadka" bohaterami nazwać nie można. Są postaciami bezbarwnymi, kompletnie pozbawionymi charakteru. Pobudki, jakie nimi kierują są niejasne, a działania, które są ich udziałem częstokroć pozbawione są logiki.
Wszystko podporządkowane jest historii. Ale nie temu "snuciu fabuły", tej płynności narracyjnej, która daje komiksowi życie, lecz historii XX wieku. Herzet wchodzi w detal i miesza, wrzucając do jednego kotła nazistów, watykańskie teorie spiskowe, tajne organizacje i multum postaci historycznych. Sceny, w których bohaterowie spotykają się celem omówienia bieżących wydarzeń, przeradzają się w 10 stronicowe wykłady. To one stanowią oś tego komiksu i są oczkiem w głowie scenarzysty. Cała reszta natomiast - tak, owszem, jest jeszcze reszta, urozmaicająca ten nudny wywar - sprawia wrażenie robienia łaski rysownikowi.
W przerwach między wykładami Kowalski jak tylko może stara się ratować sytuację, niestety na walki, pościgi, sceny "bez słów" nie dostaje zbyt wiele stron. Szczytem absurdu są momenty, kiedy stara się wykorzystywać już nawet te prelekcje historyczne do wplecenia czegoś ciekawego w rysunek - zazwyczaj czymś takim są sceny z kobietami, mniej lub bardziej ubranymi. Skutkiem tego komiks czyta się przyjemniej i jest na czym zawiesić oko, ale jednocześnie fabuła zostaje zubożona przedmiotowym potraktowaniem jednej z głównych bohaterek. Kreślona na pnącą się po szczeblach kariery, bystrą dziennikarkę, okazuje się jedynie dodatkiem, pojawiającym się na kilku kadrach bez ubrania.
Scenarzystę zamiłowanie do szczegółu zgubiło. Zapomniał o napisaniu komiksu, o przerobieniu swoich prac naukowych na język, który byłby przyswajalny dla odbiorców tego medium. Wykazał się brakiem jakiejkolwiek pokory, a jego ego zmuszało rysownika do coraz bardziej karkołomnych wybiegów. Wybiegów, z których Kowalski - trzeba przyznać - wychodził z tarczą.
Czytając "Wydział Lincoln" trzeba więc zapomnieć o czytaniu. Tym, co powinno zainteresować polskiego odbiorcę, jest rozwój Kowalskiego jako rysownika. Styl "realistyczny" jest dla niego stworzony - na stronach "Wydziału Lincoln" podobni mu wielbiciele detalu odnajdą multum pieczołowicie wyrysowanych broni, ciężarówek, lokomotyw, budynków, statków, samochodów, koni... Ale co z tego, skoro nie odnajdą dobrze zrobionego, płynnego narracyjnie komiksu?
Jako zbiór grafik, pokazujących jak na zachodzie radzi sobie rysownik z Polski - "Wydział Lincoln" jest efektowną ciekawostką. O scenariuszu nie można powiedzieć nic dobrego, dlatego trzecia odsłona kolekcji "Sensacja" powinna zostać szybko zapomniana.
"Wydział Lincoln". Scenariusz: Emmanuel Herzet. Rysunek: Piotr Kowalski. kolory: Piotr Kowalski, Vincent Lamassone, Sylvaine Scomazzon. Przekład: Maria Mosiewicz. Wydawca: Egmont Polska 2010
1 komentarz:
czy "główny protagonista" to nie masło maaślane?
weryfikacja: comiz:)
Prześlij komentarz