Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rewolucje. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rewolucje. Pokaż wszystkie posty

środa, 21 września 2016

Rewolucje: Integral - Skutnik

"Rewolucje - Integral" to wyczekiwany przez fanów album, zbierający pierwsze cztery tomy serii Mateusza Skutnika. Swego czasu, kiedy w Polsce komiksów było jak na lekarstwo, a za wydawanie polskich autorów nikt nie chciał się zabierać, wydawnictwo Egmont ruszyło z kilkoma seriami, wśród których najciekawszą, ale i najbardziej ryzykowną były właśnie "Rewolucje". 
W pełni autorski projekt Mateusza Skutnika, rysowany charakterystyczną kreską i dotyczący odkryć oraz wynalazców przełomu wieku doczekał się czterech odcinków. Wszystkie robiły duże wrażenie, ale czytane w odstępach czasowych powodowały, że pewne smaczki zacierały się i umykały uwadze odbiorców. A trzeba przyznać, że smaczków jest tu mnóstwo. Są elipsy. Są parabole. Postaci, pojawiające się na drugim albo i trzecim planie, w kolejnych albumach stają się niemal głównymi bohaterami opowieści. Wszystko, co niejasne i chaotyczne, składa się w przejrzystą całość w ostatnich kadrach komiksu. 
Rzecz dotyczy wielkiej rewolucji technicznej i skupia się tak samo na wybitnych umysłach i wynalazkach, jak i na tych zupełnie nietrafionych, bądź nieudanych. Choć pojawiają się tu znane ze świata nauki i techniki nazwiska, to skutnikowe historie mają charakter alternatywny, a wymienione w nich wynalazki i odkrycia nie mają przełożenia na rzeczywistość. 
W tej aurze tajemnicy i wynalazczości skąpane są rysunki. Fantastyczna architektura, niesamowite zabawy z perspektywą - to znak rozpoznawczy gdańskiego twórcy. Dodatkowo, integral "Rewolucji" zawiera w sobie kilka lub kilkanaście plansz, w których autor zdradza perfekcyjne opanowanie komiksowego warsztatu i języka tego medium. Dodam, że wszystkie albumy, składające się na ten solidny zbiór są mi znane od dobrych kilkunastu lat, ale podczas lektury czułem się, jakbym czytał je po raz pierwszy. 

Jest tu jedna rzecz całkowicie zaskakująca. Chodzi o wyklejkę, na której znalazł się czarno-biały, dwustronny rysunek. Zaparkowałem przy nim na dobre kilkadziesiąt minut i kiedy wracam do tego komiksu – parkuję ponownie. Hipnotyzująca grafika. Pewnie nawet lepsza niż wyklejki w "Thorgalu". 
Wydane w opasłej cegle cztery pierwsze tomy serii przeszły lekki lifting - autor zrezygnował z poprzedniej, dość podstawowej czcionki, zastępując ją nową, skrojoną samodzielnie. Warto również dodać, że w sferze pisarskiej Skutnikowi pomagała Anna Jędrzejczyk-Skutnik oraz Nikodem Skrodzki, z którym autor swego czasu zrobił słyną, czarno-białą (również zebraną w integral) serię "Morfołaki".
Jeśli ktoś mnie zapyta o "Rewolucje", to powiem: brać, nie pytać. Wybitna rzecz, światowy poziom, czapki z głów. 
"Rewolucje: Integral (tomy 1-4)". Scenariusz: Mateusz Skutnik, Nikodem Skrodzki, Anna Jędrzejczak-Skutnik. Rysunki: Mateusz Skutnik. Wydawca: timof comics, Warszawa 2016. Komiks można kupić tutaj: Sklep wydawcy, Sklep Gildia.pl

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Piętnaście lat, piętnaście numerów. "Znakomiks" powraca

Przód ("Dinostia") i tył ("Kraina Herzoga") okładki magazynu
Z okazji ostatniego numeru magazynu "Znakomiks", który najprawdopodobniej trafi do sprzedaży podczas majowego festiwalu Komiksowa Warszawa, redaktor naczelny magazynu Andrzej Baron postanowił pozamykać wszystkie rozpoczęte na łamach pisma serie, co zaowocowało szeregiem stworzonych specjalnie na potrzeby "Znakomiksu" krótkich form. Czytelnicy będą mieli więc okazję przeczytać nigdy wcześniej niepublikowane odcinki "Rewolucji", "Dziewanny" i "Krainy Herzoga", które już wcześniej pojawiały się na łamach magazynu, jak również debiutujące w nim "odpryskowe szorciaki" z uniwersum Ksionza i "Jestem Bogiem". Pożegnanie zapowiada się zatem imponująco. A o tym, jak przebiegały prace nad powstawaniem magazynu opowiada jego redaktor:
"Rewolucje: Dzień targowy" - Mateusz Skutnik
Andrzej Baron: Nadejście niektórych rocznic wytwarza iskry uruchamiające działanie. Zdarza się to szczególnie wtedy, gdy są to rocznice, których liczby kończą się zerem lub piątką. Tak stało się w przypadku magazynu „Znakomiks”. W ubiegłym roku upłynęło piętnaście lat od publikacji jego pierwszego numeru. Niby nic szczególnego, ale powiązanie tego faktu z tym, iż ostatnim, opublikowanym numerem pisma był numer czternasty zaiskrzyło pomysłem  - „piętnasty numer magazynu na jego piętnastolecie!”

Skontaktowałem się ze współpracownikami magazynu, którzy w większości pozytywnie podjęli temat. W ten sposób stworzone zostały szorty, które nie powstałyby bez tej inicjatywy albo powstałyby później, w innej formie, jako element innego większego projektu lub indywidualnych projektów autorów. Jednocześnie pojawiła się możliwość dokończenia tych z zapoczątkowanych w magazynie serii, do których materiał od dawna znajdował się w moim ręku, lub z twórcami których nadal mam kontakt i co ważne, którzy nadal zainteresowani są dokończeniem projektów, do publikacji których przekonali mnie deklaracjami regularnego dostarczania kolejnych odcinków.

Pomysł → akceptacja → deklaracja → ustalenie daty → ...i ... samo życie. Pierwotnie ustalonej daty publikacji jeszcze w roku 2015 nie udało się nam dotrzymać. Ale skoro magazyn mający w stopce redakcyjnej zapis „kwartalnik”, niemal od samego początku stał się „nieregularnikiem”, przyjęliśmy założenie, że materiały zadeklarowane dla tego ostatniego numeru pisma powstaną w czasie możliwym dla ich twórców, bez zbędnego ciśnienia. W ten sposób mamy gwarancję tego, iż komiksy powstały bez pośpiechu, co pozytywnie przyczyniło się do ich jakości.

Tak, to będzie ostatni numer magazynu. Więcej na ten temat znajdzie się w artykule redakcyjnym wewnątrz magazynu.
"Kraina Herzoga: Pożeracz światów" - Daniel Grzeszkiewicz/ Dominik Szcześniak
W piętnastym "Znakomiksie"znajdą się następujące komiksy:
Dinostia – ostatnie dwa odcinki – Pat Mills & Clint Langley
Rewolucje: Dzień targowy – stworzony specjalnie dla „Znakomiksu” i nigdzie dotąd nie publikowany – Mateusz Skutnik
Ksionz: Poranek Buldoga – stworzony specjalnie dla „Znakomiksu” i nigdzie dotąd nie publikowany – Dominik „Lucek” Szcześniak & Marcin Rustecki
Jestem Bogiem: odcinek dodatkowy – stworzony specjalnie dla „Znakomiksu” i nigdzie dotąd nie publikowany – Hubert Ronek
Wielka asasynacja – Andrzej i Maciej Baron & Karolina Klein
Jen – ostatni odcinek – Andrzej Baron & Karolina Klein
Kraina Herzoga: Pożeracz światów – stworzony specjalnie dla „Znakomiksu” i nigdzie dotąd nie publikowany – Dominik „Lucek” Szcześniak & Daniel Grzeszkiewicz
Dziewanna: Preludium – stworzony specjalnie dla „Znakomiksu” i nigdzie dotąd nie publikowany – Adam Święcki
Para i dym – komiks nagrodzony „Kryształowym Smokiem” w kategorii „Komiks” na Dniach Fantastyki Wrocław 2014 i nigdzie dotąd nie publikowany – Grzegorz Janusz & Marek Turek
 
Razem 68 stron, w tym 16 kolorowych.
"Ksionz: Poranek buldoga" - Rust/ Szczezz
 
"Dziewanna: Preludium" - Adam Święcki
"Jen" - Andrzej Baron/ Karolina Klein


"Jestem Bogiem" - Hubert Ronek
"Dinostia" - Patt Mills/ Clint Langley

"Para i dym" - Grzegorz Janusz/ Marek Turek

piątek, 28 września 2012

Rewolucje we mgle - Skutnik/ Szyłak

Autor: Dominik Szcześniak
Kiedy na drugim kadrze piątej strony albumu Rewolucje we mgle w oczach dwóch postaci rysuje się zdziwienie spowodowane wyłaniającym się z mgły słoniem, można zacząć zadawać sobie pytanie: czy to jeszcze Skutnik, czy już może Moebius? Gdański twórca komiksów przeskoczył poprzeczkę ustawioną sobie poprzednim, również fenomenalnym pod względem graficznym tomem i nie wypada już o nim pisać inaczej, niż światowa ekstraklasa.
Repertuar komplementów, jakimi można obdarzyć Skutnika, powoli się wyczerpuje. Jest jednak jeszcze jeden, którego chyba nikt nigdy wobec tego twórcy nie użył - umiejętność rysowania "pleców konia". Rewolucje we mgle istotnym miejscem akcji czynią cyrk, stąd dość duża ilość zwierząt na rysunkach. Słonie, tygrys, koń - w ujęciu Skutnika prezentują się znakomicie. Wspominałem już o światowej ekstraklasie? Karierze na zachodzie?

Poza owymi zaskoczeniami, jest w najnowszych Rewolucjach pewien constans, różniący się od pozostałych tomów jedną istotną cechą - jest dopracowany do perfekcji. Chodzi o kompozycję albumu, mistrzowskie wykorzystanie języka komiksu oraz - dosłownie i w przenośni - ukazanie jego MAGII. Skutnik od zawsze w swoich historiach pozostawiał wiele niedopowiedzeń i furtek, których otwarcie należało do czytelnika. Być może właśnie przez tę magiczną mgłę, w omawianym tomie mamy ich najwięcej. Jerzy Szyłak, z którym Skutnik po raz kolejny połączył siły tworząc tym razem duet KOMPLETNY, zadbał o odpowiednie granie na czytelniczym nosie, wyprowadzając mnie co najmniej raz w pole. Ten album, mimo swej dość prostej fabuły jest nieprzewidywalny. I tu również tkwi jego niesamowita moc.

Tak, jak początkowe tomy serii opowiadały o wynalazcach i ich dziełach, tak i we mgle mamy podobny motyw. Tym razem stanowi on jedynie pretekst do zawiązania akcji, po czym zwalnia pole wspomnianej magii. Technika poszła w las. Seria pod władaniem dwóch Panów na "S" zmieniła się w taką, którą się czuje. I w którą się wpatruje, by poczuć więcej. A po tym wpatrywaniu wraca się do początku opowieści albo do dowolnie wybranej strony i czuje się znowu.

Rewolucje we mgle mają w sobie coś z horroru, albo przynajmniej trzymającego w napięciu thrillera. Do miasta przyjeżdża cyrk, którego główną atrakcją jest światowej sławy hipnotyzer Edmondantes. Kuglarze wkraczają na ulice w momencie, gdy te zalane są gęstą mgłą. Po pierwszym przedstawieniu coś się dzieje i zaczynają ginąć ludzie. Mgła ożywa? Magik robi nas w konia? Autorzy bawią się pomiędzy rzeczywistością a ułudą?

Odpowiedzi na powyższe pytania z mojej strony jest kilka i zobrazowane są przez następujące reakcje: "co się dzieje?!" (na styku stron 20 i 21), "o co chodzi?" (strona 25), "wow!" (przejście ze strony 46 do 47) "klap!"* (zanikający pasek na dole plansz i jego kulminacja).

Panie i Panowie, Rewolucje we mgle to komiks wybitny, który Was zaskoczy, wciągnie i nie jeden raz przyciągnie do siebie. Perełka światowej klasy i najlepszy komiks jaki czytałem od lat. A czytałem wiele znakomitych.

Panowie autorzy, jeśli czytacie te słowa - jesteście mistrzami.
* - odgłos opadającej szczęki.
Rewolucje we mgle. Scenariusz: Jerzy Szyłak. Ilustracje: Mateusz Skutnik. Wydawca: timof comics 2012
Komiks można nabyć tutaj: Sklep.gildia.pl

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

"Rewolucje: Dwa dni" - Skutnik

Autor: Dominik Szcześniak

Seria "Rewo
lucje" wraz z każdym kolejnym albumem określana była mianem jednego z najważniejszych komiksów autorstwa polskich rysowników. Adresowana do czytelnika, który potrafi myśleć i jest zainteresowany niebanalną lekturą, opowiadała historie wynalazków i losy ich twórców. Z charakterystycznie rysowanymi postaciami, wplątanymi przez Skutnika w alternatywny, akwarelowy świat, czytelnikom Egmontu przyszło pożegnać się w 2006 roku, kiedy ukazał się album "Syntagma". Mimo szuflady zaopatrzonej w scenariusze i głowy wyposażonej w świetne pomysły, kolejny album Skutnika z tej serii polscy czytelnicy dostali dopiero w roku bieżącym.

Jest to komiks bez słów, a więc ten z rodzaju najbardziej wymagających. Nie ma w nim narracji, a dialogi ograniczone są do wykrzykników i znaków zapytania. Brak jakichkolwiek wskazówek, które mogłyby tłumaczyć to, co znajduje się na rysunkach. Można go przeczytać w pięć minut, podsumować jednym zdaniem i po jednym dniu zapomnieć, ale wówczas straci się całą zabawę.
Bo "Dwa dni" to 68-stronicowe korepetycje z komiksu oraz album, który sprawdzi, jak wrażliwi jesteście na to medium.

Dwa dni to dwie historie. W pierwszej Skutnik wrzuca czytelnika
i bohatera w sytuację, w drugiej opowiada o wynalazcy. Sytuacja w dowcipny sposób wykorzystuje motyw zapętlenia, a opowieść dotyka zagadnienia podróży w czasie. Każda z tych historii jest świadectwem tego, że autor bardzo dobrze się bawił wymyślając je. I zaproszeniem, skierowanym w stronę odbiorcy, nakazującym mu ciągłe wertowanie stron do przodu i do tyłu w celu wyłapania szczegółów, którymi opowieści są nafaszerowane. Komiks Skutnika nie jest kameralny ani spokojny. Z jego stron bije ekstatyczna radość tworzenia.

Łatwo można się poślizgnąć podczas wyszukiwania inspiracji graficznych Skutnika i przypiąć mu łatkę Jasona. Co prawda norweski autor brał na warsztat podobną tematykę (patrz: "Skasowałem Adolfa Hitlera"), lecz w sensie graficznym sam jest tylko jednym z wielu kontynuatorów tradycji Herge'a. Czysta kreska to znak firmowy Skutnika w "Rewolucjach", a towarzyszy jej czysty przekaz, oparty na znakomicie prowadzonej narracji komiksowej i konsekwentnym postawieniu na funkcję komunikatywną komiksu. Skutnik, wybierając taką a nie inną formę, "skazał się" na narrację czysto obrazkową, jedynymi odstępstwami czyniąc onomatopeje oraz miejsca, w których udostępnia oczom czytelnika plany wynalazku jednego z bohaterów (dzięki czemu poznajemy jego imię i nazwisko). Ze starcia z najtrudniejszym rodzajem komiksu wyszedł zwycięsko, a obok ciekawej formy przedstawił intrygującą - i osadzoną w uniwersum "Rewolucji" - treść. Czego chcieć więcej?

Może tego, by tak fenomenalny komiks nie kisił się na rynku, który nie doceni go tak, jak doceniłby niemal każdy inny. Pewnie dlatego wydawca pokusił się o edycję międzynarodową. Obok polskiego widnieje angielski tytuł, a złotówkom na odwrocie towarzyszą ich odpowiedniki w euro i dolarach. Dodawszy do tego jakość wydania, z której zadowolony był sam autor, otrzymujemy idealny towar eksportowy, którym możemy chwalić się już wszędzie.
"Rewolucje: Dwa dni". Autor: Mateusz Skutnik. Wydawca: Mroja Press 2010