Autor: Dominik Szcześniak
Zanim pojawił się serial "Baśnie", zanim Bill Willingham "wpadł na pomysł" bajek dla dorosłych, zanim postaci z dziecięcych podań zostały uwspółcześnione i przeznaczone dla dojrzałego odbiorcy, Neil Gaiman napisał "Zabawę w ciebie". Piąty z kolei album z serii "Sandman" to piąty z kolei przykład na to, jak można w oryginalny sposób opowiedzieć stare historie. Gaiman pisze swoją opowieść, która wciąga i nie wymaga znajomości niczego, poza nią samą, ale jednocześnie zostawia otwartą furtkę "badaczom odwołań i nawiązań". Dla każdego coś dobrego.
Zwykło się mówić, że tytułowy Sandman w wielu odcinkach serii pojawia się jedynie na moment. Zwykło się również mówić, że historie ze stron komiksu opowiadają tak naprawdę o ludziach, ich problemach i radościach. "Zabawa w ciebie" wpisuje się w te teorie - Morfeusz pojawia się na początku i na końcu albumu, wykonując swoje powinności związane z pewną wysepką snu. Jego duch unosi się jednak nad całą historią, rozgrywającą się na terenach Śnienia.
Przestrzeń w tym komiksie to jeden z głównych tematów - Gaiman rozłożył akcję na dwa miejsca. Pierwszym z nich jest blok, zamieszkany przez piątkę kobiet, drugim - wspomniana już wysepka snu. Klaustrofobiczne mieszkanie i fascynująca, rozległa kraina to miejsca zupełnie od siebie różne. Łączy je ze sobą jedno - postać Barbie. Tej blondyneczki Barbie, która właśnie rozstała się z Kenem i której jedynymi kumpelami są dwie lesbijki, transwestyta i stara czarownica, ale również tej księżniczki Barbary, która powraca do swojego pięknego królestwa, będącego obecnie pod władzą wrednej Kukułki. Dwutorowość akcji i przenikanie się rzeczywistości ze snem służą ukazaniu boju o ocalenie Barbie w każdym z tych światów.
A więc mamy dwie historie. Tę, osadzoną we współczesności wspomaga soundtrack z Lou Reedem i Velvetami na czele. Ta ze snu muzyki nie potrzebuje. Pierwsza dotyka problemu odmienności i lekkości nazywania innych dziwakami, druga jest bajką dla dorosłych, z czarnym charakterem, zdradą, poświęceniem, honorem i wieńczącym wspaniałe przygody morałem. Czyta się to wszystko jednym tchem. Ogląda - kilkoma.
Fantastyczną robotę wykonał Shawn McManus, świetnie wspomogła go grupka artystów pojawiających się na chwilę. Jedyne zastrzeżenia można mieć do Briana Talbota. Debiutujący w czarno-białym brytyjskim undergroundzie twórca, dał się już poznać polskim czytelnikom wielokrotnie. Upodobało go sobie również Vertigo, gdzie pojawiał się na moment w niemal każdej serii z tej oficyny. Swoje wejście ma również w "Zabawie w ciebie" i - niestety - jest to wejście w najważniejszym momencie: finału opowieści. Statyczne twarze, rysowane bardzo niekonsekwentnie oraz brak szczegółu, charakteryzującego jego czarno-białe prace, zawodzą. Na szczęście finalny zeszyt stworzył wespół z McManusem, który z kolei w momencie tworzenia "Sandmana" był u szczytu formy.
"Sandman" to legenda. Po porozbijanych na kilka tomów wersjach miękkookładkowych, doczekał się wreszcie legendarnej, zbiorczej edycji. Bez dwóch zdań, jest to produkt do koniecznego postawienia na półce.
"Sandman: Zabawa w ciebie". Scenariusz: Neil Gaiman. Rysunek: Shawn McManus, Coleen Doran, Bryan Talbot, George Pratt, Stan Woch, Dick Giordano. Tłumaczenie: Paulina Braiter. Wydawca: Egmont 2011
3 komentarze:
A ja bardzo lubię rysunki Talbota z tego albumu "Sandmana". Miła odmiana po tych nieciekawych "czystych" rysunkach poprzedników. Dla mnie to w ogóle "Sandman" powinien być cały rysowany przez kolesi wywodzących się z undergroundu i powinien dominować "dziwny rysunek". Wtedy komiks Gaimana byłby jeszcze lepszy.
To nie zmienia jednak faktu, że "Sandman" jest tak czy siak arcydziełem.
Proponuję poprawić literówkę w tytule
Komiks pierwsza klasa. Mam nadzieję, że jeszcze ze dwa tomy w tym roku się pojawią.
wojtas
Prześlij komentarz