Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

piątek, 11 czerwca 2010

Wywiad z Radosławem Bolałkiem

Autor: Dominik Szcześniak

Czy będzie gościnna atmosfera? Co z konwencją "kanapa i dwóch panów rozmawia"? Dlaczego Hanami wzięło się za czeski komiks? I jaka będzie najważniejsza premiera Bałtyckiego Festiwalu Komiksu? O tym, jak również o organizacji tegorocznej edycji imprezy, która odbędzie się już 26 i 27 czerwca w Gdańsku rozmawiam z Radosławem Bolałkiem.


Dominik Szcześniak: BFK zbliża się wielkimi krokami. W tym roku nie będzie gościa pokroju Davida Lloyda. Czy przyciągnięcie dużej publiczności spadnie na barki Rutu Modan i praktycznie nieznanego u nas Oliwiera Schrauwena?

Radosław Bolałek: Nigdy nie planowaliśmy bazować jedynie na gościach zagranicznych. Poza tym stawiamy na stare hasło „liczy się jakość, a nie ilość”. Nazwiska mimo, że mniej rozpoznawalne, nadal są twórcami światowego kalibru. Do tego ponownie będziemy gościć pana Yoshimasę Mizuo (producent między innymi "Akiry" i "Ghost in the Shell)", który posiada niesamowitą wiedzę i wieloletnie doświadczenie w produkcji komiksów i filmów animowanych. Poza tym plejada krajowych twórców również potrafi przyciągnąć sporą grupę zainteresowanych.

Imprezy komiksowe w Polsce, poza łódzkim festiwalem, są raczej kameralnymi konwentami, przyciągającymi grono fanów. Ubiegłoroczna edycja BFK odbiła się szerokim echem wśród jej uczestników. Czy tym razem również przyciągacie do Gdańska tą gościnną atmosferą, czy może jest plan przysłowiowego „wyjścia do ludzi”?

Na gościnną atmosferę można u nas liczyć zawsze. Nie mogę się natomiast zgodzić, że poza MFK imprezy są kameralne. BFK i Komiksowa Warszawa to już całkiem pokaźne festiwale. My w poprzednim roku na BFK wraz z towarzyszącymi atrakcjami zgromadziliśmy około 700 osób. Co zaś się tyczy wychodzenia do ludzi, to wychodzi nam całkiem nieźle, gdyż program jest tak dostosowany, aby był bardzo ciekawy zarówno dla osób siedzących w temacie od wielu lat, jak i tych, którzy przyjdą prosto z ulicy.


Nie wątpię, że przy organizacji imprezy jest mnóstwo pracy. A Wy jeszcze wydajecie komiksy i w dodatku nie tylko na polskim rynku. Chce Wam się?

Pasja jest pasją i pomaga przetrwać gorsze momenty. Jednak wydawanie jest naszą pracą, nie traktujemy tego jedynie jako hobby – staramy się robić to na jak najwyższym poziomie, bo od tego, czy nasz (nie bójmy się użyć tego słowa) towar będzie dobry, będzie na czas i klienci będą zadowoleni zależy część dochodu naszej firmy. Oczywiście nie utrzymujemy się jedynie z komiksów, ale traktujemy to jako jedną z gałęzi działania Hanami – taką samą, jak wszelkie inne sprawy związane z polsko-japońską wymianą ekonomiczno-kulturową. Co zaś się tyczy samej imprezy, to tego typu działania są potrzebne, bo bez tego rynek komiksowy nie tylko by się nie rozwijał, ale w dłuższej perspektywie pewnie nastąpiłby regres.

Spotkania z twórcami, warsztaty, wystawy – czy tych wszystkich standardowych punktów programu możemy się spodziewać? Czy może zaskoczycie wszystkich czymś świeżym (np. happeningami podobnymi do tych, które na LeSzKu serwuje Piotr Szreniawski)?

Wspomnieliśmy wcześniej o dwóch rzeczach… o tym, że impreza nie tylko stoi samymi gośćmi zagranicznymi, ale również lokalnymi twórcami oraz o tym, że jest wiele atrakcji dla zwykłych ludzi. Spotkania z twórcami są ograniczone do minimum, gdyż tak naprawdę, są to punkty programu nastawione na osoby, które miały styczność wcześniej z danym autorem. Musisz znać czyjąś twórczość, żeby cię interesowało, jak zaczynał i jak jego kariera się toczyła. To jest naprawdę ciekawe, jeśli ktoś potrafi opowiadać, ale konwencja „kanapa i dwóch panów rozmawia” jest naprawdę hermetyczna. Staramy się, aby każdy skupił się na jakimś temacie np. „kompozycja”, „jak pozyskiwać materiały do komiksu”, czy nawet „kolekcjonowanie komiksów”. Osoba z zewnątrz patrząc na plan nie widzi jedynie nazwisk i tytułów albumów, które niewiele jej mówią, ale konkretne zagadnienia, które mogą zainteresować nawet tych, co o komiksie nie mają bladego pojęcia. Z drugiej strony staramy się by poziom był na tyle wysoki, że każdy wyjdzie ze spotkania z pogłębioną wiedzą.


Po ostatniej edycji LeSzKa pojawiły się różne koncepty dotyczące imprez komiksowych – a to żeby zachęcać do uczestnictwa gatunki pokrewne (typu rpg), a to, żeby zrobić otwarte warsztaty dla twórców… Jaka według Ciebie jest recepta na idealną imprezę?

Idealnego sposobu nie ma, zawsze trzeba coś zmieniać, dodawać, udoskonalać. Jest potrzeba różnych imprez, jednak tych czysto komiksowych jest bardzo mało. Dlatego niezmiernie ważne jest, aby pozostały one nadal tylko imprezami komiksowymi. Może przyjść mało ludzi, ale będą to osoby zainteresowane właśnie tym medium. Jeśli gdzieś w mediach, na forach czy nawet w prywatnych rozmowach ktoś będzie wspominał o LeSzKu, BFK czy innej imprezie, będzie wspominał o wydarzeniu komiksowym, a nie o imprezie rpg, gdzie były też komiksy (a często ta część jest pomijana). Pamiętajmy, że każdy z festiwali promuje sztukę, nie przez te dwa dni, ale ogólnie swoją obecnością w mediach i ogólnej świadomości (jak mała by nie była).


Z innej beczki: Skąd wziął się pomysł wejścia na czeski grunt komiksowy?

Polski rynek ma swoje ograniczenia. Czuliśmy, że jesteśmy blisko tej granicy, gdzie nie będziemy w stanie wydawać więcej, gdyż nasz rodzimy czytelnik, ze względu na ograniczenia finansowe, już więcej nie kupi, a nasze komiksy konkurowałby między sobą. Dlatego postawiliśmy na rozwój w tym kierunku. Tamten rynek jest zupełnie inny. Więcej tam niż u nas amerykańskiego mainstreamu, ale za to bardzo mało japońskich tytułów (które stanowią jakąś jedną trzecią polskiego rynku, jeśli chodzi o liczbę wydawanych tomów). Do tego jest o wiele mniej negatywnego podejścia do tytułów „mangowych” wśród czytelników tak zwanej „klasyki”, a i ci „mangowi” są otwarci na „klasykę”. Nam w Polsce udało się przebić do części grupy, która nie przypuszczała, że wśród tytułów japońskich można znaleźć komiksy, które będą dziełami na skalę światową. W Czechach będzie tym łatwiej, że tam większość osób dzieli tytuły na „dobre” i „złe”, a nie według kraju pochodzenia.
Wydawanie w Czechach jest działaniem, które przyniesie również korzyści polskim czytelnikom. Po pierwsze zminimalizuje wzrost ceny związany z ciągłymi podwyżkami kosztów produkcji. Po drugie będą mogły się pojawić tytuły, które nigdy nie ukazałyby się jedynie na rynku polskim.

Jakie premiery komiksowe pojawią się na BFK?

Najważniejszą premierą będzie oczywiście nowy numer Ziniola… Oprócz tego, nakładem timof comics wyjdzie jeszcze „Mój syn” autorstwa jednego z naszych tegorocznych gości. Natomiast kultura gniewu zaserwuje zestaw „Made in Poland” ("Siedem tygodni", "Wartości rodzinne" #4, "Kapitan Sheer") i "Niedoskonałości". Egmont sypnie dużym pakietem czerwcowym, w którym znajdziemy kontynuacje i wznowienia znanych tytułów oraz „Incognegro”. Będzie nowy "Karton". My zaś startujemy z dwoma nowymi seriami – „Ikigami” oraz „Mój Rok”. Pierwsza to nominowana w tym roku do Fauve d`Or (nagroda dla najlepszego albumu w na Międzynarodowym Festiwalu Komiksu w Angoulême) historia dziejąca się w Japonii, gdzie obowiązuje prawo skazujące na śmierć jedną młodą osobę na tysiąc, wybraną w sposób losowy. Druga seria to dzieło doskonale znanych w Polsce (chociaż po raz pierwszy razem) Morvana ("Armada") i Taniguchiego ("Odległa dzielnica", "Ikar" i kilka innych z naszego wydawnictwa). Opowiada o dziewczynce z zespołem Downa – mogę powiedzieć, że daliśmy do przeczytania „Mój rok” osobie wychowującej takie dziecko – usłyszeliśmy, że ta historia jest bardzo prawdziwa, a jednocześnie wzruszająca. Przy okazji chciałbym podziękować osobom pracującym w Stowarzyszeniu Rodzin i Opiekunów Osób z Zespołem Downa Bardziej Kochani za weryfikację terminologii specjalistycznej.

Wywiad zilustrowały okładki czeskich wydań komiksów Hanami ("Księga wiatru" i "Balsamista"), oraz pozycji, mających mieć swoją premierę na BFK: "Mój rok" Taniguchiego i Morvana, "Ikigami" Matoro Mase (Hanami), "Żywe trupy 10" (Taurus Media), "Mój syn" Schrauwena i "Ziniol" 8 (timof comics) oraz pakiet kultury gniewu, z którego na pewno pojawią się "Niedoskonałości" Tomine, "Siedem tygodni" Misiaka, "Kapitan Sheer" Wyrzykowskiego i Podolca, a całkiem prawdopodobne, że również czwarty odcinek "Wartości rodzinnych" Śledzia". Na kilka dni przed BFK powinien być również dostępny czerwcowy pakiet Egmontu.
Plakat BFK jest autorstwa Aleksandry Czubek - Spanowicz.

Brak komentarzy: