W 1975 roku, kiedy scenarzyści serialu "Lost" trzymali się jeszcze maminej spódnicy, a przyszli twórcy "Rozbitków" nie mieli pojęcia co oznacza pojęcie "reality show", dwóch artystów wzięło na warsztat tematykę przetrwania na dzikiej wyspie w komiksie "Historia bez bohatera". Dla Dany'ego była to jedna z pierwszych prób w konwencji rysunku realistycznego, a dla Van Hamme'a początek szeregu sukcesów jako scenarzysty komiksowego.
"Thorgal", "Largo Winch", "Szninkiel", "Wayne Shelton", "XIII"... czy Van Hamme nadając komiksowi stworzonemu wspólnie z Danym tytuł, który nie zdradzał imienia i nazwiska głównego bohatera, miał na myśli coś więcej, niż tylko oryginalne wejście w karierę? Niekoniecznie. "Historia bez bohatera" rzeczywiście stara się tego bohatera nie posiadać. Stara się, ponieważ tak naprawdę posiada ich całą grupkę. Szereg postaci, pasażerów lotu CR512, których samolot rozbił się w dżungli. Jest wśród nich podstarzały aktor, oficjele Korugwaju, syn przemysłowca, pianista, wysłannik ONZ, są również dwie piękne kobiety - profesor matematyki i stewardessa. I - jak to w scenariuszach Van Hamme'a bywa - kilkoro z nich jest ze sobą dość blisko powiązanych, co nie pozostanie bez wpływu na losy całej drużyny.
"Opowieść bez bohatera" jest komiksem survivalowym. Rozbitkowie spędzają czas na wykombinowaniu jak wydostać się z przeklętej dżungli. Van Hamme obowiązkowo przedstawia skrajne podejścia - od spontanicznej chęci "zrobienia czegoś, czegokolwiek, zamiast siedzenia z założonymi rękoma" po świadomość beznadziei sytuacji i działania łagodzące polegające na rozdawaniu nadziei. Wszystko to zalewa sosem awanturniczego suspensu w starym, dobrym stylu. Są czarne charaktery, są prawi kowboje i jest powolne eliminowanie ocalałych. Przez kogo? Zagadka jest prosta do odgadnięcia, bo i nie na zagadki Van Hamme tu stawia. Interesują go modele ludzkich zachowań oraz ukazanie kilku sztuczek survivalowych. Jedną z nich jest chociażby instruktaż zrobienia balona.
Fajny, survivalowy akcyjniak,w dodatku z polskim bohaterskim akcentem, uzupełniony jest historią "Dwadzieścia lat później", w którą wprowadza czytelnika Largo Winch, a która wyjaśnia wątki z pierwszej części, wiążąc ze sobą losy rozbitków w bardziej konkretny, poparty politycznymi rozgrywkami i nazistowskimi gierkami sposób. W tej drugiej odsłonie, autentycznie napisanej 20 lat po stworzeniu pierwowzoru, dostajemy szpiegowską twarz Van Hamme'a, który stawia na sensację, zwroty akcji i dudniące w głowie pytanie "kto za tym stoi?". I jak zwykle wywiązuje się z prowadzenia fabuły bardzo dobrze.
"Opowieść bez bohatera" to świetne czytadło, w stylu starych czasów. Ten komiks idealnie wstrzeliłby się w moment, kiedy większość polskich czytelników usłyszała o nim po raz pierwszy - w biogramie Van Hamme'a na okładce "Thorgala", czyli jakieś 20 lat temu. Co nie znaczy, że nie broni się dzisiaj - wręcz przeciwnie. Czytelnicy, którzy wychowali się na komiksach tamtego okresu, na pewno będą usatysfakcjonowani. Podobnie jak fani Jeana Van Hamme.
"Historia bez bohatera; Dwadzieścia lat później". Scenariusz: Jean Van Hamme. Rysunek: Dany. Tłumaczenie: Maria Mosiewicz. Wydawca: Egmont Polska 2010
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz