Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

środa, 9 czerwca 2010

"Samotnik" - Chaboute

Autor: Dominik Szcześniak

Chaboute,
po bogatym w treść, sensacyjnym "Landru" i moralistycznym, kolorowym "Czyśćcu" sięgnął do korzeni - praktycznie bez użycia słów i wykorzystując tylko to, co zdziałać może czarny tusz na białej kartce opowiada historię o komunikacji, języku i budowaniu znaczeń. "Samotnik", będący trzecim albumem konsekwentnie promowanego przez edytora twórcy, jest zarazem jego albumem najlepszym. Ma zdecydowanie największą siłę rażenia i - wykorzystując podstawy komiksowego alfabetu - opowiada prostą, ale fascynującą historię.

Czyta się tę cegiełkę bardzo szybko i tak samo szybko wraca się do niej. "Samotnik" jest bliski komiksowi idealnemu - łączy treść i obraz w sposób wzorcowy. Rysunki Chaboute'a się po prostu czyta. Kadr po kadrze historia porusza się dalej. I choć odnieść można wrażenie, że niektóre sceny rozbuchane są w sposób nieprzystający ich znaczeniu (chociażby
sekwencja płynięcia statku, czy lotu ptaka), to jednak służą one budowaniu napięcia. Przez pierwsze kilkadziesiąt stron czytelnik nie wie co go czeka, a jedyne czego może się domyślać, to fakt, że stanie się coś strasznego. Że dostanie porządny thriller lub horror o potworze, zamkniętym na całe lata w latarni morskiej, który każdy swój dzień kończy donośnym "bum!". Tymczasem Chaboute - sięgając do korzeni opowiadania obrazem i stosując narrację poklatkową - kreuje rasowy dramat psychologiczny, opowiadający o doświadczonym człowieku, którego jedyna wiedza o świecie oparta jest o własną interpretację pojęć słownikowych.

Choć większość kadrów "Samotnika" pozbawiona jest słów, Chaboute z premedytacją wkłada je w usta dwóch marynarzy, którym poświęcony jest odrębny wątek. Odrębny, aczkolwiek bardzo sprawnie i świadomie powiązany z wątkiem żyjącego w samotni "po
twora". Te kilkanaście stron ze zdawkowymi dialogami nie służy jedynie nakreśleniu charakterów tych dwóch postaci (choć świetnie urozmaica to komiks), lecz przede wszystkim służy dookreśleniu głównego bohatera.

"Samotnikiem" Chaboute opowiada również o ciekawości świata. O tej przemożnej chęci poznawania go, nawet mimo spraw, które świadczą o tym, że ten świat do najprzyjemniejszych miejsc nie należy. Oko rysownika i wmontowana w nie kamera prześlizguje się po zwykłych przedmiotach - w kolejnych kadrach widzimy lotkę, piłkę do
tenisa, rybę w akwarium, żołnierzyki, szyszkę czy resoraka. Są to przedmioty, które wspólnie biorą udział w kreowania podstawowego świata człowieka, zamkniętego przez całe życie w jednym miejscu. Słowa, które te przedmioty określają są dla tego człowieka słowami - kluczami. Ale - ten człowiek posiada również umiejętność czytania i słownik, w którym ilość słów mu nieznanych znacznie przerasta liczbę tych, których znaczenie pojmuje. O wyobrażeniach, o spontanicznym budowaniu znaczeń tych słów - nieraz zabawnych, nieraz przygnębiających - opowiada Chaboute.

Zaskakujący i wielopłaszczyznowy to komiks. Zrealizowany tak fachowo, że przymknąć można oko na to, co zawsze było moim głównym zarzutem w stosu
nku do rysunków Chaboute'a - sposób rysowania twarzy. W "Samotniku", choć ta "kserowana" metoda również funkcjonuje i ma się dobrze, zanika pod świetnie opowiedzianą, prostą ale i skomplikowaną historią. Polecam.

"Samotnik". Scenariusz i rysunki: Christophe Chaboute. Tłumaczenie: Maria Mosiewicz. Wydawca: Egmont Polska 2010

1 komentarz:

Sebastian Frąckiewicz pisze...

Ależ wodzu, co wódz? Wszystko, tylko nie "skomplikowaną"...