Po czterech latach od ukończenia publikacji serii "Kasta Metabaronów", Egmont powraca do opowieści o galaktycznych najemnikach. "Broń Metabarona" nie jest już rysowana przez wcześniejszego regularnego rysownika serii, Juana Gimeneza (jego miejsce zajął duet Travis Charest i Zoran Janjetov), lecz scenarzysta pozostał ten sam. Chilijski ekscentryk Alexandro Jodorowski, stawiający w "Kaście Metabaronów" na połączenie space-opery z ckliwą telenowelą, wzbogaconą charakterystycznym słowotwórstwem i podkoloryzowanymi rytuałami inicjacyjnymi, do tej pory wykonywał swoją pracę w sposób niesamowicie wciągający. Powracając do postaci Bezimiennego Metabarona, zapewne miał taki sam zamiar.
I udało mu się.
Językowa giętkość i fantazja w wymyślaniu coraz to nowszych wyrazów z przedrostkami meta-, czy paleo- nie jest może w "Broni Metabarona" rozwinięta do takiego stopnia, jak w poprzednich komiksach z tej serii, lecz jeśli się pojawia to w konkretnych odsłonach - "Paleochryste", "Omnigraal" czy "inwazja Hunwyjców" to niektóre z przykładów. Na płaszczyźnie językowej Jodorowsky bardziej stawia na ugładzenie do granic możliwości dialogów, jakie wkłada w usta bohaterów. Nie ma żadnego lania wody, a wszelkie kwestie wygłaszane przez postaci to gotowe przepisy na życie. Co za tym idzie, również akcja dzieje się szybko i choć komiks ma jedynie 60 stron, przeczytawszy go można poczuć się sytym. Autorzy poświęcili bowiem tę objętość na opowiedzenie kilku historii, stosując przy tym parę ciekawych chwytów formalnych.
Każda z historii dotyczy innej broni - Praxis to miecz obdarzony duszą, Omnigraal to broń chłonąca, Śródmózgowe Oko to mikrokomputer obdarzony własną wolą. Na polecenie Śnicieli każdą z tych broni ma odnaleźć Bezimienny po to, by w ostateczności samemu stać się bronią uosobioną. Wszystko to, by powstrzymać hordy Hunwyjców, mentalnych wampirów z innego wymiaru, mających chrapkę na inwazję wszechświata. Każda z misji poszukiwawczych Bezimiennego ukazana jest za pomocą niesamowitych sekwencji walk, a zdobycie jednego przedmiotu daje Metabaronowi możliwość starania się o następny. Fabuła nie płynie jednotorowo - Jodorowsky, wykorzystując atrybuty każdej ze wspomnianych broni (np. wchłonięcie pamięci przez Omnigraala) urozmaica ją, stosując retrospekcje. W jednej z nich sięga aż do czasów inicjacji Bezimiennego.
Ów moment inicjacji narysowany został przez jednego z dwóch rysowników komiksu - Travisa Charesta. Trzeba przyznać, że w całej swojej historii żaden z Metabaronów nie miał w tak przejmujący sposób narysowanej tej najważniejszej chwili swojego życia. Charest wyrysował swoją część komiksu niezwykle precyzyjnie, z dbałością o każdy szczegół i w fantastycznym, malarskim stylu. Za tak genialną robotą stoi jednak sześć lat syzyfowej pracy. Charest zaczynał rysowanie "Broni Metabarona" w 2000 roku, mając ambitny plan stworzenia wszystkiego, począwszy od szkiców, poprzez nałożenie tuszu, skończywszy na kolorze. Okazało się jednak, że nie radził sobie z malowaniem, a plansze poddawał niekończącej się obróbce, poprawiając najdrobniejsze szczegóły. W ciągu 6 lat udało mu się w bólach stworzyć 30 plansz, po czym wydawca stracił do niego cierpliwość i zatrudnił do wykończenia komiksu Zorana Janjetova, który współpracował już z Jodorowskym przy "Technokapłanach".
Kreska Serba daleka jest od widowiskowości, jaką z uporem maniaka wlewał w każdą planszę Kanadyjczyk, jednak i jej nie brak uroku. Choć stylistycznie prace Janjetova i Charesta są do siebie niepodobne, całość komiksu na tym nie cierpi. A to za sprawą pomysłowości Jodorowskiego, który dostosował scenariusz do warunków i ujął opowieść narysowaną przez Charesta w ramy retrospekcji wchodzącej w skład większej calości, rysowanej przez Janjetova.
"Broń Metabarona" jest udanym powrotem Jodo za stery opowieści o postaciach, których przygody tworzył przez wiele lat. Kosmiczne pojedynki, niesamowite sytuacje i świetnie napompowane dialogi to atuty tego komiksu. Atutem jest również niewątpliwie jego grafika. Nie dość, że fani "Kasty Metabaronów" powinni być w pełni usatysfakcjonowani, to również i nowy narybek czytelniczy może zasilić szeregi fanów kosmicznego Jodo - mimo pojawienia się w "Broni" kilku postaci z "Kasty", komiks ten można czytać niezależnie od ilości przeczytanych tomów sagi o Metabaronach. Znakomita rozrywka na najwyższym poziomie.
"Broń Metabarona". Scenariusz: Alexandro Jodorowsky. Rysunki: Travis Charest i Zoran Janjetov. Przekład: Wojciech Birek. Wydawca: Egmont Polska 2009
I udało mu się.
Językowa giętkość i fantazja w wymyślaniu coraz to nowszych wyrazów z przedrostkami meta-, czy paleo- nie jest może w "Broni Metabarona" rozwinięta do takiego stopnia, jak w poprzednich komiksach z tej serii, lecz jeśli się pojawia to w konkretnych odsłonach - "Paleochryste", "Omnigraal" czy "inwazja Hunwyjców" to niektóre z przykładów. Na płaszczyźnie językowej Jodorowsky bardziej stawia na ugładzenie do granic możliwości dialogów, jakie wkłada w usta bohaterów. Nie ma żadnego lania wody, a wszelkie kwestie wygłaszane przez postaci to gotowe przepisy na życie. Co za tym idzie, również akcja dzieje się szybko i choć komiks ma jedynie 60 stron, przeczytawszy go można poczuć się sytym. Autorzy poświęcili bowiem tę objętość na opowiedzenie kilku historii, stosując przy tym parę ciekawych chwytów formalnych.
Każda z historii dotyczy innej broni - Praxis to miecz obdarzony duszą, Omnigraal to broń chłonąca, Śródmózgowe Oko to mikrokomputer obdarzony własną wolą. Na polecenie Śnicieli każdą z tych broni ma odnaleźć Bezimienny po to, by w ostateczności samemu stać się bronią uosobioną. Wszystko to, by powstrzymać hordy Hunwyjców, mentalnych wampirów z innego wymiaru, mających chrapkę na inwazję wszechświata. Każda z misji poszukiwawczych Bezimiennego ukazana jest za pomocą niesamowitych sekwencji walk, a zdobycie jednego przedmiotu daje Metabaronowi możliwość starania się o następny. Fabuła nie płynie jednotorowo - Jodorowsky, wykorzystując atrybuty każdej ze wspomnianych broni (np. wchłonięcie pamięci przez Omnigraala) urozmaica ją, stosując retrospekcje. W jednej z nich sięga aż do czasów inicjacji Bezimiennego.
Ów moment inicjacji narysowany został przez jednego z dwóch rysowników komiksu - Travisa Charesta. Trzeba przyznać, że w całej swojej historii żaden z Metabaronów nie miał w tak przejmujący sposób narysowanej tej najważniejszej chwili swojego życia. Charest wyrysował swoją część komiksu niezwykle precyzyjnie, z dbałością o każdy szczegół i w fantastycznym, malarskim stylu. Za tak genialną robotą stoi jednak sześć lat syzyfowej pracy. Charest zaczynał rysowanie "Broni Metabarona" w 2000 roku, mając ambitny plan stworzenia wszystkiego, począwszy od szkiców, poprzez nałożenie tuszu, skończywszy na kolorze. Okazało się jednak, że nie radził sobie z malowaniem, a plansze poddawał niekończącej się obróbce, poprawiając najdrobniejsze szczegóły. W ciągu 6 lat udało mu się w bólach stworzyć 30 plansz, po czym wydawca stracił do niego cierpliwość i zatrudnił do wykończenia komiksu Zorana Janjetova, który współpracował już z Jodorowskym przy "Technokapłanach".
Kreska Serba daleka jest od widowiskowości, jaką z uporem maniaka wlewał w każdą planszę Kanadyjczyk, jednak i jej nie brak uroku. Choć stylistycznie prace Janjetova i Charesta są do siebie niepodobne, całość komiksu na tym nie cierpi. A to za sprawą pomysłowości Jodorowskiego, który dostosował scenariusz do warunków i ujął opowieść narysowaną przez Charesta w ramy retrospekcji wchodzącej w skład większej calości, rysowanej przez Janjetova.
"Broń Metabarona" jest udanym powrotem Jodo za stery opowieści o postaciach, których przygody tworzył przez wiele lat. Kosmiczne pojedynki, niesamowite sytuacje i świetnie napompowane dialogi to atuty tego komiksu. Atutem jest również niewątpliwie jego grafika. Nie dość, że fani "Kasty Metabaronów" powinni być w pełni usatysfakcjonowani, to również i nowy narybek czytelniczy może zasilić szeregi fanów kosmicznego Jodo - mimo pojawienia się w "Broni" kilku postaci z "Kasty", komiks ten można czytać niezależnie od ilości przeczytanych tomów sagi o Metabaronach. Znakomita rozrywka na najwyższym poziomie.
"Broń Metabarona". Scenariusz: Alexandro Jodorowsky. Rysunki: Travis Charest i Zoran Janjetov. Przekład: Wojciech Birek. Wydawca: Egmont Polska 2009
2 komentarze:
O, Charest. Kiedyś zrył mi pozytywnie banię swoim pierwszym numerem WildCats, więc ze wzgledu na niego się skuszę. Szczególnie, że - jak piszesz - nie trzeba znać "Kasty..".
nie trzeba, ale i tak trzeba:D
"Kasta" to świetne czytadło, a "Broń" można czytać w oderwaniu od niej, bo Jodo pewne najistotniejsze sprawy przybliża Czytelnikowi. A Kastę polecam - bardzo chora wersja "Mody na sukces" z wielką pompą w dialogach.
lucek
Prześlij komentarz