Berlin 1946 roku. Profesor Trevor Bruttenholm wraz ze swoim asystentem, doktorem Howardem Eatonem - obaj z Biura Badań Paranormalnych i Obrony - zostają wprowadzeni na teren sektora amerykańskiego. Ich celem jest wyjaśnienie odkrywanych nagminnie przez wojska sprzymierzone związków nazistów z okultyzmem. Do zbadania tej sprawy potrzebna im będzie pomoc grupki żołnierzy amerykańskich oraz rosyjskich, na czele których stoi blada jak śmierć dziewczynka o imieniu Warwara. Będą musieli stawić czoła czemuś, co w nazistowskich kronikach nazwane zostało terminem "Vampir Sturm" - projekt ten zakiełkował w głowach dwóch arcyzbrodniarzy, którzy siedli przy jednym stole - Adolfa Hitlera i hrabiego Vladimira Giurescu. Dyktatora i wampira. Co dobrego mogłoby dać takie połączenie?
Dużo dobrej zabawy, przede wszystkim. Kolejny album serii "B.B.P.O" serwuje jej całe mnóstwo. Jest to zabawa w oparach horroru połączonego z nazistowską fikcją - w komiksie roi się od tych elementów poustawianych w przeróżnych konfiguracjach. Naziści jako Krzyżacy w stylu Heavy Metal; mroczne, opuszczone więzienia, w których prowadzone były eksperymenty; eksterminacja wampirów rodu Giurescu; stare niemieckie babki nucące jeszcze starsze niemieckie piosenki; armia nazistowskich zombie; żołnierze amerykańscy w obliczu zagrożenia (z obowiązkowymi tekstami, typu "Wstrzymać ogień! Ma Dickie'ego!"); dzieci mutanty zamknięte w stodołach; gadająca głowa von Klempta, armia goryli oraz sowa, która nie jest tym, czym się wydaje...
Choć komiks nie jest rysowany przez Mike'a Mignolę, jego warstwa graficzna komponuje się idealnie z fabułą - "zdjęciowe", tworzone pewną kreską rysunki Paula Azacety wzbogacone są fenomenalnym kolorem Nicka Filardi. Efekt przypomina nieco prace Sherylin van Valkenbourgh ("Batman vs Predator", "Enigma") i pokazuje, jak powinien wyglądać rasowy horror.
Mignola współpracował przy tym albumie jedynie na etapie tworzenia scenariusza, pierwszeństwo w tej materii oddając Joshua Dysartowi, który ze swoich wrażeń i doświadczeń nabytych podczas pracy, dzieli się z Czytelnikami w posłowiu do komiksu. Wspomina m.in. o tym, że "B.B.P.O" to "kawał znakomitej pulpy, powstałej na zrębie jednego z najbardziej fascynujących momentów historii najnowszej". I nie jest to czcze gadanie. Rzeczywiście, komiks bardzo sprawnie wpisuje szaloną fikcję w historyczne wydarzenia: obok wspomnianych już motywów wampirycznych nazistów, mamy więc wizerunki Berlina pod okupacją (już na pierwszych stronach autorzy, operując kliszami, ukazują sytuację ludzi na zbombardowanych ulicach) czy też pokazanie stosunków między Sowietami, Niemcami i żołnierzami amerykańskimi. Momentami ta wnikliwość historyczna połączona z brudnym, realistycznym rysunkiem prowadzi do ukazywania scen wysoce drastycznych.
Prym w historii wiedzie Trevor Bruttenholm, a więc "ojciec" Hellboya, którego los czytelnicy poznali już w albumie "Nasienie Zniszczenia". W retrospektywnym "Roku 1946" jest on żywotnym, skorym do rozwiązywania zagadek i zapuszczania się tam, gdzie nie trzeba naukowcem, w którego umyśle wciąż dźwięczy wydarzenie z East Bromwich z grudnia 1944 roku. Wówczas właśnie narodził się Hellboy i choć nie jemu poświęcona jest ta historia, to jednak - z racji osadzenia jej w "hellbojowym" universum - pewne fakty z jego przeszłego i przyszłego życia odbijają się na jej kartach echem. Jak każdy komiks, w którym maczał swe ręce Mignola, tak i ten zostawia pewien trop dotyczący mitologii Diabelskiego Chłopca.
Album uzupełniony jest materiałami dodatkowymi - krótką historią "Demon biskupa Oleksandra", stworzoną na potrzeby Dnia Darmowego Komiksu w 2008 roku oraz szkicami Paula Azacety i Mike'a Mignoli, wzbogaconymi krótkimi opisami. Całość składa się na świetny horror, który spokojnie można postawić obok najnowszego wydanego w Polsce albumu "Hellboya", "Zewu ciemności". Świat Mignoli trzyma się coraz lepiej.
"B.B.P.O.: 1946". Scenariusz: Mike Mignola i Joshua Dysart. Rysunki: Paul Azaceta. Kolor: Nick Filardi. Okładka: Mike Mignola i Dave Stewart. Tłumaczenie: Jacek Drewnowski. Wydawca: Egmont 2009
Dużo dobrej zabawy, przede wszystkim. Kolejny album serii "B.B.P.O" serwuje jej całe mnóstwo. Jest to zabawa w oparach horroru połączonego z nazistowską fikcją - w komiksie roi się od tych elementów poustawianych w przeróżnych konfiguracjach. Naziści jako Krzyżacy w stylu Heavy Metal; mroczne, opuszczone więzienia, w których prowadzone były eksperymenty; eksterminacja wampirów rodu Giurescu; stare niemieckie babki nucące jeszcze starsze niemieckie piosenki; armia nazistowskich zombie; żołnierze amerykańscy w obliczu zagrożenia (z obowiązkowymi tekstami, typu "Wstrzymać ogień! Ma Dickie'ego!"); dzieci mutanty zamknięte w stodołach; gadająca głowa von Klempta, armia goryli oraz sowa, która nie jest tym, czym się wydaje...
Choć komiks nie jest rysowany przez Mike'a Mignolę, jego warstwa graficzna komponuje się idealnie z fabułą - "zdjęciowe", tworzone pewną kreską rysunki Paula Azacety wzbogacone są fenomenalnym kolorem Nicka Filardi. Efekt przypomina nieco prace Sherylin van Valkenbourgh ("Batman vs Predator", "Enigma") i pokazuje, jak powinien wyglądać rasowy horror.
Mignola współpracował przy tym albumie jedynie na etapie tworzenia scenariusza, pierwszeństwo w tej materii oddając Joshua Dysartowi, który ze swoich wrażeń i doświadczeń nabytych podczas pracy, dzieli się z Czytelnikami w posłowiu do komiksu. Wspomina m.in. o tym, że "B.B.P.O" to "kawał znakomitej pulpy, powstałej na zrębie jednego z najbardziej fascynujących momentów historii najnowszej". I nie jest to czcze gadanie. Rzeczywiście, komiks bardzo sprawnie wpisuje szaloną fikcję w historyczne wydarzenia: obok wspomnianych już motywów wampirycznych nazistów, mamy więc wizerunki Berlina pod okupacją (już na pierwszych stronach autorzy, operując kliszami, ukazują sytuację ludzi na zbombardowanych ulicach) czy też pokazanie stosunków między Sowietami, Niemcami i żołnierzami amerykańskimi. Momentami ta wnikliwość historyczna połączona z brudnym, realistycznym rysunkiem prowadzi do ukazywania scen wysoce drastycznych.
Prym w historii wiedzie Trevor Bruttenholm, a więc "ojciec" Hellboya, którego los czytelnicy poznali już w albumie "Nasienie Zniszczenia". W retrospektywnym "Roku 1946" jest on żywotnym, skorym do rozwiązywania zagadek i zapuszczania się tam, gdzie nie trzeba naukowcem, w którego umyśle wciąż dźwięczy wydarzenie z East Bromwich z grudnia 1944 roku. Wówczas właśnie narodził się Hellboy i choć nie jemu poświęcona jest ta historia, to jednak - z racji osadzenia jej w "hellbojowym" universum - pewne fakty z jego przeszłego i przyszłego życia odbijają się na jej kartach echem. Jak każdy komiks, w którym maczał swe ręce Mignola, tak i ten zostawia pewien trop dotyczący mitologii Diabelskiego Chłopca.
Album uzupełniony jest materiałami dodatkowymi - krótką historią "Demon biskupa Oleksandra", stworzoną na potrzeby Dnia Darmowego Komiksu w 2008 roku oraz szkicami Paula Azacety i Mike'a Mignoli, wzbogaconymi krótkimi opisami. Całość składa się na świetny horror, który spokojnie można postawić obok najnowszego wydanego w Polsce albumu "Hellboya", "Zewu ciemności". Świat Mignoli trzyma się coraz lepiej.
"B.B.P.O.: 1946". Scenariusz: Mike Mignola i Joshua Dysart. Rysunki: Paul Azaceta. Kolor: Nick Filardi. Okładka: Mike Mignola i Dave Stewart. Tłumaczenie: Jacek Drewnowski. Wydawca: Egmont 2009
1 komentarz:
poprzednie BBPO mi się nie podobały. Tutaj BBPO w zasadzie jeszcze nie ma, ale sam komiks czytało się dobrze. I pewnie jeszcze się przeczyta kilka razy :-)
Prześlij komentarz