Dawno, dawno temu żył sobie chłopiec o imieniu Łukasz. Łukasz bardzo lubił komiksy amerykańskiego rysownika Erika Larsena, który na polskim rynku rysował m.in. "Punishera" i "Spider-Mana", a za oceanem bardzo kojarzony jest z autorskim serialem "Savage Dragon" (nie wiedzieć czemu nieopublikowanym jeszcze w Polsce). Będąc już dorosłym mężczyzną, skrywającym się pod pseudonimem Łazur, Łukasz zaczął rysować komiksy. I jeden z nich postanowił poświęcić bohaterowi swojego dzieciństwa.
Był to komiks z cyklu „Opowieści niestworzone”, zatytułowany „Usta pełne śmierci”, w którym to Łazur kierował się jedną zasadą: „Jeśli nie potrafisz narysować jakiejś sceny, to przejrzyj komiksy Erika Larsena – on już ją narysował”. Przejrzał tych komiksów 200 i twórczo skopiował tyle kadrów, ile mu było potrzebne. Sam komiks to jedna strona wstępu i siedem nawalanki. Nic specjalnego. ALE! Forma tego hołdu była na tyle interesująca, że Łazur najpierw wydał sobie również edycję w języku angielskim z okazji wizyty na ateńskim festiwalu, a następnie pokusił się o powiększony formatowo komiks kolekcjonerski, z dodatkowymi stronami pełnymi szkiców i historyjek z planu tworzenia komiksu. Najlepsze jednak miało dopiero nadejść.
Komiksem Łazura zainteresował się sam Erik Larsen.
- Sam dzień pamiętam całkiem nieźle - wspomina Łazur - Wolne w robo, wrzucenie anglojęzycznej wersji "Ust..." na forum Dragona, wizyta w Centrum Komiksu, wieczorny koncert Taco Hemingwaya (na który ostatecznie z Jaszczem i Sztyborem nie weszliśmy, więc zawitaliśmy u Piotrka Rosnera). No i wielki finał w postaci nocnego odczytania info, że Larsen chciałby to opublikować; dalej kilka telefonów do najbliższych, kilka wiadomości wrzuconych na FB i rozmowa z Larsenem. Tak w skrócie wyglądał 27 marca 2015 (piątek).
Dla Łazura była to wielka radość. Lecz czy sprostał wyzwaniu? Tak łatwo jest przecież osiąść na laurach i stwierdzić, że sama pochwała ze strony mistrza jest wystarczająca. W tej trudnej sytuacji Łazur mógł jednak polegać na przyjaciołach. Choć, jak mówi - wcale nie było różowo...
- Cały komiks trzeba było pokolorować, co zajęło mi trochę czasu i z finalnymi plikami odezwałem się do Erika dopiero w październiku. Tutaj wypadałoby podziękować TeO i Ystadowi, którzy nie dali mi zapomnieć, że jeśli tego nie ogarnę, to będę frajerzyną wszechczasów - tego typu motywacja zrobiła swoje. Inna sprawa jest taka, że z perspektywy czasu nie wydaje mi się to jakimś nie wiadomo jakim osiągnięciem - w końcu ten komiks był skrojony pod tego typu fikołek. Osiem stron, każdy kadr wzorowany na czymś co stworzył Larsen - gdybym był na jego miejscu, to sam bym chciał coś takiego opublikować dla podbicia własnego ego (chociaż i tak ma chyba spore).
Erik Larsen poprosił swojego oddanego fana o możliwość opublikowania „Ust pełnych śmierci” w swoim szlagierowym „Savage Dragonie”. I tym sposobem w 209. numerze serii Łazur umieścił swój pokolorowany komiks w towarzystwie prac idola. Marzenie się spełniło. Chłopiec, który dawno temu zakochał się w Larsenie, dotarł do radosnej mety i napisał jedną z najpiękniejszych bajek pokolenia TM-Semic. Do dzisiaj żyje długo i szczęśliwie, rysując nowe komiksy i kolekcjonując zeszyty swojego idola. Ale czy po tylu latach pamięta jeszcze który komiks mistrza był jego pierwszym?
Komiksem Łazura zainteresował się sam Erik Larsen.
- Sam dzień pamiętam całkiem nieźle - wspomina Łazur - Wolne w robo, wrzucenie anglojęzycznej wersji "Ust..." na forum Dragona, wizyta w Centrum Komiksu, wieczorny koncert Taco Hemingwaya (na który ostatecznie z Jaszczem i Sztyborem nie weszliśmy, więc zawitaliśmy u Piotrka Rosnera). No i wielki finał w postaci nocnego odczytania info, że Larsen chciałby to opublikować; dalej kilka telefonów do najbliższych, kilka wiadomości wrzuconych na FB i rozmowa z Larsenem. Tak w skrócie wyglądał 27 marca 2015 (piątek).
Dla Łazura była to wielka radość. Lecz czy sprostał wyzwaniu? Tak łatwo jest przecież osiąść na laurach i stwierdzić, że sama pochwała ze strony mistrza jest wystarczająca. W tej trudnej sytuacji Łazur mógł jednak polegać na przyjaciołach. Choć, jak mówi - wcale nie było różowo...
- Cały komiks trzeba było pokolorować, co zajęło mi trochę czasu i z finalnymi plikami odezwałem się do Erika dopiero w październiku. Tutaj wypadałoby podziękować TeO i Ystadowi, którzy nie dali mi zapomnieć, że jeśli tego nie ogarnę, to będę frajerzyną wszechczasów - tego typu motywacja zrobiła swoje. Inna sprawa jest taka, że z perspektywy czasu nie wydaje mi się to jakimś nie wiadomo jakim osiągnięciem - w końcu ten komiks był skrojony pod tego typu fikołek. Osiem stron, każdy kadr wzorowany na czymś co stworzył Larsen - gdybym był na jego miejscu, to sam bym chciał coś takiego opublikować dla podbicia własnego ego (chociaż i tak ma chyba spore).
Erik Larsen poprosił swojego oddanego fana o możliwość opublikowania „Ust pełnych śmierci” w swoim szlagierowym „Savage Dragonie”. I tym sposobem w 209. numerze serii Łazur umieścił swój pokolorowany komiks w towarzystwie prac idola. Marzenie się spełniło. Chłopiec, który dawno temu zakochał się w Larsenie, dotarł do radosnej mety i napisał jedną z najpiękniejszych bajek pokolenia TM-Semic. Do dzisiaj żyje długo i szczęśliwie, rysując nowe komiksy i kolekcjonując zeszyty swojego idola. Ale czy po tylu latach pamięta jeszcze który komiks mistrza był jego pierwszym?
- Spider-Man 8/93 i 9/93, czyli "Zemsta Złowieszczej Szóstki" - od tamtej pory wiedziałem, że to ten jeden jedyny i na zawsze - stwierdza Łazur - Później, w jednym z numerów "Super Boom" zobaczyłem okładkę do jednego z pierwszych numerów Dragona i chciałem cholernie to mieć w swoich łapach, ale nie miałem jak tego zdobyć (Witek Idczak* nie miał tego w swojej ofercie). Następnie, jakoś w 1998, parę miesięcy po tym, jak stwierdziłem ze komiksy są dla dzieci (miałem 14 lat) i sprzedałem swoją kolekcję, w pracy u mamy miałem pierwszą styczność z Internetem i jakoś do głowy mi wpadło, żeby zobaczyć co u Larsena. Wlazłem na stronę Savage Dragon i oszalałem jak zobaczyłem te kolorowe okładki, ale niestety wchodziły tylko po dwie, góra trzy na dyskietki...
Od "Zemsty Złowieszczej Szóstki" po "Usta pełne śmierci" - tak kształtowały się losy bajki o Łazurze. Bardzo istotnym elementem tej opowieści jest również fakt, że Łukasz - poza byciem twórcą komiksowym - jest również jednym z redaktorów Bicepsa, członkiem Pokembrów oraz jednym z najlepszych fachowców od składu komiksów.
- Komiksy składam, bo ktoś musiał się za to wziąć, kiedy zaczynaliśmy przygodę z "Bicepsem" i ATY. Po kilku numerach "Bicepsa" zacząłem składać komiksy znajomym i tak co jakiś czas działam kilka razy do roku (albo i częściej).
Rysownik, scenarzysta, redaktor... czy łącząc tyle funkcji można jeszcze czerpać jakąkolwiek satysfakcję ze składania? Czy składanie jest fajne?
- Jest najfajniejsze! - ekstatycznie reaguje Łazur - Cenię to sobie bardziej, niż samo tworzenie komiksów i wymyślanie własnych światów i historii. To coś na zasadzie tego typka z "Invincible" Kirkmana, który ma zakład zajmujący się tworzeniem i naprawą kostiumów herosom - w końcu nie każdy superbohater/twórca komiksowy jest w stanie naprawić swój kostium/przygotować to, co stworzył do druku, prawda? Oczywiście ciekawsze jest składanie publikacji w której jest większe pole do popisu, niż tylko wrzucenie kolejnych plansz na kolejne kartki, ale w sumie czasem i przy samej stopce redakcyjnej można się wykazać.
Dlaczego zatem Łazur nie dołączy do grona najlepszych składaczy, którzy opracowują komiksy największych wydawców na rynku?
- Owszem, byłoby fajnie, ale raczej nie dałbym rady tego wcisnąć obok normalnej pracy, działań nad komiksami swoimi i znajomych oraz projektami, które od jakiegoś czasu mam poplanowane. A kiepsko byłoby na początku palić sobie mosty ewentualnym niepowodzeniem. Może za jakiś czas? Chociaż... niektóre przypadki wydanych u nas komiksów podnoszą mi mocno ciśnienie i powodują że najchętniej rzuciłbym wszystko i zrobił to lepiej od ręki. Czasami to naprawdę nie jest wielka filozofia.
Łazur - fot. Daniel Hilbrecht |
Rysownik, scenarzysta, redaktor... czy łącząc tyle funkcji można jeszcze czerpać jakąkolwiek satysfakcję ze składania? Czy składanie jest fajne?
- Jest najfajniejsze! - ekstatycznie reaguje Łazur - Cenię to sobie bardziej, niż samo tworzenie komiksów i wymyślanie własnych światów i historii. To coś na zasadzie tego typka z "Invincible" Kirkmana, który ma zakład zajmujący się tworzeniem i naprawą kostiumów herosom - w końcu nie każdy superbohater/twórca komiksowy jest w stanie naprawić swój kostium/przygotować to, co stworzył do druku, prawda? Oczywiście ciekawsze jest składanie publikacji w której jest większe pole do popisu, niż tylko wrzucenie kolejnych plansz na kolejne kartki, ale w sumie czasem i przy samej stopce redakcyjnej można się wykazać.
Dlaczego zatem Łazur nie dołączy do grona najlepszych składaczy, którzy opracowują komiksy największych wydawców na rynku?
- Owszem, byłoby fajnie, ale raczej nie dałbym rady tego wcisnąć obok normalnej pracy, działań nad komiksami swoimi i znajomych oraz projektami, które od jakiegoś czasu mam poplanowane. A kiepsko byłoby na początku palić sobie mosty ewentualnym niepowodzeniem. Może za jakiś czas? Chociaż... niektóre przypadki wydanych u nas komiksów podnoszą mi mocno ciśnienie i powodują że najchętniej rzuciłbym wszystko i zrobił to lepiej od ręki. Czasami to naprawdę nie jest wielka filozofia.
Podczas Festiwalu Komiksowa Warszawa odbędzie się premiera kolejnych "Opowieści niestworzonych", zatytułowanej "Domek w środku lasu żywych trupów". Pierwsza zyskała tytuł najlepszego polskiego komiksu na łódzkim festiwalu, druga została opublikowana za granicą. Jakiego rabanu narobi trzecia?
* Od połowy lat dziewięćdziesiątych w Polsce oryginalne amerykańskie komiksy można było kupić w kilku miejscach - jednym z tych miejsc był łódzki sklep Witka Idczaka i jego katalog rozsyłany pocztą. Pozostałe to krakowski sklep R.A.R Kamila Śmiałkowskiego oraz Comics Uniwersum Zofii Wróblewskiej na Jaśkowej Dolinie w Gdańsku.
* Od połowy lat dziewięćdziesiątych w Polsce oryginalne amerykańskie komiksy można było kupić w kilku miejscach - jednym z tych miejsc był łódzki sklep Witka Idczaka i jego katalog rozsyłany pocztą. Pozostałe to krakowski sklep R.A.R Kamila Śmiałkowskiego oraz Comics Uniwersum Zofii Wróblewskiej na Jaśkowej Dolinie w Gdańsku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz