Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

wtorek, 9 czerwca 2015

Koziorożec 10: Fragment - Andreas

Wszystkie drogi - lub raczej wszystkie Obiekty, Sekrety, Ataki, Sześciany numeryczne, Tunele i Przejścia - prowadzą do "Fragmentu". Na łamach dziesiątego tomu "Koziorożca" Andreas domyka część (a było ich co niemiara!) wątków, rozpoczętych na pierwszych planszach swojej serii, dając czytelnikom zakończenie bardziej niż satysfakcjonujące i otwierając zupełnie nowy rozdział przygód tajemniczego astrologa.   
Od elektryzującej sceny rozpoczynającej cykl, po równie elektryzujące ostatnie takty - "Koziorożec" od początku uwodził tajemniczością, niedopowiedzeniem i klimatem, którego Andreasowi mógłby pozazdrościć sam David Lynch. Ten oniryczny klimat Andreas sprawnie łączył z awanturniczo-przygodowym wątkiem, opartym na standardach gatunku. Były więc i pościgi i strzelanki i sytuacje wręcz wybuchowe, a do rangi andreasowego ulubionego motywu urosła scena, w której ktoś śledzi kogoś, kto śledzi kogoś innego, kto śledzi... itd, itp. Tę rozrywkową historię autor doprawił odwiecznym wątkiem walki dobra ze złem, utożsamianych przez Dachmalocha i człowieka z tatuażami na dłoniach. I kiedy już czytelnik spodziewał się, że historia Koziorożca będzie trzymała constans i w superbohaterski wręcz sposób przedstawiała kolejne walki z wrednymi antagonistami na czele z Mordorem Gottem, crossovery z bohaterami innych serii autora oraz wątki obyczajowo-miłosne, Andreas zdecydował się zniszczyć to wszystko. "Rozwalił w gruzy świat, jaki znamy" i sprawił, że "nic już nigdy nie będzie takie samo" nadając serialowi mroczny ton wyznaczony przez totalitarny Koncept, będący współczesną wersją wszystkich faszyzmów świata.  
Ta szokująca zmiana, metody jej wprowadzenia przez autora i uzyskany przez niego efekt finalny to precyzyjna, mistrzowska robota, która wstrząsa. Andreas w dosadny sposób podsumowuje  bezmyślny pęd człowieka za ideami i uzmysławia jak łatwo ów człowiek może stać się marionetką w rękach wymyślonych przez siebie bogów. Człowiek - to zdecydowanie nie brzmi dumnie, twierdzi autor.
Na "Fragment" stali czytelnicy przygód Koziorożca czekali z zapartym tchem - jak zapowiadano, album miał odpowiedzieć na kilka istotnych pytań: Czym jest Koncept? Jak naprawdę nazywa się Koziorożec? Kim są "Ci troje"? Odpowiadać na te pytania Andreas zaczyna w sposób dotychczas na łamach serii niespotykany - album otwiera bowiem ośmioplanszowa sekwencja retrospektywna, w całości zrealizowana w ołówku. Podjęty w niej wątek i sposób jego realizacji przywodzi nieco na myśl serial "Lost", co jednak nie jest zarzutem, a raczej sympatycznym nawiązaniem, podobnym do licznych tropów lynchowskich, obecnych na łamach serii od lat. Scena otwierająca album świetnie wprowadza w temat i delikatnie sugeruje czego można spodziewać się na kolejnych stronach historii.
Zdradzać cokolwiek z tej misternie zaplanowanej opowieści byłoby nie tyle spoilerem, co zbrodnią. Z tym zapadającym w pamięć i satysfakcjonującym finałem pewnego etapu serialu każdy fan Andreasa powinien zapoznać się osobiście. Co prawda autor nie ma tutaj okazji do graficznych eksperymentów i szaleństw, jak również niespecjalnie znajduje preteksty do udowodnienia (po raz kolejny), że jest "architektem onirycznym", lecz nadrabia to błyskotliwym scenariuszem. I - co warte ciągłego podkreślania - w bardzo brutalny sposób diagnozuje "kondycję człowieka"...

Lektura "Fragmentu" - podobnie zresztą jak tomów, które go poprzedziły i po nim nastąpiły - choć daje wiele odpowiedzi, to stawia również sporo nowych pytań. Tylko jedna kwestia pozostaje bez zmian - Andreas mistrzem komiksu jest i basta.    
"Koziorożec (10): Fragment". Scenariusz i rysunki: Andreas. Kolor: Isa Cochet. Tłumaczenie: Olga Zasępa-Bietti. Wydawca: Sideca, Warszawa 2014.
Komiks można nabyć tutaj: Sklep. Gildia.pl, Incal

Brak komentarzy: