Dawno nie wspominaliśmy o progresie prac nad komiksem "Ksionz" (Dominik Szcześniak/ Marcin Rustecki). Dzisiaj więc pokibicujemy temu albumowi. Nareszcie możemy zdradzić coś więcej. Wcześniej takiej opcji nie było, ponieważ "Ksionz" przez długi czas był komiksem z gatunku takich, co to więcej mają plansz/kadrów narysowanych, niż stron scenariusza napisanych.
Ale i dla scenarzysty ruszyły w pewnym momencie konie po betonie.
"Ksionz", opowiadający o shape-shifterze, będącym boskim wysłannikiem poszukującym czystych dusz, to komiks, który jest dla mnie wielką próbą. Zderzenie z geniuszem rysunkowym pana Marcina wymaga dogłębnego przemyślenia tematu i wykrzesania z siebie maksimum możliwości. Do tego, jest to komiks stanowiący konsensus między naszymi zainteresowaniami, które przecież nie zawsze są wspólne. Jest więc kosmos, ufo, obca planeta, ale są też motywy czysto "ziemskie" i nawiązania do starych polskich komiksów. Jest też historia w historii i kilka dygresji. I za to, jak myślałem, pan Marcin wyśle mnie na kosmos, jako że tak naprawdę do konceptu, na którym on oparł swój komiks i który mieliśmy wspólnie realizować, jeszcze nie doszedłem. Na szczęście reakcja ze strony rysownika była bardzo optymistyczna. Zresztą, robimy ten album w taki sposób, by obu nas bawił. Póki co pana Marcina bawią moje scenariusze, mnie bawią jego rysunki.
Nieskromnie powiem, że możecie spodziewać się mocnej rzeczy. Gdzieś po tym odcinku kibicowania rozsiane są trzy plansze z prologu do komiksu. Nie zobaczycie na nich tekstów, ale możecie przyjrzeć się rysunkom - gwarantuję, że na planszach, które następują po tych trzech poziom jest zachowany.
A tekstów nie zobaczycie głównie przez wzgląd na moją niechęć do streszczania własnych fabuł. A nawet nie tyle streszczania, co mówienia/pisania o nich czegokolwiek. Nawet jeśli w sieci zawiśnie jedna plansza z mojego komiksu, momentalnie zaczynam obawiać się, że może coś spalę, że zdradzę coś, co zaplanowałem sobie jako fajną akcję. Dlatego wybaczcie mój brak konkretów. Mogę Wam tylko powiedzieć, że z mojej strony nie będzie to komiks podobny ani do "Dziesięciu bolesnych operacji", ani do "Domu żałoby", ani do "Fotostory". Wydaje mi się, że siłą "Ksionza" będzie to, że ja - jako scenarzysta - wrzuciłem na luz.
Mogę Wam jeszcze powiedzieć, że od strony graficznej będzie to bezapelacyjne mistrzostwo, mogące swobodnie obronić się bez fabuły.
Pokibicujecie?
Ciąg dalszy nastąpi...
Ale i dla scenarzysty ruszyły w pewnym momencie konie po betonie.
"Ksionz", opowiadający o shape-shifterze, będącym boskim wysłannikiem poszukującym czystych dusz, to komiks, który jest dla mnie wielką próbą. Zderzenie z geniuszem rysunkowym pana Marcina wymaga dogłębnego przemyślenia tematu i wykrzesania z siebie maksimum możliwości. Do tego, jest to komiks stanowiący konsensus między naszymi zainteresowaniami, które przecież nie zawsze są wspólne. Jest więc kosmos, ufo, obca planeta, ale są też motywy czysto "ziemskie" i nawiązania do starych polskich komiksów. Jest też historia w historii i kilka dygresji. I za to, jak myślałem, pan Marcin wyśle mnie na kosmos, jako że tak naprawdę do konceptu, na którym on oparł swój komiks i który mieliśmy wspólnie realizować, jeszcze nie doszedłem. Na szczęście reakcja ze strony rysownika była bardzo optymistyczna. Zresztą, robimy ten album w taki sposób, by obu nas bawił. Póki co pana Marcina bawią moje scenariusze, mnie bawią jego rysunki.
Nieskromnie powiem, że możecie spodziewać się mocnej rzeczy. Gdzieś po tym odcinku kibicowania rozsiane są trzy plansze z prologu do komiksu. Nie zobaczycie na nich tekstów, ale możecie przyjrzeć się rysunkom - gwarantuję, że na planszach, które następują po tych trzech poziom jest zachowany.
A tekstów nie zobaczycie głównie przez wzgląd na moją niechęć do streszczania własnych fabuł. A nawet nie tyle streszczania, co mówienia/pisania o nich czegokolwiek. Nawet jeśli w sieci zawiśnie jedna plansza z mojego komiksu, momentalnie zaczynam obawiać się, że może coś spalę, że zdradzę coś, co zaplanowałem sobie jako fajną akcję. Dlatego wybaczcie mój brak konkretów. Mogę Wam tylko powiedzieć, że z mojej strony nie będzie to komiks podobny ani do "Dziesięciu bolesnych operacji", ani do "Domu żałoby", ani do "Fotostory". Wydaje mi się, że siłą "Ksionza" będzie to, że ja - jako scenarzysta - wrzuciłem na luz.
Mogę Wam jeszcze powiedzieć, że od strony graficznej będzie to bezapelacyjne mistrzostwo, mogące swobodnie obronić się bez fabuły.
Pokibicujecie?
Ciąg dalszy nastąpi...
Autorem grafiki tytułowej akcji społecznej "Kibicujemy komiksiarzom" jest Wojciech Stefaniec.
6 komentarzy:
Jak do tej pory to jedyny komiks z nieklasycznymi ilustracjami, który mnie mocno wciąga.
Niech zatem ten cały ciąg dalszy następuje :) No i wydawca by się przydał.
KIBICUJĘ!!! :D
Zawsze i wszędzie!
Dzięki za dobre słowo!
Świetnie się zapowiada! Więc jasne że kibicuję!
Prześlij komentarz