Nasz zagraniczny korespondent relacjonuje przebieg portugalskiego festiwalu w mieście Beja, którego gościem był Przemysław TUST Truściński:
Martwa natura z Trustem, czyli autor z podziwu dla identyfikacji graficznej festiwalu (Susa Monteiro) prosi o fotkę z plakatem
W holu teatru miejskiego Pax Julia (nazwa miasta Beja z czasów rzymskich), centrum festiwalu (spotkania, najważniejsze wystawy)...
...Trust znalazł swoje nazwisko - początkowo chcieliśmy domalować "ptaszki" nad "s" i "n", ale stwierdziliśmy, że Paulo Monteiro (dyrektor festiwalu) by się na nas obraził
Wejście na wystawę oryginałów Trusta
Luiz Beira na wystawie Trusta (nasz przewodnik od początku, czyli od lotniska w Lizbonie)
Dogłębne studiowanie prac artysty
A tak o Truście brzmi notka po portugalsku
Detale z wystawy
Zwróćcie uwagę na tego pana - tutaj ogląda wystawę dnia pierwszego (piątek)
Detale z wystawy
Detale z wystawy
Detale z wystawy
Dorosły na pierwszym planie się wystraszył wystawy, a dzieci w tle nie - ciekawe, jak prace Trusta wpłyną na ich głowy...
Sesja autografów drugiego dnia festiwalu (sobota). Trust zaczął za dnia...
...i choć nie wydał w Portugalii żadnego komiksu...
...skończył przy zapadającym zmroku (ostatni autograf tego dnia pobrał Vojtech Cepelák - jeden z organizatorów czeskiego Komiksfestu, który na 2015 roku zakończył działalność; Vojtech przyjechał do Bejy autostopem)...
...a jak tylko rano dnia następnego (niedziela) pojawił się na festiwalowym placyku, zaczął nieformalne rysografowanie raz jeszcze!
Ten pan z piątku powrócił na wystawę jeszcze w niedzielę...
...i przyprowadził ze sobą innych..
...którzy jeszcze przed spotkaniem...
...chcieli się czegoś o Truście dowiedzieć
Publiczność spotkaniowa - kogo tu nie było: po prawej na pierwszym planie organizatorzy festiwalu Luanda Cartoon, w trzecim rzędzie po lewej stronie Marcelo D'Salete (Brazylia) i Gerlades Lino, całkiem na lewo pod kolumną uśmiecha się Paulo Monteiro (dyrektor festiwalu)...
...który tutaj nakazuje nam zakończyć już przedłużone spotkanie z Trustem...
...po którym autor powrócił do rysografów...
...a przerwę zrobił sobie dopiero...
...na wywiad dla Rádio Universidade de Coimbra (pyta Breno Ferreira)
Ostatni rysunek Trusta w Bejy został wykonany podczas kolacji pożegnalnej - autor nie ucierpiał, zrobił sobie krótką przerwę na jedzenie!
XII Festival Internacional de Banda Desenhada de Beja w obiektywie Trusta
XII Festival Internacional de Banda Desenhada de Beja w obiektywie Trusta
(z podpisami Jakuba Jankowskiego)
Hotel Bejense, czyli jedna z rezydencji gości festiwalu. Charakteryzuje się spokojnymi, cichymi pokojami oraz ohydnym sokiem pomarańczowym i kawą na śniadanie (a sok ze świeżo wyciskanych pomarańczy i kawa są wszędzie indziej w Portugalii po prostu pyszne!)
Łagodnie wspinając się w kierunku centrum festiwalu widzimy budynek Museu Regional de Beja, obok którego na placyku stanęła scena koncertowa (sesje rysowania do muzyki na żywo), giełda pod namiotami oraz mała gastronomia
Widok na placyk festiwalowy przed otwarciem
W budynku Museu Regional de Beja (tutaj odbyła się na patio impreza pofestiwalowa w 2008 (relacja z pRzYpAdKiEm)...
...można było obejrzeć dwie wystawy - komiksu angolskiego oraz duetów szkic- finalna plansza z komiksu dwójki Melo/Cavia Os Vampiros (komiks o czasach wojny kolonialnej w Gwinei Bissau)...
...w takich zabytkowych korytarzach!
A W Pax Julia (centrum festiwalu) trafili na ściany tacy mistrzowie!
Hol Pax Julia z wystawą Baudoina
Fragment wystawy Baudoina
Kolejny fragment wystawy Baudoina
Risso (gość festiwalu) vs Paco Roca (gość festiwalu)
Marcelo d'Salete - wystawa plansz z komiksu Cumbe (tutaj słów kilka o nim )
Marcelo d'Salette c.d.
Jak się komuś festiwal znudził, to mógł zrobić rundkę po mieście - ale i tak festiwal go dopadał wszędzie - albo banerami, albo kolejnymi galeriami rozsianymi w centrum historycznym, gdzie akurat można było zajrzeć na jedną z wystaw towarzyszących
Sesja autografów - ten w czapeczce to Pedro Brito, czyli niejaki dawno nie widziany scenarzysta
Czesko-polskie oczekiwanie na kolację pożegnalną
Pijemy...
...rysujemy...
...żegnamy się z festiwalem podczas kolacji. Do następnego roku!
Relacja Kuby Jankowskiego:
Trzecia wizyta polska na portugalskim festiwalu w mieście Beja upłynęła pod znakiem Trusta, który właśnie tutaj miał swoją pierwszą zagraniczną wystawę indywidualną. Spośród 30 oryginałów, które Trust wysłał do organizatorów, 20 trafiło na ścianki galerii. Wystawa tych prac niezwykle poruszyła nie tylko portugalską część festiwalowej publiczności, ale także autorów zaproszonych na festiwal - Baudoin osobiście gratulował Trustowi jego prac.
W tym roku pierwszy raz festiwal odbywał się poza miejscowym Domem Kultury, w którym mieści się Komiksoteka w Bejy. Pierwsze pogłoski mówiły o tym, że Dom Kultury jest w remoncie, ale na miejscu okazało się, że hojnie wspierające finansowo festiwal władze miejskie chciały, żeby impreza odbywała się bliżej centrum miasta (to trochę dziwny wymóg, bo w Bejy najdalej na piechotę gdziekolwiek jest około 20 minut, potem zaczynają się śliczne pola i równiny regionu Alentejo, które okalają miasto...) i miejscowej ludności. Dlatego też centrum festiwalu stały się okolice placyku przed Muzeum Regionalnym (giełda, gastronomia, autografy, koncerty wieczorne), Muzeum Regionalne (wystawa szkiców i wersji końcowych plansz z komiksu Os Vampiros) oraz teatr Pax Julia (najważniejsze wystawy, w tym Trust, Paco Roca, Baudoin, Risso, D'Salete, spotkania autorskie i festiwalowa łazienka). Peryferia festiwalu to 10 innych galeryjek/muzeów, do których trafiły wystawy (łącznie otwarto w tym roku 22 ekspozycje! Jedna z ciekawszych to wystawa rysunków, które goście festiwalu wykonują co roku na specjalną prośbę Paulo Monteiro). Wybór nowej lokalizacji władze argumentowały tym, że trzeba lokalną społeczność wciągnąć w wir kolorowej kultury. W związku z tym odnotowano przynajmniej cztery jednostki miejscowe, które dały się porwać komiksom: pani z baru przy placyku festiwalowym, która opieprzała małą festiwalową gastronomię o to, że jej odbiera klientów, mocno pijanego i rozśpiewanego jegomościa w różowym tiszircie, który prowadził w pewnym momencie dialog z dwoma kubeczkami z piwem i jednym z sangrią, małą kózkę, którą została dokarmiona oraz wykazującego chęć do zabawy psa bez właściciela.
Poza tym Beja w tym roku wyglądała tak samo jak w zeszłym i jak w roku 2008, kiedy byłem tam po raz pierwszy: bliskie kontakty i rozmowy nad nierozlanym piwem między fanami, artystami i organizatorami bez żadnych granic; autografy pod chmurką; giełda pod namiotami; spotkania i prezentacje nowych publikacji oraz pilnujący wszystkiego Paulo Monteiro.
Z ciekawostek, dotyczących niektórych tegorocznych gości:
- Risso: wszyscy czekali na jego Batmana do scenariusza Paula Dini
- Paco Roca: w Polsce wydano jeden jego komiks (Latarnia), podobnie jak w Portugalii (Rugas - Zmarszczki; premiera portugalska miała miejsce chwilę przed premierą filmu animowanego na podstawie tej opowieści), co jest niezwykłe, biorąc pod uwagę talent autora oraz uznanie, którym cieszy się w Hiszpanii; wkrótce na ekrany trafi kolejny film na podstawie jego komiksu - Memorias de un hombre en pijama (polecam! Niezwykły humor i kreatywność w opowieści o nudzącym się człowieku)
- Marcelo D'Salete: dawno nie czytałem czegoś tak świeżego, jak prace tego Brazylijczyka; na festiwal przywiózł on reedycję swojej antologii Encruzilhadas (wydanie brazylijskie; świetne, wymagające wiele czytelniczej uwagi nowelki miejskie), a na spotkaniu opowiedział o projekcie, który zamierza skończyć w 2017 - długa historia o quilombo dos Palmares (w oczekiwaniu na ten tytuł przeczytajcie sobie Wojnę końca świata Mario Vargasa Llosy i będziecie wiedzieć, jakiego klimatu się spodziewać)
- Melo/Cavia: to autorzy takiego komiksu, o którym kiedyś na Polterze pisałem dwukrotnie, a którzy teraz postanowili opowiedzieć o wojnie kolonialnej w jednej z portugalskich kolonii (Gwinea Bissau). Spotkanie z autorami było przezabawne (opowiedzieli między innymi, że po skończeniu prac nad albumem, postanowili skonsultować ze specjalistami-historykami militariów pewne detale i okazało się, że pewne rzeczy musieli poprawiać w całym albumie... na 240 stronach...)
Ale i tak szoł w tym roku skradł wszystkim Przemek Truściński, który kiedy zaczął rysować autografy, nie mógł skończyć. Oglądający jego wystawę nie mogli wyjść z podziwu i opowiadali wszystkim dookoła, żeby koniecznie obejrzeli oryginały. To skutkowało ogromną kolejką po rysografy, których strefę Trust opuścił jako ostatni (dnia następnego, w niedzielę, rysował nieformalnie tam, gdzie akurat usiadł) i jeszcze nawet zdążyliśmy zjeść kolację w festiwalowej restauracji. Autografy w Bejy rozdawane są pod chmurką (w tym okresie roku raczej nie pada, choć akurat tym razem było chłodno i baaardzo wietrznie) i zaczynają się stosunkowo późno, żeby za bardzo nie przedłużać i nie męczyć autorów. Kiedy robi się definitywnie ciemno, czas kończyć. Ale zdaje się, że Trust rysowałby nawet i po zmroku (z czołówką?). Wstępne kalkulacje autora wskazują, że w Bejy narysował w autografach jeden album.
Ciekawie przebiegło też spotkanie z polskim autorem - Susa Monteiro (identyfikacja graficzna festiwalu + współorganizacja festiwalu) jasno powiedziała, że dla niej Trust musi zadbać o obecność w sieci i o promocję swoich prac, bo zasługuje na to, żeby poznał go świat, a w rozmowie po kolacji powiedziała, że jest dużo lepszy od McKeana. Z kolei Gerlades Lino (człowiek od fanzinów i komiksowy dobry duch) uznał, że niżej podpisany ma obowiązek wobec Trusta, polegający na rozpowszechnieniu jego prac w Portugalii (powiedzmy, że pierwszy i drugi krok już poczyniono, teraz najważniejsze dwa, albo nawet trzy jeszcze nam pozostały).
I tak w serdecznej atmosferze, przy dobrym jedzeniu i w znakomitym towarzystwie, upłynął kolejny rodzinny festiwal w mieście Beja.
Relacja Kuby Jankowskiego:
Trzecia wizyta polska na portugalskim festiwalu w mieście Beja upłynęła pod znakiem Trusta, który właśnie tutaj miał swoją pierwszą zagraniczną wystawę indywidualną. Spośród 30 oryginałów, które Trust wysłał do organizatorów, 20 trafiło na ścianki galerii. Wystawa tych prac niezwykle poruszyła nie tylko portugalską część festiwalowej publiczności, ale także autorów zaproszonych na festiwal - Baudoin osobiście gratulował Trustowi jego prac.
W tym roku pierwszy raz festiwal odbywał się poza miejscowym Domem Kultury, w którym mieści się Komiksoteka w Bejy. Pierwsze pogłoski mówiły o tym, że Dom Kultury jest w remoncie, ale na miejscu okazało się, że hojnie wspierające finansowo festiwal władze miejskie chciały, żeby impreza odbywała się bliżej centrum miasta (to trochę dziwny wymóg, bo w Bejy najdalej na piechotę gdziekolwiek jest około 20 minut, potem zaczynają się śliczne pola i równiny regionu Alentejo, które okalają miasto...) i miejscowej ludności. Dlatego też centrum festiwalu stały się okolice placyku przed Muzeum Regionalnym (giełda, gastronomia, autografy, koncerty wieczorne), Muzeum Regionalne (wystawa szkiców i wersji końcowych plansz z komiksu Os Vampiros) oraz teatr Pax Julia (najważniejsze wystawy, w tym Trust, Paco Roca, Baudoin, Risso, D'Salete, spotkania autorskie i festiwalowa łazienka). Peryferia festiwalu to 10 innych galeryjek/muzeów, do których trafiły wystawy (łącznie otwarto w tym roku 22 ekspozycje! Jedna z ciekawszych to wystawa rysunków, które goście festiwalu wykonują co roku na specjalną prośbę Paulo Monteiro). Wybór nowej lokalizacji władze argumentowały tym, że trzeba lokalną społeczność wciągnąć w wir kolorowej kultury. W związku z tym odnotowano przynajmniej cztery jednostki miejscowe, które dały się porwać komiksom: pani z baru przy placyku festiwalowym, która opieprzała małą festiwalową gastronomię o to, że jej odbiera klientów, mocno pijanego i rozśpiewanego jegomościa w różowym tiszircie, który prowadził w pewnym momencie dialog z dwoma kubeczkami z piwem i jednym z sangrią, małą kózkę, którą została dokarmiona oraz wykazującego chęć do zabawy psa bez właściciela.
Poza tym Beja w tym roku wyglądała tak samo jak w zeszłym i jak w roku 2008, kiedy byłem tam po raz pierwszy: bliskie kontakty i rozmowy nad nierozlanym piwem między fanami, artystami i organizatorami bez żadnych granic; autografy pod chmurką; giełda pod namiotami; spotkania i prezentacje nowych publikacji oraz pilnujący wszystkiego Paulo Monteiro.
Z ciekawostek, dotyczących niektórych tegorocznych gości:
- Risso: wszyscy czekali na jego Batmana do scenariusza Paula Dini
- Paco Roca: w Polsce wydano jeden jego komiks (Latarnia), podobnie jak w Portugalii (Rugas - Zmarszczki; premiera portugalska miała miejsce chwilę przed premierą filmu animowanego na podstawie tej opowieści), co jest niezwykłe, biorąc pod uwagę talent autora oraz uznanie, którym cieszy się w Hiszpanii; wkrótce na ekrany trafi kolejny film na podstawie jego komiksu - Memorias de un hombre en pijama (polecam! Niezwykły humor i kreatywność w opowieści o nudzącym się człowieku)
- Marcelo D'Salete: dawno nie czytałem czegoś tak świeżego, jak prace tego Brazylijczyka; na festiwal przywiózł on reedycję swojej antologii Encruzilhadas (wydanie brazylijskie; świetne, wymagające wiele czytelniczej uwagi nowelki miejskie), a na spotkaniu opowiedział o projekcie, który zamierza skończyć w 2017 - długa historia o quilombo dos Palmares (w oczekiwaniu na ten tytuł przeczytajcie sobie Wojnę końca świata Mario Vargasa Llosy i będziecie wiedzieć, jakiego klimatu się spodziewać)
- Melo/Cavia: to autorzy takiego komiksu, o którym kiedyś na Polterze pisałem dwukrotnie, a którzy teraz postanowili opowiedzieć o wojnie kolonialnej w jednej z portugalskich kolonii (Gwinea Bissau). Spotkanie z autorami było przezabawne (opowiedzieli między innymi, że po skończeniu prac nad albumem, postanowili skonsultować ze specjalistami-historykami militariów pewne detale i okazało się, że pewne rzeczy musieli poprawiać w całym albumie... na 240 stronach...)
Ale i tak szoł w tym roku skradł wszystkim Przemek Truściński, który kiedy zaczął rysować autografy, nie mógł skończyć. Oglądający jego wystawę nie mogli wyjść z podziwu i opowiadali wszystkim dookoła, żeby koniecznie obejrzeli oryginały. To skutkowało ogromną kolejką po rysografy, których strefę Trust opuścił jako ostatni (dnia następnego, w niedzielę, rysował nieformalnie tam, gdzie akurat usiadł) i jeszcze nawet zdążyliśmy zjeść kolację w festiwalowej restauracji. Autografy w Bejy rozdawane są pod chmurką (w tym okresie roku raczej nie pada, choć akurat tym razem było chłodno i baaardzo wietrznie) i zaczynają się stosunkowo późno, żeby za bardzo nie przedłużać i nie męczyć autorów. Kiedy robi się definitywnie ciemno, czas kończyć. Ale zdaje się, że Trust rysowałby nawet i po zmroku (z czołówką?). Wstępne kalkulacje autora wskazują, że w Bejy narysował w autografach jeden album.
Ciekawie przebiegło też spotkanie z polskim autorem - Susa Monteiro (identyfikacja graficzna festiwalu + współorganizacja festiwalu) jasno powiedziała, że dla niej Trust musi zadbać o obecność w sieci i o promocję swoich prac, bo zasługuje na to, żeby poznał go świat, a w rozmowie po kolacji powiedziała, że jest dużo lepszy od McKeana. Z kolei Gerlades Lino (człowiek od fanzinów i komiksowy dobry duch) uznał, że niżej podpisany ma obowiązek wobec Trusta, polegający na rozpowszechnieniu jego prac w Portugalii (powiedzmy, że pierwszy i drugi krok już poczyniono, teraz najważniejsze dwa, albo nawet trzy jeszcze nam pozostały).
I tak w serdecznej atmosferze, przy dobrym jedzeniu i w znakomitym towarzystwie, upłynął kolejny rodzinny festiwal w mieście Beja.
1 komentarz:
To gwoli uzupełnienia tylko - fest odbywał się [główne dni] od 27 do 29 maja oraz potem mniejsze eventy aż do 12 czerwca jeszcze trwają.
:)
Prześlij komentarz