Wielokrotnie mieliśmy już do czynienia z komiksami o superbohaterach. Równie chętnie walczących z łotrami, co prokurujących bójki między sobą. Chroniących niewinnych i dbających o losy świata, ale też powodujących szkody w infrastrukturze miast. Komiksy te zawsze były tworzone według schematów, przedstawiających wydarzenia z perspektywy gości w trykotach. Na kartach "Marvels" superherosi praktycznie milkną, a oscylujące wokół nich mity i legendy ukazane są przez pryzmat reporterskiego obiektywu oraz poprzez opinie zwykłych ludzi, stąpających trzeźwo po ziemi.
Kurt Busiek, tworząc amerykańskim trykociarzom ten pomnik, w ryzykowny sposób zamknął im usta. Avengers, Spiderman, Namor, Fantastyczna Czwórka, Kapitan Ameryka oraz wielu innych "Cudownych" - wszyscy ci bohaterowie, w standardowych warunkach będący zawsze w centrum wydarzeń, tym razem schodzą na boczny tor. Autorzy komiksu nie czynią ich jednak tylko i wyłącznie statystami, lecz powierzają im bardzo istotną rolę: wyciągnięcia z człowieka tego, co ludzkie. Oraz (przede wszystkim) tego, co nieludzkie.
Głównym bohaterem opowieści jest Phil Sheldon - fotoreporter, którego poznajemy na początku jego kariery i towarzyszymy aż do jej końca. Rytm życia zawodowego Phila wyznaczają wydarzenia, związane z superbohaterami. Jest on ojcem terminu "Marvels" (czyli "Cudowni"), którym byli określani, jest również prawdopodobnie pierwszym człowiekiem, który rzeczonych herosów sfotografował. Początkowo pragnący zdawać fotograficzne relacje z II Wojny Światowej, zachęcony nagłym wysypem trykociarzy, ostatecznie decyduje się na pozostanie w Nowym Jorku i śledzenie ich poczynań. Staje się ich nadwornym kronikarzem, a jego działalność skutkuje opublikowaniem przezeń książki im poświęconej.
Uczynienie głównym bohaterem opowieści fotoreportera, obracającego się zarówno w światku dziennikarskim, jak również mającego żywy kontakt z szarymi mieszkańcami miasta, dało scenarzyście pole do popisu ograniczone jedynie jego przeogromną wyobraźnią. Superbohaterowie jawią się jako bogowie, wzniośle śmigający w przestworzach; obrońcy, zdolni do największych poświęceń, czy wreszcie wrogowie publiczni, będący ofiarą ujadania rządnych plotek reporterów. Wszelkim spojrzeniom na superbohatera towarzyszy niepokój i strach przed nieznanym - uczucia, które bardzo przejrzyście scenarzysta skumulował w postaci Sheldona, będącego jednocześnie narratorem opowieści. Uczucia te wpisane są zresztą w znaczące dla uniwersum Marvela zdarzenia, takie jak: problem nienawiści wymierzonej w mutantów, nadejście Galactusa zwiastujące Secret Wars, czy śmierć Gwen Stacy. Początkowo nieprzychylny superbohaterom, wyrywający się z tłumu by rzucić kamieniem w mutanta, pod wpływem obserwacji Sheldon zmienia swoje podejście do świata, w jakim przyszło mu żyć.
Busiek stworzył bardzo żywe postaci. Nie było to trudne na tle lateksowych dziwolągów, których pojawienie się w kadrze częstokroć jest bardziej groteskowe (patrz: scena ślubu Reeda Richardsa i Sue Storm), niż boskie. Zamysł ukazania bohaterskich panów w dziwnych uniformach przez pryzmat zwykłego człowieka został wzmocniony idealnymi dla tego rodzaju historii rysunkami. Fotograficzny styl Rossa idealnie oddaje "ludzkość" ludzi i "boskość" superbohaterów. W każdej innej formie graficznej ten komiks byłby uboższy.
"Marvels" to komiks dla każdego. Czytelnicy, którzy wychowali się na komiksach TM-Semic odnajdą tu wiele wydarzeń z tamtych zeszytów i będą mieli możliwość ujrzenia ich z innej perspektywy. Czytelnicy, którzy z superbohaterami nie chcą mieć nic wspólnego, dostaną pełnokwistą obyczajową historię o człowieku, jego marzeniach i konfrontacji tych marzeń z rzeczywistością. Komiks ten bywa przejmujący, "pompatyczny, w ten amerykański sposób", jak również zabawny (patrz: znakomity dowcip w finale czwartej części albumu). Wszyscy powinni być zadowoleni.
"Marvels". Scenariusz: Kurt Busiek. Rysunek: Alex Ross. Przekład: Maciej Nowak-Kreyer, Tomasz Sidorkiewicz. Wydawca: Mucha Comics 2009
Kurt Busiek, tworząc amerykańskim trykociarzom ten pomnik, w ryzykowny sposób zamknął im usta. Avengers, Spiderman, Namor, Fantastyczna Czwórka, Kapitan Ameryka oraz wielu innych "Cudownych" - wszyscy ci bohaterowie, w standardowych warunkach będący zawsze w centrum wydarzeń, tym razem schodzą na boczny tor. Autorzy komiksu nie czynią ich jednak tylko i wyłącznie statystami, lecz powierzają im bardzo istotną rolę: wyciągnięcia z człowieka tego, co ludzkie. Oraz (przede wszystkim) tego, co nieludzkie.
Głównym bohaterem opowieści jest Phil Sheldon - fotoreporter, którego poznajemy na początku jego kariery i towarzyszymy aż do jej końca. Rytm życia zawodowego Phila wyznaczają wydarzenia, związane z superbohaterami. Jest on ojcem terminu "Marvels" (czyli "Cudowni"), którym byli określani, jest również prawdopodobnie pierwszym człowiekiem, który rzeczonych herosów sfotografował. Początkowo pragnący zdawać fotograficzne relacje z II Wojny Światowej, zachęcony nagłym wysypem trykociarzy, ostatecznie decyduje się na pozostanie w Nowym Jorku i śledzenie ich poczynań. Staje się ich nadwornym kronikarzem, a jego działalność skutkuje opublikowaniem przezeń książki im poświęconej.
Uczynienie głównym bohaterem opowieści fotoreportera, obracającego się zarówno w światku dziennikarskim, jak również mającego żywy kontakt z szarymi mieszkańcami miasta, dało scenarzyście pole do popisu ograniczone jedynie jego przeogromną wyobraźnią. Superbohaterowie jawią się jako bogowie, wzniośle śmigający w przestworzach; obrońcy, zdolni do największych poświęceń, czy wreszcie wrogowie publiczni, będący ofiarą ujadania rządnych plotek reporterów. Wszelkim spojrzeniom na superbohatera towarzyszy niepokój i strach przed nieznanym - uczucia, które bardzo przejrzyście scenarzysta skumulował w postaci Sheldona, będącego jednocześnie narratorem opowieści. Uczucia te wpisane są zresztą w znaczące dla uniwersum Marvela zdarzenia, takie jak: problem nienawiści wymierzonej w mutantów, nadejście Galactusa zwiastujące Secret Wars, czy śmierć Gwen Stacy. Początkowo nieprzychylny superbohaterom, wyrywający się z tłumu by rzucić kamieniem w mutanta, pod wpływem obserwacji Sheldon zmienia swoje podejście do świata, w jakim przyszło mu żyć.
Busiek stworzył bardzo żywe postaci. Nie było to trudne na tle lateksowych dziwolągów, których pojawienie się w kadrze częstokroć jest bardziej groteskowe (patrz: scena ślubu Reeda Richardsa i Sue Storm), niż boskie. Zamysł ukazania bohaterskich panów w dziwnych uniformach przez pryzmat zwykłego człowieka został wzmocniony idealnymi dla tego rodzaju historii rysunkami. Fotograficzny styl Rossa idealnie oddaje "ludzkość" ludzi i "boskość" superbohaterów. W każdej innej formie graficznej ten komiks byłby uboższy.
"Marvels" to komiks dla każdego. Czytelnicy, którzy wychowali się na komiksach TM-Semic odnajdą tu wiele wydarzeń z tamtych zeszytów i będą mieli możliwość ujrzenia ich z innej perspektywy. Czytelnicy, którzy z superbohaterami nie chcą mieć nic wspólnego, dostaną pełnokwistą obyczajową historię o człowieku, jego marzeniach i konfrontacji tych marzeń z rzeczywistością. Komiks ten bywa przejmujący, "pompatyczny, w ten amerykański sposób", jak również zabawny (patrz: znakomity dowcip w finale czwartej części albumu). Wszyscy powinni być zadowoleni.
"Marvels". Scenariusz: Kurt Busiek. Rysunek: Alex Ross. Przekład: Maciej Nowak-Kreyer, Tomasz Sidorkiewicz. Wydawca: Mucha Comics 2009
2 komentarze:
Tekst bardzo ok, tylko mam pytanie co do Galactusa, który sprorokował Secret Wars - w sensie co miałeś na myśli pisząc to, bo chyba nie chodziło o jakieś bezpośredni związek przyczynowo-skutkowy.
Fakt, nie chodzi. Pomyliłem się po prostu. W "Secret Wars" mowa o Beyonderze, Galactus to historia z zupełnie innej parafii. Mój błąd.
d.sz.
Prześlij komentarz