Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

niedziela, 23 sierpnia 2009

Wywiad z Bartłomiejem Kurzokiem

Autor: Dominik Szcześniak

Bartłomiej Kurzok, znany niegdyś pod pseudonimem Kura, kilkanaście lat temu dość aktywnie wydawał swoje kolejne komiksowe produkcje pod postacią zinów, po czym słuch o nim zaginął. Odnaleziony po latach, posiadający obecnie swojego bloga, padł ofiarą ziniolowego wywiadu.

Dominik Szcześniak: Dlaczego zacząłeś wydawać ziny? Impuls ze strony innych kseropodobnych pise
mek, czy własna inicjatywa?

Bartłomiej Kurzok: Pierwszego zina komiksowego wypuściłem najprawdopodobniej w II klasie LO. Było to kilkanaście lat temu. "Zaćma 1", to zbiór krótkich, humorystycznych, żenująco wyrysowanych historyjek. Jeśli chodzi o kilkanaście kolejnych wydawnictw, nic się nie zmieniło. Znaczącą różnicą było to, że kolejne rzeczy były w przeważającej części improwizacjami. Wątpię, by ktokolwiek z czytelników "nowego" "Ziniola" pamiętał lub widział te produkcje. Ale po kolei ...
Zamówiłem sobie kiedyś "AQQ", a w nim zobaczyłem reklamy zinów. Nabyłem xerówki Termosa, potem "Mięso" Leśniaka, "KKK" i inne. Na samym początku, z tego co pamiętam, najbardziej zainspirował mnie Termos.

Nie miałem wtedy nikogo, z kim mógłbym czytać i rozmawiać o komiksach (no, troszkę z moimi braćmi), nie mówiąc o ich rysowaniu. Nie pamiętam dokładnie jakie towarzyszyły mi przy tym myśli i emocje. Pokazywałem to kolegom, podobało się, a mi było miło. Jedni zapierdzielali w kosza i w nogę, ja rysowałem i zapierdzielałem w nogę. A komiksy oglądałem od urodzenia (potem czytałem).

Twoje twory często były zdawkowo recenzowane w "AQQ"
. Jak odbierasz "AQQ" jako pismo promujące komiks i ziny w tamtych czasach?

Pamiętam tylko jedną minirecenzję i nie zapomnę nigdy, że Łukasz napisał "z rysunkami jest bardzo kiepsko". Nie potrafiłem tego zrozumieć. Nie wiem czy można w tym przypadku mówić o promocji. Poza tym, w jakich "tamtych" czasach? "AQQ" wychodziło chyba kilkanaście lat, więc "te" czasy czasom nie równe. Było to pismo dla komiksowych maniaków, więc informowało o innych komiksach tylko konkretną grupę. "AQQ" nie było pismem czytanym poza określonym ciasnym kręgiem, więc nie miało wpływu na szerzenie kultury komiksowej wśród laików. Nie twierdzę, że mam rację, ale tak mi się wydaje. Lepiej zapytać kogoś, kto się na tym lepiej zna.


Zaczęło się od "Zaćmy" i to był Twój seryjny zin, o któ
rym można było regularnie poczytać właśnie w "AQQ". A później zacząłeś atakować one-shotami, jak "Noga w słoiku" czy "Jak Dzielny Radzisław z bestyją dziką walczył". Ile tych zinów natrzaskałeś i jak to było chronologicznie?

Twierdzisz, że było 5 numerów "Zaćmy". Ja pamiętam tylko 4. Jak kiedyś to zliczałem, to wyszło ok. 11, może 12 pozycji różnorakich. Chronologiczne uporządkowanie, to ta
ki żart dziennikarski. Ja nawet wszystkich tytułów nie pamiętam.
Jak się tak wysilę, to pamiętam jeszcze takie coś, jak:

"Wciąż dziwna gazeta" - całkiem udana pozycja,

"Przesolony kartofel" - nakład 5 sztuk, grubszy kolorowy papier na okładkę, wklejone zdjęcie i mini książeczka na kolorowym papierze jako spis treści.

Dwa tytuły wypuściłem na spółę z kolegą, rozprowadzaliśmy głównie w mojej starej szkole, a zawartość tych publikacji, to nie tylko komiksy.

Więcej grzechów nie pamiętam.


Czyli, że był to spontan?

Też. Głównie. Choć zdarzało mi się robić rzeczy bardziej przemyślane. Chciało mi się, to robiłem.


Czy robiłeś ziny, by tak jak ich prekursorzy - Pała i Prosiak - przeciwstawiać się czemuś czy może chodziło o czysty absurd?

Prekursorów poznałem bardzo późno. Pewnie czemuś się tam przeciwstawiałem, ale słabo. Do dziś nie potrafię ciekawie czegoś przekazać. Czasem siliłem się na jakiś głębszy sens, ale wychodziły zazwyczaj pokraki.
Moje historie, jak i dzisiejsza twórczość, jest mocno uwarunkowana pewną moją cechą – lenistwem. Przyjemniej i szybciej coś nabazgrać, dla samego nabazgrania, niż pałować się miesiącami z pomysłami, szkicami, historią itd.
W pewnym momencie zrozumiałem, że chodzi mi zdec
ydowanie o pierdoły, absurd. Wiele moich historii było wycinkami z codziennego życia, jakiś zwykły tekst, który w trzykadrowym pasku nabierał innego znaczenia. Ludzie się z tego śmiali, mówili, że zajebiste. Gdyby było to ubrane w jakąś wydumaną formę, rodem z ASP, pewnie wisiałbym teraz w galeriach w Europie, bo widzę, że takie rzeczy ludzie robią i puszczają je w gazetach, dają na wystawy, he he he. Zmarnowałem sobie życie tymi komiksami, cha cha cha.

Termos z Filem na łamach "Ciach Bajery" uskuteczniali sporo absurdu. Raczkowski w "Przekroju". Jest kilku gośc
i, którzy ciągną tradycję… Śledzisz absurdalne komiksy?

Jak sobie przypominam, to był to nieco inny absurd. M
oże się mylę, ale były to komiksy przemyślane, z konkretnym pomysłem. Ja, rysując komiks, zazwyczaj nie wiedziałem jak on się skończy. Ba! Nie wiedziałem często co będzie na następnym kadrze. Ten mój absurd wynikał z tego, że ja na te opowiastki nie miałem konkretnego pomysłu. Absurd pojawiał się w zamian. Nie był zamierzony.
Raczkowski mi się podoba, ale nie śledzę specjalnie i nie kolekcjonuję jego prac. Niektórych rzeczy nie rozumiem, he he. Nie jestem prawdziwym absurdowcem, cha cha.


Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale w pewnych kręgach Twoje absurdalne komiksy są cytowane i znane na pamięć. Np. jednoplanszówka o Pinokiu (patrz obrazek obok), albo "Mariusz i Dariusz". Drugi z tych komiksów publikowany był w kserowanym "Ziniolu" i spotkał się z gigantycznie pozytywnym odzewem...

Pierwsze słyszę i brzmi to niewiarygodnie! "Mariusz i Dariusz" (2 albo 3 odcinki) nie były akurat improwizacją, to przemyślane w najmniejszym kawałeczku, genialne w skali światowej prace, cha cha !
"Pinokio" to już spontan. Nawet ekipie "Produktu" się spodob
ał.
A te "Ziniole" pożyczyłem i zostały zgubione.


W pewnym momencie słuch o Tobie zaginął - który z zinów był ostatni i co się działo z Kurą później?


Było kilka powodów mojego zniknięcia. Inne zainteresowania – przede wszystkim. Przestałem kupować komiksy, kiedy pojawił się "Świat Komiksu" i "AQQ" w empikach. Przestało mnie to interesować. Przestało mi się podobać. Bardzo mało wtedy rysowałem, nie rozwijałem się plastycznie.
Od jakiegoś czasu coś tam sobie tworzę. Od niedawna znów kupuję. Nie jestem jednak w stanie narysować komiksu, bo nie potrafię. Mam dużo ciekawych pomysłów, ale nie mam pojęcia kiedy je zrealizuję. Właściwie teraz też jestem "zniknięty", choć działania co poniektórych nadgorliwców nie pozwalają mi siedzieć w mojej norze.

A! Był taki strzał jeden. We Wrocławiu poznałem Przemka Obarę i w jego zinie "Kilka stron" puściłem jakieś komiksy.

Teraz moje prace można oglądać w necie. Jeśli zrobię jakiś konkretny komiks, na pewno nie puszczę go w necie.
I nie mam zielonego pojęcia, który był moim ostatnim.


Jak w ogóle odbierasz kontestującą działalność zinów? Czy taka brudna forma wydawania jak ksero gładko przystawała do brudnych treści? Czy na ładniejszym papierze i w ładniejszych czasach komiksy również są już "czystsze" jeśli chodzi o buntowniczy aspekt?

Wtedy miało to specyficzny klimat. Za 20 lat dzisiejsze dzieciaki będą z łezką w oku wspominać, jak słuchały muzyki z komórek, gadały przez gg i że gry miały beznadziejną grafikę.
Myślę, że forma wydaw
nictwa postrzegana jest przez pryzmat czasów, w jakich żyjemy. Inaczej odbieraliśmy kserowanki 15 lat temu. Dziś offset czy druk cyfrowy i sztywna okładka to standard. Dlatego nie przywiązywałbym takiej wagi do tego, czy kontestujące treści powinny mieć taką, a nie inną formę. Takie "Bez komentarza" chociażby. Full kolor, piękne wydanie – kto by chciał mieć to kserowane na półce?
Ja w zasadzie nigdy nie uważałem, że ziny są po to, by być jakąś kontrą. Oczywiście, zawsze upychało się treści przeznaczone dla węższego grona odbiorców, kontrowersyjne, nieprzyzwoite itd. Ale nie było to moim celem.

Jak wspominasz robienie zinów i otoczkę, jaka wokół tego panowała? czy w jakiś sposób było to pomocne w Twojej późniejszej "przygodzie z komiksem" ?


Wspominam bardzo miło, z wiel
kim sentymentem. W końcu to spora część mojego życia. A pomogło mi tak, że teraz jestem sławny i wiem, jak nie powinienem rysować, hłe hłe.
Poza tym, nie da się tego porównać z obecną sytuacją. Dziś nie ma potrzeby pisania tradycyjnych listów, wysyłanych potem pocztą, a wtedy był to jedyny sposób na zdobycie kontaktu i p
oznania twórczości innych ludzi.

Serdecznie dziękuję za możliwość wypowiedzenia się. To był mój pierwszy w życiu wywiad, a ja ostatnio stronię od wypowiadania się i pokazywania, także mam nadzieję, że ktoś przez to przebrnął.

Na okrasę prezentujemy kilka Twoich komiksów. Czytelników niepełnoletnich uprasza się o ich nie czytanie lub o lekturę w obecności rodziców, jako że zawierają brzydkie słowa.

Okładki: "Jak dzielny Radzisław z bestyją dziką walczył" numer 1/2000
"Noga w słoiku, magazyn kulturalny" numer 3/2000
Komiksy: "Pinokio - epizodzik" i "Mariusz i Dariusz" pochodzą ze zbioru "Jak dzielny Radzisław z bestyją dziką walczył"
Zamieszczone zdjęcia pochodzą z archiwum autora.

5 komentarzy:

Rafał T pisze...

mnie też Łukasz z "aqq" kiedyś zjebał. on wszystkich jebał i amerykańskie komiksy zabraniał kupować, he, he

Piotr Nowacki pisze...

"Mariusz i Dariusz" sprawili, że ten poniedziałek nie będzie aż tak zły, jak się zapowiadał.

Piotr Nowacki pisze...

A w ogóle to ogromny szacun za grafy na blogasie. Z zazdrości zaswędziało mnie za uszami podczas oglądania.

Dominik Szcześniak pisze...

ralfi: też pamiętasz kultowy tekst "lepiej kupić sobie 4 snickersy"?

jaszczu: za jakąś godzinkie kolega Kurzok będzie Ci się mógł odwdzięczyć komplementem:D

Rafał T pisze...

pamiętam, a jakże;] o "batman: miecz azraela" chyba chodziło