"Nowela graficzna" to termin towarzyszący wszystkim dotychczasowym komiksom wydanym nakładem Ladida Books. Nie jest to zwyczajny "komiks", mający określone, znane wszystkim konotacje, ani też nie jest to "powieść graficzna", przez wielu uznawana za wątpliwie nobilitujący, poważniejszy synonim tego słowa. Mamy więc do czynienia z czymś nowym, usankcjonowanym jedynie poprzez produkcje sygnowane wydawnictwem Hansa Lijklemy. Najnowszą z nich jest "Spacedog" niemieckiego rysownika Hendrika Dorgathena, o której w notce od wydawcy przeczytać możemy, iż w Niemczech, Francji i Wielkiej Brytanii zyskała status kultowej.
Wbrew rysunkowi na okładce i tytułowi, "Spacedog" nie dotyczy programu psich lotów kosmicznych i - choć wydany w tym samym czasie, co bazująca na faktach "Łajka" - nie przedstawia alternatywnych przygód kolejnego psa w kosmosie. Jest natomiast "próbą odpowiedzi na pytanie co w życiu najbardziej się liczy". Tytułowy pies, radośnie funkcjonujący w środowisku wiejskim, wsiadając do pociągu towarowego, trafia do miasta. Z dala od rodziny tęskni, lecz po pewnym czasie znajduje sobie nowe towarzystwo - kumpla, grywającego w kapeli oraz dziewczynę, sukę rasy nieodgadnionej. Poznaje czym jest braterska przyjaźń i dozgonna miłość, po czym na skutek nieoczekiwanego obrotu sprawy zostaje psem doświadczalnym, którego pakują w rakietę wymierzoną w kosmos.
Opisana powyżej część fabuły rozrysowana jest przez Dorgathena na szeregu bezsłownych stron (dla analityków istotną będzie informacja, iż na jednej stronie rysownik mieści sześć regularnych kadrów) i zamyka pierwszy rozdział z życia kosmicznego psa. To wprowadzenie, mimo przebłysków, jest nieco nużące i całkiem możliwe, że gdyby autor zdecydował się kontynuować swoją opowieść za pomocą tych samych środków, to i cała nowela graficzna byłaby nudnawa. Na szczęście w kolejnych partiach komiksu, Dorgathen decyduje się na inną komunikację z czytelnikiem - najczystsze "opowiadanie obrazem", wciąż bez słów, a jednak z gigantycznym ładunkiem treści. Psi bohater, w trakcie spotkania z kosmitami zyskuje bowiem dar mowy i porozumiewa się z nimi za pomocą symboli. Czytelnik w dymkach widzi obrazki - podobny zabieg stosowali już m.in. Nicolas Mahler (w "Pragnieniu", wydanym przez Ladidę) i Mateusz Skutnik (w "Blakim", publikowanym w "starym" "Ziniolu"). Litery pojawiają się w "Spacedogu" tylko w jednym, a przy okazji niemalże najśmieszniejszym, momencie w całej historii. Czy więc nazwanie komiksu "nowelą graficzną" jest na miejscu? Biorąc pod uwagę jego niewielką objętość i formę realizacji nie sposób odpowiedzieć na to pytanie inaczej, niż twierdząco.
Wraz ze zmianą formy komunikacji, przyspiesza tempo komiksu i pojawia się jego główny temat: ignorancja ludzi wobec zdrowia planety, na której żyją. Nafaszerowany wiedzą kosmiczną Spacedog przestrzega ludność przed konsekwencjami ich niezdrowej egzystencji, jednak jego przekaz trafia w próżnię, a jedyne, na czym skupiają się obywatele Ziemi to fakt, że oto jest wśród nich pies, który gada. Staje się on gwiazdą - istnieje zarówno na poważnych konferencjach, jak i na koszulkach czy plakatach. Dorgathen nie stawia go jednak przed dylematem, zasygnalizowanym na ostatniej stronie komiksu: "czy skorzystać ze sławy, czy odrzucić karierę i wyrwać się z trybów kultury masowej, wybierając spokojne, rodzinne życie?" Akurat ten problem pies ma rozwiązany, co zresztą możemy obserwować już od pierwszych stron tej noweli graficznej.
W stronę popkultury dryfuje styl graficzny, jaki do realizacji "Spacedoga" wybrał Hendrik Dorgathen. Jest to zresztą styl, jaki prezentuje w większości swoich spotkań z komiksem - tworzone grubą kreską, proste, pełne jaskrawych kolorów obrazki. Ich wielką siłą jest płynność narracyjna - pod tym względem "Spacedog" jest komiksem mistrzowskim. Od strony fabularnej natomiast zrealizowany jest równie precyzyjnie - moralizatorski ton, który nad nim wisi ani przez chwilę nie staje się niesmaczny, a w odpowiednim miejscu o właściwym czasie Dorgathen stosuje fantastycznie humorystyczne chwyty.
"Spacedog", kolejna cegiełka Ladidy w budowaniu pojęcia "noweli graficznej" trafia w klimat utworów dotychczas ją definiujących ("Józka", "Pragnienia", "Niewinnego pasażera") idealnie. Jest to przy okazji świetny komiks rozrywkowy, w którym również Ci bardziej wymagający Czytelnicy znajdą wiele dla siebie. Niestety, "Spacedogiem" wydawnictwo kończy na jakiś czas przygodę z komiksem, choć ma w planach (odległych) jeszcze kilka pozycji. Póki co, naprawdę warto zainteresować się tymi, które już zostały wydane.
"Spacedog". Autor: Hendrik Dorgathen. Wydawca: Ladida Books 2009
Wbrew rysunkowi na okładce i tytułowi, "Spacedog" nie dotyczy programu psich lotów kosmicznych i - choć wydany w tym samym czasie, co bazująca na faktach "Łajka" - nie przedstawia alternatywnych przygód kolejnego psa w kosmosie. Jest natomiast "próbą odpowiedzi na pytanie co w życiu najbardziej się liczy". Tytułowy pies, radośnie funkcjonujący w środowisku wiejskim, wsiadając do pociągu towarowego, trafia do miasta. Z dala od rodziny tęskni, lecz po pewnym czasie znajduje sobie nowe towarzystwo - kumpla, grywającego w kapeli oraz dziewczynę, sukę rasy nieodgadnionej. Poznaje czym jest braterska przyjaźń i dozgonna miłość, po czym na skutek nieoczekiwanego obrotu sprawy zostaje psem doświadczalnym, którego pakują w rakietę wymierzoną w kosmos.
Opisana powyżej część fabuły rozrysowana jest przez Dorgathena na szeregu bezsłownych stron (dla analityków istotną będzie informacja, iż na jednej stronie rysownik mieści sześć regularnych kadrów) i zamyka pierwszy rozdział z życia kosmicznego psa. To wprowadzenie, mimo przebłysków, jest nieco nużące i całkiem możliwe, że gdyby autor zdecydował się kontynuować swoją opowieść za pomocą tych samych środków, to i cała nowela graficzna byłaby nudnawa. Na szczęście w kolejnych partiach komiksu, Dorgathen decyduje się na inną komunikację z czytelnikiem - najczystsze "opowiadanie obrazem", wciąż bez słów, a jednak z gigantycznym ładunkiem treści. Psi bohater, w trakcie spotkania z kosmitami zyskuje bowiem dar mowy i porozumiewa się z nimi za pomocą symboli. Czytelnik w dymkach widzi obrazki - podobny zabieg stosowali już m.in. Nicolas Mahler (w "Pragnieniu", wydanym przez Ladidę) i Mateusz Skutnik (w "Blakim", publikowanym w "starym" "Ziniolu"). Litery pojawiają się w "Spacedogu" tylko w jednym, a przy okazji niemalże najśmieszniejszym, momencie w całej historii. Czy więc nazwanie komiksu "nowelą graficzną" jest na miejscu? Biorąc pod uwagę jego niewielką objętość i formę realizacji nie sposób odpowiedzieć na to pytanie inaczej, niż twierdząco.
Wraz ze zmianą formy komunikacji, przyspiesza tempo komiksu i pojawia się jego główny temat: ignorancja ludzi wobec zdrowia planety, na której żyją. Nafaszerowany wiedzą kosmiczną Spacedog przestrzega ludność przed konsekwencjami ich niezdrowej egzystencji, jednak jego przekaz trafia w próżnię, a jedyne, na czym skupiają się obywatele Ziemi to fakt, że oto jest wśród nich pies, który gada. Staje się on gwiazdą - istnieje zarówno na poważnych konferencjach, jak i na koszulkach czy plakatach. Dorgathen nie stawia go jednak przed dylematem, zasygnalizowanym na ostatniej stronie komiksu: "czy skorzystać ze sławy, czy odrzucić karierę i wyrwać się z trybów kultury masowej, wybierając spokojne, rodzinne życie?" Akurat ten problem pies ma rozwiązany, co zresztą możemy obserwować już od pierwszych stron tej noweli graficznej.
W stronę popkultury dryfuje styl graficzny, jaki do realizacji "Spacedoga" wybrał Hendrik Dorgathen. Jest to zresztą styl, jaki prezentuje w większości swoich spotkań z komiksem - tworzone grubą kreską, proste, pełne jaskrawych kolorów obrazki. Ich wielką siłą jest płynność narracyjna - pod tym względem "Spacedog" jest komiksem mistrzowskim. Od strony fabularnej natomiast zrealizowany jest równie precyzyjnie - moralizatorski ton, który nad nim wisi ani przez chwilę nie staje się niesmaczny, a w odpowiednim miejscu o właściwym czasie Dorgathen stosuje fantastycznie humorystyczne chwyty.
"Spacedog", kolejna cegiełka Ladidy w budowaniu pojęcia "noweli graficznej" trafia w klimat utworów dotychczas ją definiujących ("Józka", "Pragnienia", "Niewinnego pasażera") idealnie. Jest to przy okazji świetny komiks rozrywkowy, w którym również Ci bardziej wymagający Czytelnicy znajdą wiele dla siebie. Niestety, "Spacedogiem" wydawnictwo kończy na jakiś czas przygodę z komiksem, choć ma w planach (odległych) jeszcze kilka pozycji. Póki co, naprawdę warto zainteresować się tymi, które już zostały wydane.
"Spacedog". Autor: Hendrik Dorgathen. Wydawca: Ladida Books 2009
1 komentarz:
a jużci, warto się zainteresować! Czytałem Łajkę i Spacedoga jakoś blisko siebie i muszę przyznać, że fajnie można połączyć refleksje nad oboma tytułami.
szkoda, że się zamierzają hibernować, bo dotychczasowe 4 tytuły bardzo mi podeszły.
Prześlij komentarz