Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

środa, 15 kwietnia 2009

"Mały świat Golema" - Joann Sfar

Autor: Dominik Szcześniak

Sfar to nazwisko stanowiące w Polsce solidną markę. Francuski twórca komiksów zdobył serca publiki serią "Kot rabina", a w marcu br. pokazał swoje inne oblicze "Małym światem Golema". Tak, jak "Kot rabina" był ciepłą, zabawną historią, wchodzącą w dialog z judaizmem, tak i "Mały świat Golema" nie uniknął konotacji z religią wyznawaną przez rodziców Joanna Sfara. Więcej między tymi albumami jest jednak różnic niż podobieństw.

W pierwszej scenie, Michela Douffona i Vincenta Ehrensteina - dwóch z całej gamy głównych bohaterów tej opowieści, zastajemy w momencie transportu tytułowego Golema. Chcąc sprawdzić jego wyjątkowość i podatność na wykonywanie rozkazów, dają mu do wykonania proste zadania. Jednym z nich jest podskok, który Golem z chęcią wykonuje, po czym z uśmiechem od ucha do ucha zawisa do góry nogami w powietrzu. Czy cieszy go to, co widzi? Czy ten mały świat przed jego oczyma rzeczywiście jest tak pochłaniający, by zastygnąć dlań jak kamień?

Na te pytania dostajemy odpowiedź na kolejnych stronach komiksu. Jest to odpowiedź tak wieloznaczna i mająca tyle odcieni, ilu bohaterów opowieści. Sfar daje nam podejrzeć Boże Narodzenie u policjanta Mazocka, który - do tej pory będąc samotnikiem - na skutek pewnych okoliczności będzie musiał zaopiekować się nowym życiem; wczuwa się w dylematy moralne drzewa, stojącego na rozstaju dróg; opowiada historię niemożliwej do spełnienia miłości, ale również i tej możliwej... opowieści, jakie autor zgromadził na tych 68 stronach, mają jeden wspólny mianownik: mówią o szczęściu lub jego braku. I, co równie istotne, kładą nacisk na jednostkę. Tytuł komiksu zestawiony z jego zawartością, daje jasne spostrzeżenie: ten mały świat Golema równie dobrze mógłby być małym światem wampira Fernanda, małym światem Michela Douffona, bądź małym światem każdego z mieszkańców Wilna.

"Kot rabina", wydany w większym formacie i wyposażony w kolor, na pierwszy rzut oka wydaje się być narysowany przez inną osobę, niż "Mały świat Golema", gdzie Sfar przyjął technikę tworzenia w czerni i bieli. Rysunek, z pozoru niechlujny, tak naprawdę zawiera w sobie zawadiacki urok i w połączeniu z niebagatelnymi scenariuszami (bo komiks ten to tak naprawdę zbiór krótkich opowiastek, połączonych tymi samymi bohaterami) stanowi siłę tego albumu. Co ciekawe, Sfar marginesy planszy komiksowej potraktował jako miejsce na notatki - pojawiają się tutaj daty narysowania danej strony, tytuły bieżącej historii bądź też sentencje sprawiające wrażenie tytułów, a tak naprawdę nimi nie będące.

"Mały świat Golema" to komiks magiczny, po lekturze którego wypada tylko stwierdzić, iż każda chwila życia jest szczęściem, a następnie napić się ciepłej herbatki.


"Mały świat Golema". Scenariusz i rysunki: Joann Sfar. Tłumaczenie: Magdalena Kurzyna. Wydawca: Mroja Press 2009.

14 komentarzy:

Sebastian Frąckiewicz pisze...

"Mały świat Golema" to komiks magiczny, po lekturze którego wypada tylko stwierdzić, iż każda chwila życia jest szczęściem, a następnie napić się ciepłej herbatki.

- to zdanie spowodowało ból w moim sercu. ałaaaaa.

Dominik Szcześniak pisze...

jak już przeczytasz komiks, to podobny ból w sercu wywołać powinno u Ciebie jego zakończenie. Tak więc ostrożnie.

Sebastian Frąckiewicz pisze...

Już go przeczytałem jakiś czas temu, ale cierpię, kiedy czytam językową "poezję" rodem z "Alchemika".Sorry. Recenzja ok, a tu nagle taka puenta.

chcesz,abym miał uraz do tego szlachetnego, angielskiego napoju?

Pan Latar pisze...

A właśnie że to zdanie świetnie podsumowuje ten komiks!

Jak wczoraj czytałem tę recenzję to bardzo spodobało mi się dokładnie to zdanie a tu się komuś nie podoba własnie ten fragment...ech:/ Gusta są różne ale i tak mój gust jest najmojszy:)

Sebastian Frąckiewicz pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Sebastian Frąckiewicz pisze...

To zdanie jest jak ze świata gazetki dla nastolatków, tudzież świata gazetek o kremach i popierdółkach oraz zmarszczkach, to zdanie infantylizuje cały przekaz tekstu i komiksu, to zdanie karmi czytelnika banałem.

niepotrzebne skreślić.

BTW zdrobnienia to jakaś plaga językowa w tym kraju

sztybor pisze...

Też nie przepadam za tą tzw. "poezją", ale w tym wypadku z deka przesadzasz.

Daniel Chmielewski pisze...

Dominik, zmień na "...napić się ciepłego herbaciska". Tak po męsku! Twardo! Brutalnie!

Dominik Szcześniak pisze...

eee, nie ma co zmieniać (choć jeśli już, poleciałbym w rejony "ciepłego herbaciska"). Sebastian widocznie odczuł potrzebę doczepienia się i to jest problem, nad którym powinien zastanowić się w zaciszu własnego domu.

A swoją drogą, niedawno zawisła była recka "Bi Bułki" na blogu i tam jest zdrobnień od zatrzęsienia. Większość z samego komiksu zaczerpnięta. Wychodzi na to, że Otoczak zinfantylizował cały przekaz swojego komiksu i nakarmił czytelnika banałem...

Plaga językowa... oł maaaj...

Dominik Szcześniak pisze...

"ciepłego herbaciora" miało być. sorry za poprzedniego dubla.

Sebastian Frąckiewicz pisze...

Pogłaskajcie się jeszcze po pleckach i będzie dobrze. Daniel, dobrze wiesz o co mi chodzi. Zdrobnienia to jedna rzecz - inaczej grają w tekście recenzji, inaczej w utworze, kiedy jest to stylizacja.

Pisanie banałów typu, "każda chwila jest szczęściem" bawi do łez.

Śmieszne jest również to, że jak brakuje komuś argumentów, to gra w wycieczki ad persona.
Cóż, ja nie mogę tego zrobić bo dyskutuję z "Ziniolem", a nie osobą.

Gdybym chciał być złośliwy, to mógłbym napisać, że takie teksty powinny być wygłaszane w zaciszu Twojego domu i Tobie radziłbym się zastanowić przed publikacją tych przemagicznych, przecieplutkich i przegłębokich puent.


buziaczki

Dominik Szcześniak pisze...

Ziniol = Dominik Szcześniak. Rzeczywiście nie ma już tej informacji na stronie, wobec czego to mój błąd. Przepraszam, że musiałeś rozmawiać z anonimem.

Co do wycieczek - nie uskuteczniając takowych, poprosiłem Cie jedynie o to, byś przeczytał komiks raz jeszcze. Ten banał, który mi wypominasz plus używanie zdrobnień, których nie lubisz i uważasz za plagę (to ma być argument?) nie zostały zastosowane ot tak sobie. Widzę, że zerknąłeś na ostatnią stronę "Małego świata Golema" - i jest ok, przyjmuję Twoje zdanie, choć mam odmienne.

Be żadnych wycieczek osobistych (widać, bez napisania "no offence" rzeczywiście się nie da).

Co do braku argumentów - oczywiście, że ich brak. Jakie mogę mieć argumenty na to, że Ty nie lubisz zdrobnień i posuwasz się do pisania farmazonów w stylu "To zdanie jest jak ze świata gazetki dla nastolatków, tudzież świata gazetek o kremach i popierdółkach oraz zmarszczkach, to zdanie infantylizuje cały przekaz tekstu i komiksu, to zdanie karmi czytelnika banałem."
A czy Ty pisałeś to no offence?

Daniel Chmielewski pisze...

Dominik, bo "no offence" jest domyślne, inaczej infantylizowałoby i banalizowało wypowiedź.

Okej, żarty, żarty, Panowie.

Ale jeśli zamiast merytorycznej dyskusji o "Golemie" będą tylko wałkowane zetki i inne peryferyjne sprawy, czyli jak recenzent oddał, nie oddał przekazu, to ja naprawdę dołączam do Karola i jego dżihadu.

Dominik Szcześniak pisze...

no właśnie na to staram się zwrócić uwagę od początku. Zamiast jakiejś konkretnej wymiany zdań na temat komiksu, pojawia się tylko dopieprzanie z doskoku w sprawy tak naprawdę nieistotne.