Pierwsza część serii "Detektyw Miś Zbyś na tropie" zagnieździła się w głowie mojego recenzenckiego konsultanta (wówczas 3-latka) na tyle, że kilka razy wracał do lektury, a na wieść o rychłej premierze drugiego tomu wyraził zainteresowanie jego posiadaniem. Co prawda nie było to zainteresowanie porównywalne do uczuć, jakie żywi do Smerfów, Gumballa i SpongeBoba, ale jednak jakieś.
Zabierając się za "Złotego sokoła teksańskiego" mieliśmy zatem nadzieję na co najmniej porównywalną zabawę, urozmaiconą większą ilością rozkładówek-łamigłówek i ciekawszym w stosunku do tomu pierwszego poprowadzeniem głównych bohaterów serii. Warto nadmienić, że mój recenzencki konsultant nieco podrósł i z trzylatka stał się 4,5-latkiem, co zapewne miało swój wpływ na odbiór komiksu Macieja Jasińskiego, Piotra Nowackiego i Rybba.
Dużym plusem jest umiejscowienie akcji w rejonach Dzikiego Zachodu. W świetnie rysowane scenerie mały konsultant wsiąkł od pierwszej planszy. Scena napadu na pociąg była dla niego nie lada przeżyciem, a szereg postaci drugoplanowych co chwila wywoływał wytrzeszcz oczu. Nieco mniejszą uwagą (ponownie) obdarzył główne postaci westernu - Misia Zbysia i Borsuka Mruka, na których tym razem spadła misja złapania złodzieja figurki tytułowego sokoła teksańskiego. Powtórzenie motywu przewodniego z pierwszego tomu (tam ścigano złodzieja miodu) okazało się kiepskim rozwiązaniem. 4,5-letni konsultant bardziej zainteresował się listem gończym, wiszącym na ścianie u szeryfa i do końca żywił nadzieję, że motyw Tukana Tuco, za którego głowę zgarnąć można było 500 dolców, powróci i rozpędzi fabułę komiksu. Co jeszcze zapadło w pamięć recenzenckiego doradcy? Wykolejenie pociągu, pościg kolejką w kopalni, indiańskie wigwamy i fantastyczne rozkładówki. Jeśli zaś chodzi o ziewnięcia podczas lektury - wynotowałem je tylko w momentach konwersacji misia z borsukiem. Było też jedno zdziwienie - na ostatniej planszy: "Jak to? To już koniec?"
Opinia starego recenzenta pokrywa się ze spostrzeżeniami młodego pomocnika. Serię ponownie dźwiga na swoich barkach świetny drugi plan, a dużo dobrego robią znakomite, klarowne i komunikatywne rysunki. Niestety, istotnym minusem "Złotego sokoła teksańskiego" jest zakończenie. Zbyt nagłe, za szybkie i słabo napisane (a dodatkowo w dość dyskusyjny sposób usprawiedliwiające napad z bronią w ręku i kradzież). Trudno oprzeć się wrażeniu, że byłoby lepsze, gdyby zostało poprzedzone choćby jedną dodatkową sceną.
Drugi album z przygodami Misia Zbysia i Borsuka Mruka to uczta dla oczu, ale też fabularna powtórka z rozrywki. Czy jednak ten drugi fakt należy traktować jako zarzut? Niekoniecznie. Ten komiks przeznaczony jest nie dla fanów serii, którzy mają zamiar się z nią zestarzeć, a dla dzieciaków w określonym wieku. Być może autorzy nie poszli do przodu, sprawiając wrażenie stagnacji i powtarzalności, bo taki właśnie był zamysł? Jeśli tak, "Złoty sokół maltański" uraduje "nowych" 3-4-latków, natomiast tym, którzy spodziewali się, że ich bohaterowie podrośli razem z nimi o te 1,5 roku zapewni nieco mniej przyjemności. Przy czym niewątpliwie wszyscy (wliczając w to starych recenzentów) będą zachwyceni ilustracjami duetu Nowacki/ Rybb.
"Detektyw Miś Zbyś na tropie: Złoty sokół teksański". Scenariusz: Maciej Jasiński. Rysunki: Piotr Nowacki. Kolory: Norbert Rybarczyk. Wydawca: krótkie gatki, Warszawa 2014.