Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

sobota, 6 czerwca 2009

"Skreemer" - Milligan, Ewins, Dillon

Autor: Dominik Szcześniak

W 1989 roku wydawnictwo DC wypuściło na rynek komiks Petera Milligana, Bretta Ewinsa i Steve'a Dillona, zatytułowany "Skreemer". Sześcioczęściowa miniseria została ponad dziesięć lat później wydana w jednym albumie pod szyldem imprintu Vertigo. Autorzy inspirowali się filmem "Dawno temu w Ameryce" Sergio Leone, "Ulissesem" Jamesa Joyce'a oraz tego samego autora "Finnegans Wake" (po polsku przekładanym na "Finneganów tren", a odnoszącym się do znanej irlandzkiej ballady), które to zresztą utwory powiązane są ze sobą pewną zależnością. Brett Ewins przyznał, że "Skreemer" to również ukłon w stronę filmu "Długi Wielki Piątek", mieszającego w sobie brytyjskich gangsterów i siły IRA. Efektem połączenia owych inspiracji z możliwościami twórczymi autorów stał się utrzymany w klimacie retro sci-fi, futurystyczny komiks gangsterski.

Nie jest to jednak komiks typowy, posiadający płynną narrację czy zaskakujący czytelnika implikowanymi przez nią niekonwencjonalnymi posunięciami bohaterów. Historię obserwujemy niemalże od jej końca i za pomocą mozaiki narracyjnej docieramy do jej początku. Milligan plącze ze sobą dwa wątki. Pierwszy dotyczy Veto Skreemera (przy czym "skreemer" nie jest nazwiskiem, a funkcją i używa się tego terminu na określenie cyngli, zawodowych morderców na usługach bossów świata gangsterskiego), drugi z kolei przedstawia perypetie Charliego Finnegana. Pierwszy wciąga czytelnika w świat przemocy, szaleństwa i chorych ambicji, drugi odsłania przed nim do bólu szlachetne oblicze. Konfrontacja dwóch postaw odbywa się w realiach Czasu Gigantów. Ery Gangsterów.

Futurystyczna wizja jawi się następująco: po Upadku kraj rządzony był przez wielu prezydentów, stojących na czele przeróżnych gangów. W ich dłoniach skupiała się wszelka władza - jako jedyni znajdowali się w posiadaniu lekarstw czy gorzały i tylko od nich zależało, czy zwykli ludzie dostaną cokolwiek z tych dobrodziejstw. Zwykli ludzie natomiast żyli na granicy ubóstwa - jeśli nie godzili się na handel młodymi dziewczętami, w najlepszym wypadku byli wywalani z pracy i kończyli na ulicach, w poszukiwaniu czegokolwiek, co nadawało by się do zjedzenia, bądź do wymiany na jedzenie czy lekarstwa. Ci, którzy zbratali się z gangsterami żyli w luksusie. Ci, dla których było to nie do pomyślenia, zdychali w wilgotnych, obskurnych mieszkaniach.

Era Gigantów rozpoczęła się dokładnie w tym samym momencie, gdy na świat przyszedł Veto, który kilkanaście lat później wyeliminował wszystkich skreemerów, stając się jedynym, po czym wyeliminował wszystkich konkurentów, stając się autentycznym gigantem. Przekonany o swojej racji, dążący do celu za wszelką cenę, nie ukazujący żadnych emocji Veto jest maniakalnym mordercą, który nie zawaha się strzelić ciężarnej kobiecie w brzuch, ani poświęcić najlepszego przyjaciela dla dobra swojego pokręconego planu. Veto Skreemer jest szaleńcem. Ale też zna swoje przeznaczenie i uważa, że jedynym sposobem, by
się nie wypełniło, jest wydanie na świat potomka.

Charles Finnegan jest z kolei antytezą Veta. Szlachetny, prostoduszny chłopina. Wzorowy mąż swojej żony i cudowny ojciec dla swoich dzieci. Wyrzuty sumienia ma nawet wówczas, gdy kradnie lumpowi whisky po to, by wymienić ją na lekarstwa dla umierającej córki. Finnegan z racji swojego nazwiska jest wielbicielem irlandzkiej pieśni, mającej z nim konotacje. Na kartach "Skreemera" zostaje wrzucony w tak dramatyczny wir wydarzeń, że pieśń ta staje się niemal wyznacznikiem rytmu jego uczuć - od głośnego śpiewu
w radosnej euforii, poprzez pijacki bełkot towarzyszący tragicznej sytuacji, aż po świadomą rzeczywistości spokojną deklamację.

Milligan w przedstawianiu losów swoich postaci porusza się między przeszłością, teraźniejszością i przyszłością. Ta przeplatanka to majstersztyk. Zabieg, dzięki któremu uświadamiamy sobie, że tak naprawdę nie chodzi tu o los któregokolwiek z bohaterów. Nie on jest tu najważniejszy. Najważniejsze jest natomiast takie ułożenie faktów i wydarzeń, które da nam obraz idei, jaka przyświecała twórcom: ukazaniu istoty człowieczeństwa i tego, jak (i czy w ogóle) jest ono implikowane przez przeznaczenie. Czy rzeczywiście m
amy wybór: być człowiekiem czy zwierzęciem? Wydaje się on bardzo łatwy. Lecz jedna scena, najbardziej poruszająca w całym komiksie i jedyna, w której spotykają się Veto Skreemer i Charles Finnegan, tę łatwość brutalnie mu zabiera. Milligan nie daje nadziei. Czynnik ludzki, reprezentowany przez Finnegana, sprawia, że beznadzieja Veto Skreemera wydaje się nam co najwyżej tylko odrobinę lżejsza.

"Skreemer" jest również opowieścią o tym, jak powtarzalne są pewne motywy w życiu. O tym, że zatacza one cykle. Samo nazwisko Finnegan rozłożone na czynniki pierwsze składa się ze słów Finn and Egan. Skończyć i zacząć od nowa. Epoka bogów, po przejściu przez epokę bohaterów staje się epoką ludzi. Wysiłek Veto Skreemera, mający na celu jak naj
dłuższe utrzymanie starego ładu, idzie na marne. Jest świadom swojego upadku. Era Giganta umiera, podobnie, jak sam Gigant. Lecz jednocześnie Gigant odmawia spoczywania w spokoju. I tutaj zaczyna się gangsterska, regularna jatka. Milligan, oddając hołd filmom kina gangsterskiego, wprowadza wiele obecnych w nich elementów: śledzimy losy głównych bohaterów od momentu, gdy jako gówniarze dokonują pierwszego napadu na spożywczak, po czym pną się w hierarchii - najpierw chuligańskiej, później gangsterskiej. Obserwujemy zdradzieckie zamachy na życie, uliczne strzelaniny i publiczne egzekucje. "Skreemer" pod tym względem jest komiksem niezwykle brutalnym, choć widoczne jest to przede wszystkim jednak w warstwie słownej, która potrafi poruszyć do głębi.

Choć głównym rysownikiem komiksu jest Brett Ewins, tuszowanie go przez Steve'a Dillona powoduje, iż mamy momentami do czynienia z rysunkiem bliźniaczo podobnym do tego, w jaki obleczony jest "Kaznodzieja" czy "Hellblazer". Sceny dziejące się w regularnym czasie akcji, kolorowane są standardowo, natomiast retrospekcje utrzymane są w ciemnobrązowych, bądź szarych barwach. Nie tylko nadaje to komiksowi specyficznego, surowego klimatu, lecz również pozwala na szybkie rozeznanie w czasie akcji, który może się zmieniać kilkukrotnie na jednej planszy.

"Skreemer" to perełka dla wielbicieli komiksu typu gangsta, fantastycznie napisana i precyzyjnie narysowana (kto lubi Dillona, nie będzie zawiedziony). W niniejszym tekście ledwie zasygnalizowałem pewne problemy poruszone w tym komiksie, nie chcąc zdradzać zbyt wielu szczegółów z tej skomplikowanej i mięsistej fabuły. A jest wśród niech wiele smacznych kąsków. Polecam nawiązanie bliższej znajomości z nimi.


"Skreemer". Scenariusz: Peter Milligan. Rysunki: Brett E
wins, Steve Dillon. Kolor: Tom Ziuko. Wydawca: DC Vertigo 2002

2 komentarze:

Maciej Pałka pisze...

Panie, a to nie tak było że Dillon rysował historię rodzinki a ten drugi facio historię Veto? Bo mi się kojarzy jakoś w ten deseń.

Dominik Szcześniak pisze...

Też tak myślałem, ale pogrzebałem i wyszło, że jednak Steve inkował Bretta. Przynajmniej tam, gdzie dotarłem tak pisali. Mimo tej wiedzy dalej wygląda mi to jednak na taki podział roboty, o którym mówisz...