Zapraszamy do lektury fragmentu nowej książki Jerzego Szyłaka, zatytułowanej „Coś więcej, czegoś mniej. Poszukiwanie formuły powieści graficznej w komiksie 1832-2015”. Ziniol patronuje tej publikacji.
Blain, Le reducteur de vitesse, Reduktor prędkości (2009)
„Pierwsza
samodzielna praca Blaina Reduktor prędkości (Dupuis, 1999) różni się od
jego pozostałych utworów tym, że nie polega na poszukiwaniu nowych sposobów podejścia
do ustabilizowanych formuł komiksowych gatunków – napisał Bart Beaty w Unpopular
Culture. – Książka ta opowiada o życiu na pokładzie okrętu wojennego,
skupiając się na przygodach kilku poważnie cierpiących na chorobę morską
marynarzy, którzy zaryzykowali wyprawę do serca potężnego statku tylko po to,
by się zgubić. Podczas poszukiwania wyjścia z jego wnętrza marynarze
przypadkowo, ale nieodwracalnie uszkodzili część okrętu odpowiadającą za
zmniejszanie prędkości. Reduktor prędkości jest niewątpliwie najbardziej
osobistą z książek Blaina, w największym stopniu zbliżającą się do estetyki
małych wydawnictw. Jest to osobista opowieść, odwołująca się do doświadczeń
Blaina, który sam służył w marynarce, gdzie pracował jako rysownik”.
Beaty
wspomina ponadto o tym, że w 1994 roku Blain opublikował album Carnet d’un
matelot, zawierający realistyczne rysunki ukazujące sceny z życia marynarzy
i pracy na morzu. W Reduktorze prędkości owe obrazy uległy daleko
idącej, ekspresjonistycznej z ducha transformacji. Dlatego też autor Unpopular
Culture widzi w tym albumie etap przejściowy do dalszej twórczości Blaina.
Składają się na nią kolejne tomy Pirata Izaaka, publikowanej od 2002
roku serii, w ramach której do tej pory ukazało się pięć części, Sokrates
półpies, wydawany od 2004 roku, humorystyczny western Gus (od 2008
roku), Kroniki dyplomatyczne (2010) oraz inne serie.
Dominik
Szcześniak w internetowym „Ziniolu” pisał: „Pierwsza połowa komiksu to dla
Blaina pole do popisu w kwestii marynarskiego żywota. Na przykładzie Guilberta
poznajemy ten zawód od podszewki. Blain dokonuje konfrontacji wyobrażenia o nim
z szarą rzeczywistością. Wielkie przygody? Piękne kobiety w każdym porcie?
Bójki w barach? Skądże. W Reduktorze prędkości są tylko problemy z
chorobą morską, bród, smród, ciężka praca w maszynowni i nocne wachty na zarzyganym
pokładzie. W tak odmitologizowanej rzeczywistości funkcjonują bohaterowie
komiksu. Jednakże, choć ich oczekiwania były zupełnie inne, odnajdują w końcu
coś, co ich zaciekawia. A nawet więcej – coś, co pcha ich w objęcia (dość lichej
co prawda) przygody i inspiruje co niektórych do podjęcia pewnych radykalnych kroków.
[…] w powietrzu wisi również wojna. «Bojownik» jest bowiem na misji, a w
oddali, na morzu pływa jej cel – obca łódź podwodna. Wizja wojny, jaka tworzy
się w umysłach marynarzy i jaką podsyca ciąg pozornie niebezpiecznych, a tak
naprawdę zabawnych zdarzeń na pokładzie, implikuje w pewien sposób działania bohaterów.
Jedni skupiają się na tym, by przed śmiercią zjeść pączka, inni są w pełnej
gotowości do nadchodzącej bitwy, jeszcze inni panikują, rozsiewając tę panikę
wokół siebie. Ten ważki temat, po ogarnięciu całego komiksu, okazuje się być
jego kluczowym zagadnieniem, w związku z czym określanie Reduktora prędkości
mianem komiksu wojennego jest jak najbardziej uzasadnione. Choć nie jest
ona namacalna i nie doświadczają jej bohaterowie opowieści, stosowana przez Blaina
metaforyka sugestywniej oddziałuje na wyobraźnię niż ukazywanie zabitych ciał i
efektownych wybuchów. Zamiarem Blaina nie jest bowiem szokowanie, lecz uchwycenie
esencji”. Prawdę powiedziawszy, bez informacji o tym, że Christophe Blain
służył w marynarce, i bez wiedzy o publikacji Carnet d’un matelot,
trudno byłoby w Reduktorze prędkości doszukać się jakichkolwiek
elementów autobiograficznych lub związanych z realistycznym przedstawieniem
pracy i życia na morzu. Dla wielu czytelników problematyczne może też okazać
się potwierdzenie informacji w polskim wydaniu umieszczonej na tylnej okładce
komiksu: „Francja w przededniu II wojny światowej”. Bohaterem komiksu jest
Georges Guilbert, były student oceanografii, który został zaokrętowany na
pancerniku Bojownik jako nawigator. Tu poznał bosmana Sama Nordiza i drugiego
nawigatora Louisa Blinaulta, który przedstawił się jako pisarz. W związku z
tym, że zarówno Georges, jak i Louis cierpieli z powodu choroby morskiej,
Nordiz zaczął zabierać ich w głąb okrętu, gdzie mniej kołysało. W czasie
kolejnych takich wypraw docierali coraz głębiej. W końcu doszli do miejsca,
gdzie znajdował się reduktor prędkości. Realizm i poznawanie zawodu marynarza
od podszewki, o którym pisał Szcześniak, najczęściej polega na tym, że jedni
marynarze lekceważą innych marynarzy, przełożeni gardzą podwładnymi i nimi
pomiatają, każda z przedstawionych osób wydaje się skupiona na własnej idée
fixe, co czyni ją niezdolną do współpracy z innymi, czyli bycia członkiem
załogi. Dobrym przykładem takiej postawy może być elektryk, od którego
bohaterowie biorą latarki czołówki. Ma on dbać o światło w maszynowni, ale
skupiony jest całkowicie na budowaniu modelu latarni morskiej, gdyż – jak sam
mówi – czeka na powołanie na stanowisko latarnika.
W Reduktorze
prędkości wszystko wydaje się przerysowane: postawy poszczególnych członków
załogi jawią się raczej jako karykaturalne wyolbrzymienie postaw, jakie mogliby
prezentować w rzeczywistości. Burty statku są zbyt wysokie, jego wnętrze zbyt
obszerne i nadmiernie przypominające labirynt, sam reduktor prędkości nad wyraz
gigantyczny, wymioty bohaterów zbyt obfite, a sceny z życia marynarzy
przedstawione w sposób nadmiernie ekspresyjny. Cała opowieść bardziej
przypomina koszmarny sen marynarza, sen, w którym klaustrofobiczne wnętrza
rozrastają się do niebotycznych wymiarów, proste korytarze nagle stają się
kręte, a ludzie poruszający się w poziomie docierają na inne piętra. Ku takiej interpretacji
zdaje się kierować nas sam Blain, który dwukrotnie pokazuje sny jednego z
bohaterów (na stronie piętnastej i czterdziestej ósmej). W drugim z nich statek
zamienia się w wieloryba, który połyka śniącego.
Chociaż
Beaty pisze o tym, że podstawą komiksowej opowieści stały się osobiste
przeżycia rysownika podczas jego służby w marynarce, to jednak przeciw użyciu
klucza autobiograficznego przemawia to, iż akcja komiksu toczy się w
„przededniu II wojny światowej”, Blain bowiem urodził się w roku 1970, czyli ponad
trzydzieści lat po wydarzeniach w komiksie pokazywanych. Inny problem polega na
tym, że owa „wizja wojny, jaka tworzy się w umysłach marynarzy”, nie znajduje
żadnego potwierdzenia w wydarzeniach, które rozgrywają się na kartach komiksu.
Bojownik niby to tropi wrogą łódź podwodną, która naruszyła francuskie wody
terytorialne, ale tego okrętu ani nikt nie widzi, ani nie słyszy, a w końcu znika
on bez śladu tak, jakby go nigdy nie było. Równolegle oglądamy ćwiczenia w
ratowaniu człowieka za burtą zarządzane przez kapitana, co może budzić w nas podejrzenie,
że pościg za łodzią podwodną to też jakieś ćwiczenie. Ustalenie czasu, w jakim
rozgrywa się akcja komiksu, również nie jest łatwe. Brakuje tu bowiem wzmianek
o jakichkolwiek wydarzeniach historycznych. W zasadzie można byłoby próbować
ustalić, z jakich lat pochodzą mundury marynarzy, okręty lub inne obiekty
pojawiające się na rysunkach. Te jednak nie są wykonane w sposób realistyczny.
W
całym komiksie udało mi się znaleźć jedynie dwie wskazówki dotyczące czasu akcji
Reduktora prędkości. Jedna to wzmianka o powieści Sartre’a Mdłości,
rzucona w ramach żartu na temat choroby morskiej. Utwór ten został wydany w
1938 roku, co każe umieścić akcję po tej dacie. Druga to okładka czasopisma
„Match”, które Georges przegląda w czasie swojego siedmiomiesięcznego
zamknięcia w koszarach. Nazwa pochodziła stąd, że początkowo była to gazeta
sportowa. Dopiero w 1938 roku, kiedy zmieniła właściciela, jej profil zaczął
się zmieniać na społeczno-kulturalny. Tygodnik był wydawany do czerwca 1940
roku. Potem jego publikację zawieszono aż do 1949, kiedy ukazał się pod
zmienionym tytułem „Paris Match”. Wynikałoby z tego, że akcja komiksu Blaina
musi rozgrywać się pomiędzy lipcem 1938 a 1940 rokiem. Problem jednak w tym, że
Charles Aznavour, którego widzimy na okładce pisma czytanego przez Georgesa (w
dodatku jest czytelnie podpisany), w 1939 roku miał piętnaście lat i jeszcze
nie osiągnął takiego powodzenia, które zapewniłoby mu miejsce na okładce owego tygodnika.
Inny problem polega na tym, że żaden z numerów „Match” wydanych pomiędzy 1938 a
1940 rokiem nie miał takiej okładki, a jego logo było inne: tytuł zapisany
białymi literami był umieszczony w czerwonym kole, umieszczonym w lewym górnym
rogu czarno-białej okładki.
Im
więcej elementów przedstawionych w komiksie chcielibyśmy sprawdzić, tym
bardziej umowny jawiłby się nam świat w nim przedstawiony. Przede wszystkim nie
sposób w nim odnaleźć żadnych śladów drugiej wojny światowej, przynajmniej tej,
której przebieg znamy z opracowań historycznych. W dodatku francuskie pancerniki
z tamtego okresu wyglądały inaczej niż Bojownik i spotkał je inny koniec. Jeśli
zatem miałby być Reduktor prędkości opowieścią o wojnie, to o jakiejś
innej, mniej dookreślonej, bardziej umownej. Charaktery bohaterów i relacje między
nimi – pomimo przerysowania – jawią się nam jednak jako realistyczne i
wiarygodne. Relacje między przełożonymi i podwładnymi, nawigatorami i
mechanikami oraz między marynarzami i żołnierzami piechoty morskiej, wydają się
wiarygodne, choć nacechowane groteską i przedstawione z ironią, która momentami
przypomina Paragraf 22 Josepha Hellera. I w sumie Reduktor prędkości objawia
się jako kafkowska z ducha paraboliczna przypowieść z akcją umieszczoną na okręcie, który przypomina labirynt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz