Baru, L’Autoroute du Soleil, Autostrada
słońca (2014)
Pisząc
o Le Cahier bleu, Dan Mazur i Alexander Danner zestawili sposób
prowadzenia narracji w komiksie Juillarda z zabiegami filmowców francuskiej
Nowej Fali. W następnym akapicie napisali zaś: „Filmowe porównania byłyby
odpowiednie również w przypadku L’Autoroute du Soleil (1995) Baru,
kolejnego zdobywcy nagrody dla najlepszego albumu w Angouleme, który swoją
fabułą i nastrojem przypominał filmy drogi z lat 70. Baru był jednym z kilku
artystów, łączących rozwój własnego stylu i podejmowanie istotnych problemów z
dostarczaniem przystępnej, ale adresowanej do dorosłych rozrywki, której
pożądali wydawcy głównego nurtu”.
Znaczące
uzupełnienie tej uwagi odnaleźć można w podpisie pod ilustracją zaczerpniętą z
albumu Autostrada słońca, który pozwolę sobie przytoczyć w całości: „Zlecenie
od wydawcy mangi pozwoliło Baru rozciągnąć charakterystyczną dla jego stylu
opowieść na większą liczbę stron typowych dla formatu mangowego. L’Autoroute
du Soleil ukazało się na 422 stronach, niespotykanych wśród albumów bande
dessinée w owym czasie. Wymowne i pełne ekspresji rysunki twórcy oraz użycie
lawowania tuszem wniosły walor bezpośredniości i kinetycznej ekscytacji do tej
historii dwóch imigrantów z klasy robotniczej uciekających przed prawicowymi ekstremistami
i handlującymi narkotykami gangsterami, łączącej charakterystyczny dla Baru
temat klasowej i etnicznej tożsamości z wypełnioną akcją awanturniczą fabułą”.
Tytuł
swojego komiksu wziął Baru od obiegowej nazwy ciągu autostrad łączących Paryż z
Lazurowym Wybrzeżem. Jego bohaterowie bowiem podążają tym szlakiem, kierując
się z Nancy (leżącego w północno-wschodniej Francji) na południe, do Marsylii.
Starszy z nich ma na imię Karim i jest arabskiego pochodzenia, młodszy – Alexandre
– to syn robotnika, który przyjechał z Włoch. Obaj uciekają przed Raoulem
Faurissierem, aktywnym działaczem Francuskiego Ruchu Narodowego i jego kolegami
z tej nacjonalistycznej organizacji. Ich prześladowcy nie ścigają ich jednak
ani z powodów rasowych, ani też dlatego, że chcą bronić swój kraj przed
napływem obcych, ale dlatego, że żona Faurissiera dopuściła się zdrady z
Karimem.
Jedną
z nielicznych polskich recenzji Autostrady słońca napisał Dominik Szcześniak.
W jego tekście możemy przeczytać: „Autostrada słońca to komiks drogi, komiks
o inicjacji, o wchodzeniu w dorosłość, o gangsterskich porachunkach, sfiksowanych
narodowcach, zdradzie, przyjaźni, ucieczce, miłości, narkotykach, samochodach,
hippisach, dużych cyckach, złamanych sercach, barierkach i rękach. Aranżacja
albumu, jego punkt wyjścia i przeplatanka wydarzeń, rozgrywających się na ponad
400 stronach to szalona jazda, której nie powstydziłby się Quentin Tarantino
[…]. W Autostradzie wszystko narysowane jest bezbłędnie. Więcej: bezbłędnie
zrobione komiksem. Baru pozwala planszom płynąć, stosując długie sekwencje,
pozbawione słów bądź zawierające ich minimalną ilość. Mnóstwo w Autostradzie
słońca splashów*, równie dużo rozkładówek. Groteskowe twarze bohaterów
autor wkomponowuje w realistyczne rysowane scenerie, efektowne nie tyle przez
wzgląd na szczegółowość, co ich umiejętne odzwierciedlenie kilkoma pociągnięciami
piórka. Podróż Karima i Alexandre przez Francję Baru ukazał dzięki gigantycznej
ilości dynamicznych scen – są tu i efektowne pościgi samochodowe z
wykorzystaniem ciężarówek, i nasycone emocjami przeprawy przez ogarnięte zamieszkami
osiedla. W tego rodzaju okolicznościach cementuje się przyjaźń dwojga bohaterów
– Baru pozwala czytelnikowi obserwować jej narodziny, rozkwit i chwile kryzysu.
Trochę humoru, szczypta erotyki, ale przede wszystkim przygodowa historia
drogi. Autostrada słońca to zabójczo dobra cegła, świetnie narysowana, znakomicie
napisana oraz efektownie przetłumaczona (ukłony w stronę Wojtka Birka)”.
Wszystko
to prawda. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że zachwyty Szcześniaka skupione
są na umiejętnościach warsztatowych Baru, który uwodzi czytelnika dynamicznymi
scenami oraz płynnością akcji i serwuje wszystkiego po trochu: humoru, erotyki,
sensacji, społecznej krytyki (ale tylko odrobinę) i dużo akcji. Podstawowa
umiejętność, jaką legitymuje się Baru w Autostradzie słońca, to zdolność
takiego wymieszania składników opowieści, by zadowolić wszystkich i nie urazić
nikogo. Owszem, przedstawiciele Francuskiego Ruchu Narodowego są tu
przedstawiani jako ludzie pozbawieni nie tylko rozterek moralnych, ale i
zdolności krytycznego myślenia i ogarnięci żądzą rozlewu krwi, ale tego, jacy
są, nie można odczytywać jako oskarżenia organizacji, do której należą,
ponieważ komiks wyraźnie podkreśla, że pochodzą oni z prowincjonalnego Nancy,
są niezbyt rozgarnięci i dali się wciągnąć w całą intrygę Faurissierowi, który
pragnie zemsty z przyczyn osobistych i w dodatku popada w szaleństwo, tym
większe, im bliżej końca komiksu. Karim jest natomiast przedstawiany jako
egzotyczny kochanek, którego orientalna uroda i seksualne umiejętności
sprawiają, że staje się obiektem westchnień wielu kobiet, z żoną
przewodniczącego Francuskiego Ruchu Narodowego włącznie.
Autostrada
słońca, pomimo pozoru społecznego zaangażowania, a może nawet właśnie z
tego powodu, że jej społeczne zaangażowanie jest tylko pozorne, stanowi
modelowy przykład tego, co przez kilkadziesiąt lat krytycy kultury masowej piętnowali
w jej wytworach. Niby mamy tu przedstawicieli klasy robotniczej i imigrantów
prześladowanych przez francuskich nacjonalistów, ale klasowe zakorzenienie
Karima i Alexandre’a widoczne jest tylko w początkowych partiach komiksu,
odgrywających rolę wprowadzenia do historii. To ojciec Alexandre’a jest przedstawiany
jako robotnik, który przed laty przybył do Francji (w odautorskim komentarzu i
na swoich obrazkach Baru zestawia go z innymi, którzy opuścili Ukrainę, Polskę
czy Algierię, by pracować we francuskich stalowniach), a teraz stracił pracę.
Na początku komiksu jest też mowa o utarczkach pomiędzy nacjonalistami a
komunistami, jedni i drudzy są jednak przedstawiani jak kibice piłki nożnej
staczający walki z miłośnikami drużyny przeciwnej (raz jedni biją drugich, potem
jest na odwrót i wygrywają ci, których jest więcej). W ostateczności jednak wszystko
sprowadza się do tego, że Alexandre rzucił kamieniem w samochód
przewodniczącego, bo nie cierpiał tego typa (choć sam nie wiedział czemu), a
Karim poszedł do łóżka z jego żoną i dał się tam przyłapać w sytuacji
niedwuznacznej.
Postać
Karima odwołuje się do tego samego, ksenofobicznego sposobu myślenia, które w
bliższych nam czasach doprowadziło do wykreowania postaci „polskiego hydraulika”,
którym związki zawodowe we Francji (i nie tylko we Francji) straszyły
robotników, bezpośrednio ostrzegając przed tym, że odbierze on pracę miejscowym
rzemieślnikom, pośrednio zaś tworząc wyraźne aluzje do tego, że ów napływowy
robotnik będzie dokonywał seksualnych podbojów. Z komiksu Baru nie dowiemy się,
jaką pracę wykonuje Karim (mowa tam tylko o tym, że nie wyprowadził się z
robotniczej dzielnicy, co sugeruje, że jego rodzice byli robotnikami, a on już
nie). Sporo natomiast możemy się dowiedzieć na temat jego erotycznych podbojów,
a nawet zobaczyć, z jaką łatwością ich dokonuje.
Nagromadzenie
stereotypów w Autostradzie słońca jest tak wielkie, że wręcz niemożliwe
wydaje się, by mogły być przez Baru traktowane z pełną powagą. Tym bardziej, że
twórca ten zarówno w swoich wcześniejszych, jak i późniejszych pracach podchodzi
do problematyki społeczno-politycznej z dużo większym wyczuciem i powagą. A
jest ona obecna w wielu jego komiksach. Szczególnie wyraźnie widać to w Les
Années Spoutnik, quasi-autobiograficznej opowieści o dorastaniu w
robotniczej dzielnicy w latach pięćdziesiątych XX wieku z dobrym ukazaniem tego,
co wówczas działo się we Francji (strajki robotnicze, wojna w Algierii). W Le
chemin de l’Amérique (1990) bohaterem uczynił boksera pochodzącego z
Algierii, walczącego o tytuł mistrza świata i uwikłanego w różne polityczne
interesy. Bohaterem innej opowieści o bokserach, zatytułowanej L’enragé,
został człowiek o nazwisku Anton Witkowski, także o robotniczym pochodzeniu. W
tym miejscu wypada chyba odnotować, że sam Baru (urodzony w 1947) jest synem
Francuzki i włoskiego robotnika i że obdarza on wielu swoich bohaterów
fragmentami własnej biografii.
Pamiętając
o tym, że Autostrada słońca była komiksem przeznaczonym na rynek japoński,
można przypuszczać, że Baru świadomie zdecydował się na operowanie stereotypami
w celu zaspokojenia oczekiwań zleceniodawcy, który z pewnością nie spodziewał
się, że dostanie w komiksie rzeczowe sprawozdanie na temat walki klas we
Francji i analizę konfliktów politycznych w tym kraju. Warto pamiętać, że nieco
wcześniej współpracę z Japończykami nawiązał także Lewis Trondheim, który w Approximate
Continuum Comics w barwny sposób opowiedział (a potem w różnych wywiadach
powtórzył) o tym, jak wymuszano na nim kolejne zmiany w komiksie Mucha,
powołując się między innymi na to, iż trafia on do określonej grupy odbiorców
(w tym przypadku: młodych kobiet), mającej sprecyzowane oczekiwania (romans i
pocałunki). Jeśli Baru spotkał się z podobnymi żądaniami, to mógł podejść do
japońskiej propozycji z dystansem i zaoferować rzecz opartą na powierzchownym
przywołaniu typowych dla siebie wątków i utkaną z pomysłów już wcześniej
wykorzystanych. Przemawia za tym fakt, że Autostrada słońca już w
punkcie wyjścia przypomina wcześniejszy jego komiks Cours Camarade! (1988).
W rezultacie stworzył jednak komiks, który spodobał się nie tylko Japończykom,
ale i Francuzom, i przyniósł mu nagrodę podczas festiwalu w
Angouleme.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz