Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

piątek, 14 czerwca 2013

O etyce i rycerzu. Rozmowa z Wojciechem Szotem

"Rycerz Ciernistego Krzewu" to komiks Wydawnictwa Komiksowego, który wyzwala emocje i wzbudza kontrowersje. Działania promocyjne autorów w jednakowym stopniu dalekie były od stylistyki/ konwencji chamstwa, na jaką zdecydował się Jakub Kijuc przy "Janie Hardym", jak i pozytywnego spokoju i przemyślanej strategii twórców "Białego Orła". Po opublikowaniu recenzji "RCK" na Ziniolu, twórca komiksu Waldek Juszczyk (który może być znany czytelnikom z dwóch plansz wykonanych właśnie dla "RCK") pokusił się o następujący komentarz na facebookowym profilu komiksu:

"Naczelny Ziniola, twórca komiksów i w sumie wydawca. Myślałem, że nikt w tej sytuacji nie łamałby aż tak etyki zawodowej by pokusić się jeszcze o recenzje. Rozgrywki pomiędzy konkurencją jeszcze jakoś rozumiem, ale nic poza tym... (...) Co do tej "recenzji" to również nie stanowi konkurencji prawdziwym recenzjom, tyle ze nawet rozrywka to licha i czas poświęcony na zapoznanie się z nią uznaję za zmarnowany."

Dyskusję, jaka się następnie wywiązała, można prześledzić tutaj. Rysownik komiksu w pewnym momencie zasugerował, że zasad etycznych nie zna również jego wydawca, w związku z czym, rzeczonego wydawcę i opiekuna redakcyjnego "RCK", Wojciecha Szota, poprosiłem o kilka słów komentarza:

Dominik Szcześniak: Na czym polegała opieka redakcyjna nad komiksem "RCK"?


Wojciech Szot: Uświadomiłeś mi, że się na stronę redakcyjną wpisałem. „Opieka redakcyjna” to opieka nad tym, by twórcy dostali umowy, podpisali je, oddali prace na czas, zmodyfikowali co trzeba, przesłali biogramy i tak dalej. Nie mylić z „redakcją”. Pod tym względem myślę, że wywiązałem się z zadania idealnie, bo tak trudny logistycznie komiks powstał na czas (przy tym, że na maj miałem trzy tytuły, to nawet jestem z siebie trochę zadowolony).
 
"RCK nie miał konkurować z Trylogią Sienkiewicza. Miał być tylko rozrywką, darmo udostępnianą w sieci, ale znalazł się wydawca, więc twórcy się zgodzili przeznaczając zyski na cele charytatywne." - to słowa jednego z rysowników "RCK", Waldka Juszczyka, będące reakcją na opublikowaną na Ziniolu recenzję. Wynika z tego, że zrobiłeś autorom łaskę wydając ten komiks. Zrobiłeś?

Konkurować z Trylogią nikt nie powinien, bo to akurat dzieło dość wątpliwe i obecnie czyta się je gorzej niż powiastki Karola Maya. Ale jakieś wzorce trzeba mieć. Widać, że Trylogia w społeczeństwie wciąż szkody wyrządza.

Zacznijmy od biblijnego początku. Obserwowałem pomysł tego komiksu w necie i coś mnie podkusiło, że to może być fajny produkt. Nic poza tym. Po prostu fajny, ciekawy pomysł; lekko ponad standard tego, co się w kraju dzieje. Istniała też szansa, że to będzie kolejny „Biały Orzeł”. Mała, ale trzeba spróbować. Ja niezbyt, a w zasadzie w ogóle nie ingerowałem w to jak i nad czym pracują twórcy. Mam taką filozofię, że mogę pomarudzić przy finalnej wersji, ale nie zamierzam sprawdzać, co kto robi w trakcie, byle wszystko było na czas.

Nikomu żadnej łaski nie zrobiłem. Podejmuję decyzje samodzielnie i nie jestem dzieckiem, choć w komiksowie występuję w roli któregoś z bohaterów „Tima i Mikiego”. Mam niestety poczucie, że twórcy RCK również trochę jak dzieci we mgle się zachowali. A dokładniej kilku twórców – ja nawet nie wiem kto za te komunikaty w necie odpowiada. A bywają koszmarne. Im bliżej było do wydania i finalizacji projektu tym było gorzej.

Państwo się awanturują, że nikt ich poważnie nie traktuje. Trochę trudno to robić po takich wypowiedziach jak powyżej cytowana i innych, które można znaleźć na blogach i forach.

Czasem się zastanawiam, czy to nie moja wina, bo mogłem reagować w trakcie, ale do cholery – wydałem RCK po to też, by młodzi twórcy mogli zmierzyć się z otwartą krytyką i oceną swoich prac. Żeby mieli szansę się sprawdzić i zobaczyć jak to wygląda. Ja na krytykę jestem otwarty i nawet lubię recenzje krytyczne, bo to zawsze szansa na poprawę (vide historia z okładkami Wydawnictwa Komiksowego – myślę, że teraz robimy już tylko ładne okładki). Można przyjmować różne strategie polityki informacyjnej – od czasu istnienia fejsa i rozbudowy social-media nie ma ucieczki przed codziennym dialogiem. Czasem nie jest on łatwy, zwłaszcza, że ja nie jestem w nim wcale miły i grzeczny. Ale z drugiej strony nie można tworzyć atmosfery osaczonej twierdzy. Zwłaszcza, gdy już ten komiks się wydało.

Co do „zysku na cele charytatywne” – to jest argument zbędny i szantażujący. Nie powinno się nim szafować tak łatwo.

"RCK" to produkt, który miał się sprzedać. Od samego początku kontrowersje wywołały działania promocyjne autorów w sieci. Scenarzystę oskarżano o arogancję, jeden z rysowników wyciągał na światło dzienne jakieś absurdalne teorie spiskowe... Co sądzisz o zachowaniu twórców?

Starałem się tego nie czytać i przyjąłem strategię trzech małp. Teraz moja cierpliwość się trochę skończyła. Szkoda, że fajna zabawa, którą to miało być, kończy się jakąś piaskownicą. Miałem przyjemność poznać część twórców na Komiksowej Warszawie i tam jest wielu bardzo ciekawych ludzi, przed którymi w komiksowie jest przyszłość. Jest też kilka osób, które raczej nie powinny angażować się w projekty wymagające koncyliacyjności.

Co do sprzedaży – tak, to miał być produkt, który się sprzeda. I tak się dzieje, niezależnie od działań niektórych twórców. Na szczęście nie wszyscy czytają fora internetowe i mają czas na śledzenie głupawych wypowiedzi.

Komiks warto nabyć choćby z tego względu, że mam podejrzenie, iż o kilku osobach jeszcze usłyszymy i to nie raz.

Z tym niewątpliwie się zgadzam. A czy wiesz co to jest etyka zawodowa? Jako recenzent zostałem oskarżony o jej brak. Plus o bycie baranem. Zdaje się, że według Waldka Juszczyka nie wiesz czym jest etyka i również jesteś baranem. Prawdopodobnie również należysz do "sitwy", czyli ludzi trzymających władzę w polskim komiksie i blokujących dostęp do niego młodym twórcom...
Blokuję wydając kasę na RCK? To kanon teorii spiskowych chyba jest. Oskarżanie recenzenta o to, że skrytykował komiks to niestety żenada. Można się przyczepić, że np. akcent został źle rozłożony, że jakieś zdanie brzmi niefortunnie – wtedy piszę do autora, że np. starał się być miły a ludzie odczytali to inaczej. Ale to jest działanie marginalne. Owszem, w Polsce krytyka komiksowa jest niedorozwinięta i wydawcy zgrzytają zębami jak czytają niektóre recenzje. Lemelmanowi, autorowi „Córki Mendla” zarzucono np. że nie zmodyfikował opowieści swojej matki, a przecież w tym tkwi cały zamysł i siła komiksu. Jeśli już muszę się odnosić do zarzutu o braku etyki zawodowej to brakiem etyki twórcy jest atakowanie recenzenta. Recenzent jest świętą krową, której komiks wysyłam nawet po serii złych dla wydawnictwa recenzji. Święte krowy się karmi i nie batoży.

Kończąc, ja się cieszę, że RCK jest, bo na jego przykładzie widać wszystkie bolączki komiksowa.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

I oby już takie potworki jak RCK nie oglądały świata.

Sławomir Zajączkowski pisze...

Nie zgodzę się. Nie powinno być żadnych "świętych krów".
Recenzja jest też utworem i jak każdy utwór może podlegać ocenie, krytyce czytelniczej. Są dobrzy, przeciętni i beznadziejni recenzenci. I to widać "gołym okiem". Większość polskich recenzentów np. wrzuca złośliwości do recenzowanych tekstów (różnego charakteru). To taki rodzimy standard. Część recenzentów moim zdaniem w ogóle nie umie pisać po polsku, a pisze. Zdecydowana większość pisze nie o tym co jest, ale o tym co chciałaby zobaczyć w recenzowanym komiksie.
Słów typu "moim zdaniem", "uważam,że" prawie w ogóle się nie spotyka, często za to dominuje mentorski ton. Są też recenzje, które pisane są z pozycji "pocałunku śmierci" dla recenzowanego komiksu. Wśród recenzentów panuje też nieuctwo, zdecydowana większość recenzentów próbuje manipulować czytelnikiem. Często też w recenzowanym utworze, omawiane są inne utwory (innych twórców lub wydawców) - na zasadzie "pozytywnej" przeciwwagi dla krytykowanego utworu. A to przecież nic innego jak ukryta reklama.

Kapral pisze...

Ojej, a gdzie się podziało pozostałych dwadzieścia parę komentarzy???