Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

środa, 10 marca 2010

"It's a Bird" - Seagle, Kristiansen

Autor: Mateusz Wiśniewski

Istnieją pytania, na które nie odpowiada się przeczeniem – pewnym osobom zwyczajnie nie sposób odmówić, a z niektórych propozycji po prostu zrezygnować. „Czy mógłbyś zrobić to na jutro?” rzucone przez twojego szefa jest uniwersalnym, choć tylko jednym z wielu takich pytań. „Czy chciałbyś napisać komiks o Supermanie?” z kolei dla scenarzysty komiksowego znaczy mniej więcej tyle, co „Czyż nie chciałbyś wygrać w totolotka?” dla przeciętnego Kowalskiego (sytuacja komplikuje się dopiero wtedy, gdy ten robi komiksy). Ale każdą regułę potwierdza szereg wyjątków – jeden z nich na imię ma Steve i jest bohaterem quasi-autobiograficznej noweli graficznej „It's a Bird”.

Historia stworzona przez Stevena T. Seagle rozgrywa się na kilku płaszczyznach. To opowieść o Supermanie, w której ten nie pojawia się jednak „bezpośrednio”, choć obecny jest od pierwszych plansz komiksu aż do jego ostatniego kadru. Autor dotyka tu problemu twórczej niemocy, ukazując jednocześnie, jak różne może być podłoże tej przypadłości. „It'
s a Bird” to również historia choroby.

Narracja komiksu poprzetykana jest krótkimi epizodami – pomysłami na scenariusze z udziałem Supermana – które w rzeczywistości prowadzą do dekonstrukcji ikony amerykańskiej popkultury. W poszczególnych etapach tego procesu Seagle „rozbiera” Człowieka ze Stali kawałek po kawałku, co prowadzi go do szerszej refleksji na temat mocy, sprawiedliwości, wyobcowania czy alternatywnej rzeczywistości. Pojawia się tutaj parę kapitalnych pomysłów, choćby przy okazji rozważań nad istotą litery „s” czy o symbolice kolorów zastosowanych w kostiumie.
Spisując kolejne pomysły na fabuły z udziałem Supermana, Steve, częściowe alter ego autora komiksu, walczy z własną niemocą twórczą i stara się przezwyciężyć niechęć do narzuconej mu tematyki. Dekonstrukcja superbohatera doprowadza do zrekonstruowania jego postaci. W efekcie powstaje bohater, z którym Steve potrafi się utożsamić.

W jednym z wywiadów Seagle przyznał, że praca nad „It's a Bird” była dla niego rodzajem egzorcyzmu i pozwoliła mu ona oswoić się z problemem „wstydliwej” choroby, za jaką uchodzi pląsawica Huntingtona. Rzadkie schorzenie, na które cierpiała ciotka autora, wyłania się w historii na jej pierwszy plan, stanowiąc niejaką kanwę dla całej opowieści. Obawa przed tą genetyczną chorobą staje się dla Steve'a idée fixe wpływającą na zachowanie postaci i podejmowane przez nią decyzje. W nowym kontekście Superman traci przymioty „prawdziwego” superbohatera, a jego zalety przeobrażają się w ułomności. Człowiek ze Stali to metafo
ryczna ofiara choroby Huntingtona.

Ilustrowanie tak osobistego scenariusza, nawet, jeżeli jest to historia jedynie quasi-autobiograficzna, wymaga „szerokiego” porozumienia pomiędzy rysownikiem a scenarzystą. Odpowiadający za warstwę graficzną „It's a Bird” Teddy Kristiansen posługuje się tutaj różnymi technikami, łączy style i eksperymentuje z formą – jego „eksperymenty” uwidaczniają się zwłaszcza w krótkich historiach wspominanych powyżej. Różnorodna, synkretyczna kreska podkreśla specyfikę narracji prowadzonej przez Seagle'a, czytelnik zaś nie może dzięki niej narzekać na monotonię. Kunszt Kristiansena wykazany w pracy nad „It's a
Bird” uhonorowano w 2005 roku Nagrodą Eisnera (w kategorii Best Painter/Multimedia Artist).

„It's a Bird” polecić należy w pierwszej kolejności miłośnikom historii obyczajowych. Lektura komiksu nie wymaga od czytelnika znajomości szczegółowych faktów dotyczących postaci Supermana, sam Seagle zresztą do takich informacji się nie odwołuje. Wielbiciele Człowieka ze Stali odnajdą zaś w „It's a Bird” odmienne spojrzenie na ulubionego bohatera i zagadnienie superbohaterstwa w ogóle. To jedna z wielu prób zmierzenia się z podobną materią, ta jednak z pewnością przynosi powiew świeżości.


"It's a Bird". Scenariusz: Steven T. Seagle. Rysunki: Teddy Kristiansen. Liternictwo: Todd Klein. Wydawca: DC Vertigo 2004.

3 komentarze:

tO mY: pisze...

no ładnie... zabieram się gdzieś od dwóch lat do przeczytania tego komiksu... stoi cierpliwie na półce u brata i czeka... i się chyba doczekał.

Dobra recenzja.

Paweł "Trreker" Wojciechowicz pisze...

swietna rzecz, lubie bardzo ja;D

tO mY: pisze...

przeczytałem i mam mieszane uczucia.

niewątpliwie plusami są: zróżnicowany rysunek, wplecenie fragmentów hsitoryjek rozbierających Supka na elementy pierwsze (znakomity fragment z symbolika kolorystyki), retrospekcje z dzieciństwa oraz główny bohater scenarzysta i sposób w jaki zżera go niemoc i rozliczenia z przeszłością.

Jednak w pewnym momencie miałem wrażenie, że nie wyjdzie ten komiks poza banalną konkluzję, że prawdziwymi bohaterami są zwykli ludzie i... nie wyszedł moim zdaniem. Sprytnie jednak zamaskował ten banał poważnym podejściem do strasznej choroby rodzinnej. Na tyle sprytnie, że dał radę!