Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

piątek, 15 marca 2013

Strefa bezpieczeństwa Gorażde - Sacco

Reportaż Joe Sacco o wojnie w byłej Jugosławii widzianej z perspektywy mieszkańców tytułowego miasta, dość ironicznie określanego mianem "strefy bezpieczeństwa" jest reportażem mistrzowskim. Suche newsy, wyłapywane z radia czy telewizora jednym uchem, autor przemienia w historię o ludziach. "Jakąś" wojnę, dziejącą się "gdzieś" transformuje w taką, która równie dobrze może wydarzyć się koło nas.
"Strefa bezpieczeństwa Gorażde" początek ma niemal vonnegutowski. W mieście będącym enklawą, otoczoną przez serbskich separatystów, dziennikarze, pisarze i komiksiarz zostają przyjęci z pełnymi honorami. "Czerwone dywany" robią wrażenie. Jest zabawa, jest picie, są rozmowy. Zarówno autor, jak i zapoznani przez niego autochtoni mają niezły ubaw, gadają o dżinsach, a mały Mela czaruje zasłyszanym u Anglików zwrotem "Czetnik chuj". Kiedy sięgają pamięcią czasów sprzed kilku lat, już tak wesoło nie jest. "Nie mogę wprost uwierzyć, że tacy ludzie istnieją - jak ktoś, kto zmusza dziadka do zjedzenia wątroby własnego wnuka" - mówi doktor Begović, a autor - nie śmiejąc się dopytać - zachodzi w głowę, czy była to "apokryficzna opowieść o wrogu" czy może niewiarygodny, ale jednak standard wojenny. 

Sacco w posłowiu do książki wspomina, że nie da się opowiedzieć historii Gorażde bez przedstawienia jej kontekstu. W związku z tym, obok relacji świadków wydarzeń, mnóstwa małych historii i kilku rozładowujących tragiczną atmosferę momentów, nieco miejsca poświęcił odpowiedziom na podstawowe pytania: kto? jak? dlaczego? za co? Płynność i brak charakteru bryka szkolnego, jakie przy tym zachował, są niesamowite. To jest historia, którą się chłonie, przy której się nie ziewa, która zmusza do myślenia, zaciskania pięści, zgrzytania zębów i łapania się za głowę. Co ważne, jest to historia, przedstawiona szeregiem szczegółowo dopracowanych rysunków, nad którymi autor zdaje się spędził wiele godzin. Są to rysunki pełne szacunku dla omawianego zagadnienia i mówiące o autorze i jego stosunku do przeżyć bohaterów komiksu więcej, niż dedykacja z początku albumu.

Sacco jako reporter oddaje rzeczy takimi, jakimi są. "Strefa" to album brutalny, bez odrywania wzroku od drastycznych sytuacji, bez symboliki, bez metafory. Fragmenty referujące historię narysowane są "od linijki", w pozostałej części książki Sacco często stosuje chwiejne kadry, rozedrgane ramki narracyjne. Małe historie ludzi z Gorażde rysowane są płynnie, wielka polityka  ogranicza się do pojedynczych kadrów, na których gadająca głowa serwuje mniej lub bardziej pusty frazes.

Sacco w Gorażde wysłuchuje opowieści. I te opowieści, kompletnie niepodrasowane patosem, podaje czytelnikowi. Historie stare jak świat, z których jednak nikt nie potrafi wyciągnąć żadnej nauki i które powracają co chwila. Skupia się na sąsiadach - Serbach i Muzułmanach i pokazuje jak ci pierwsi zaczynają tych drugich - sąsiadów z którymi jeszcze tydzień temu grali przecież na przykład w karty - wybijać. Pokazuje hardy patriotyzm, nacjonalizm, który zawsze prowadzi do tego samego - czystek, rozlewu krwi, bezsensownej wojny. Pokazuje też zwykłe życie, kilka milimetrów poniżej świstających kul. Pokazuje, jak ludzie potrafią sobie radzić.

Postaci, które Joe Sacco spotkał w Gorażde to koła napędowe książki. Autor wprowadza ich stopniowo, czasem na kilka kadrów, czasem na pół albumu. Mądrze dysponuje usłyszanymi informacjami. Edin - źródło informacji na praktycznie każdy temat, rozchwytywany przez zagranicznych dziennikarzy - jako najbliższy przewodnik autora, przewija się praktycznie w każdej ważnej scenie. Nieco mniej wykorzystywany przez Sacco jest Riki - postać, która w momencie gdy się pojawia skupia na sobie oczy wszystkich. Możecie zapomnieć kim byli czetnicy, kim był Slobo i kim był sam Joe Sacco, ale Rikiego nie zapomnicie nigdy. 

Ten reportaż zaprasza do dyskusji. Nie sądzę, by mógł takową wywołać wśród fanów komiksu. Dodając do niej (rozpoczynając?) swoje trzy grosze powiedziałbym, że podczas lektury "Strefy Bezpieczeństwa Gorażde" czułem, że tylko takie komiksy powinny powstawać. Komiks Joe Sacco to wielkie dobro sprowadzone na nasz rynek. Polska edycja jest o tyle ciekawsza od innych, że posiada znakomitą, zaprojektowaną przez Roberta Sienickiego okładkę.  
"Strefa bezpieczeństwa Gorażde". Autor: Joe Sacco. Tłumaczenie: Marek Cieślik i Michał Chaciński. Polska okładka: Robert Sienicki. Wydawca: Mroja Press 2013
Komiks można nabyć tutaj: Sklep.gildia.pl 

10 komentarzy:

Kapral pisze...

Nie rozumiem ostatniego akapitu. Piszesz: "Ten reportaż zaprasza do dyskusji. Nie sądzę, by mógł takową wywołać wśród fanów komiksu". A zaraz potem dodajesz: "podczas lektury Strefy Bezpieczeństwa Gorażde czułem, że tylko takie komiksy powinny powstawać."

W sumie to chyba oznacza, że powinny powstawać tylko takie komiksy, które zwisają fanom komiksu (w domyśle - bo fani są na nie za durni). Natomiast takie, które by ich rajcowały, powstawać nie powinny. Zgadza się?

Anonimowy pisze...

"zgrzytania zębami" a nie "zębów"

Anonimowy pisze...

"koła napędowe książki"

Książki?!!! Byłem przekonany, że to jest komiks!

Kapral pisze...

Z tą książką to nie jest pomyłka. Pan Szcześniak używa tego określenia konsekwentnie: "Sacco w posłowiu do książki wspomina...", a niżej "w pozostałej części książki Sacco często stosuje...". Pan redaktor Szcześniak tylko udaje, że prowadzi magazyn komiksowy.

Anonimowy pisze...

Jam chory, bo gdy widzę plansze z zarysowanymi kadrami (bez względu czy wolumin ma 12 czy 612 stron) to z miejsca brzęczy mi w głowie: "Komiks!". Inaczej gdy trafiam na zbiór kartek pokrytych drukowanymi ciągami liter. Wtedy wrzeszczę: "Książka!".

Stanowczo jestem za głupi na tę chorą współczesność gdzie tak wiele pojęć uległo - z niewiadomych dla mnie względów - deformacjom.

pszren pisze...

Nie bądźcie głupcami! Nie dajcie się zwieść, ani zwieźć, a przede wszystkim nie dajcie się zakrzyczeć i uciszyć tym, którzy stosują przemoc! Istnieje część wspólna zbioru komiks i zbioru książka. Szanujmy się i wspierajmy.

Kapral pisze...

A ty docent nie filozuj :)

Anonimowy pisze...

Komiksowe pedały ciągną pały (jak śpiewają pewni śpiewacze), więc książka to nie komiks, bo w dupę im nie pasuje i się nie mieści.

Anonimowy pisze...

Rozumiem Anonimie, że już przetestowałeś na swoim kuprze ;)

tO mY: pisze...

[q]Ten reportaż zaprasza do dyskusji. Nie sądzę, by mógł takową wywołać wśród fanów komiksu.[/q]

Red. Szcześniak się pomylił - dyskusja jest. Sami przeczytajcie swoje posty i zobaczcie "o czym?"