Czy wy też tęskniliście za zeszytówkami? W kioskach komiksy mają się całkiem nieźle - trzy (co prawda albumowe, ale kioskowe) kolekcje superbohaterskie, stare Żbiki i komiksy dla dzieciarni. Nie wiem, czy Barras trafi do takiej dystrybucji (nosi kategorię +18), ale jest to zeszytówka, która różni się od normalnego kioskowego asortymentu komiksowego. Wydawnictwo Mandioca wierzy w ten tytuł i nie zamierza brać jeńców, bo już na starcie zapowiada kolejnych pięć odcinków opowieści «o Blondasie, Indianinie i całej masie typów spod ciemnej, argentyńskiej gwiazdy». W sosie piłkarskim.
Historia rozpoczyna się na stadionie piłkarskim. Dochodzi do zamieszek. Jeden z kibiców, ulokowany na parkingu przed stadionem, musi uciekać przed Policją. Pozornie nie ma broni w mieście. Szykuje się jakaś większa afera. Co z tego wyniknie? Ponieważ Barras to komiks w częściach, musimy poczekać na jakiekolwiek szczegóły. W pierwszym zeszycie Emilio Utrera próbuje zawiązać akcję, ale robi to w sposób chaotyczny i trochę trudno się w całym zamieszaniu połapać. Kto jest kim? Czy zmierzamy do kibicowskiej ustawki? Czy będzie to komiks o naparzających się ze sobą dla sportu kibicach, czy też komiks, w którym klimaty kibicowskie okażą się tylko pretekstem do opowieści o przemocy ukierunkowanej i przyczynkiem do mówienia o jakiś niepokojach społecznych, z których wynikają? Tego po jednym zeszycie nie jesteśmy w stanie stwierdzić. Do rąk dostajemy bowiem dwadzieścia cztery strony w czerni i bieli (zdaje się, że później Utrera zaczął robić ten komiks w kolorze, co - biorąc pod uwagę „kibicowskie barwy” - jest dobrym pomysłem), z których jeszcze nic nie wynika. Utrera rysuje dynamicznie, ale pod koniec zdarza mu się kilka kadrów mniej dopracowanych. A szkoda, bo obrany przez niego styl rysunkowy ma pazur. Przypomina trochę początki Śledzia w (oczywiście, gdzieżby indziej...) Osiedlu Swoboda. Nie chodzi tylko o ten niesforny sznyt, ale też o, jak by to ująć, sposób „poruszania się” postaci? Dodajmy do tych kibicowskich klimatów soczysty język, który w komiksie się pojawia (to chyba przez ten wzgląd kategoria +18), a dostajemy do rąk coś „nowego i komiksowego”.
Za publikację Barras odpowiedzialni są Marek Cichy i Bartłomiej Rabij. To ludzie, którzy, odpowiednio, znają się na szerokim spektrum tematów społeczno-politycznych rodem z Ameryki Południowej (Marek jest aktywnym członkiem Fundacji Terra Brasilis) i latynoamerykańskiej piłce nożnej (postaram się nagrać wywiad, na którym zobaczycie Bartka i posłuchacie jego barwnych opowieści na przykład o piłce nożnej w Urugwaju). Kombinacja dobra, start przeciętny. Ale to seria. Czekajmy spokojnie, co będzie dalej. Choć trzeba przyznać, że komiksy piłkarskie jakoś niespecjalnie dobrze się na naszym ryneczku przyjmują. Swoją drogą może prenumeratorzy To My Kibice pomogą i Barras nie przepadnie w otchłani jak całkiem fajna antologia piłkarska kultury gniewu, a stanie się kultowy jak Od Walii do Brazylii?
Historia rozpoczyna się na stadionie piłkarskim. Dochodzi do zamieszek. Jeden z kibiców, ulokowany na parkingu przed stadionem, musi uciekać przed Policją. Pozornie nie ma broni w mieście. Szykuje się jakaś większa afera. Co z tego wyniknie? Ponieważ Barras to komiks w częściach, musimy poczekać na jakiekolwiek szczegóły. W pierwszym zeszycie Emilio Utrera próbuje zawiązać akcję, ale robi to w sposób chaotyczny i trochę trudno się w całym zamieszaniu połapać. Kto jest kim? Czy zmierzamy do kibicowskiej ustawki? Czy będzie to komiks o naparzających się ze sobą dla sportu kibicach, czy też komiks, w którym klimaty kibicowskie okażą się tylko pretekstem do opowieści o przemocy ukierunkowanej i przyczynkiem do mówienia o jakiś niepokojach społecznych, z których wynikają? Tego po jednym zeszycie nie jesteśmy w stanie stwierdzić. Do rąk dostajemy bowiem dwadzieścia cztery strony w czerni i bieli (zdaje się, że później Utrera zaczął robić ten komiks w kolorze, co - biorąc pod uwagę „kibicowskie barwy” - jest dobrym pomysłem), z których jeszcze nic nie wynika. Utrera rysuje dynamicznie, ale pod koniec zdarza mu się kilka kadrów mniej dopracowanych. A szkoda, bo obrany przez niego styl rysunkowy ma pazur. Przypomina trochę początki Śledzia w (oczywiście, gdzieżby indziej...) Osiedlu Swoboda. Nie chodzi tylko o ten niesforny sznyt, ale też o, jak by to ująć, sposób „poruszania się” postaci? Dodajmy do tych kibicowskich klimatów soczysty język, który w komiksie się pojawia (to chyba przez ten wzgląd kategoria +18), a dostajemy do rąk coś „nowego i komiksowego”.
Za publikację Barras odpowiedzialni są Marek Cichy i Bartłomiej Rabij. To ludzie, którzy, odpowiednio, znają się na szerokim spektrum tematów społeczno-politycznych rodem z Ameryki Południowej (Marek jest aktywnym członkiem Fundacji Terra Brasilis) i latynoamerykańskiej piłce nożnej (postaram się nagrać wywiad, na którym zobaczycie Bartka i posłuchacie jego barwnych opowieści na przykład o piłce nożnej w Urugwaju). Kombinacja dobra, start przeciętny. Ale to seria. Czekajmy spokojnie, co będzie dalej. Choć trzeba przyznać, że komiksy piłkarskie jakoś niespecjalnie dobrze się na naszym ryneczku przyjmują. Swoją drogą może prenumeratorzy To My Kibice pomogą i Barras nie przepadnie w otchłani jak całkiem fajna antologia piłkarska kultury gniewu, a stanie się kultowy jak Od Walii do Brazylii?
(Kuba Jankowski)
"Barras". Scenariusz
i rysunki: Emilio Utrera. Tłumaczenie: Marek Cichy. Wyd. Wydawnictwo:
Mandioca, Warszawa 2017.