Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

piątek, 31 sierpnia 2018

Z#53 i 54: promo (01)

Odliczamy dni do premiery i zdradzamy co znajdzie się w Z#53 i 54.
Z#53: poza ogłaszanymi już komiksami duetu Peter Milligan/Daniel Chmielewski oraz Scott Lobdell/Maciej Pałka i kilkoma innymi komiksowymi frykasami, ten numer zawierał będzie blok publicystyczny, w którym znajdą się teksty Marii Lengren i Michała Misztala. Ponadto, zaprezentujemy listę 10 najlepszych komiksów ze scenariuszami Petera Milligana. Xerolidy stron publicystycznych dotarły już do redakcji. Wyglądają bardzo ok. Teraz pozostał już tylko transfer na kredę 130g i premiera na feście w mieście Łodzi.
Z#54: ten numer będzie się składał z samych komiksów. Zero publicystyki (poza wstępniakiem, robionym na matrycy Zinia#2 z 1998 roku). Co więcej, będą to w większości "komiksy roku". Tak wyszło. Jednym z takich komiksów jest sześcioplanszowy Blaki: deszcz Mateusza Skutnika, który otworzy numer. Pierwsza plansza tego komiksu wygląda tak:
Ważna informacja: mimo wcześniejszych zapowiedzi, Z#54 nie będzie miał 32 stron, a 36. Wybaczcie!

Zapowiedzi timofa na wrzesień

Co we wrześniu wyda timof? Zerknijcie na okładki:

Preacher #33 - Ennis/Dillon

To odcinek wieńczący nowoorleańską wycieczkę tres amigos: sesja wudu nie poszła do końca tak, jak Jesse, Tulip i Cassidy sobie wyobrażali. Jesse w transie odkrył całkiem sporo rzeczy związanych z Genesis i może odkryłby więcej, ale niestety przeszłość Cassidy’ego dopadła naszą wesołą grupkę. Paczka wamprofilów, Les Enfants Du Sang, której kiedyś Cassidy dopiekł, postanowiła wziąć odwet…

…w ramach którego nasz wampir alkoholik stracił głowę. Nie no, spoko, to się przyszyje, przecież wampiry są nieśmiertelne.

Zeszyt ten jest o tyle ciekawy, że Ennis dał trochę odpocząć talentom oratorskim swoich postaci, a Dillon mógł wziąć ciężar opowiadania na tworzone przez siebie sekwencje walki. Od jakiegoś czasu w Preacherze było więcej gadania, niż rozróby. W tym zeszycie jest zdecydowanie więcej rozróby: oddzielona od ciała głowa Cassidy’ego staje się piłką a jego tułów trampoliną dla wyżywającego się na nim enfantsa; na miecz, którym przebity został przywódca Dzieci krwi, Jonathan, wbija się jego ukochana Lili i mamy ludzki szaszłyk; stary, niegroźny python, używany w obrzędzie transowym, kończy występ polegując na trawie i trawiąc jednego z enfants.

Czy to satysfakcjonuje Wasze głodne chorej rozrywki mózgi? Bo mój tak. To takie perełki powtykane w kadry, by szokować i w sumie też śmieszyć, bo Preacher przekroczył już tyle różnych granic, że aż dziw, że coś jeszcze przy 33. zeszycie może człowieka zdziwić.
(Kuba Jankowski)
"Preacher" #33. Scenariusz: Garth Ennis. Rysunki: Steve Dillon. Kolor: Pamela Rambo. Wydawca: DC Vertigo, styczeń 1998

czwartek, 30 sierpnia 2018

Face - Milligan/ Fegredo

W komiksie Face (świetnie zilustrowanym przez Duncana Fegredo) Peter Milligan zadaje takie pytania jak na przykład: jakie znaczenie ma ludzka twarz, czym jest sztuka oraz czy chirurgia plastyczna może być za nią uznawana. Umieszcza czworo bohaterów (Davida, słynnego chirurga, jego żonę Rebeccę oraz słynnego malarza Andrew Sphinxa razem ze swoim bezgranicznie posłusznym lokajem) na wyspie należącej do artysty, który przed wieloma laty całkowicie zrezygnował z malowania. David przeprowadzi operację plastyczną twarzy Sphinxa, dzięki czemu malarz ma wreszcie odzyskać natchnienie. Przy okazji Rebecca wreszcie dokończy pisanie zaniedbanej przez siebie powieści. Co może pójść nie tak?

Milligan doskonale skonstruował poszczególne wątki oraz nieliczne pojawiające się w Face postacie, między innymi dzięki dodaniu części z nich kilku obsesji. Choć pozornie są niegroźne, tak naprawdę kierują niemal całym ich życiem. Jakby tego było mało, na wyspie zaczynają dziać się dziwne rzeczy, do tego stopnia, że gościom Sphinxa grozi popadnięcie w obłęd. Choć z początku wygląda na to, że wizyta u malarza (który zażyczył sobie, by pobyt Davida i Rebecci na jego rajskiej wyspie trwał sześć miesięcy) będzie sielanką, okazuje się bardzo szybko, że z miejscem, w którym zamieszkał chirurg ze swoją żoną, coś jest nie w porządku...

Świetna, dość krótka pozycja, która pomimo niewielkiej objętości zawiera zaskakująco dużo „komiksu w komiksie”. Milligan pokazuje (zupełnie jak z tożsamością – nie po raz ostatni), że nie potrzebuje dużej przestrzeni, by w świetnym stylu rozwinąć skrzydła i stworzyć pełnokrwistą historię.
(Michał Misztal)
"Face". Scenariusz: Peter Milligan. Rysunki: Duncan Fegredo. Kolor: Sherilyn van Valkenburgh. Wydawca: DC Vertigo, styczeń 1995

środa, 29 sierpnia 2018

100 Bullets #20 - Azzarello/ Risso

Gdybyście wyrwali mnie ze snu o dowolnej godzinie i zapytali o to, który odcinek 100 Bullets przychodzi mi na myśl w tak doniosłej chwili, to zacząłbym nawijać o epizodzie numer dwadzieścia. Z powodu ławki.

Gdybym przed zwiedzaniem NYC przeczytał Przez stany popświadomości, to w Washington Square Park walnąłbym sobie fotkę na ławeczce w pozie Boppy, który opycha towar. A tak przy piętnastopniowym mrozie po prostu pośmiałem się z joggingujących Supermanów i poszedłem dalej. Wtedy na jawie 100 Bullets #20 mi się nie przypomniał…

W tym odcinku główne role grają w zasadzie dwie ławki w rzeczonym Washington Square Park: jedna małoformatowych dealerów, a druga ta, na której Benito Medici i Shepherd rozmawiają o Gravesie. Nie wiem, co w tych ławkach jest, ale najlepsze osiedlowe gadki odbywają się albo na ławeczce (może czasami dlatego, że rozmówcy siadając nie zauważyli, że akurat została świeżo pomalowana), albo na murku. Bohater planu drugiego, ławka, może zagwarantować wyróżnienie na MFK 2001. Ławka tak się może wgrać w głowę, że usilnie chce się od niej zacząć historię Najwyższy szczyt Ugandy, czyli spowiedź pewnego dyktatora, która ma zdobyć Grand Prix konkursu MFKiG, ale niewiadomo niestety w którym roku (kliknij, żeby powiększyć):
W #20 niby niewiele się dzieje, ale dzieje się tak wiele. Park napisany przez Azzarello i narysowany przez Risso żyje na wszystkich planach. Co za odcinek!

(Kuba Jankowski)
"100 Bullets" #20. Scenariusz: Brian Azzarello. Rysunki: Eduardo Risso. Kolor:Patricia Mulvihill. Wydawca: DC Vertigo, marzec 2001

wtorek, 28 sierpnia 2018

The Minx #2 - Milligan/Phillips

"Have we evolved to a stage beyond meaning, living a metaphor with no object? "
Ameryka niecierpliwie wyczekuje powrotu Małpiego Boga, który swoim ziemskim wybrańcom wysyła specjalne wiadomości dawkujące napięcie. Czy to jakaś masowa halucynacja napędzana przez media, na czele której stoi zatrudniony przez Kościół Katolicki telepatyczny karzeł w kostiumie goryla? Tego po dwóch numerach stwierdzić nie można. 
Co natomiast wiadomo, to że Milligan i Phillips, duet znany z zeszytów serii Shade The Changing Man opowiada o miłej i nieśmiałej dziewczynie, która dzieli swoje działo z kompletnie nie nieśmiałą i daleką od bycia miłą istotą imieniem Minx. Zeszyt drugi traktuje o przełamywaniu barier, o rozbijaniu skorupy skrywającej prawdziwe "ja", o wydarzeniach z przeszłości, które zmieniają teraźniejszość.
Milligan z Phillipsem już w początkowej retrospekcji próbują rozebrać bohaterkę. Udaje im się to w późniejszych fragmentach zeszytu, ale robią to skrupulatnie, ściągając kolejne warstwy jej ciuchów i osobowości. Na pierwszej okładce nieśmiało mówiła "a kuku", z drugiej głośno krzyczy "no future". Gdzieś w tle prezydent wyrzyguje cheeseburgery, melatoninę i włosy łonowe, a hermafrodyta SexDeath sieje śmierć na dzielni. 
Cóż, jedyne o co możemy sami siebie zapytać po lekturze tego zeszytu, to: czy można włożyć kawałek boga do pudełka?
"The Minx" #2. Scenariusz: Peter Milligan. Rysunki: Sean Phillips. Kolor: Kevin Somers. Wydawca: DC Vertigo, listopad 1998

poniedziałek, 27 sierpnia 2018

Preacher #29/30/31 - Ennis/ Dillon

Okładka zeszytu #29 nie powie Wam, kto powrócił do serii. Ja to zrobię: Arseface is back! Wrzuciłem w tytuł wpisu aż trzy kolejne odcinki, w których Arseface rozpoczyna karierę muzyczną, gdyż nie mam pewności, z którym z nich związana jest pewna zasłyszana opowieść o tłumaczu Preachera na polski, Mecieju Drewnowskim.

Wiecie, jak Arseface mówi, prawda? Domyślacie się więc też, jak śpiewa, zgadza się? W kilku wcześniejszych zeszytach po polsku jego teksty dymkowe były tłumaczone na zrozumiałe w prostokątach. Później w kilku zeszytach nie było tłumaczeń na „zrozumiały”. A teraz Gębodupa odkrył w sobie talent i śpiewa znane, ale nie do końca zrozumiałe, covery. Podobno Maciek Drewnowski długo szukał, jaką piosenkę w jednym miejscu Gębodupa śpiewa, i podobno znalazł, czym wywarł niemałe wrażenie na pewnym wydawcy. Też podziwiam, bo wypowiedzi Arseface’a są czasami bardzo trudne do odszyfrowania, czasami dziecinnie łatwe. Cnotą tłumacza jest dociekliwość, którą MD się wykazał i zrobił przypis (o ile się nie mylę, co do rzeczonej piosenki), który często jest oznaką nadgorliwości tłumacza. Ogólnie uważam, że część z przypisów w polskim wydaniu Preachera można sobie odpuścić, ale i tak podziwiam MD za wytrwałość. Tak tylko, jak tłumacz może podziwiać warsztat innego tłumacza.

I w zasadzie ten wpis miał taki być, skupiony na kwestii tłumacza. Dziękuję za uwagę.
(Kuba Jankowski)
"Preacher" #29,30,31. Scenariusz: Garth Ennis. Rysunki: Steve Dillon. Kolor: Matt Hollingsworth/ Pamela Rambo. Wydawca: DC Vertigo, wrzesień/ październik/ listopad 1997

niedziela, 26 sierpnia 2018

Girl #1 - Milligan/ Fegredo

Girl to historia o Simone, nastolatce z patologicznej rodziny, mieszkającej w mieście, w którym nikt nie ma przyszłości, nie bez powodu nienawidzącej niemal wszystkiego, co jest związane z jej życiem. Już na samym początku widzimy, że Simone nie ma zamiaru godzić się ze swoim otoczeniem, co ma zamiar zamanifestować przy pomocy benzyny oraz ognia… tylko że zaraz potem cofamy się o kilka tygodni, by zrozumieć, jak do tego wszystkiego doszło. 
Czytając kolejne rozdziały poszczególnych zeszytów (o tytułach takich jak My life as a social engineer, My life as a corpse, My life as a slut czy My life as a wanted girl), dość szybko przekonujemy się, że główna bohaterka, ujmując to bardzo delikatnie, raczej nie ma kolorowo. Na szczęście Simone spotyka bratnią duszę, dziewczynę, która wygląda prawie identycznie jak ona, tyle że ma inny kolor włosów. I jest dokładnie taką osobą, jaką Simone chciałaby być. Nowa przyjaźń wygląda na spełnienie marzeń, ale niestety później nie dzieje się dobrze, aż w końcu już nie wiadomo, czy zbrodnia, do której dochodzi w komiksie, została popełniona przez Simone, czy przez jej bliźniaczkę. A może ta druga tak naprawdę nigdy nie istniała?

Girl przedstawia sytuację protagonistki niezwykle sugestywnie, i to nie tylko wtedy, kiedy już całe jej życie naprawdę ma się zawalić. Patologia panująca w Bollockstown aż przytłacza i można wręcz poczuć, że po prostu nie da się z tego wybrnąć bez używania ekstremalnych środków… takich jak benzyna i ogień.

A jak to wszystko się kończy? To właściwie moje jedyne poważniejsze zastrzeżenie: w finale wszystko hamuje. Biorąc pod uwagę to, co działo się wcześniej, robi się trochę zbyt sielankowo, choć z drugiej strony, to też COŚ pokazuje i stanowi ważny element przesłania całości. 
(Michał Misztal)
"Girl" #1. Scenariusz: Peter Milligan. Rysunki: Duncan Fegredo. Kolor: Nathan Eyring. Wydawca: DC Vertigo, lipiec 1996

sobota, 25 sierpnia 2018

Deadman #1 - Jones/ Watkiss

Bruce Jones wziął swój debiut w Vertigo na serio i zgodnie z założeniem zawartym w tytule imprintu: postawił człowieka na krawędzi, głównego bohatera wrzucił do śmiertelnego limbo, a mottem uczynił combo Einsteina i Wittgensteina (na sąsiedniej stronie ponętna bawarka reklamuje BeerFest, ale tego do zamysłu scenarzysty nie wliczam).
Scenarzysta opowiadając o bohaterach swojego komiksu przeskakuje w czasie, ale trzonem historii czyni jedno zdarzenie: gdzieś w okolicach lotniska Heathrow dwójka pilotów traci panowanie nad samolotem pasażerskim. Ginie 346 osób. Okazuje się, że piloci to bracia z dość pokomplikowanymi relacjami, a choć media donoszą, że katastrofy nikt nie przeżył, inne zdanie ma jedna z pielęgniarek, której figle z jednym ze zmarłych przerwało jego zmartwychwstanie.
Co przyciąga w tym komiksie, to rysunki Johna Watkissa (kolekcjonerzy oryginalnych zeszytów DC  mogą kojarzyć jego Werewolfa z serii Legends of the Dark Knight), natomiast scenariusz i sama historia póki co wywołały u mnie wzruszenie ramion. Rzecz jasna, jest to dopiero dwadzieścia parę stron, a przed nami jeszcze 12 odcinków z - zapewne - solidną dawką filozofii i nauki, cytatów z kultury i sztuki oraz podstawami lotnictwa, ale ja wysiadam. Kolejne zeszyty, które posiadam*, z przyjemnością sobie pooglądam!
* (kilkanaście lat temu w londyńskiej Forbidden Planet można było  kupić za funta pięć zeszytów w koszulce. To były tak naprawdę zakupy w ciemno, bo widziało się tylko okładkę jednego z komiksów, a reszta była skrzętnie ukryta pod tą jedną widoczną. Zdarzał się szrot, ale i perełki. Kilka Deadmanów nabyłem przypadkiem w taki właśnie sposób)
"Deadman" #1. Scenariusz: Bruce Jones. Rysunki: John Watkiss. Kolor: Jeromy Cox. Wydawca: DC Vertigo, październik 2006

piątek, 24 sierpnia 2018

KM/H - Millar/ Fegredo

Mark Millar to gość, który działa według receptury, wzoru matematycznego na potencjalny bestseller z widokami na ekranizację. Tym razem jego obliczenia wypluły z maszyny losującej następującą historię: grupka młodzieży wchodzi w posiadanie tajemniczych pigułek, które pozwalają im poruszać się z niesamowitą prędkością, potrafiącą prześcignąć nawet czas. Supermoce umożliwiają im dokonanie oczywistej poprawy swojego nędznego życia, ale z upływem czasu zmuszają ich do zadania sobie pytania: czy nie lepiej wykorzystać te umiejętności do czynienia większego dobra? 
Zwolennicy Millara będą zadowoleni, przeciwnicy pewnie też. W kategoriach historyjek rozrywkowych propozycje z Millarworld są według mnie fenomenem - perfekcyjnie przygotowane na bazie znanych wszystkim składników, mało oryginalne, ale trzymające w napięciu i ubrane w efektowne cliffhangery. Emocjonująca wtórność, oferująca szybką przyjemność i nie zaśmiecająca pamięci na zbyt długo.
Lecz nie samym scenariuszem komiks żyje. Za część graficzną KM/H odpowiedzialny jest Duncan Fegredo, znany m.in. z okładek dla oficyny Vertigo, współpracy nad Hellboyem czy też z niesamowitego albumu Enigma do scenariusza Petera Milligana. Tutaj Fegredo pozbył się swojego drapieżnego, chaotycznego stylu na rzecz ugładzonej kreski. Trochę szkoda, ale z drugiej strony ten wykastrowany, zunifikowany rysunek bardzo dobrze sprawdza się w tak rozrywkowej i bezpretensjonalnej fabule. 
"KM/H". Scenariusz: Mark Millar. Rysunki: Duncan Fegredo. Tłumaczenie: Marek Starosta. Wydawca: Mucha Comics, 2018

Fables #1 - Willingham/ Medina

Fables to jedna z tych serii Vertigo, z którymi rozstałem się na samym początku, po jednym trejdzie. Nie wiem już, co dokładnie mnie przy pierwszym podejściu nie wciągnęło, ale postanowiłem to sprawdzić. Przeczytałem raz jeszcze, tylko pierwszy zeszyt i… chyba nadal nie wiem.

Po pierwsze, absolutnie nie pamiętałem nic z tego zeszytu. Kiedyś, kiedy komiksów było mniej, bo dostępne i w zasięgu było tylko to, co rzucili w kiosku (sytuację poprawił kochany Tm-Semic! Za część pierwszego kieszonkowego kupiłem Pogromcę 2/91! W kiosku, którego już chyba nie ma… Musiałbym pojechać na stare śmieci i sprawdzić), czy jakiejś sprawdzonej księgarni, bo nie było za bardzo jak ściągać ze świata… Wtedy każde wakacje zaczynałem od czytania całej mojej kolekcji, od dechy do dechy. Potem sprzątałem pokój. Albo na odwrót. Znałem te komiksy, i nadal znam!, na pamięć, kadr po kadrze. A dziś przerabiam tego wszystkiego na tony, więc nie ma jak pamiętać… A może niektóre komiksy to takie wydmuszki, które zachwycają i bawią w momencie lektury, ale ich prawdziwa wartość jest bliska zeru? Więc szybko się je zapomina…

Po drugie, wtedy czytałem polskie wydanie, a teraz oryginalny pierwszy zeszyt. Nie chcę zwalać winy na tłumaczenie. Przyznam, że z komiksów, które czytałem w dwóch lub więcej językach, tylko raz miałem poważny problem z czytaniem po polsku czegoś, co znałem z oryginału: przy Good-bye Chunky Rice. Ani po polsku, ani po hiszpańsku, ani po francusku nie dałem rady wciągnąć się tak, jak za każdą z dwudziestu kilku lektur po angielsku… Bywa, czasami trudno ten fenomen wyjaśnić.

Po trzecie, mam wrażenie, że jakoś bezpłciowo w pierwszym zeszycie los autores przedstawiają koncept wrzucenia postaci baśniowych i bajkowych w naszą rzeczywistość. Zaśmiałem się tylko kilka razy z językowych wywijasów i tyle.

Po czwarte, wiem już, że dalej czytał nie będę. Tak, tak, nie wiem, co tracę.
(Kuba Jankowski)
"Fables" #1. Scenariusz: Bill Willingham. Rysunki: Lan Medina. Tusz: Steve Leialoha. Kolor: Sherilyn van Valkenburgh. Wydawca: DC Vertigo, lipiec 2001

czwartek, 23 sierpnia 2018

Moonshadow #10 - DeMatteis/ Muth

W wydanym w grudniu 1996 roku zinie Komiks na świecie prezentującym asortyment jednego z polskich sklepów komiksowych zajmujących się sprzedażą oryginalnych wydań komiksów, pośród wielu plansz znalazła się również jedna z serii Moonshadow. Była to dwudziesta siódma plansza dziesiątego numeru miniserii, przedstawiająca wstęp do inicjacji seksualnej Moona. Komiks na świecie pięknie namalowaną przez Jona J Mutha scenę prezentował w kserowanych szarościach, ale i tak potrafił wzbudzić zainteresowanie potencjalnych czytelników. Poza tym graficznym samplem, serię pisaną przez DeMatteisa na stronach klubowych komiksów TM-Semic rekomendował Arek Wróblewski. 
Nie można było skorzystać z wyszukiwarki internetowej i przyjrzeć się bogactwu, jakie oferuje ten komiks. Była tylko kserowana plansza i słowo z zeszytów o superbohaterach. To wystarczyło, żebym osobiście zafiksował się na punkcie zarówno wspomnianej powyżej planszy, jak i całej miniserii. Zebranie wszystkich numerów zabrało mi ponad dekadę, a do numeru z planszą dotarłem pod koniec tej bibliofilskiej podróży. W wersję zbiorczą zaopatrzyłem się za grosze w londyńskim Comic Showcase, sklepie, który chyba już nie istnieje. 
Dziesiąty numer stworzony został przez zespół, który zapewne wpłynął na ukształtowanie wielu komiksiarzy - a przynajmniej tych, którzy w związku z brakiem rodzimych wydań, skłaniali się ku zakupom wydań oryginalnych w drugiej połowie lat 90. ubiegłego wieku. DeMatteis znany był z "ambitnego Spider-Mana". Jon J Muth był petardą, o której wiedziało niewielu. Kent Williams, który w #10 wspomógł Mutha, był rysownikiem, o którym krążyły legendy, a który to znany był dzięki kserowanym piratom w katalogach. I wreszcie Sherilyn van Valkenburgh - kolorystka, która nadała klimat wydrukowanemu w lichej lubelskiej drukarni albumowi Batman versus Predator (w którym przekręcono jej nazwisko). Dream team'90.
Na okładce dziewiątki Moon i zahipnotyzowany wojenną traumą Ira zostali przedstawieni jako marionetki, którymi steruje pisarz. Dziesiątka również zdradza zawartość zeszytu: w chmurce dymu z cygara Iry tańczy roznegliżowana kobieta, a wzrok futrzaka wrócił już do normy. Seksualne wyposzczenie musi zostać zrównoważone...
"Moonshadow" #10. Scenariusz: J.M.DeMatteis. Rysunki: Jon J Muth, Kent Williams, Sherily van Valkenburgh. Wydawca: DC Vertigo, czerwiec 1995

środa, 22 sierpnia 2018

Łasuch (1) - Lemire

Łasuch to postapokaliptyczna opowieść Jeffa Lemire’a zrealizowana dla obchodzącej 25-lecie istnienia oficyny Vertigo. Postapokalipsa to temat dość często eksploatowany przez twórców komiksów, czasem nawet aż do znudzenia. Ale Łasucha można umiejscowić gdzieś na szczycie kupki wydanych ostatnio w Polsce komiksów z tego nurtu. Bo bardziej niż kreowaniem coraz bardziej wymyślnych wizji końca świata jakiego znamy, Lemire skupił się na dość intymnym dramacie i relacji pomiędzy dwójką bohaterów. 
Nie jest to relacja specjalnie zniuansowana, tak samo jak nie jest to komiks robiony na siłę i nastawiony na efektowność. Swoje bogate doświadczenia z komiksu niezależnego Lemire elegancko wykorzystuje w historii z głównego nurtu. A jest to historia o efektach Przypadłości, która na całym świecie zabiła miliardy ludzi. Dzieci, które urodziły się po tejże Przypadłości, stały się zwierzęco-ludzkimi hybrydami, na które zaczęli polować łowcy nagród. Nie spalę zbytnio ogólnego konceptu komiksu mówiąc, że na łamach Łasucha taki właśnie łowca spotyka chłopca z porożem jelenia. No i zaczyna się przygoda, przez którą się płynie. 
Lemire musi być geniuszem, bo do oficjalnego nurtu przemycił rysunki z wprost podziemnego zina. I to wydaje mi się w Łasuchu najcenniejsze. Brudne, szarpane, „brzydkie” rysunki, które jednak są idealne, bo autor potrafi je poprowadzić w sposób znakomicie pasujący do równie znakomicie opowiedzianej historii. Przez wzgląd na ten fakt uznaję Łasucha za komiks niemal rewolucyjny. 
"Łasuch", tom 1. Autor: Jeff Lemire. Tłumaczenie: Paulina Braiter. Wydawca: Egmont Polska, 2018

100 Bullets #1 - Azzarello/Risso

W zasadzie nie wiem, dlaczego w cyklu Vertigo nie zacząłem o tej serii pisać od początku, od pierwszego epizodu. Przecież to tutaj Risso i Azzarello walnęli w zęby czytelników tak mocno, jak Rocky Apolla Creeda. Chodzi mi o to, że już w pierwszym odcinku opowiadali w sposób, który nie musiał w nic ewoluować, był kompletny, a historia intrygowała.

Kiedy Graves daje Dizzy walizkę z dowodami winy pewnych policjantów i nienamierzalną broń oraz naboje, i mówi „You will. Inside this attaché case is irrefutable evidence that what I’m telling you is true. Also in this attaché is a gun, and one hundred rounds of ammunition. All untracable, all yours. Do with it as you see fit”, jego czarnogarniturowa intonacja, nieznosząca sprzeciwu, hipnotyzuje.

Ile znacie otwarć serii komiksowych, zawierających super odjechany pomysł, który nie ewoluuje w dalszych odcinkach serii w nic ciekawego? Rozmywa się, rozmienia na drobne, zaczyna nużyć… Być może gdzieś dalej troszkę się los autores pogubili, coś pokręcili, ale to dopiero za wiele, wiele odcinków.
(Kuba Jankowski)
"100 Bullets" #1. Scenariusz: Brian Azzarello. Rysunki: Eduardo Risso. Kolor: Grant Goleash. Wydawca: DC Vertigo, sierpień 1999 

wtorek, 21 sierpnia 2018

Preacher #18 - Ennis/Dillon

Jeśli odcinek czternasty z kotem zawierał elementy spowalniacza (choć nie do końca, bo jednak zadyma z „tłustą kupą gówna” coś tam nowego odkryła), to odcinek osiemnasty jest fantastycznym przerywnikiem, który wyjaśnia jedną, jedyną tylko rzecz: skąd wzięła się zapalniczka z inskrypcją „fuck communism”. Nie napiszę „skąd się wzięła” (choć pewnie i tak to wiecie), bo nie o to mi w tym wpisie wchodzi.

Mam wrażenie, że czasami w długich seriach komiksowych niektórzy Autorzy nie mają pomysłu, jak zwolnić akcję, żeby móc sobie poskładać w międzyczasie główne wątki. A Ennis i Dillon wiedzieli, jak uczynić z tego majstersztyk. Jesse na lotnisku JFK, na przesiadce w podróży, w trakcie której ma uwolnić Cassidy’ego, spotyka przyjaciela ojca z Wietnamu. Poznaje opowieść, której nigdy wcześniej nie słyszał. Można traktować ten odcinek jak odfajkowanie „traumy wietnamskiej”, którą na tysiąc sposobów sztuka amerykańska już przerobiła, ale można też uznać, że jest to idealna nowelka, która realizuje „teorię sokoła”, którą Heyse skonstruował na podstawie nowelki Boccaccia.

„Zapalniczka” w rękach Ennisa staje się potencjalnie właśnie takim „sokołem”. Pozostaje jednak pytanie, czy odmieni życie Jessego? Symbolem czego się stanie? I czy odegra kluczową rolę w losach Preachera?
(Kuba Jankowski)
"Preacher" #18. Scenariusz: Garth Ennis. Rysunki: Steve Dillon. Kolor: Matt Hollingsworth. Wydawca: DC Vertigo

poniedziałek, 20 sierpnia 2018

Problem 3 - Lewandowski

Sławomir Lewandowski doczekał się trzeciego Problemu. Przypomnę o co chodzi w tym dowcipnym komiksie: do Jaśka wprowadza się dinozaur, który przejmuje kontrolę nad jego życiem. Uległy Jasiek, nie potrafiąc zdobyć się na jakikolwiek bunt, usługuje dinozaurowi, harując na niego i zaopatrując w napoje wyskokowe. 
Lecz w trzecim Problemie Jasiek mówi: dość. Donosi sam na siebie do prezesa swojej korporacji, czym w konsekwencji wyrzuca się z pracy oraz opuszcza mieszkanie postanawiając uprawiać poezję śpiewaną. Dinozaur jest zdruzgotany, lecz jego inwazyjna osobowość podpowiada mu, że sytuacja nie jest beznadziejna i że może sobie jeszcze poradzić. Tyle o fabule. 
Teraz realizacja: Lewandowski to mistrz dowcipu, który jest dowcipem inteligentnym nawet kiedy sprawia wrażenie rynsztokowego. Żonglując zabawnymi dialogami, momentami wulgarnymi i prawie zawsze pozbawionymi przecinków, potrafi wyśmiać korporacyjne życie i dokonać punkowej wiwisekcji na kraju. Jego komiks pełen jest przestrzeni. Dodatkowo, jest to chyba jedyny w Polsce absolutnie niezależny, podziemny projekt. Sławomir Lewandowski nie dość, że sam pisze, rysuje i kładzie kolor, to jeszcze składa, drukuje, oprawia i dystrybuuje każdy egzemplarz. Szczery, bezkompromisowy i zabawny. 
Nie widzę problemu w tym, żeby określić Problem 3 najlepszym niezależnym komiksem roku. 
"Problem" #3. Scenariusz i rysunki: Sławomir Lewandowski. Wydawca: Sławomir Lewandowski. Zamówienia: czarnykopaczpodziemniowy@tlen.pl

Moonshadow #9 - DeMatteis/ Muth

W dziewiątym zeszycie z przygodami uciekinierów z intergalaktycznego zoo, Moonshadow rusza na poszukiwania zaginionego futrzaka imieniem Ira. Po drodze co prawda spotyka nieszablonowe postaci (kompletnie do siebie niepodobne i zrodzone z innych matek bliźniaczki Tittletat, okrutnego Mobidiaha i jego czułą siostrę Flobidiah), lecz większą część czasu spędza w towarzystwie dwóch książek, rozważając sens życia. 
Choć z ust Iry, bohatera wojennego, płyną słowa gloryfikujące konflikty zbrojne, dziewiąty zeszyt historii jest bardzo antywojenny. DeMatteis-gaduła pozwala Muthowi prowadzić fabułę obrazem, dzięki czemu powstało kilka niemal niemych plansz, które znakomicie pokazują wirtuozerię rysownika. Jeśli ktokolwiek mógł podczas lektury poprzednich części zarzucać komiksowi przegadanie, tu wreszcie doczeka się cieszącego oko graficznego popisu i kilku głęboko zapadających w pamięć scen.
Choć to ulubione dziecię pisarza, nawiązując do Moonshadowa w innym swoim komiksie, Seekers into the Mystery, DeMatteis zaznaczył, że dziś fragmenty uznaje za nieco grafomańskie. Zeszyty Moona czytałem na wyrywki na przestrzeni lat i dziewiąty wrył mi się pamięć jako ten, w którym wodospady czasem zahaczającej o grafomanię narracji, ustępują miejsca idealnej współpracy na linii rysownik-scenarzysta. To właśnie tu, na łamach dziewiątki, komiks zwycięża.
"Moonshadow" #9. Scenariusz: J.M.DeMatteis. Rysunki: Jon J Muth. Wydawca: DC Vertigo, maj 1995

niedziela, 19 sierpnia 2018

Preacher #14 - Ennis/ Dillon

Główna akcja Preachera leci sobie do przodu, ale ten odcinek ma ciekawy półspowalniacz w postaci zabawnych zmagań lokalowych Jessego i Cassidy’ego z… czarnym kotem. Nie wiem, czy jesteście bardziej kociarzami, czy bardziej psiarzami, ale mnie dotknęło ich zachowanie wobec miauczącego sierściucha.

Oto Jesse i Cassidy siedzą w mieszkaniu, które Cassidy dzielił kiedyś z miłością swego życia (tak, ten facet też kocha i płacze), Gretą, i wkurza ich „ten tłusty skurwiel”. Kot na nich syczy, a ponieważ znamy obu panów od trzynastu numerów, to wiemy, że raczej nie bez powodu. Jak wyjaśnia Cassidy „ten wściekły skurwiel” zawsze go nienawidził. Pierwszy wymierzony w niego kopniak trafia w ścianę, w której koledzy znajdują mały sejf Grety. Problem w tym, że szyfr do niego ma na obróżce „ten tłusty skurwiel”. „Tłusta kupa gówna” nie reaguje jednak nawet na słowo Jesse’a. Przy próbie złapania „małego gnojka” Cassidy wylatuje nawet przez okno i lekko się opieka, jak to wampir na świetle dziennym. Potem jeszcze „tłusty mały skurwiel” mści się za zamknięcie go w kiblu i „spłuczkę”…

Na swój chory sposób cały ten koci ambaras jest nawet zabawny, jak wszystko w tej serii, ale nie można tak męczyć kota, więc nie róbcie tego w domu, dzieciaki. Na początku trochę się na naszych bohaterów boczyłem za tę akcję, ale przecież na tych przystojniaków z poczuciem humor zbyt długo gniewać się nie można, prawda?
(Kuba Jankowski)
"Preacher" #14. Scenariusz: Garth Ennis. Rysunki: Steve Dillon. Kolor: Matt Hollingsworth. Wydawca: DC Vertigo, czerwiec 1996

sobota, 18 sierpnia 2018

The Chill - Starr/ Bertilorenzi

The Chill to, po The Bronx Kill, kolejny udany strzał ze stajni Vertigo Crime. Kryminalny komiks wydany w formie groszowej powieści rekomendowany jest przez samego Eda Brubakera jako "the darkest, sexiest, most twisted noir comic" jaki kiedykolwiek czytał. No, może bez przesady, ale faktycznie napisaną przez Jasona Starra historię czyta się świetnie. Forma wydania i czarno-białe rysunki mieszkającego w Toskanii Micka Bertilorenzi przywodzą na myśl włoskie produkcje w rodzaju Dylana Doga lub Nathana Nevera. Dobre inspiracje!
The Chill nie jest standardowym kryminałem. To skacząca między Irlandią a Nowym Jorkiem opowieść o kobiecie, która wodzi mężczyzn na pokuszenie, celtyckich rytuałach i okrutnych mordach dokonywanych na facetach. Jest tu piękny irlandzki akcent, dużo seksu i krwi, całkiem zgrabna intryga kryminalna i sprawne rysunki.
Fachowa robota w przystępnej formie. Coraz bardziej wkręcam się w kryminalne Vertigo. Czerń i biel bardzo służy tym komiksom.
"The Chill". Scenariusz: Jason Starr. Rysunki Mick Bertilorenzi. Wydawca: DC Vertigo, 2010

piątek, 17 sierpnia 2018

Cykada - Tan

Cykada Shauna Tana to, lojalnie zaznaczę, nie komiks, a cykl ilustracji autora Przybysza wsparty tekstem. Książkę opublikowało jednak wydawnictwo specjalizujące się w komiksie i jest na tyle świetna, że oficjalnie ją dzisiaj rekomenduję do lektury. 
To prosta historia na pięć minut czytania i kilkanaście minut śmiania, zatem nie będę o niej zbyt długo rozprawiał. Cykada, czyli owad wydający szczególne dźwięki, jest pracownikiem korporacji traktowanym gorzej niż owad. Jest też narratorem w książce Tana. Obserwujemy kilka scen podsumowujących jego życie tuż przed odejściem na emeryturę. 
Krytyka korpo i pędu za pieniądzem? Obecna. Pochwała wolności i niezależności? Również. Głos w temacie sensu życia? Też jest. Znakomite ilustracje? Jak najbardziej. 
I to wszystko w jednej niepozornej książeczce, którą bardzo polecam. 
"Cykada". Autor: Shaun Tan. Tłumaczenie: Łukasz Buchalski. Wydawca: kultura gniewu, 2018

Sweet Tooth #11 - Lemire

Komiks, o którego pierwszym zeszycie w cyklu Vertigo pisał D.Sz., przeczytałem „na raz” w polskim wydaniu zbiorczym. Przez trzy dni zastanawiałem się, który zeszyt tej serii wybrać do cyklu i się poddałem (ale redakcja się nie poddała - przyp.red.). Z pierwszych dwunastu nie potrafię wskazać żadnego, który byłbym w stanie wyróżnić na plus lub na minus.

Sweet Tooth to po prostu Jeff Lemire, którego storytellingu nie pomylicie z żadnym innym. Lemire ma styl opowiadania teoretycznie pozbawiony fajerwerków, ale tak lekki i płynny, że jego historie połyka się w mig, a apetyt na kolejne rośnie w miarę czytania. Smaczki kompozycyjne są w nim umieszczone jak żurawina w masie sernikowej, nieregularnie, ale w odpowiednich miejscach.

W Sweet Tooth Lemire opowiada historię, jakiej jeszcze mu się nie zdarzyło, a która wpisuje się w vertigowski nurt apokaliptyczny. Trochę skojarzył mi się ten pomysł na „mutacje” (nie zdradzam, jaka jest najbardziej prawdopodobna wersja wyjaśnienia) z Hinterkind, ale tam akurat historia miała inny rozwój i zdecydowanie mniej ciekawie została opowiedziana. Nie byłby sobą Lemire, gdyby nie dorzucił do przepisu na sukces dwóch ulubionych elementów: czegoś o hokeju, i czegoś o prowincji. Tak, to zdecydowanie nadaje charakterystyczny smak jego wytworom.

Polskie wydanie jest super, ale absolutnie nie podoba mi się w nim jedna rzecz: wstęp Michaela Sheena – takiego pieprzenia dawno nie czytałem i szkoda, że polski red. zdecydował się to puścić. Szkoda tak ogólnie też, że sekwencja otwierając pierwszy zeszyt (kiedy Łasuch leży na łóżku), w której Lemire chował rogi bohatera, żeby nas zaskoczyć, zespoilerowana jest na okładce. Ale tak ogólnie – uczta!
(Kuba Jankowski)
"Sweet Tooth" #11. Autor: Jeff Lemire. Wydawca: DC Vertigo, wrzesień 2010