Fables to jedna z tych serii Vertigo, z którymi rozstałem się na samym początku, po jednym trejdzie. Nie wiem już, co dokładnie mnie przy pierwszym podejściu nie wciągnęło, ale postanowiłem to sprawdzić. Przeczytałem raz jeszcze, tylko pierwszy zeszyt i… chyba nadal nie wiem.
Po pierwsze, absolutnie nie pamiętałem nic z tego zeszytu. Kiedyś, kiedy komiksów było mniej, bo dostępne i w zasięgu było tylko to, co rzucili w kiosku (sytuację poprawił kochany Tm-Semic! Za część pierwszego kieszonkowego kupiłem Pogromcę 2/91! W kiosku, którego już chyba nie ma… Musiałbym pojechać na stare śmieci i sprawdzić), czy jakiejś sprawdzonej księgarni, bo nie było za bardzo jak ściągać ze świata… Wtedy każde wakacje zaczynałem od czytania całej mojej kolekcji, od dechy do dechy. Potem sprzątałem pokój. Albo na odwrót. Znałem te komiksy, i nadal znam!, na pamięć, kadr po kadrze. A dziś przerabiam tego wszystkiego na tony, więc nie ma jak pamiętać… A może niektóre komiksy to takie wydmuszki, które zachwycają i bawią w momencie lektury, ale ich prawdziwa wartość jest bliska zeru? Więc szybko się je zapomina…
Po drugie, wtedy czytałem polskie wydanie, a teraz oryginalny pierwszy zeszyt. Nie chcę zwalać winy na tłumaczenie. Przyznam, że z komiksów, które czytałem w dwóch lub więcej językach, tylko raz miałem poważny problem z czytaniem po polsku czegoś, co znałem z oryginału: przy Good-bye Chunky Rice. Ani po polsku, ani po hiszpańsku, ani po francusku nie dałem rady wciągnąć się tak, jak za każdą z dwudziestu kilku lektur po angielsku… Bywa, czasami trudno ten fenomen wyjaśnić.
Po trzecie, mam wrażenie, że jakoś bezpłciowo w pierwszym zeszycie los autores przedstawiają koncept wrzucenia postaci baśniowych i bajkowych w naszą rzeczywistość. Zaśmiałem się tylko kilka razy z językowych wywijasów i tyle.
Po czwarte, wiem już, że dalej czytał nie będę. Tak, tak, nie wiem, co tracę.
Po pierwsze, absolutnie nie pamiętałem nic z tego zeszytu. Kiedyś, kiedy komiksów było mniej, bo dostępne i w zasięgu było tylko to, co rzucili w kiosku (sytuację poprawił kochany Tm-Semic! Za część pierwszego kieszonkowego kupiłem Pogromcę 2/91! W kiosku, którego już chyba nie ma… Musiałbym pojechać na stare śmieci i sprawdzić), czy jakiejś sprawdzonej księgarni, bo nie było za bardzo jak ściągać ze świata… Wtedy każde wakacje zaczynałem od czytania całej mojej kolekcji, od dechy do dechy. Potem sprzątałem pokój. Albo na odwrót. Znałem te komiksy, i nadal znam!, na pamięć, kadr po kadrze. A dziś przerabiam tego wszystkiego na tony, więc nie ma jak pamiętać… A może niektóre komiksy to takie wydmuszki, które zachwycają i bawią w momencie lektury, ale ich prawdziwa wartość jest bliska zeru? Więc szybko się je zapomina…
Po drugie, wtedy czytałem polskie wydanie, a teraz oryginalny pierwszy zeszyt. Nie chcę zwalać winy na tłumaczenie. Przyznam, że z komiksów, które czytałem w dwóch lub więcej językach, tylko raz miałem poważny problem z czytaniem po polsku czegoś, co znałem z oryginału: przy Good-bye Chunky Rice. Ani po polsku, ani po hiszpańsku, ani po francusku nie dałem rady wciągnąć się tak, jak za każdą z dwudziestu kilku lektur po angielsku… Bywa, czasami trudno ten fenomen wyjaśnić.
Po trzecie, mam wrażenie, że jakoś bezpłciowo w pierwszym zeszycie los autores przedstawiają koncept wrzucenia postaci baśniowych i bajkowych w naszą rzeczywistość. Zaśmiałem się tylko kilka razy z językowych wywijasów i tyle.
Po czwarte, wiem już, że dalej czytał nie będę. Tak, tak, nie wiem, co tracę.
(Kuba Jankowski)
"Fables" #1. Scenariusz: Bill Willingham. Rysunki: Lan Medina. Tusz: Steve Leialoha. Kolor: Sherilyn van Valkenburgh. Wydawca: DC Vertigo, lipiec 2001
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz