Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

piątek, 17 marca 2017

Kasta Metabaronów - Jodorowsky/ Gimenez

Jeśli ktoś lata temu przegapił wydawaną w pojedynczych albumach „Kastę Metabaronów”, teraz może nadrobić zaległości kupując zbiorcze wydanie tej cudownie pokręconej space-opery Alejandro Jodorowskiego i Juana Gimeneza. W pierwszej odsłonie tej publikacji znalazło się miejsce dla czterech oryginalnych tomów opowieści, o której w skrócie można powiedzieć, że jest upstrzoną futurystycznym słowotwórstwem tragiczną operą mydlaną, w której prym wiedzie honor, brak kompromisów i zaczerpnięte od ludów afrykańskich rytuały inicjacyjne. 
Całość, postacią Metabarona, powiązana jest ściśle z flagowym komiksem Jodorowskiego – Incalem. Każdy album poświęcony jest konkretnej postaci z rodu Kastaków, począwszy od prapradziada Ottona, poprzez praprababkę Honoratę, pradziada Agnara, aż po współczesnego opowiadanej historii i znanego z Incala Metabarona. Ich burzliwe losy przedstawione są za pomocą niesamowicie malarskich obrazów argentyńskiego mistrza komiksu Juana Gimeneza, który w przestworzach kosmosu czuje się jak ryba w wodzie. Nie gorzej wychodzą mu sceny batalistyczne oraz tak niezbędne w przypadku ilustrowania tekstów Jodorowskiego ukazywanie emocji na twarzach bohaterów. 
Trzeba przyznać, że te emocje targają nimi od pierwszej do ostatniej planszy. Losy Kastaków to ciąg szybkich wyborów, gwałtownych miłości, skrajnych zachowań i niespodziewanych zwrotów akcji. Ideą Jodorowskiego było pokazanie gwiezdnych nadludzi, którzy nie bez poświęceń radzą sobie w każdej sytuacji. Ich celem nadrzędnym jest przedłużenie rodu i przestrzeganie niezwykle surowego kodeksu Kastaków. 
To futurystyczna baśń o rycerzach, tragedia antyczna, dramat przerysowany do granic możliwości i kipiący emocjami serial, który pochłania, sprawiając czytelnikowi niekiedy bardzo grzeszną przyjemność. 
Wszechobecny, choć nie pozbawiony dystansu, patos równoważony jest lekkim dowcipem serwowanym przez dwa leciwe roboty, będące z rodem Kastaków od lat. To właśnie z ich perspektywy opowiadane są te wszystkie historie - a właściwie z perspektywy starszego robota, który barwnie opisywanymi wydarzeniami co chwila powoduje u młodszego przepalenie diody i inne mechaniczne urazy. 
Fanom uniwersum Incala nie muszę polecać tego komiksu. Ci, którzy tego świata nie znają, mogą spokojnie zacząć lekturę od Kasty Metabaronów. Znajomość innych dzieł pobocznych, ani nawet głównego, nie jest tu wymagana. Wielbiciele Jodorowskiego będą usatysfakcjonowani, bo to jedno z najlepszych dzieł mistrza. „Kastą Metabaronów” przekonać się do talentu chilijskiego szamana mogą również jego przeciwnicy. Bo jest to komiks zdecydowanie bardziej przystępny niż najbardziej odjechane albumy Szalonego Jodo. 
"Kasta Metabaronów". Scenariusz: Alejandro Jodorowsky. Rysunki: Juan Gimenez. Tłumaczenie: Wydawca: Scream Comics, Łódź 2016. Komiks można kupić tutaj: Sklep. Gildia.pl 

czwartek, 16 marca 2017

Love in vain - Dupont/ Mezzo

„Love in vain” - komiks o legendzie bluesa Robercie Johnsonie to prawdziwa petarda! Przebywający na tym świecie zaledwie 27 lat autor jedynie 29 utworów był inspiracją dla Erica Claptona, Rolling Stonesów i Boba Dylana. Swoją grą i śpiewem zarażał pokolenia tak skutecznie, gdyż - jak głosi legenda - wszedł w układ z samym diabłem. 
W elegancko wydanym albumie Jean-Michel Dupont i Mezzo uciekają jak najdalej od potulnego schematu, że oto biedny artysta z wielką ambicją na rozstajach dróg podpisuje cyrograf, a następnie żyje długo i szczęśliwie śpiewając śliczne piosenki aż do momentu, gdy szatan w oparach dymu i płomieniach ognia przychodzi po swoje, merdając ogonem. Rozwalają ten system począwszy od ukazania tła społecznego i nieidealizowanego obrazu życia muzyków w Missisipi w pierwszych dekadach XX wieku, aż po celne i niebanalne obsadzenie narratora opowieści. 
Ta koloryzowana biograficzna historia może wydawać się prosta i mało efektowna, ale warsztatowo zrealizowana jest po mistrzowsku. Ma odpowiednio rozłożone akcenty, bardzo przemyślaną kompozycję, a objętościowo nie jest rozbuchana ponad miarę. 
Osobną kwestią są rysunki. Mógłbym napisać, że nie wiem co napisać, ale jednak napiszę coś innego: Mezzo mistrz. Robert Crumb powinien go za ten komiks po stopach całować. Ten album to absolutna perfekcja w panowaniu nad opowiadaniem obrazem oraz niesamowita umiejętność władania czernią i bielą. Oraz szarościami w niesamowitych rysunkach ilustrujących teksty piosenek Johnsona w rysunkowo-tekstowym dodatku do komiksu. Mezzo nie tylko zadziwia talentem graficznym, ale również w niesamowity i nieco zapomniany sposób traktuje na przykład obramowanie w dymkach narracyjnych. 
Robert Johnson doświadczył ogromnej straty w bardzo młodym wieku. Zmarł na zapalenie płuc, mając ciało wyniszczone alkoholem i chorobami wenerycznymi. Wszyscy obrońcy cnót zgodzą się, że jego tragiczny los był jak najbardziej zasłużony. Ale nawet obrońcom cnót polecam „Love in vain” - komiks nazwany tytułem jednej z piosenek Johnsona. Bo to kawał porządnej sztuki. A przy okazji niezwykle elegancki przedmiot. Wręcz precjozum!
"Love in vain. Robert Johnson 1911-1938". Scenariusz: Jean-Michel Dupont. Rysunki: Mezzo. Tłumaczenie: Wydawca: kultura gniewu, Warszawa 2017. Komiks można nabyć tutaj: Sklep. Gildia.pl, Sklep wydawcy.

środa, 15 marca 2017

Incubator - Hans Lijklema

"Incubator" (nie mylić z Incubatorium Rustecki) to owoc kilkuletnich prac Hansa Lijklemy - badacza i entuzjasty komiksu, zajmującego się nim od strony teoretycznej i praktycznej. Swego czasu Hans był również wydawcą, który dostarczył polskim czytelnikom bardzo świeżego materiału z nieznanych zakątków świata: to on wprowadził na rynek Nicolasa Mahlera ("Pragnieniem"), Henrika Dorgathena ("Spacedogiem") i Martina tom Diecka ("Niewinnym pasażerem"). Kilku z jego autorów powraca w "Incubatorze" jako wykładowcy i nauczyciele.
Ta antologia to bardzo cenny przewodnik dla przyszłych studentów pragnących uprawiać komiks wyczynowo, ale też inspiracja dla innych szkół artystycznych i znakomity materiał porównawczy. Hans Lijklema wziął bowiem na warsztat szkoły wyższe zajmujące się komiksem, prześwietlił ich znamienitych wykładowców i zaprezentował dorobek studentów. 
Na niemal 300 stronach znalazły się zarówno bogato ilustrowane omówienia poszczególnych szkół i ich komiksowego areału zainteresowań, wywiad z wykładowcą i twórcą Jamesem Sturmem, jak i reprezentatywne dla poszczególnych uczelni krótkie formy komiksowe, niejednokrotnie poziomem sięgające bardzo wysoko. Rzecz jasna najłatwiej byłoby powiedzieć, że w każdej z prezentacji widać rękę konkretnego fachowca - że komiksy ze stajni amerykańskiej powstałe pod okiem Sturma to utwory w większości podporządkowane funkcji komunikatywnej medium, że Holendrzy z pracowni Sama Peetersa to żywioł i eksperyment, a Niemcy pod wodzą Martina tom Diecka - różnorodność, od awangardy po realizm. Takie szufladkowanie nie ma jednak głębszego sensu, bo młodzi artyści, choć skupieni wokół konkretnej szkoły, prezentują wyzbyte kompleksów podejście do tematu. 
Są w "Incubatorze" komiksy eksperymentatorskie i dokumentalne, stawiające na formę i kłaniające się treści, sięgające do klasyków i boksujące ojców komiksu. Sądzę, że o wielu z tych autorów jeszcze usłyszymy. Na przykład o świetnej i efektownej graficznie Kirsten Rothbart czy nawiązującej do Sturma, Burnsa i Clowesa Sophie Goldstein. W kategorii poszukiwawczo-undergroundowej cudownie radzą sobie minimalistyczny niczym Jacek Świdziński Jan Martijn Burger, szary i brudny Jonathan Kroll i pomysłowy Dimitri Laktionov. Uwagę przyciąga również praca Aishy Franz, czyli zagraniczna wersja słynnego „Marzenia” Michała Śledzińskiego, pokazująca, że na te same dobre pomysły ludzie będą wpadali zawsze, niezależnie od długości i szerokości geograficznej.
"Incubator", choć może sprawiać wrażenie nudnej, w dodatku napisanej po angielsku, akademickiej publikacji, nudny wcale nie jest. Wręcz przeciwnie - to zaskakująco fascynujący materiał, świetnie balansujący teorię z praktyką. To znakomita rzecz nie tylko dla przyszłych studentów kierunków artystycznych, ale również dla niepraktykujących i praktykujących fanów komiksu. Mnóstwo mądrej zabawy i ogromna kopalnia pomysłów. Świetna formuła. Oby na jednym tomie się nie skończyło.

"Incubator. A selection of the best comics made by art school students from around the globe". Redakcja: Hans Lijklema. Scenariusz i rysunki: Leonard Riegel, Lea Heinrich, Aisha Franz, Kirsten Rothbart, Ilki, Anne Zimmermann, Lukas Kummer, Florian Biermeier, Markus Farber, Sophie Goldstein, Jan Martijn Burger, John Carvajal, Andy Warner, Anne Stalinsky, Anke Knapper, Evert-Jan Soepboer, Niels Lohman, Niek Holscher, Jarmo van Berkel, Heiko Peschel, Maria van Driel, Eva Stalinski, Jennifer van de Sandt, Jonathan Kroll, Picmutter, Piet Paaltjes, Dimitri Laktionov, Masha Pikulina, Joyce Ensing, Henri Lemahieu, Agathe de Gennes, Antoine Maillard, Aurelie Marjevol, Dounia, Alexia Rossi, Phaedra Derhore, Sam Peeters, Exaheva. Wydawca: timof comics, Warszawa 2017. Komiks można kupić tutaj: Sklep wydawcy, Sklep. Gildia.pl

wtorek, 14 marca 2017

Kościsko - KaeReL

Nowy album Karola Kalinowskiego, czyli KaeReLa - to komiks bezsprzecznie wart polecenia. I można go rekomendować nawet mimo tego, że może wywołać w czytelniku lekki zawód.

„Kościsko” to osadzona w słowiańskiej mitologii historia o tytułowym małym miasteczku, do którego wprowadzają się ojciec z synem. Ten pierwszy znajduje pracę w bibliotece, drugi natomiast rzuca się w wir zabawy z rówieśnikami. No prawie. Dość szybko okazuje się bowiem, że praca w bibliotece nie jest tym, czym się wydawała, rówieśnicy troszkę zafałszowali swoją datę urodzenia, a miasteczko pełne jest osobliwych stworzeń. Nic więcej zdradzać nie trzeba. 
Klimat tego komiksu potrafi uwieść, wciągnąć i nie pozwolić przerwać lektury. W stosunku do swojego poprzedniego albumu - świetnej „Łaumy” - KaeReL zmodyfikował nieco kreskę. Dzięki temu powstała cała masa znakomitych i szczegółowych całostronicowych kadrów. Skutkowało to również tym, że w niektórych partiach komiksu rysunek nieco się sypie i przypomina dokonania podziemnego artysty Maxa Atlanty. Zresztą odwołań graficznych widać nieco więcej – jest tu coś z klimatu Cyrila Pedrosy, Tony’ego Sandovala, są również plansze, które można by przypisać Hubertowi Ronkowi albo Adamowi Święckiemu. 
Tym, co wywołało mój największy zawód jest fakt, że komiks ma tylko 200 stron. Bo jest to materiał na co najmniej drugie tyle lub nawet na kilkutomową serię. Bo choć postaci są świetnie skonstruowane, to ich potencjał nie zostaje w pełni wykorzystany. Bo choć pomysły są znakomite, to często zbyt poupychane na planszach. Innymi słowy: historia nie angażuje tak mocno, jak idealnie skrojona fabuła poprzedniego albumu autora. 
W porównaniu z samym sobą sprzed siedmiu lat, moim zdaniem KaeReL przegrywa. Co nie zmienia faktu, że „Kościsko” to jeden z ciekawszych polskich komiksów minionego roku. Warto się z nim zapoznać i po cichu liczyć na to, że autor powróci do wykreowanego przez siebie świata i dopowie do niego małe lub duże co nieco. 
"Kościsko". Autor: Karol Kalinowski. Wydawca: kultura gniewu, Warszawa 2016. Komiks można kupić tutaj: Sklep wydawcy, Sklep. Gildia.pl

poniedziałek, 13 marca 2017

Totalnie nie nostalgia - Hagedorn/ Frąś

„Totalnie nie nostalgia” to komiks produkcji polskiej, któremu towarzyszy najlepsza i -  jak sądzę - najskuteczniejsza kampania reklamowa ostatnich lat. Autorzy odbywają tournee po całej Polsce, w poważnych gazetach, telewizjach i rozgłośniach radiowych pojawiają się równie poważne analizy, a reklamy albumu wyskakują nawet z lodówek niezainteresowanych tematem osobników. O co ten cały raban? 
Głównie o to, że Jacek Frąś powraca, ale też o to, że Wanda Hagedorn napisała memuar. Jedno i drugie jest wielką siłą i… równie dużą słabością "Totalnie nie nostalgii". Anonimowa w świecie komiksu scenarzystka urodziła się w Szczecinie, a w połowie lat 90. minionego wieku wyemigrowała do Australii. Przez ostatnie 10 lat pracowała w organizacjach pozarządowych koordynując projekty na temat gender i zapobiegania przemocy wobec kobiet. Jej autobiograficzna opowieść o życiu w PRL-u nakreślająca opresyjne relacje mężczyzn wobec kobiet idzie tropem innej znanej twórczyni komiksów - Alison Bechdel. W odróżnieniu od Amerykanki, Hagedorn nie skupia się jedynie na relacjach z ojcem. Na kilku przykładach pokazuje ogólne tendencje panujące w narodzie - mizoginię, seksizm i grubych panów z wąsem, przez samych siebie uprawnionych do łapania dziewczynek za kolanka. Wanda Hagedorn, z domu Chmielewska, odsłania czytelnikowi siebie całą. A po co? Ponieważ, jak pisała Kate Zabreno w Heroinach, „istnieje absolutna konieczność pisania siebie, swojego ciała, swojego własnego doświadczenia: pisania siebie, żeby zrozumieć siebie, stać się sobą i nie zniknąć”. Ten feministyczny pamiętnik powstał, ponieważ - jak mówi autorka - „tylko wtedy nasze historie zostaną opowiedziane, jeśli napiszemy je same”. Jest to dość przekonujący powód, choć może skutkować odwrotnie do zamierzeń autorki. Komiksów autobiograficznych, wybebeszania się autorów, opowiadania o swoim życiu bez skrępowania jest na rynku coraz więcej. Dla wielu czytelników "Totalnie nie nostalgia" może się okazać albumem, który spowoduje powiedzenie "dość!" tego rodzaju introwertycznym dziełom
Rewelacyjny początek historii, pokazujący przygotowania do prac nad komiksem od kuchni, pełen nienachlanych metafor, nieprzegadany i infekujący odbiorcę, niestety z czasem popada w niepotrzebne przeintelektualizowanie. Za to jeśli chodzi o rysunki - jest świetnie przez całą długość albumu
Jacek Frąś rysuje PRL-owską opowieść o szarzyźnie w odpowiednio wygaszonych i depresyjnych barwach, a rysunki z epoki opiera na skrupulatnym researchu. I tylko starzy fani twórczości autora, pamiętający go jeszcze z czasów pierwszych krótkich form z AQQ (do których się zaliczam), mogą nieco pojęczeć. Bo nie jest to szalony, nieprzewidywalny Frąś z „Wyspy doktora Morou” czy „Glinna”, a Frąś ugłaskany przez cudze wspomnienia. Szkoda, że nikt nie dał rysownikowi zielonego światła na pierwotną "szaloną" wersję komiksu, której plansza prezentowana była na facebookowym profilu komiksu. Pozostając w sferze minusów - niefajnie sprawdza się okładka, zwłaszcza po ujrzeniu  istniejącego w sieci projektu oraz wersji oryginalnej.
Czytelnikom, tęskniącym za dawną twarzą artysty, „Totalnie nie nostalgia” może sprawić lekki zawód. Ale z tego zawodu może równie dobrze wyniknąć ekstaza związana z porządnym wywiązaniem się rysownika z nowej roli. 

Album Hagedorn i Frąś do najlżejszych nie należy - dla jednych stanie się jednym z najważniejszych komiksów feministycznych (bo na pewno nie pierwszym) w Polsce, innych odrzuci przegadaniem i powtarzaniem schematów. Ja jestem gdzieś w radosnym "pośrodku".
"Totalnie nie nostalgia". Scenariusz: Wanda Hagedorn. Rysunki: Jacek Frąś. Wydawca: Wydawnictwo Komiksowe/ kultura gniewu, Warszawa 2017. Komiks można kupić tutaj: Sklep. Gildia.pl

środa, 8 marca 2017

Pomóż Amelce w walce z Mozaiką

Amelka walczy z mozaiką i zaprasza wszystkich do wsparcia jej w tej nierównej bitwie. Na portalu pomagam.im ruszyła akcja zbiórki pieniędzy dla dziewczynki z bardzo rzadką wadą genetyczną. A wokół akcji roznosi się klimat bardzo komiksowy!
rys. Nikodem Cabała
Amelka w środowisku komiksowym znana jest chyba bardziej od Batmana i Spider-mana razem wziętych. Wielu artystów z całego świata z chęcią wykonało rysunki przedstawiające małą bohaterkę, a w fazie przygotowawczej jest seria komiksowa - „Amelka vs. Mozaika” – która będzie nagrodą dla wszystkich biorących udział w akcji.  
- Bezpośrednią inspiracją do powstania komiksu był rysunek Nikodema Cabały, który powstał w ubiegłym roku – mówi tata Amelki, Andrzej Włudecki. - Był to jeden z pierwszych rysunków stworzonych dla Amelki* w ramach wsparcia jej rehabilitacji i promocji strony na FB: Amelka i Mozaika. Akcja ogromnie się rozrosła - jest już blisko 400 ilustracji z 40 krajów świata. Trzeba zaznaczyć, że jest to kampania całkowicie non profit, rysownicy tworzą te wspaniałe ilustracje w prezencie dla Amelki. Za to należą im się ogromne brawa i podziękowania!!! 
rys. Nikodem Cabała
Andrzej Włudecki jest również współautorem (wspólnie z Maciejem Kurem, który nie tak dawno temu znakomicie poradził sobie z nową wersją serii „Kajko i Kokosz”) scenariusza komiksu. 
- Tworząc ten komiks bezpośrednio nawiązujemy do akcji, stąd została zachowana konwencja, że Amelia może być kim chce i w pierwszych dwóch odcinkach dokonuje wyboru postaci, w którą się wciela adekwatnego do sytuacji. Jej przeciwnikiem zarówno w komiksie, jak i w rzeczywistym życiu jest tajemnicza Mozaika (Mozaika Chromosumu 20 to wada genetyczna, która jest przyczyną wielu schorzeń, z którymi zmaga się Amelka). 
- Chcieliśmy, by komiks przedstawiał świat w pozytywny sposób i przekazywał równie pozytywne wzorce czytelnikom – dodaje Andrzej Włudecki. - Celem jest też inspiracja do działania dla innych rodziców, tak jak to miało miejsce w akcji rysunkowej. W każdym odcinku umieszczamy też inne dzieci, które pomagają Amelce. Inspiracją dla tych postaci są dzieci, które istnieją naprawdę. Chcemy uhonorować w ten sposób ich codzienną walkę. 
Dwa odcinki serii „Amelka vs. Mozaika” powstały w niespełna pół roku. Pracowało nad nimi blisko 20 osób… Kim oni są? 
- Na stronie zbiórki będziemy na bieżąco ujawniać ich nazwiska. Poza wydaniem limitowanym, które będzie można otrzymać za wsparcie rehabilitacji Amelki, duża cześć nakładu będzie rozdawana do szkód integracyjnych, bibliotek i oddziałów rehabilitacji dziecięcej. Jest to możliwe dzięki firmie Menard, która ufundowała druk komiksu. W trakcie powstawania komiksu testowaliśmy różne koncepcje pracy nad materiałem, będzie to widoczne w różnicy miedzy pierwszym a drugim odcinkiem. W pierwszym artyści rysowali swoją część bez oglądania pozostałych prac, w drugiej inspirowali się nawzajem i na bieżąco otrzymywali narysowane kadry i plansze. Aktualnie powstaje trzeci odcinek, który będzie w zupełnie innej konwencji i inaczej będą wyglądały prace nad nim. W międzyczasie czekamy na kolejne scenariusze, które są już w trakcie pisania. Niebawem wystartuje też konkurs dla młodych artystów związany z serią, która planujemy stworzyć. 
rys. Dávid Korognai
Wśród autorów komiksu jest rysownik Nikodem Cabała, który zainaugurował akcję oraz Dávid Korognai, którego pracę prezentujemy na Ziniolu premierowo.

Link do zbiórki

*Amelka jest trzyletnią dziewczynką z bardzo rzadką wadą genetyczną - Trisomią Chromosomu 20 w postaci mozaiki, która wiąże się z wieloma schorzeniami. Poza rehabilitacją ruchową, integracją sensoryczną, dogoterapia, hipoterapią, zajęciami z psychologiem i logopedą, Amelia  nosi na noc gorset stabilizujący kręgosłup, w ciągu dnia ma zasłaniane oczko. Bardzo duże znaczenie dla jej terapii mają turnusy rehabilitacyjne organizowane przez Fundację ”Król i Smok”.

wtorek, 7 marca 2017

Corto Maltese: Opowieść słonych wód - Pratt

Corto Maltese - słynna seria Hugona Pratta właśnie zyskała w Polsce drugie życie. Przed laty komiks publikowany był w czarno-białej wersji przez wydawnictwo Post - wówczas licznik zatrzymał się na pięciu opublikowanych tomach. Od stycznia tego roku z wersją kolorową i w twardej oprawie wystartował Egmont. 
Marynistyczno-przygodowa seria z historią i postaciami historycznymi w tle to majstersztyk komiksu. Rytm opowieści wyznaczają tu fale mórz i oceanów, a fabułę do przodu pchają romantyczne przygody na słonych wodach. Pratt nie mówi zbyt wiele o bohaterach. Kreuje wszystkie postaci na oczach czytelników. Mówi natomiast o wiszącej w powietrzu wojnie oraz o zależnościach pomiędzy piratami kursującymi po Oceanie Spokojnym - między Nową Gwineą Holenderską, a wyspami zamieszkiwanymi przez kanibali. 
Cudownie nakreślone zależności między bohaterami powodują, że lektura tego komiksu to czysta przyjemność. Nadzwyczaj sprawnie Pratt obszedł się z relacjami na linii awanturnik Corto Maltese - pirat Rasputin. Nad awanturniczo-przygodowym albumem unosi się również aura tajemniczości, a poza obserwowaniem niesamowitych perypetii bohaterów czytelnik dostanie do rozwikłania konkretną zagadkę.  
Kreska w Corto Maltese, choć oszczędna, jest mistrzowska. W oryginale komiks był czarno-biały, a wiadomo, że oryginału lepiej nie ruszać, jednak stonowane barwy nie są zamachem na czarno-biały oryginał. Nieźle korespondują z kreską mistrza, choć do jego autorskich kolorów im daleko. 
Lektura Opowieści słonych mórz to przeżycie jedyne w swoim rodzaju. Lub raczej jedne z dwunastu w swoim rodzaju, bo tyle właśnie tomów liczy cała seria. Inaugurujący serię album zyskał przychylność publiczności i krytyki, czego dowodem była nagroda za najlepszy komiks na festiwalu w Angouleme w 1976 roku.
"Corto Maltese: Opowieść słonych wód". Autor: Hugo Pratt. Tłumaczenie: Maria Mosiewicz. Wydawca: Egmont Polska, Warszawa 2017. Komiks można kupić tutaj: Sklep wydawcy, Sklep. Gildia.pl