Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Egmont Polska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Egmont Polska. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 17 września 2018

Mistrzowie komiksu - Moebius

Ukazały się dzieła zebrane Moebiusa. Nie wszystkie, ale dość duża ich ilość, zawarta w albumach Ślepa cytadela, Przystanek na Faragonescji i The Long Tomorrow. W wersji pokolorowanej przez Marvela w 1986 roku - roku, który dla rynku amerykańskiego był przełomowy.

W Polsce większość z tych dzieł mielimy okazję widzieć w oryginalnej czerni i bieli – czy to w magazynach czy we wcześniejszych edycjach albumów francuskiego klasyka gatunku. Dziś wciąż robią wrażenie, choć dla wielu współczesnych czytelników mogłyby być pretekstowymi bezsensownymi krótkimi formami. Nic bardziej mylnego. Dzieła Moebiusa pogrążone są w surrealizmie, w fantastyce magicznej, ale też w improwizacji na tusz i kartkę papieru. Moebius na kartach swoich komiksów wciąż poszukuje i tak jak jego bohaterowie, jest w wiecznej wędrówce. Wędrówce, która nawet mimo usilnych starań sprowadza go na utarte w podświadomości ścieżki. Jego dzieła czasem mają formę komentarza i protestu – przeciwko rasizmowi, wykorzystywaniu zwierząt. Czasem są gagiem, nawiązują do Lovecrafta, kwestii społeczno-kulturowych. Lecz zwykle oblane są tym sosem surrealistyczno-magicznym.
 

Moebius to artysta, który wpłynął na niesamowite ilości współczesnych twórców, pchając ich do analizowania wszystkich kresek na jednym jego kadrze i do próby zastosowania jego technik w swoich komiksach. Zalecam dać się oszołomić tym grafikom i przez lata odkrywać kolejne ich warstwy. 
"Ślepa cytadela / Przystanek na Faragonescji / The Long Tomorrow". Autor: Moebius. Tłumaczenie: Maria Mosiewicz, Wojciech Birek. Seria: Mistrzowie komiksu. Wydawca: Egmont Polska, 2018

piątek, 14 września 2018

Ostatnia krucjata - Miller/ Azzarello/ Romita Jr.

Ostatnia krucjata - prequel do Powrotu Mrocznego Rycerza Franka Millera. Przed premierą niektórzy zadawali sobie pytanie: Jak dobre to może być? Inni zastanawiali się: Po co? Jeszcze inni po prostu łapali się za głowę i przeczuwając odcinającą kupony taśmę produkcyjną nie mówili nic.

Oryginał był hitem sprzedażowym i artystycznym. Komiksem, który przedefiniował biznes superherosów. Ostatnia krucjata to komiks stworzony z okazji 30-lecia serii Millera. Ładnie opakowany, wzbogacony o znane i uznane nazwiska, ale też właściwie nie wiadomo po co stworzony. Starego dobrego Millera nie czuć tu właściwie wcale, Azzarello robi, co może i widać jego sprawną dłoń w dialogach. John Romita Junior rysuje jak za najlepszych lat… ale wszystko to nie ma większego sensu.

Joker trafia do Azylu Arkham i coś tam sobie knuje, podczas gdy Batman szkoli Robina, a media krzyczą, że nie ma prawa narażać nieletniego chłopaka na niebezpieczeństwo. Czyta się ten komiks w miarę sprawnie, ale zakończenie ani nie daje satysfakcji ani nie odsyła do powtórzenia sobie lektury 30-letniego dzieła.

To nie jest zmarnowany potencjał, bo potencjału w tej historii nie było. Ostatnią krucjatę rozpatrywałbym raczej w kategorii komiksu niepotrzebnego, sztucznego, zrobionego na siłę. To gadżet powstały w celu celebracji rocznicy i właściwie nic więcej.
"Powrót Mrocznego Rycerza: Ostatnia krucjata". Scenariusz: Frank Miller, Brian Azzarello. Rysunki: John Romita Jr. Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz. Wydawca: Egmont Polska 2018

czwartek, 13 września 2018

Briggs Land (2) - Wood/ Chater

Samotna walka to druga część serii Briana Wooda i Macka Chatera. Ten komiks w centrum zdecydowanie stawia rodzinę. Rodzinę, która stworzyła państwo w państwie i żyje według własnych antyrządowych zasad. 
Wood prowadzi dwa wątki – pierwszy dotyczy przejęcia władzy w samej rodzinie i próbach odejścia od ekstremizmu i przemocy, które trawiły terytorium Briggsów od dziesięcioleci. Drugi wpisuje lokalny wątek tajnego ruchu secesjonistycznego w sytuację krajową. Bo oto na terytorium trafia dwoje zabłąkanych turystów i wokół niewinnej sytuacji zaczyna robić się bardzo gęsto. 
Autorzy trzymają poziom ustalony w pierwszej części, a może nawet nieco zwyżkują, dając lepiej poznać bohaterów. Dobrym zabiegiem jest wprowadzenie nowych rysowników, którzy choć dysponują bardziej ekspresyjną kreską od głównego grafika serii, nie zaburzają płynności przekazu. Solidna lektura i jedna z ciekawszych serii ukazujących się na polskim rynku, a przy okazji najlepsza u nas produkcja firmowana nazwiskiem scenarzysty.
"Briggs Land (2): Samotna walka". Scenariusz: Brian Wood. Rysunki: Werther Dell'Edera, Mack Chater. Tłumaczenie: Maria Jaszczurowska. Wydawca: Egmont Polska 2018

środa, 22 sierpnia 2018

Łasuch (1) - Lemire

Łasuch to postapokaliptyczna opowieść Jeffa Lemire’a zrealizowana dla obchodzącej 25-lecie istnienia oficyny Vertigo. Postapokalipsa to temat dość często eksploatowany przez twórców komiksów, czasem nawet aż do znudzenia. Ale Łasucha można umiejscowić gdzieś na szczycie kupki wydanych ostatnio w Polsce komiksów z tego nurtu. Bo bardziej niż kreowaniem coraz bardziej wymyślnych wizji końca świata jakiego znamy, Lemire skupił się na dość intymnym dramacie i relacji pomiędzy dwójką bohaterów. 
Nie jest to relacja specjalnie zniuansowana, tak samo jak nie jest to komiks robiony na siłę i nastawiony na efektowność. Swoje bogate doświadczenia z komiksu niezależnego Lemire elegancko wykorzystuje w historii z głównego nurtu. A jest to historia o efektach Przypadłości, która na całym świecie zabiła miliardy ludzi. Dzieci, które urodziły się po tejże Przypadłości, stały się zwierzęco-ludzkimi hybrydami, na które zaczęli polować łowcy nagród. Nie spalę zbytnio ogólnego konceptu komiksu mówiąc, że na łamach Łasucha taki właśnie łowca spotyka chłopca z porożem jelenia. No i zaczyna się przygoda, przez którą się płynie. 
Lemire musi być geniuszem, bo do oficjalnego nurtu przemycił rysunki z wprost podziemnego zina. I to wydaje mi się w Łasuchu najcenniejsze. Brudne, szarpane, „brzydkie” rysunki, które jednak są idealne, bo autor potrafi je poprowadzić w sposób znakomicie pasujący do równie znakomicie opowiedzianej historii. Przez wzgląd na ten fakt uznaję Łasucha za komiks niemal rewolucyjny. 
"Łasuch", tom 1. Autor: Jeff Lemire. Tłumaczenie: Paulina Braiter. Wydawca: Egmont Polska, 2018

poniedziałek, 16 lipca 2018

Saga o Potworze z Bagien - Moore/ Bissette/ Totleben

Saga o Potworze z Bagien swego czasu zaliczyła w Polsce falstart i po dwóch tomach polski edytor wycofał się z jego wydawania. Teraz jednak powrócił do tego pomysłu i jest zdecydowany wydać wszystko. Wszystko, co w kwestii Potwora z Bagien miał do powiedzenia słynny Alan Moore. 

To właśnie brytyjski scenarzysta jest odpowiedzialny za rewolucyjne, jak na lata 80., podejście do historii o naukowcu, który po śmierci stał się florystycznym stworem. No właśnie. Przygody człowieka-rośliny - to nie brzmi zbyt poważnie, nawet jak na standardy komiksu superbohaterskiego. Ale to nie jest komiks superbohaterski. To historia grozy, która przefiltrowana przez umysł Moore’a autentycznie może przestraszyć. 

Ale nie tylko. Autor Strażników przedefiniował tu status Potwora z Bagien, rozkładając go na czynniki pierwsze w słynnym zeszycie Lekcja anatomii. Wrzucił go w piekielne rejony, spełnił jego miłosne potrzeby i dał mu nowe życie. Nad pierwszym tomem sagi unosi się duch powagi i grozy. Scenariusze pisane są  bogatym w ozdobniki, ale nie popadającym w grafomanię, językiem. Rysunki są charakterystyczne, bogate w detal i przywodzące na myśl lata 80. Jest to album, który dla współczesnego czytelnika może być wymagający, zarówno ze względu na treść jak i rysunki, ale powinien dać dużo satysfakcji. 


Co ważne, komiks wzbogacony jest o materiał tekstowy, który wyjaśnia wszystkie konteksty Potwora z Bagien. Jest tu niezwykle interesująca wypowiedź twórcy tej postaci, Lena Weina, znakomita analiza Ramseya Campbella oraz teksty Jamiego Delano i Neila Gaimana. Te dwa ostatnie artykuły pokazują jak bardzo pisarstwo Alana Moore’a w Potworze z Bagien wpłynęło na rynek światowego komiksu i pracujących dla niego twórców. To klasyka, którą warto znać.

"Saga o Potworze z Bagien" (tom 1). Scenariusz: Alan Moore. Rysunek: Stephen Bissette, Shawn McManus, Dan Day, Berni Wrightson, John Totleben, Rick Veitch. Tłumaczenie: Jacek Drewnowski. Wydawca: Egmont Polska 2018.

wtorek, 3 lipca 2018

Punisher Max (4) - Ennis/ Fernandez/ Medina

Garth Ennis na długo zatrzymał się przy postaci Punishera. To już czwarty tom przygód samotnego mściciela w ramach serii Max. Tym razem nie może on jednak narzekać na samotność. Poza hordami przestępców do zlikwidowania i sowieckimi zbrodniarzami do wyeliminowania, Frank Castle wikła się w kilka romantycznych sytuacji. Chociaż… skoro komiks pisany jest przez Ennisa, który zna tego bohatera na wylot, to tę romantyczność trzeba jednak brać w duży nawias.

Punisher z linii Max to bardzo zmodernizowana wersja postaci, która debiutowała lata temu jako gadający do siebie wróg Spider-Mana. Nie ma tu nic z tego śmiesznego gościa. Jest za to solidne, mocne kino nocne. Komiks wojenny, sensacyjny i gangsterski, napisany tak błyskotliwie, że można się i szczerze zaśmiać, i docenić warsztat i odsunąć książkę na niewielki dystans, zasłaniając przy tym oczy.

Bardzo dużo uwagi w nowym tomie Ennis poświęca kobietom, zwłaszcza tym twardym i zdolnym do wszystkiego, jak on. A może nawet bardziej, niż on? Profesjonalny realistyczny rysunek świetnie komponuje się ze znakomitym scenariuszem. Garth Ennis i wspomagający go rysownicy, czasem w sposób bardzo drastyczny, zgłębiają postać Franka Castle. I dają satysfakcjonujące odpowiedzi na pytania, których wcześniej nikt nie zadawał, a które dotyczą sensu istnienia kogoś takiego jak Punisher.

U Ennisa Punisher to już postać niemalże pomnikowa. Bardziej niż Człowiek z Kamienia, z którym Frank walczył w Afganistanie. Piąty tom serii ukaże się w październiku. Póki co, lepszego Punishera na polskim rynku nie znajdziecie.

"Punisher Max" (4). Scenariusz: Garth Ennis. Rysunki: Leandro Fernandez, Lan Medina. Wydawca: Egmont Polska, 2018

sobota, 30 czerwca 2018

Transmetropolitan (1) - Ellis/ Robertson

Transmetropolitan to bardzo istotny powrót po latach na polski rynek komiksowy. Dawno temu serię wydawała Mandragora, teraz na fali wydawania wszystkiego powrócił do niej Egmont. To komiks o bezkompromisowym dziennikarzu, dla którego Prawda jest największą wartością oraz którego zasób słów jest niezwykle okazały i bezlitośnie kłujący uszy. 

Serial początkowo pisany był dla linii wydawniczej Helix, która jednak nie przetrwała zbyt długo. Przejście Transmetropolitana do uniwersum Vertigo było jedynym słusznym posunięciem. Ten komiks, ci autorzy i ta postać pasują do zeszytów na krawędzi idealnie. Zresztą wszystkie smaczki związanie z transferem Transa do V znakomicie opisał redaktor Stuart Moore w najciekawszym wstępie, jaki czytałem w ostatnich latach. Na cholernej górze to tekst wart uwagi czytelników tak samo, jak rasowy komiks, który następuje po nim.

Pająk Jeruzalem to jedna z najciekawszych i najbardziej intrygujących postaci, jakie pojawiły się na przestrzeni 25 lat istnienia Vertigo, imprintu dla dojrzałych czytelników. Wybuchowy geniusz, naspidowany szaleniec, mistrz pióra, który doprowadzi cię do łez. Spróbuje również uświadomić ci jak ogromną warstwą łajna pokryty jest świat. Ale na pewno cię z niego nie wyciągnie. Ani nie poda pomocnego szpadla.
Postać Pająka skonstruowana jest tak, że już podczas kilku pierwszych scen wiemy jakimi postaciami był inspirowany i jakich bohaterów zainspirował. Wystrzeliwując setki, tysiące słów Pająk Jeruzalem zdecydowanie robi różnicę.
Stworzona przez Warrena Ellisa i Daricka Robertsona historia nie jest osadzona we współczesności. To cyberpunkowa rzeczywistość, bogata w różne odjechane sytuacje, stechnicyzowana i wywołująca alienację. Miejsce idealne do znienawidzenia. Nienawidząc szczerze, Pająk Jeruzalem pisze świetne materiały, z którymi trzeba się zapoznać. 
"Transmetropolitan" (1). Scenariusz: Warren Ellis. Rysunki: Darick Robertson. Tłumaczenie: Krzysztof Uliszewski. Wydawca: Egmont Polska, 2018.

piątek, 22 czerwca 2018

Bug (1) - Bilal

Enki Bilal znów dokopuje ludzkości. Ludzkości w przyszłości. Tym razem zabiera nas do 2041 roku, kiedy to mieszkańcy Ziemi są już ogłupiale uzależnieni od techniki i cybersfery. 
Dzisiejsze tabuny pacjentów wpatrzonych w ekrany smartfonów w autobusach to pikuś. U Bilala ilość technologicznie zaangażowanych gadżetów jest wprost proporcjonalna do ubytków nie tylko w inteligencji, ale i w podstawowym rozumieniu świata. I w tych okolicznościach przyrody w świat wpuszczony zostaje tytułowy Bug - wirus, który odcina cybersferę. Ludzie stają się bezradni. Nie potrafią komunikować się spoglądając sobie w oczy, nie potrafią sklecić zdania. Pozbawione autokorekty mechanicznych redaktorów gazety w co drugim słowie sadzą babole. 100 tysięcy ludzi zostaje uwięzionych w skomputeryzowanych windach. Rośnie panika. Młodzi ludzie, nie potrafiący żyć bez współczesnych im odpowiedników Facebooka popełniają samobójstwa. Przerwane nagle w pełni stechnicyzowane operacje powodują śmierć wielu osób. I tak dalej i tak dalej. Jednym słowem: chaos. 
Ale jak wiemy każda sytuacja bez wyjścia ma swojego Mad Maxa. I tu też jest śmiałek, a właściwie bohater mimo woli, który może stać się lekarstwem na światowy rozgardiasz. Tyle że staje się on obiektem poszukiwań wszystkich ruchów i frakcji politycznych, skrupulatnie opisanych przez Bilala. 
Bug zaczyna się jak nieznośna reklama sieci internetowej, ale już po kilku kadrach wszystko zaczyna funkcjonować jak w zegarku. Bilal gra swoimi modelami, tymi samymi twarzami co zawsze i dokładnie takimi samymi barwami, jak w kilku ostatnich albumach. Wchodzimy do jego teatru i patrzymy na jego aktorów. I na doskonałą reżyserię. I - na szczęście - na zupełnie nowy scenariusz. Komiks o totalnym globalnym zamieszaniu to dzieło (dzieło, nie produkt) ze świata, w którym Bilal funkcjonuje od wielu lat i z którego nadaje wizualne przekazy dotyczące zagrożeń czyhających na ludzkość. Jego droga artystyczna jest bardzo konsekwentna i pełna. I do pozazdroszczenia. 
"Bug". Autor: Enki Bilal. Tłumaczenie: Wojciech Birek. Wydawca: Egmont Polska, 2018.

wtorek, 12 czerwca 2018

Ex Machina (1) - Vaughan/ Harris

Najwyraźniej serie komiksowe ze scenariuszami Briana Kellera Vaughana przyjęły się w Polsce, bo wydawcy zaczęli coraz bardziej grzebać w przeszłości, aż dotarli wreszcie do jednego z jego pierwszych autorskich komiksów, zatytułowanego Ex Machina. I muszę przyznać, że kiedy zacząłem odczuwać już lekkie znużenie jego nowymi produkcjami, podczas tej lektury doznałem orzeźwienia.

Zaczyna się ta Ex Machina tak, jak "każdy komiks, który chce spróbować w gruntowny sposób zrewitalizować podejście do ogranego tematu superbohaterów, ale po pięciu stronach mu jednak nie wychodzi". Ex Machinie wychodzi. Bo coś, co jest całkiem niezłym i nietypowym komiksem superbohaterskim w pewnym momencie staje się znakomicie napisanym dramatem politycznym. A superbohaterskość rozbrzmiewa w tle i nie przeszkadza. Superbohater porzuca tu swoją superbohaterską misję i postanawia pomóc społeczeństwu w bardziej wymierny sposób - wykorzystując swoją popularność, porzuca śmieszne wdzianko i startuje w wyborach na burmistrza Nowego Jorku. Wygrywa je przytłaczającą ilością głosów. Zachowuje swoje supermoce, które skupiają się na telepatycznej komunikacji z wytworami techniki, gromadzi zespół i bierze się za politykę. Poza papierologią urzędniczą musi uporać się na przykład z największą w historii Stanów Zjednoczonych zamiecią śnieżną. Albo szalejącym w tej zamieci zabójcą kierowców pługów śnieżnych. Musi również zapobiec skandalowi związanemu z kontrowersyjną pracą pewnej artystki, która za publiczne pieniądze zawisła w państwowy muzeum. A jakby tego było mało, wciąż musi użerać się z przeszłością, kiedy w dziwnym kostiumie latał po mieście ratując ludzi, a jednocześnie czynił niezamierzone spustoszenie.

Rysunki początkowo jedynie nie przeszkadzają i są służalcze względem scenariusza, lecz gdy wzrok się do nich przyzwyczai potrafią dać satysfakcję. Tony Harris stosuje technikę odzwierciedlającą rzeczywistość - słuszną dla tego rodzaju komiksu. Zero udziwnień i odjazdów. Profesjonalna rzemieślnicza robota z taśmy produkcyjnej.

Washington Post napisał o tym komiksie, że „ma siłę i złożoność doskonałego, wyrafinowanego serialu telewizyjnego”. I choć jest w tej tezie założenie, że seriale telewizyjne górują nad komiksowymi, co nie zawsze jest prawdą, jestem skłonny przymknąć na to oko. Bo jest to chwytliwy slogan, którym można zdobyć nową publikę. Tak więc potwierdzam:  czytając Ex Machinę powinniście się bawić równie dobrze, co oglądając najlepszy z seriali w swoim domowym telewizorze. Lub nawet lepiej. 
"Ex Machina", tom 1. Scenariusz: Brian K. Vaughan. Rysunki: Tony Harris. Tusz: Tom Feister. Kolor: JD Mettler. Tłumaczenie: Tomasz Kłoszewski. Wydawca: Egmont Polska, 2018.

środa, 30 maja 2018

25 lat Vertigo

Jaką słynną aktorską parę Ann Nocenti określiła mianem Lizandicks? Czy Jim Lee poradził sobie w antologii Flinch? Czym jest "oko McKeevera"? W którym odcinku Hellblazera było więcej zgrywy niż realizmu? Znamy odpowiedzi na te pytania i już niebawem je ujawnimy. Zapraszamy na nowy ziniolowy cykl poświęcony powstałemu w 1993 roku imprintowi Vertigo. 

Z okazji 25-lecia oficyny Egmont wydał gruby, limitowany i nieprzeznaczony do sprzedaży album gromadzący 11 pierwszych rozdziałów najważniejszych serii w historii imprintu. Nie jest to nic nowego: na przestrzeni lat Vertigo próbowało złapać na haczyk nowych czytelników takimi publikacjami jak Vertigo: First Offences z 2005 roku (w której znalazło się miejsce dla pięciu najbardziej obrazoburczych pierwszych odsłon seriali znad krawędzi) Vertigo: First Taste z 2005 roku (z sześcioma premierowymi smakowitymi zeszytówkami), Vertigo: First Cut z roku 2008 (z premierowymi zeszytami siedmiu serii) czy Vertigo: First Blood (z czterema zombie-wampirycznymi inauguracjami znanych i lubianych tasiemców). Oprócz zadania głównego: narobienia smaku przypadkowym czytelnikom, albumy te stały się całkiem mocnymi antologiami "pierwszych strzałów". Publikacja Egmontu również należy do mocnych.
W spisie treści znalazło się miejsce dla takich hitów, jak 100 naboi, Amerykański Wampir, Baśnie, Ex Machina, Kaznodzieja, Ludzie Północy, Saga o Potworze z Bagien, Sandman, Skalp, Transmetropolitan oraz Y - Ostatni z mężczyzn. Niektóre z tych serii są obecne na rynku od dawna, w inne otrzymujemy przedpremierowy wgląd. Dla każdego coś dobrego.
Za oceanem za możliwość smakowania debiutanckich odcinków vertigowskich seriali należało płacić pieniędzmi. Egmont poszedł inną drogą - album był prezentem dla odwiedzających stoisko wydawnictwa na Festiwalu Komiksowa Warszawa oraz poznańskim Pyrkonie. Był rozdawany do wyczerpania zapasów. Dodruków nie będzie.
Czy ten smakowity kąsek rzeczywiście zawiera próbki najlepszych powieści graficznych? Na to pytanie każdy niech sobie odpowie we własnym serduszku. Redakcja Ziniola, wspólnie z zaproszonymi znawcami vertigowskich klimatów, postanowiła zainaugurować cykl, w którym przedstawione zostaną również te niekoniecznie najlepsze i niekoniecznie najbardziej znane serie, miniserie i one-shoty. A obok nich również te najwybitniejsze, wciąż czekające w kolejce na wydanie. W cyklu omówione zostaną zeszyty - nie tylko te pierwsze. Zrobimy przejażdżkę przez 25 lat istnienia imprintu. Zapraszamy do lektury. Start już 1 czerwca o godzinie 9:00.
A przed tą wyprawą polecamy zapoznać się z początkami oficyny Vertigo w naszym starym cyklu zatytułowanym Na krawędzi.

środa, 18 kwietnia 2018

Briggs Land (1) - Wood/ Chater

Jest taka legenda, która mówi, że współcześni scenarzyści, chcąc stworzyć nowe, oryginalne dzieło korzystają z usług maszyny losującej. Losują z dwóch koszyków, w których znajdują się różne, czasem najbardziej absurdalne opcje: Pyk! I mamy dramat rodzinny osadzony w kosmosie. Pyk! Postapo w podmorskich głębinach! Pyk! Krucjaty i potwory. Pyk! Cesarstwo rzymskie i klasyczny noir.
Nie wiem, czy Brian Wood pisząc Briggs Land, czyli Ziemię Briggsów, korzystał z pomocy maszyny losującej. Jeśli korzystał, to pewnie w pierwszym koszyku natrafił na dramat gangsterski, a w drugim na feminizm. Bo to Ojciec chrzestny kobiecą ręką dowodzony. Albo Rodzina Soprano w spódnicach. 

Tytułową ziemią zza kratek zarządza senior rodu Briggsów, a domowego ogniska pilnuje stłamszona żona. Terytorium Briggsów to siedziba antyrządowego ruchu secesjonistycznego w Stanach. W założeniu każdy miał tu znaleźć schronienie i spokojne życie, w praktyce jednak odcięta od świata enklawa stała się przyczółkiem białych ekstremistów i uzbrojonych bojówek. Żona Briggsa, Grace, w momencie gdy ją poznajemy, mówi: dość. I przejmuje władzę nad ziemią, zostawiając Jima, by sczezł w więzieniu. Co na to rodzina? I co na to mieszkańcy, żyjący w przeświadczeniu, że to męska ręka powinna rządzić niepodzielnie, a miejsce kobiety jest przy garach? Problemy się piętrzą, do akcji wkracza  policja, a napisane jest to wszystko tak, że chciałoby się człowiekowi przyspieszyć zaplanowaną na lipiec premierę drugiego tomu.

Briggs Land to naprawdę świetnie zrealizowana sprawa. I chyba zapowiedź kolejnych komiksów pisanych przez Wooda – w czerwcu doczekamy się jego Ludzi Północy, czyli sagi o wikingach. Warto śledzić to nazwisko, a Ziemię Briggsów dodać do listy zakupów.

"Briggs Land", tom 1: Kobieca ręka. Scenariusz: Brian Wood. Rysunek: Mack Chater. Tłumaczenie: Maria Jaszczurowska. Wyd. Egmont Polska, 2018.

niedziela, 1 kwietnia 2018

Wehikuł czasu i inne opowieści - Andrzejewski

To coś dla tych, którzy lubią historię komiksu, którym przyjemność sprawia obserwowanie tego, w jaki sposób twórcy na przestrzeni lat podchodzili do możliwości i ograniczeń medium, a wreszcie tym, którzy potrafią przymknąć oko na pewne niedociągnięcia i docenić geniusz. Tym geniuszem jest Waldemar Andrzejewski, a komiksem - Wehikuł czasu i inne opowieści.  
Andrzejewski to zmarły w 1993 roku znakomity polski twórca ilustracji do książek i plakatów oraz laureat wielu międzynarodowych konkursów. Swój epizod związany z komiksem zawdzięcza znajomości z Philippe Druilletem, którego wpływ widać zresztą w jego pracach. Album zbiera wszystkie znane komiksy autora. Są to: Wojna światów i Wehikuł czasu, pierwotnie opublikowane w magazynie Alfa, Tam gdzie słońce zachodzi seledynowo z Relaxu oraz – uwaga! – dwie historie, które nigdy dotąd nie zostały zaprezentowane czytelnikom, a które to zostały szczęśliwie odkryte w 2015 roku: Kapitan Nemo i Hasło: Słomot.  
Scenariusze w tych komiksach są archaiczne i przegadane, ale plansze skomponowane są w sposób znakomity, a panowanie nad kreską w takim na przykład Kapitanie Nemo – mistrzowskie. Andrzejewski pięknie tworzy sobie przestrzeń do opowiadania obrazem, budując ją niestandardowymi kadrami. Album został wzbogacony szkicami, ilustracjami i projektami autora oraz tekstem, przybliżającym jego twórczość.  
Publikacja została opracowana w sposób nawiązujący do ukazujących się od niedawna zbiorczych antologii komiksów z magazynu Relax. Przyznam, że nie wzgardziłbym kolejnymi tego rodzaju inicjatywami – na przykład zbiorczym wydaniem komiksów Jerzego Wróblewskiego. Ale cieszmy się z tego, co mamy. Wehikuł czasu i inne opowieści Waldemara Andrzejewskiego to zdecydowanie jedno z najważniejszych wydarzeń komiksowych tego roku. 
Klasyka polskiego komiksu: "Wehikuł czasu i inne opowieści". Autor: Waldemar Andrzejewski. Wydawca: Egmont Polska, Warszawa 2018.

sobota, 24 lutego 2018

100 naboi - Azzarello/Risso

Kiedy wychodził po raz pierwszy, mówiliśmy na ten komiks Stobulec, a wytrzeszcz oczu powodował u nas pan Andrzej, ochroniarz z Chatki Żaka, który wyglądał dokładnie jak agent Graves. Podobnie też się zachowywał. Zwykle był niewidoczny, ale w odpowiednim momencie pojawiał się i reagował. Nigdy jednak nie dał żadnemu z nas, bywalców lubelskiej Chatki Żaka, walizki ze spluwą, setką nieoznakowanych kul i kwitami na ludzi, którzy skrzywdzili naszych bliskich i których moglibyśmy kropnąć bez jakichkolwiek konsekwencji. Ale za to miał ten sam elegancki outfit, co agent z walizką. Oj miał!
Pan Andrzej już nie żyje, więc widzieć go na kartach komiksu i wraz z nim "przeżywać jego nigdy wcześniej niepublikowane przygody" to nie lada gratka. Ale nie tylko dla bywalców Chatki Żaka przeznaczony jest zbiorczy, gruby jak cegła i ciężki jak cholera pierwszy tom Stobulca. To lektura, w której ciężko (póki co) znaleźć słabe punkty i seria, która po latach największego prosperity Vertigo i nagłym nadejściu świeżej krwi, była pierwszą z "flagowych". Trzymała się ziemi, była blisko życia i mogła się wydarzyć w każdej Chatce Żaka świata. Wikłała duże ilości bohaterów w zakrojoną na szeroką skalę intrygę, z szacunkiem poświęcając każdemu z nich odpowiednią ilość scen, motywujących ich postępowanie. I była rysowana w niesamowity sposób. Pewnie każdy z Czytelników rozpozna kogoś bliskiego w agencie Gravesie lub którymś z bohaterów pierwszego i drugiego planu. To, że ktoś do was przyjdzie i da wam walizkę z przyrządami zezwalającymi na samowolkę to bajka, ale całe mięcho tę bajkę obudowujące to prawdziwe życie. 
Stobulec zbiorczy, tom numer jeden, to dar prosto z niebios. Komiks, o którym wszystkie gazety, serwisy i blogi wciąż piszą najbardziej wymyślne blurby. Świetnie napisany, znakomicie narysowany. Na jego kartach pojawiają się jedne z najlepiej poprowadzonych postaci w historii Vertigo.
Dzień dobry, Dizzy Cordova. Dobrze cię znowu widzieć.
"100 naboi, tom 1". Scenariusz: Brian Azzarello. Rysunki: Eduardo Risso. Kolory: Grant Goleash, Patricia Mulvihill. Tłumaczenie: Krzysztof Uliszewski. Wydawca: Egmont Polska, Warszawa 2018.

niedziela, 18 lutego 2018

Kaznodzieja (3) - Ennis/ Dillon/ Pugh/Ezquerra

Trzy na sześć - nie gwiazdki, a numerki na grzbiecie. Półmetek przygód Kaznodziei zaliczony. Wszyscy, którzy mieli jakieś wątpliwości podczas lektury pierwszych dwóch tomów (byli tacy?) tutaj dostają bezlitosny konkret, świadczący o tym, że jest to produkt genialny.
Nie tylko podróż przez Amerykę, a również wgląd w przeszłość bohaterów. Nie tylko naturalne i błyskotliwe dialogi, lecz także w detalu dopracowane tak poboczne elementy, jak na przykład wstępniak. Nie tylko idealnie dostosowane do tekstu rysunki, ale i... ok, wystarczy. To nie jest smutny blurb na tylną stronę okładki. 
Wspomniany wstępniak to jeden z najlepszych tego typu testów. Ennis w datowanym na sierpień 2010 roku artykule nawiązuje do pubu, w którym bywał i który był świadkiem wielu różnych historii. I tekst ten jest integralną częścią całości sytuacji zwanej Kaznodzieją. Nie ma tu smutnych wyziewów, autoterapii które nikogo nie obchodzą czy miałkich peanów na cześć autorów (pierwsze lepsze przykłady z brzegu). Jest za to coś, co wpływa na odbiór albumu i każe wypatrywać w nim pewnych scen. 
A wszystkie te sceny komponują się w zabójczą całość - jest tu miejsce dla powrotów do przeszłości, w postaci odrębnych historii poświęconych konkretnym bohaterom (Święty od Morderców i Cassidy), są też bieżące perypetie świętej trójcy Vertigo - Tulip, Jessego i Cassidiego. Jest śmiech (nabitka z gotyckich fanów wyidealizowanego wampiryzmu), są chwytające za serducho zawieszenia akcji (w czym zasługa chemii istniejącej w zawodowym związku Ennisa z Dillonem), są też wiadra krwi i szczypta seksu.
Autorzy bawili się tu na całego. A jednocześnie profesjonalnie wykonali swoją robotę. Czytając ten komiks pierwszy raz, będąc łebkiem, mogłem mieć jakieś wątpliwości. Teraz nie mam. Idealny duet w znakomity komiksie. Lektura obowiązkowa.
"Kaznodzieja, tom 3". Scenariusz: Garth Ennis. Rysunki: Steve Dillon, Steve Pugh, Carlos Ezquerra. Kolory: Pamela Rambo, Matt Hollingsworth, James Sinclair. Okładki: Glenn Fabry. Tłumaczenie: Maciej Drewnowski. Wydawca: Egmont Polska, Warszawa 2018.

poniedziałek, 8 stycznia 2018

Hellboy (1) - Mignola/ Byrne

W 1994 roku wydawnictwo Dark Horse uruchomiło imprint Legend. Miało to być miejsce, w którym twórcy sami decydowaliby o swoich komiksach i dysponowaliby pełną wolnością. Na ten pomysł wpadli Frank Miller i  John Byrne. Imprint przetrwał niedługo, bo do 1998 roku, ale dał czytelnikom na całym świecie kilka komiksowych kamieni milowych. Najbardziej znane z nich to zdecydowanie Sin City Franka Millera oraz Hellboy Mike’a Mignoli. Ten drugi doczekał się właśnie eleganckiej polskiej reedycji. 
Tom pierwszy zawiera w sobie dwa albumy: Nasienie zniszczenia i Obudzić diabła i jest solidnym wprowadzeniem w świat przygód Diabelskiego Chłopca, najlepszego na świecie badacza zjawisk paranormalnych. Dziś o tych komiksach, wydawanych początkowo w formie serii zeszytowych miniserii, nie mówi się inaczej niż „kultowe”, „kanoniczne” czy „legendarne”. 
Pamiętam, że już pierwszy zeszyt Nasienia zniszczenia, który kupiłem w latach 90. zrobił na mnie ogromne wrażenie. Podobny wpływ wywarł zresztą na niemal całą polską, wyposzczoną wówczas, scenę komiksową. Artykuły o Hellboyu pojawiły się chyba we wszystkich wydawanych ówcześnie zinach i magazynach, a wielu rysowników chciało rysować tak, jak Mignola. Kilku nawet próbowało. No a teraz dostajemy zbiorczą kolekcję przygód Czerwonego koleżki z prawą ręką zniszczenia, wydaną dokładnie tak, jak powinna być wydana. 
I jest to dobra wiadomość nie tylko dla nowych czytelników. Również ci, którzy czytali Hellboya od początku będą mieli frajdę. Bo nie dość, że znalazło się tutaj miejsce dla wielu dodatków, szkiców postaci, projektów, plakatów czy odautorskich komentarzy, to zbiorcza edycja pozwoli raz jeszcze poskładać sobie wszystkie wątki, porozrzucane przez Mignolę na przestrzeni ostatnich 20 lat. 
Magiczny folklor miesza się tu z nazistowskimi eksperymentami, mitologie przenikają się ze sobą, a wampiry, potwory, strzygi i upiory straszą kanciastą kreską wielkiego Mike’a. Eleganckie wznowienie i znakomita seria. Kupować!
"Hellboy, tom 1". Scenariusz: John Byrne, Mike Mignola. Rysunek: Mike Mignola. Kolor: Matt Hollingsworth, James Sinclair. Tłumaczenie: Miłosz Brzeziński, Tomasz Sidorkiewicz. Wydawca: Egmont Polska, Warszawa 2017.

środa, 20 grudnia 2017

Zapowiedzi 2018: Egmont Polska

Jak co roku, Ziniol rusza z cyklem zapowiedzi wydawniczych na najbliższe 12 miesięcy. Polskich wydawców poprosiliśmy o opinię na temat roku minionego oraz plany na kolejny. Bez przydługich wprowadzeń - rozpoczynamy od redaktora naczelnego Klubu Świata Komiksu wydawnictwa Egmont Polska - Tomasza Kołodziejczaka:
2017

2017 to bardzo dobry rok dla naszej firmy. Zwiększyliśmy ofertę we wszystkich segmentach, uruchomiliśmy wiele planowanych serii, nasze komiksy kupuje więcej osób. Rozwijamy wszystkie kluczowe dla nas linie wydawnicze – uniwersa Marvel i DC, serie Kajko i Kokosz, Thorgal i Asteriks, komiksy familijne (np. Lucky Luke, Smerfy) i dzieła mistrzów komiksu (jak Corto Maltese, Lone Sloane, Cyann). Wróciliśmy na rynek z kilkoma seriami oczekiwanymi przez czytelników, takimi jak Kaznodzieja, Wieczna wojna, Lanfuest z Troy, Hellboy. Udało nam się zaprosić do Polski wielu znakomitych rysowników - wspomnę tu jedynie Jima Lee. Mówiąc kolokwialnie: biznes się kręci.

Osobiście bardzo się cieszę, że w końcu wydaliśmy Gnata, że nadal promujemy polski młody komiks (konkurs im. Janusza Christy, Western, Bradl), że udało mi się doprowadzić do wydania drugiego tomu Relaxu (pracujemy nad trzecim i, tak!, będzie w nim Bionik Jaga), że mamy nową edycję Życia i czasów Sknerusa McKwacza (przez 15 lat byłem naczelnym Kaczora Donalda - sentymenty zostają), że fantastycznie rośnie polski klasyczny brand Kajko i Kokosz, którym od lat się opiekujemy.
No i także, że drużyna Wydawców po raz kolejny wygrała z drużyną Fanów w koszykówkę w czasie tradycyjnego meczu przed Komiksową Warszawą.
 

2018

Przyszły rok będzie jeszcze obfitszy niż ten. Planujemy i nowe serie, i nowe aktywności w wybranych segmentach runku. Próbujemy ściągnąć na festiwale naprawdę świetnych gości. O wielu planach mówiłem już w Łodzi, ale pracujemy jeszcze nad niespodziankami. Na przykład fani Vertigo już powinni prosić Mikołaja o wrzutkę do skarbonki. W pierwszym kwartale zwracam uwagę na start kilku nowych serii z Marvel Now, na 100 naboi, na antologię komiksów Waldemara Andrzejewskiego, dwie świetne nowe serie frankofońskie (Władza i Gwiezdny zamek), nowość od Dark Horse, czyli Briggs Land. Intensywnie kontynuujemy Odrodzenie, a na późniejsze miesiące przypadną dwa ważne eventy w uniwersum DC - JL vs SS i Button. Zaczynamy też wydawać Kajka i Kokosza w językach obcych - ruszyliśmy już w tym roku z wersją esperanto, w marcu wydamy Szkołę latania po angielsku. I w ogóle, wokół komiksów Christy będzie się sporo działo. O nowościach będziemy systematycznie informować u nas na stronie, a katalog (z planami do końca roku)  szykujemy na maj - na Pyrkon i Warszawskie Tragi Książki.

Mam nadzieję, że nasi Szanowni Czytelnicy pozostaną z nami i nadal będą kupować, zbierać i czytać wydawnictwa z Klubu Świata Komiksu. Korzystając z okazji, życzę Państwu spokojnych i rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia (z komiksami pod choinką) i jeszcze fajniejszego niż mijający komiksowego roku 2018 (no i podwyżek pensji od stycznia - przydadzą się). 

Zapowiedzi Egmontu na styczeń:

Mistrzowie Komiksu: Lone Sloane - Gail, Chaos, tom 2
Millenium: Millenium. Saga - Nowi spartiaci
Smerfy Komiks: Smerf Dzikus
DC Odrodzenie: Superman - Pierwsze próby Superboya
DC Odrodzenie: Batman - Jestem samobójcą
DC Odrodzenie: Green Arrow - Wyspa Blizn
Kaznodzieja, tom 3
Czarny Młot: Wydarzenie
Star Wars Legendy: Dziewczyna z Rebelii. Zdławiona nadzieja
Marvel Now: Uncanny Avengers - Preludium do Axis
Marvel Now: Spider-Man 2099 - Nie z tego czasu
Marvel Now: Moon Knight - Z martwych
Marvel Classic: Spider-Man i Czarna Kotka: Zło, które ludzie czynią
Marvel Classic: Wolverine
 
Luty:
Corto Maltese, tom 5: Przygody etiopskie.
Lucky Luke. Alibi. (tom 58)
Lucky Luke. Pony Express. (tom 59)
Sisters. Plątać się pod nogami. (tom 9)
Władza. Pora demonów. (tom 1)
Aquaman – Nadpływa Czarna Manta. (tom 2)
Superman Action Comics - Powrót do „Daily Planet”. (tom 2)
Hellboy. Spętana trumna. Prawa ręka zniszczenia. (tom 2)
Wehikuł czasu i inne opowieści
Mój Kucyk Pony. Przyjaciółki na zawsze. (tom 2)
Liga Sprawiedliwości. Epidemia. (tom 2)
Avengers i X-Men - Axis
Deadpool. Axis. (tom 8)
Anihilacja. Podbój. Tom 1
Batman. Świt mrocznego Księżyca
Axis. Carnage i Hobgoblin
100 Naboi. (tom 1)

Zapowiedzi na kolejne miesiące (w oparciu o dotychczas udostępnione materiały):

Marzec:
BBPO: Plaga żab
Daredevil: Nieustraszony, tom 3

Kwiecień:
Kaznodzieja, tom 4
Punisher Max, tom 4

Wrzesień:
Kaznodzieja, tom 5

Na MFKiG Tomasz Kołodziejczak zapowiedział również wydanie m.in. omnibusa Conana Kurta Busieka, niepublikowanych krótkich historii z Kleksem Szarloty Pawel, Cliftona z rysunkami Bedu, Kenyę Leo oraz kolejnych tomów przygód Catwoman i Wonder Woman w ramach DC Deluxe. Z Vertigo, poza 100 nabojami, pojawi się Transmetropolitran Warrena Ellisa i Daricka Robertsona. Nie ma natomiast na razie planów na sprowadzenie do Polski komiksów Petera Milligana.

piątek, 15 grudnia 2017

Daredevil: Nieustraszony! (1) - Bendis, Maleev, Mack

Uwaga! Trykoty niebanalne. Superbohaterowie niestandardowi. Pogłębiona psychologia postaci i "majtki na spodniach" w tle. Oraz rysunki odbiegające od standardu z linii produkcyjnej. To Daredevil: Nieustraszony Briana Bendisa, Alexa Maleeva i Davida Macka, czyli trykociarstwo bez epatowania trykotami.

Superbohater początkowo pojawia się tu na dalszym planie, pozwalając postaciom, które zwykle stały trochę z boku przejąć stery. Inaugurująca tom historia to wykład o mediach, wygłaszany przez reportera lokalnej gazety. Opowieść o obiektywizmie i o małych sprawach zwykłych ludzi, które rozgrywają się na marginesie wielkich tematów z pierwszych stron gazet. To wstęp do eksplozji pomysłów w klimacie noir i preludium go gangsterskiej sagi z kryzysem tożsamości w tle. To jeden z tych komiksów, które powinni przeczytać ci, którzy na samą myśl o superbohaterach wykrzykują gromkie „nie”.

No i jak to jest narysowane!

Zamiast eksponowania herosów w kolorowych wdziankach i dziwacznych pozach, jest tu brudna, mięsista kreska, trochę kolażu i kilka scen zapadających w pamięć.   
Nieustraszony pisany jest na luzie, ale wedle rygorystycznego planu, który pod koniec lektury daje satysfakcję zarówno twórcy, jak i czytelnikowi. Do tematu tej serii będziemy wracać na łamach Ziniola jak tylko odzyskamy oddech po tomie pierwszym. Ogromnych rozmiarów tom jest jednym z trzech, które w najbliższych miesiącach pojawią się na rynku. I zapowiada konkretną ucztę.
"Daredevil: Nieustraszony, tom 1". Scenariusz: Brian Michael Bendis. Rysunki: David Mack, Alex Maalev, Joe Quesada, Terry Dodson. Wydawca: Egmont Polska, Warszawa, 2017.

piątek, 24 listopada 2017

Punisher Max (1 i 2) - Ennis/ Larosa/ Fernandez/ Braithwaite

„Punisher Max” to seria albumów z przeznaczonymi dla dorosłego czytelnika historiami o samotnym mścicielu, który po tym, jak nowojorska gangsterka wymordowała mu rodzinę, wypowiedział wojnę przestępczemu półświatkowi. Dwa tomy historii zadomowiły się już na polskim rynku. Niebawem kolejne. I dobrze!
Postać Punishera znana jest nie tylko fanom komiksów, ale i filmów czy seriali. Mimo, iż jest on rasowym antybohaterem, zyskał popularność porównywalną z flagowymi bohaterami Marvela, latającymi po świecie w śmiesznych kostiumach, takimi jak Spider-Man czy drużyna X-Men. Naturalnym minusem komiksów z udziałem superbohaterów jest powtarzalność, brak oryginalności i wrażenie schodzenia tych wszystkich zeszytów z jednej taśmy produkcyjnej. Aby wyrwać serię z tego schematu, raz na jakiś czas włodarze firm wydających komiksy, angażują do ich stworzenia uznanych autorów. I tu dochodzę do elementu, który może być wystarczającym powodem, by sięgnąć po Punishera Max. Jest nim brytyjski scenarzysta Garth Ennis, który wybił się na tworzonych dla Vertigo seriach Hellblazer i Kaznodzieja, a z rysownikiem Stevem Dillonem stworzył jeden z komiksowych duetów kompletnych. Od razu zaznaczę, że Punisher Max nie jest jakimś jego wybitnym osiągnięciem. To raczej komiks stanowiący pomost między niegdysiejszą wielką formą Ennisa a obecną, która prezentuje się dość niekorzystnie, a którą polscy czytelnicy mogą śledzić w serii Chłopaki
Ennis w pierwszym tomie co prawda udanie nawiązuje do przeszłości, przywracając do aktywnego udziału w serii kilka od dawna niewidzianych postaci i dorzuca mnóstwo specyficznego humoru oraz konotacji z ukochanym Belfastem, ale całość nie ma takiej siły rażenia, jaką mogłaby mieć, gdyby powstała kilka/kilkanaście lat wcześniej. To dobra rzecz, z momentami, ale raczej dla koneserów wciąż tych samych przygód Punishera i zagorzałych wielbicieli talentu pisarskiego Gartha Ennisa.

Z kolei drugi tom serii to już siła rażenia totalnie odpowiednia. Niby główny bohater po raz kolejny staje sam przeciw wszystkim, ale opowiedziane jest to w bardzo przyzwoity sposób. Frank trafia tu do mateczki Rosji, gdzie w pewnym bunkrze zdemoluje pół tamtejszej armii, jak również na ulice Nowego Jorku, gdzie ostatecznie rozprawi się z jednym ze swoich starych przeciwników. Jest lepiej niż w "jedynce". Nie tylko dzięki scenarzyście, który jest w formie, ale również rysownikom. Ci, którzy z sentymentem wspominają pierwszą serię Punishera publikowaną w Polsce w latach 90. powinni ucieszyć się z gościnnego występu duetu Doug Braithwaite i Bill Reinhold, których kreskę mogliśmy wtedy podziwiać. 

Punisher Max jest komiksem brutalnym, napisanym inteligentnie, miejscami obrzydliwym. To esencja Gartha Ennisa i dla fanów/fanek twórczości tego pana rzecz w kolekcji niezbędna. Sam pomysł serii Max jest zresztą zacny. Chodzi w nim o wycofanie się ze świata trykotów i skupieniu na możliwie najprawdziwszym oddaniu rzeczywistości. Innymi słowy, jest to najlepszy Marvel na jakiego stać Marvela.
"Punisher Max, tom 1". Scenariusz: Garth Ennis. Rysunki: Lewis Larosa, Leandro Fernandez. Tłumaczenie: Marek Starosta. Wydawca: Egmont Polska, Warszawa 2017.

"Punisher Max, tom 2". Scenariusz: Garth Ennis. Rysunki: Doug Braithwaite, Leandro Fernandez. Tłumaczenie: Marek Starosta. Wydawca: Egmont Polska, Warszawa 2017.

wtorek, 21 listopada 2017

Czarny Młot: Tajna geneza - Lemire/ Ormston

Dla tych, którym patos Alana Moore’a ze Strażników wychodzi już bokiem, a lekkie i rubaszne podejście Marka Millara z Kick-Ass to rzecz nieprzyswajalna, Jeff Lemire z Deanem Ormstonem przygotowali komiks pod tytułem Czarny Młot. To takie niegłupie superbohaterstwo dla dorosłych zrealizowane bez nadęcia. Album polecany jest i przez Mike’a Mignolę i przez Jamesa Robinsona i przez Scotta Snydera słowami dość zachęcającymi: „Rzadko czytuję komiksy, ale Czarnego młota uwielbiam” - to słowa Mike’a. „Jeden z najlepszych komiksów Lemire’a” - to z kolei Snyder. A dalej: świeży, ekscytujący, zabawny, melancholijny, prawdziwy, "chcę więcej", nie mogę się doczekać i tak dalej i tak dalej. To, rzecz jasna, jedynie kurtuazyjne polecajki kolegów po fachu, a te zazwyczaj są kompletnie odklejone od rzeczywistości. Dlatego też dzisiaj Czarnego Młota poleca zwykły szary czytelnik. 
To właściwie komiks obyczajowy. Farmersko-superbohaterski. Grupka bohaterów ze Spiral City, po wyeliminowaniu ostatecznego zagrożenia zniknęli. Dla czczących ich pamięć mieszkańców - zginęli. Lecz tak naprawdę trafili na farmę, gdzie czezną już dziesiąty rok. Dlaczego zamiast ratować świat po raz kolejny muszą doglądać świń? Doić krowy zamiast walczyć z Antybogiem? Lemire zadaje pytania i nie jest nadgorliwy w serwowaniu odpowiedzi, choć te częściowo pojawiają się w retrospekcjach. 
Jeśli spojrzeć na poprzednie dokonania Jeffa Lemire’a, tematyka poruszona w Czarnym Młocie nie może dziwić. W niezależnym albumie jego autorstwa, zatytułowanym Opowieści z hrabstwa Essex Lemire zbudował drzewo genealogiczne mieszkańców kilku położonych obok siebie farm w tytułowym hrabstwie. Następnie ten sielankowy nastrój zamienił na karierę w komiksach o superbohaterach, pracując zarówno dla Marvela, jak i DC. Czarny Młot to wypadkowa jego dotychczasowych dokonań. Bardzo solidna lektura, której kolejnym plusem jest Dean Ormston - rysownik, który, gdy jest w formie, potrafi zachwycić. Tu jest. Zdaje się, że osiąga wyżyny swoich możliwości - zupełnie jakby był przekonany, że bierze udział w tworzeniu niezwykle ważnego komiksu. 
"Czarny Młot, tom pierwszy: Tajna geneza". Scenariusz: Jeff Lemire. Rysunki: Dean Ormston, kolor: Dave Stewart. Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz. Wydawca: Egmont Polska, Warszawa 2017.

wtorek, 14 listopada 2017

Skalp (5) - Aaron/ Guera

Skalp się skończył. Dosłownie. Piąty tom osadzonej w indiańskim rezerwacie historii zamyka wszystkie wątki i daje czytelnikowi jasne i klarowne zakończenie. Przez pięć tomów mieliśmy tu do czynienia z jedną z najlepszych obecnie serii wydawanych na polskim rynku, jak również jedną z najciekawszych produkcji linii wydawniczej Vertigo, przeznaczonej dla dorosłego czytelnika. 
Znakomity jest już początek tego albumu, bardzo zresztą charakterystyczny dla scenarzysty cyklu, który lubi sobie czasem odskoczyć od głównej linii fabularnej i opowiedzieć historię niby poboczną, a jednak ściśle związaną z trzonem opowieści. W tym albumie ta krótka historia traktuje o tytułowym skalpie. Nie dość, że napisana jest tak, jak powinny być pisane krótkie formy, po profesorsku i z wyczuciem, to jeszcze jest wzbogacona o galerię rysunków znanych autorów, zgrabnie wkomponowaną w opowieść. Jak wyglądałby Czerwony Kruk rysowany przez Steve’a Dillona? Albo Carol w wykonaniu Jordi Berneta? Albo Catcher w wersji Brendana McCarthy’ego? Chwilowe pojawienie się nowych twórców jest bardzo nienachalne i nie wytrąca z rytmu głównego rysownika serii, który do końca radzi sobie znakomicie. 
Korci mnie, żeby zdradzić coś z zakończenia, z tego jak potoczyły się losy tych wszystkich tragicznych postaci i jakie zmiany zaszły w ich życiu przed ostatnią planszą piątego tomu, ale powstrzymam się. Bardzo polecam zapoznać się z całą serią - wciąga tak bardzo, że przez te pięć tomów można przemknąć niezwykle szybko. 
Warto wspomnieć, że wkrótce komiks ma zostać przeniesiony na małe ekrany. Czego można spodziewać się po serialu? Po pierwsze, na pewno tego, że będzie gorszy od pierwowzoru. Bo tak wybitną rzecz bardzo trudno przeskoczyć. Po drugie: że to nie będzie ładny serial pokroju Dr Quinn, a raczej jeszcze bardziej brutalna wersja Banshee, Deadwood i The Wire. W jego ścieżce dźwiękowej pewnie usłyszymy Bruce’a Springsteena i Johnny’ego Casha, a całość zrealizowana będzie w oparach spaghetti westernu. 
Zanim padną jakiekolwiek pierwsze klapsy na planie tego przedsięwzięcia, warto... tfu! TRZEBA zapoznać się z oryginałem. Znakomitym, wciągającym, dającym po głowie, brutalnym, intrygującym, jedynym w swoim rodzaju. Ziniol poleca.
"Skalp (5)". Scenariusz: Jason Aaron. Rysunki: R.M.Guera. Tłumaczenie: Krzysztof Uliszewski. Wydawca: Egmont Polska, Warszawa 2017.