No
i wraz z ekipą Jessiego dotarliśmy do Nowego Jorku. Byliście kiedyś?
Tak na żywo, nie w filmie, komiksie czy książce? Ja byłem i uważam NYC
za jedno z trzech najbardziej podobających mi się miast (dodam jeszcze
do TOP 3 Wenecję i Porto, ale bez rankingów, na równi, bo każde miasto
jest totalnie inne).
Kiedy stamtąd wróciłem, na pytanie, co takiego zajebistego w Wielkim Jabłku (a swoją drogą: nie wiedziałem, że mówi się na NYC także Naked City) jest, miałem jedną odpowiedź: wychodzisz na ulicę i czujesz się jak w filmie. Tyle razy już te ulice widzieliśmy w filmach, że takiego uczucia nie da się chyba uniknąć. Nie będziecie jednak zawiedzeni na zasadzie „tyle razy widziałem to już na zdjęciach/w filmie, że na żywo wcale nie robi takiego wrażenia”. Tak to będzie z Big Benem i Londynem, ale nie z Big Apple! Gwarantuję wam!
Więc i wy będziecie/byliście już takimi turystami, jakim jest w NY Jessie. I może powiecie/powiedzieliście coś w stylu jego tekstu, kiedy patrzy na miasto z Empire State: „TO JEST NAPRAWDĘ COŚ. TEN WIDOK… JEST DOKŁADNIE TAKI JAK… W KAŻDYM CHOLERNYM FILMIE, KTÓRY WIDZIAŁEM O TYM MIEJSCU, WIESZ? JAKBY KAŻDY Z TYCH FILMÓW NAPRAWDĘ SIĘ ZDARZYŁ, GDZIEŚ TAM W DOLE, W ŚWIETLE ULIC…”*.
*wszystkie cytaty z polskiego przekładu M. Drewnowskiego; tak drobnym druczkiem zastanawiam się nad tłumaczeniem na polski „space cadet” jako „kosmicznego kadeta” w odniesieniu do Si, kumpla Cassidy’ego. Czy wam też się wydaje, że chodziło tutaj raczej o kogoś oderwanego od rzeczywistości?
Kiedy stamtąd wróciłem, na pytanie, co takiego zajebistego w Wielkim Jabłku (a swoją drogą: nie wiedziałem, że mówi się na NYC także Naked City) jest, miałem jedną odpowiedź: wychodzisz na ulicę i czujesz się jak w filmie. Tyle razy już te ulice widzieliśmy w filmach, że takiego uczucia nie da się chyba uniknąć. Nie będziecie jednak zawiedzeni na zasadzie „tyle razy widziałem to już na zdjęciach/w filmie, że na żywo wcale nie robi takiego wrażenia”. Tak to będzie z Big Benem i Londynem, ale nie z Big Apple! Gwarantuję wam!
Więc i wy będziecie/byliście już takimi turystami, jakim jest w NY Jessie. I może powiecie/powiedzieliście coś w stylu jego tekstu, kiedy patrzy na miasto z Empire State: „TO JEST NAPRAWDĘ COŚ. TEN WIDOK… JEST DOKŁADNIE TAKI JAK… W KAŻDYM CHOLERNYM FILMIE, KTÓRY WIDZIAŁEM O TYM MIEJSCU, WIESZ? JAKBY KAŻDY Z TYCH FILMÓW NAPRAWDĘ SIĘ ZDARZYŁ, GDZIEŚ TAM W DOLE, W ŚWIETLE ULIC…”*.
*wszystkie cytaty z polskiego przekładu M. Drewnowskiego; tak drobnym druczkiem zastanawiam się nad tłumaczeniem na polski „space cadet” jako „kosmicznego kadeta” w odniesieniu do Si, kumpla Cassidy’ego. Czy wam też się wydaje, że chodziło tutaj raczej o kogoś oderwanego od rzeczywistości?
(Kuba Jankowski)
"Preacher" #5. Scenariusz: Garth Ennis. Rysunki: Steve Dillon. Kolor: Matt Hollingsworth. Wydawca: DC Vertigo, sierpień 1995
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz