Początki tego bluźnierczego, szokująco zabawnego i znakomicie-się-czytającego dzieła nakazują czytelnikowi mieć się na uwadze. Jeśli na chwilę stracimy czujność, to ominie nas niejeden dobry żart, a dialogi Ennisa skrzą się przepięknym humorem. Zaraz o tym humorze, który zwraca uwagę w drugim odcinku dwoma muzycznymi prztyczkami, ale najpierw dodam jeszcze jedną rzecz, która nawet po latach w Preacherze mnie poraża, tak ogólnie: chodzi o mieszanie w rzeczywistości komiksu planów ideologicznego wadzenia się z Bogiem (tak, tym pisanym z wielkiej litery, choć sądzę, że popisy Ennisa można odnieść ogólniej i do samej istoty wyższej, nie tylko do jednego „B.”, czy też „b.”) i sprowadzania do stanu namacalności najbardziej nieprawdopodobnych bezeceństw oraz naszych ogólnych wyobrażeń. Tutaj wszystko, nawet coś niemożliwego, jest „naprawdę”.
Dwa żarty muzyczne, o które mi chodzi, dotyczą Nirvany i Genesis. Gdybyście spytali mnie, czy jako gówniarz miałem na półce raczej kasety Nirvany czy raczej Genesis, to raczej miałem Genesis. Obok Guns N’Roses, Alice’a Coopera, Roxette i Richarda Marxa. Między innymi. Gdybyście spytali mnie teraz, jakie mam płyty, to mam raczej Nirvanę. Nadal obok, między innymi (to gigantyczne „m.in.”), Guns N’Roses i Alice’a Coopera. Genesis nie mam już w kolekcji, na żadnym nośniku.
Czytam sobie więc Preachera i kiedy trafiam na wyjaśnienia szeryfa w sprawie syna Hugo Roota, Arseface’a, że próbował się zabić jak Kurt Cobain i mu się nie udało, to zaczynam się zastanawiać, czy muza Nirvany faktycznie brzmi jak „BRZDĄKANIE DOWNA”*? Puszczam sobie In Utero i myślę, że „no trochę tak brzmi”.
Czytam dalej i śmieję się dziś, jak nie śmiałbym się kiedyś, ze słów Cassidy’ego, kiedy na tekst Tulip – „ALE GENESIS PRZYWODZI NA MYŚL RACZEJ STWORZENIE… NARODZINY ALBO PIERWSZĄ KSIĘGĘ BIBLII…” – odparowuje – „ALBO BARDZO CHUJOWĄ KAPELĘ”.
Tak, z wiekiem zmieniają się gusta i wyostrza humor. A może słowa, które Ennis wkłada w usta swoim postaciom mają taką samą siłę jak te na czerwono wypowiadane „sugestie-nie-do-odparcia” Custera?
* wszystkie cytaty z polskiego przekładu M. Drewnowskiego
Dwa żarty muzyczne, o które mi chodzi, dotyczą Nirvany i Genesis. Gdybyście spytali mnie, czy jako gówniarz miałem na półce raczej kasety Nirvany czy raczej Genesis, to raczej miałem Genesis. Obok Guns N’Roses, Alice’a Coopera, Roxette i Richarda Marxa. Między innymi. Gdybyście spytali mnie teraz, jakie mam płyty, to mam raczej Nirvanę. Nadal obok, między innymi (to gigantyczne „m.in.”), Guns N’Roses i Alice’a Coopera. Genesis nie mam już w kolekcji, na żadnym nośniku.
Czytam sobie więc Preachera i kiedy trafiam na wyjaśnienia szeryfa w sprawie syna Hugo Roota, Arseface’a, że próbował się zabić jak Kurt Cobain i mu się nie udało, to zaczynam się zastanawiać, czy muza Nirvany faktycznie brzmi jak „BRZDĄKANIE DOWNA”*? Puszczam sobie In Utero i myślę, że „no trochę tak brzmi”.
Czytam dalej i śmieję się dziś, jak nie śmiałbym się kiedyś, ze słów Cassidy’ego, kiedy na tekst Tulip – „ALE GENESIS PRZYWODZI NA MYŚL RACZEJ STWORZENIE… NARODZINY ALBO PIERWSZĄ KSIĘGĘ BIBLII…” – odparowuje – „ALBO BARDZO CHUJOWĄ KAPELĘ”.
Tak, z wiekiem zmieniają się gusta i wyostrza humor. A może słowa, które Ennis wkłada w usta swoim postaciom mają taką samą siłę jak te na czerwono wypowiadane „sugestie-nie-do-odparcia” Custera?
* wszystkie cytaty z polskiego przekładu M. Drewnowskiego
(Kuba Jankowski)
"Preacher" #2. Scenariusz: Garth Ennis. Rysunki: Steve Dillon. Kolor: Matt Hollingsworth. Wydawca: DC Vertigo, maj 1995
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz