W zasadzie nie wiem, dlaczego w cyklu Vertigo nie zacząłem o tej serii pisać od początku, od pierwszego epizodu. Przecież to tutaj Risso i Azzarello walnęli w zęby czytelników tak mocno, jak Rocky Apolla Creeda. Chodzi mi o to, że już w pierwszym odcinku opowiadali w sposób, który nie musiał w nic ewoluować, był kompletny, a historia intrygowała.
Kiedy Graves daje Dizzy walizkę z dowodami winy pewnych policjantów i nienamierzalną broń oraz naboje, i mówi „You will. Inside this attaché case is irrefutable evidence that what I’m telling you is true. Also in this attaché is a gun, and one hundred rounds of ammunition. All untracable, all yours. Do with it as you see fit”, jego czarnogarniturowa intonacja, nieznosząca sprzeciwu, hipnotyzuje.
Ile znacie otwarć serii komiksowych, zawierających super odjechany pomysł, który nie ewoluuje w dalszych odcinkach serii w nic ciekawego? Rozmywa się, rozmienia na drobne, zaczyna nużyć… Być może gdzieś dalej troszkę się los autores pogubili, coś pokręcili, ale to dopiero za wiele, wiele odcinków.
Kiedy Graves daje Dizzy walizkę z dowodami winy pewnych policjantów i nienamierzalną broń oraz naboje, i mówi „You will. Inside this attaché case is irrefutable evidence that what I’m telling you is true. Also in this attaché is a gun, and one hundred rounds of ammunition. All untracable, all yours. Do with it as you see fit”, jego czarnogarniturowa intonacja, nieznosząca sprzeciwu, hipnotyzuje.
Ile znacie otwarć serii komiksowych, zawierających super odjechany pomysł, który nie ewoluuje w dalszych odcinkach serii w nic ciekawego? Rozmywa się, rozmienia na drobne, zaczyna nużyć… Być może gdzieś dalej troszkę się los autores pogubili, coś pokręcili, ale to dopiero za wiele, wiele odcinków.
(Kuba Jankowski)
"100 Bullets" #1. Scenariusz: Brian Azzarello. Rysunki: Eduardo Risso. Kolor: Grant Goleash. Wydawca: DC Vertigo, sierpień 1999
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz