Słyszeliście kiedyś o ludziach, którzy wyszli z domu po papierosy i nigdy nie wrócili? Albo zupełnie znienacka ulotnili się z koncertu, na którym mieli grać pierwsze skrzypce?
Pewnie, że słyszeliście.
Tego rodzaju akcje zdarzają się każdego dnia, a ich przyczyny bywają mniej lub bardziej prozaiczne. Ta, która przydarzyła się kumplowi Hectora Umbry, do prozaicznych jednak nie należy.
"Hector Umbra: Daleko od Osaki" nie jest komiksem drogi traktującym o podróżach po Kraju Kwitnącej Wiśni. Osaka Best to imię i nazwisko zaginionego, Hector Umbra - poszukującego, a Uli Oesterle - gościa, który wszystkim zawiaduje z pozycji autora komiksu. Zawiaduje w sposób bardzo wciągający i - co warto podkreślić - nieszablonowy.
Historia wpisana jest w losy czterech kumpli, mających wspólną przeszłość, szlajających się po knajpach i parających się muzyką. Osaka jest mistrzem gramofonu, Joseph archetypowym rockmanem, Hector biegle władającym pędzlem artystą, a Frantisek - cóż, wystarczy powiedziec, że Frantisek jest kumplem trzech poprzednich Panów. Każdy z nich, na pewnym etapie swojego życia doświadcza szeregu dziwnych zdarzeń, których zwieńczeniem jest zniknięcie Osaki. Pośród przaśnych gadek o panienkach i audiofilskich wynurzeń na temat winyli, przemykają się monstra - zarówno te, siedzące w głowach bohaterów, jak i te całkiem realne, planujące przejęcie władzy nad światem. Na ich drodze stanąć może jedynie Hector Umbra, który posiadł dar widzenia rzeczy, niewidocznych dla innych istot ludzkich.
Uli Oesterle stworzył komiks, swoim areałem tematycznym obejmujący to, co mogłoby powstać, gdyby przy jednym komiksie współpracowali Mike Mignola ("Hellboy") i Karol Kalinowski ("Yoel"). Ten niesamowity synchron powstałby z połączenia motywów piekielnych, nieobcych Mignoli, ze świetnym wyczuciem w kwestii pisania dialogów, charakterystycznych dla KRLa. Graficznie jest to "jakość europejska" - w dość mignolowej kresce, niektórzy dopatrzą się inspiracji Maxem Anderssonem, inni autorami z rynku szwedzkiego czy portugalskiego. Oesterle fantastycznie radzi sobie z językiem komiksu - widać to choćby w zręcznie spuentowanym prologu, czy też świetnie rozplanowanych splash-page'ach. Narracyjnie autor wspomaga się wstawkami relacjonującymi wydarzenia z pozycji prezenterki telewizyjnej, oraz obecnością postaci drugoplanowych, przemykających gdzieś w tle.
Oesterle, wykorzystując te wszystkie elementy, mówi czytelnikowi jasno i wyraźnie: "Czytasz komiks rozrywkowy! Baw się przy nim dobrze, czytelniku!" A mówiąc to, stara się wpleść w opowieść przeróżne smaczki ze świata komiksu i muzyki, które znacznie tę lekturę umilają.
Naturalnym dla czytania komiksu jest przewracanie stron. I z nim wiąże się jedyny minus nowej publikacji Taurus Media. Bowiem gdy w owym przewracaniu stron zbliżamy się do końca albumu, gdy tych stron jest coraz mniej, w głowie zaczyna dudnić pytanie: "Jak na tak niewielkiej ilości papieru, autor przedstawi finał tej opowieści?" Na szczęście dla opowiadanej historii, autor nie musi upychać jej zakończenia na kilku kadrach. A to tylko i wyłącznie dlatego, że tego zakończenia nie ma. Minusem jest więc to, że trzeba czekać na ciąg dalszy (tutaj znaleźć możecie zaostrzającą apetyt planszę z części drugiej). Lecz mówię z pełną odpowiedzialnością: warto!
"Hector Umbra: Daleko od Osaki". Scenariusz i rysunki: Uli Oesterle. Wydawca: Taurus Media 2009
8 komentarzy:
Mnie z kolei krecha kojarzyła się z Mikołajem Spionkiem. Oczywiście u Mikołaja jest więcej efektów, PSa itd., ale naprawdę nie mogłem się odpędzić od tych podobieństw. Szczególnie gdy wziąć pod uwagę twarze i mimikę bohaterów.
"Hector" jest naprawdę dobrym komiksem, w pełni się zgadzam z recenzją, aczkolwiek pod koniec miałem wrażenie jakby troszkę intryga siadała. Tak odrobinkę. Poza tym miałem w swoim egzemplarzu 4 strony ze źle nałożonymi kolorami, nie wiem, czy tak u wszystkich jest.
Natomiast Yoel był chujowy (jaki by nie był, ja muszę tak mówić, żeby KRLa motywować ;)).
w moim egzemplarzu wszystko ok. Co do "polskiego aspektu" to każdy widzi co innego - po napisaniu recki zerknąłem na inne i np. na Valkirii porównują kreskę do Pawła Zycha. Ja widzę tu KRLa - Umbra na niektórych kadrach jak Yoel (abstrahując od poziomu tego komiksu:D) wygląda. No i te tułowia typków siedzących przy barze - powyginane te takie... patent KRLowski jak nic!
jasne, te skojarzenia, porównania do innych autorów trafne, ale pewnie i tak najbardziej te mignolowe- tzn. Mignolę Uli znał, a naszych Zycha, KRLa, Spionka chyba raczej nie...
ja poczekam z ocenami na zakończenie- widziałem w 2 i 3ciej części jakieś przedziwne jazdy się zaczynają. Tzn. jeszcze dziwniejsze niż w jedynce. Ogólnie: rokuje nadzieję, więc kupię.
E, z naszych rodaków to nie rysuje podobnie Spionek, Kołek, Zych czy KRL
tylko Karol Barski. :)
To żeś Maciej poleciał tera... ;D
każdy ma swojego KRLa albo Barskiego. generalnie jest to przecież tylko takie porównanie pomocnicze, dla tego, kto nie miał komiksu w dłoni. Tak, jak pisał Kuba, Uli inspirował się tylko Mignolą z wyżej wymienionych, bo reszty bankowo nie zna, chyba że się o któregoś otarł ramieniem podczas WSK...
To ja nie pisze kim się inspirował autor komiksu, ale kto z naszych podobnie rysuje.
juz sobie wyobrażam jak się o porównywanie do Mignoli musi wkurzać :lol:
Prześlij komentarz