Tytuł "Dick 4 Dick i zła tajemnica planety Zordaxa" nie pozostawia żadnych złudzeń: Jakub Rebelka postanowił zabawić się w pastisz filmów i komiksów sci-fi, wykorzystując image kontrowersyjnej kapeli. Złudzeń nie pozostawia również to, co zobaczyć można otwierając ten niewielki objętościowo zeszyt: Jaskrawe grafiki Rebelki robią piorunujące wręcz wrażenie i w ów pastiszowy klimat wpisują się idealnie. Niestety, są jedynym walorem tego komiksu.
Intryga jest bardzo prosta: Zordax, potężny władca planetarny, pojmuje kobiety wszelkich ras i gatunków, pragnąc spłodzić z nimi armię, która pomoże mu w podbiciu wszechświata. Na ratunek równowadze biologicznej oraz ponętnym paniom wyrusza piątka śmiałków, których imiona stanowią przeróżne wariacje imienia Dick. Bohaterowie upozowani są na jurnych lowelasów, a statek kosmiczny, którym podróżują wyglądem przypomina penisa. Podobnie zresztą jak cały design Zordaxa i jego popleczników - wódz sprawia wrażenie, jakby był parodią Predatora, uposażoną w ogromną ilość penisów umiejscowionych we wszelkich możliwych miejscach (z widoczną przewagą głowy), jego świta z kolei penisy ma zamiast nosów. W iście "penisowym" klimacie utrzymana jest więc fabuła "Dick 4 Dick" - wielbiciele dobrych dialogów i śmiesznych pomysłów znajdą w niej niewiele. Samo założenie zabawy z konwencją rozminęło się w przypadku "Haremu Zordaxa" z ideą ciekawego jej przedstawienia.
Pójście po najmniejszej linii oporu w warstwie scenariuszowej, pozwoliło Rebelce stworzyć wizualnie wysmakowany albumik. Praktycznie każdy z wyrysowanych w nim kadrów - czy ten, przedstawiający kosmicznego łowcę, Floriana, w pozie znanej z animowanego serialu o "He-Manie", czy te z wejściami Paoli - komputera pokładowego, są ucztą dla oka. Dodatkowo, okazuje się, że graficznie Jakub Rebelka trafniej realizuje założony przez siebie cel, niż pisząc. Słowa w jego komiksie zdają się zbędne, grafiki z kolei aż proszą się o możliwość zawiśnięcia na ścianie.
Na koniec warto nadmienić, iż Dick 4 Dick to gdański zespół electro -rockowy, który w swoich tekstach zajmuje się problematyką niezaspokojonego popędu seksualnego. Pozwala to spoglądać na komiks Jakuba Rebelki przez pryzmat historii tegoż zespołu, który zresztą chętnie określa się mianem grupy superbohaterów, "gotowych bez chwili zastanowienia ratować świat z opresji". Bezpośrednie odniesienia do zespołu w komiksie nie są jednak nachalne i zauważą je jedynie Ci, którzy tematem się interesują. Dla nich komiks ten będzie materiałem promującym zespół. Bez tego kontekstu, komiks się nie broni.
"Dick 4 Dick" kusi znakomitą grafiką, jednak po lekturze powoduje uczucie niedosytu. Z pomocą dobrego scenarzysty, mógłby być dobrym komiksem do czytania. Bez niego, jest zwykłym zbiorem znakomitych obrazków do oglądania.
Intryga jest bardzo prosta: Zordax, potężny władca planetarny, pojmuje kobiety wszelkich ras i gatunków, pragnąc spłodzić z nimi armię, która pomoże mu w podbiciu wszechświata. Na ratunek równowadze biologicznej oraz ponętnym paniom wyrusza piątka śmiałków, których imiona stanowią przeróżne wariacje imienia Dick. Bohaterowie upozowani są na jurnych lowelasów, a statek kosmiczny, którym podróżują wyglądem przypomina penisa. Podobnie zresztą jak cały design Zordaxa i jego popleczników - wódz sprawia wrażenie, jakby był parodią Predatora, uposażoną w ogromną ilość penisów umiejscowionych we wszelkich możliwych miejscach (z widoczną przewagą głowy), jego świta z kolei penisy ma zamiast nosów. W iście "penisowym" klimacie utrzymana jest więc fabuła "Dick 4 Dick" - wielbiciele dobrych dialogów i śmiesznych pomysłów znajdą w niej niewiele. Samo założenie zabawy z konwencją rozminęło się w przypadku "Haremu Zordaxa" z ideą ciekawego jej przedstawienia.
Pójście po najmniejszej linii oporu w warstwie scenariuszowej, pozwoliło Rebelce stworzyć wizualnie wysmakowany albumik. Praktycznie każdy z wyrysowanych w nim kadrów - czy ten, przedstawiający kosmicznego łowcę, Floriana, w pozie znanej z animowanego serialu o "He-Manie", czy te z wejściami Paoli - komputera pokładowego, są ucztą dla oka. Dodatkowo, okazuje się, że graficznie Jakub Rebelka trafniej realizuje założony przez siebie cel, niż pisząc. Słowa w jego komiksie zdają się zbędne, grafiki z kolei aż proszą się o możliwość zawiśnięcia na ścianie.
Na koniec warto nadmienić, iż Dick 4 Dick to gdański zespół electro -rockowy, który w swoich tekstach zajmuje się problematyką niezaspokojonego popędu seksualnego. Pozwala to spoglądać na komiks Jakuba Rebelki przez pryzmat historii tegoż zespołu, który zresztą chętnie określa się mianem grupy superbohaterów, "gotowych bez chwili zastanowienia ratować świat z opresji". Bezpośrednie odniesienia do zespołu w komiksie nie są jednak nachalne i zauważą je jedynie Ci, którzy tematem się interesują. Dla nich komiks ten będzie materiałem promującym zespół. Bez tego kontekstu, komiks się nie broni.
"Dick 4 Dick" kusi znakomitą grafiką, jednak po lekturze powoduje uczucie niedosytu. Z pomocą dobrego scenarzysty, mógłby być dobrym komiksem do czytania. Bez niego, jest zwykłym zbiorem znakomitych obrazków do oglądania.
3 komentarze:
Jak już przy "D4D" jesteśmy to taki zajebisty kawałek podrzucę ;).
Fabuła komiksu na kolanie pisana, owszem, ale recka trochę za surowa. Komiks do czytania po trzech piwkach idealny. Dla Sztybora na przykład. No offence oczywiście.
szalony numer. wersja lepsza od oryginału "tak zwanej kobiety-galarety":D
Co do komiksu - no dokładnie, po trzech piwkach można by wykreować multum podobnych fabuł, w lechu naprzeciwko kawangardy na przykład. Tylko po co?
recka powinna chyba być jeszcze surowsza... tutaj jest tylko rysunek, reszta to jakaś pustka niemożliwa. Są rzeczy proste, które mogą bawić, to ani nie jest śmieszne, ani proste, prostackie raczej... moja koleżanka by powiedziała, że "ładne", a po lekturze by mnie opierdoliła za zmarnowany na lekturę czas. Ten czs poświęcony na tworenie D4D Jakub Rebeka mógł poświęcić na coś... innego. A nie go marnować.
Prześlij komentarz