Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

sobota, 9 października 2010

New York Comic-Con - relacja (02)

Autor: Paweł Timofiejuk
Piątek, pierwszy dzień festiwalu dla pierwszoroczniaków takich jak my – najcięższy. Wprost kolorowy zawrót głowy i to już od samego początku. Wbrew pozorom godziny dla profesjonalistów (od 10.00 do 13.00) to nie spokojne pustki na sali, tylko pierwszy tłum. Na szczęście dość rzadki (jak na polskie warunki bardzo gęsty), choć już i w tym wypadku poraża skala – profesjonalnych uczestników festiwalu są setki!
Już na starcie pojawia się refleksja, że bardzo dobrze byłoby mieć w Europie takie  sale wystawiennicze, gdyż wszystkie znane mi festiwale jeśli aspirują do bycia wielkimi to muszą rozpełzać się po wielu budynkach. Wybitnym przykładem jest Angouleme, którego poszczególne atrakcje odbywają się w rozrzuconych po centrum namiotach wystawienniczych. Natomiast w przypadku Javits Center ten problem nie istnieje – na poziomie 1 (u dołu) mamy mnóstwo miejsca na zorganizowanie Anime Festival, który jest robiony wspólnie z NYCC. Jest też mnóstwo mniejszych sal – z naszego punktu widzenia ogromnych, bo mieszczących od 100-200 osób do ponad 1000. To w tych salach odbywają się spotkania towarzyszące obu zgrupowanym imprezom. Przejście z sali do sali jest niezwykle proste. Wystarczy wyjść za drzwi, zrobić parę kroków i już trafia się na kolejną salę z inną atrakcją programu. Jednocześnie potrafi odbywać się około 10-20 spotkań, co sprawia, że czytelnik musi wybierać lub próbować - skacząc z sali do sali - zaliczyć jak najwięcej atrakcji programu. Mi udało się trafić na spotkania dopiero po siedemnastej, gdyż wcześniej staraliśmy się zorientować w ogromie stoisk wystawienniczych.
A było co zwiedzać. Były stoiska najpopularniejszych wydawców – DC i Marvela, na których nie uświadczyło się jednak sprzedaży komiksów, a tylko można było pograć w gry, spotkać autorów i zdobyć ich autografy, zapoznać się z nowymi formami prezentacji komiksów, czy też ich filmowymi wersjami. Wbrew pozorom nie oznaczało to, że nie ma tych komiksów wcale na terenie festiwalu – było ich pełno na stoiskach licznych sklepów, które zdobywały się na atrakcyjne zniżki, aż do 25%. Oczywiście głównie na DC i inne wydawnictwa, gdyż marvelowe tytuły z łatwością można było znaleźć na wielu stoiskach nawet z 80% zniżką (choćby za cenę wydanego w Polsce ostatnio tomu "Mrocznej Wieży" można było nabyć tu wszystkie dostępne do tej chwili tomy serii!). Drugim wszechobecnym produktem na wielu stoiskach sklepowych były stare komiksy, które kolekcjonerzy przebierali z lubością w poszukiwaniu rarytasów. Jeśli ktoś lubi starocie z superbohaterami, to mógłby tu puścić z parę tysięcy dolarów. Oczywiście obok największych wydawnictw i sklepów było mnóstwo innych stoisk wydawniczych. Na stoisku Oni Press można było przez chwilę spotkać Briana Lee O’Malleya, który z chęcią odwiedzi Polskę, jeżeli tylko pozwolą mu terminy. Na stoisku Top Shelfu pojawiali się Jeff Lemire (podpisujący też w DC) i Rich Koslowski (mający również własne stoisko). Wytrwali mogli wystać swoje w kolejce do obecnego przez chwilkę na stoisku Image Kirkmana, który też jest zainteresowany wizytą w naszym pięknym kraju. W tym przypadku na przeszkodzie stoją przede wszystkim zobowiązania związane z filmową adaptacją "Żywych trupów". Na stoisku Dark Horse miał pojawić się Frank Miller, niestety ci, którzy cierpliwie wystali bransoletki niedoczekali się wizyty gwiazdy. Na pocieszenie mogą zakupić po obniżonej cenie grafikę z przygotowywanego sequela 300 – Xerxes. Marne to pocieszenie. Obok wielu innych wydawców, o których tu nie wspomniałem, pełno jest też stoisk z przeróżnymi komiksowymi gadżetami oraz koszulkami. Ta różnorodność prowadzi do zatracenia orientacji i często niepohamowanych zakupów – bo przecież nie przejdzie się obojętnie obok świetnych koszulek z Batmanem i Supermanem. Nie odpuści się śmiesznych wariacji na temat komiksowych motywów, czy też popkulturowych bohaterów.
Część wystawiennicza to również Artist Alley, na której można zaopatrzyć się w autografy, rysunki i komiksy wielu mniej i bardziej znanych twórców. W tym tak znanego i lubianego u nas Briana Bollanda, który wstępnie byłby zainteresowany wizytą na przyszłorocznym MFK. Można było dostać też autograf i nabyć rysunki Felipe Andrade, który wraz z kilkoma innymi twórcami z Portugalii próbuje podbić serca fanów komiksu w Stanach – zaczynając swoją drogę do sławy tworząc dla Marvela (na prezentowanych planszach był wyimek z komiksu z Black Widow i Kapitanem Ameryką. Była też plansza z "City Stores"). To właśnie w tej części imprezy zagubiłem się aż do 17! Po drodze w tej samej ogromnej Sali można było podziwiać gwiazdy telewizji i innych celebrytów, którzy z radością rozdawali autografy i zdjęcia (oczywiście płatne) dla wytrwałych hardkorowców. Obok była też strefa gier, w której można było zagrać w gry RPG, karcianki, a również wziąć udział w turnieju gier komputerowych. Wszystko w otwartej przestrzeni pośrodku sali, w której wystawiali się artyści.
Dopiero po 17 udało mi się trafić na spotkanie. Traf chciał, że była to końcówka spotkania z łowcami talentów Marvela, przewodzonymi przez CB Cebulskiego. Można było dowiedzieć się, że agenci pracują w Stanach, ale i na całym świecie. Chętnie przyjmują gotowe komiksy jako prezentacje prac, i jeśli autor im się spodoba proszą go narysowanie krótkich historii z postaciami Marvela, aby sprawdzić jak sobie poradzi z tą materią. Tylko w przypadku chętnych na stanowisko autorów okładek wystarczą pojedyncze ilustracje przysłane do oceny, w innym przypadku koniecznie musi być to sztuka sekwencyjna. Po spotkaniu CB Cebulski wyraził chęć odwiedzenia Polski i poszukiwania przyszłych twórców Marvela w naszej części Europy. Być może wiosną stanie się to faktem.
Następnym spotkaniem, na które się załapałem, było spotkanie z Dark Horse. Cóż, klasyczne spotkanie, na którym wydawca prezentuje plany i odpowiada na pytania o zachcianki czytelników. Można było usłyszeć, że będzie kolejny "Hellboy", "Goon", więcej "Gwiezdnych wojen", itd. Zapowiedziano nowości – "Dr McNinja", "Your Highness" (na podstawie planowanego filmu), "Dollhouse" (rozwijający motywy obecne w serialu o tym samym tytule). Ciekawsza była końcówka prezentacji, gdzie dowiedzieliśmy się o pomysłach na elektroniczną promocję wydawnictwa – po pierwsze prezentacja sampli nowych tytułów na stronie USA Today, przy dodatkowym wsparciu Toshiby – Hellboy, Serenity, Mass Effect, Goon i Conan. Po drugie dowiedzieliśmy się o projekcie własnego systemu prezentacji komiksów do komórek i na ipady i inne urządzenia. Wiąże się to z tym, że wydawca chce zarabiać na projekcie, a nie wspierać za grosze rozwój firmy Apple. Założeniem projektu jest też niska cena komiksów w tej formie oraz udostępnienie również graphic novel. Czytelników uspokojono, że wydawca nie planuje zaprzestania publikacji papierowych komiksów, ale tak jak inni stara się uzupełniać swoją ofertę o dodatkowy segment rynku.
Z tego spotkania udało się mi jeszcze skończyć na oblegane spotkanie z redakcją DC, które prowadzone było w formie istnego show – przynajmniej końcówka. Publiczność zasypywała prowadzących różnorodnymi pytaniami, a oni starali się lawirować z odpowiedziami, by powiedzieć jak najmniej, albo jak najzwięźlej. Były pytania o powroty poszczególnych postaci, o crossovery, o kostiumy, a nawet o to czy będzie więcej homo/les bohaterów w komiksach! Oczywiście toczył się również spór o ceny komiksów, o to, że rosną i zdaniem wydawców, nie da się powrócić do poprzedniej epoki, gdyż wszystkie ceny rosną, więc komiksy nie mogą przeczyć ekonomii i trwać niewzruszone przy 2,99.
Po tym spotkaniu padając z nóg dowlokłem się do hotelu, by napisać tę relację. A teraz wyskoczę jeszcze przed snem, złapać darmowe WiFi i zamieścić ją w sieci.
 Fot. Paweł Timofiejuk

4 komentarze:

Łukasz Mazur pisze...

Timof - zazdroszczę :]

Dominik Szcześniak pisze...

Relację wzbogaciliśmy o dodatkowe zdjęcia. Kolejne wejście naszego zagranicznego korespondenta jutro rano, o podobnej godzinie.

Paweł Deptuch pisze...

Zazdroszczę również! Ciekawym kto jeszcze chętnie odwiedziłby Polskę.

tO mY: pisze...

mi by chyba żyłka pękła, gdybym to wszystko miał na żywo oglądać...