Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

czwartek, 21 października 2010

Gniewne popołudnia (06): Pixy

Autor: Dominik Szcześniak
W roku 2005 kultura gniewu wydała jeden ze swoich najbardziej porażających komiksów. Czarno-biały, przepełniony niedorzecznymi akcjami "Pixy", polecany przez boga popu Neila Gaimana oraz króla alternatywy Charlesa Burnsa, to komiks z gatunku tych, które przy każdym kolejnym czytaniu atakują zmysły gigantyczną ilością kwaśnych akcji. Pieczołowicie zaprojektowane i narysowane plansze ukazują totalną degrengoladę społeczną i świat po absurdalnym armagedonie, w którym martwe płody katują swe matki czytaniem Dostoyewskiego, a żywe pieniądze obsrywają dogorywających ludzi.
Komiks Maxa Anderssona nie jest specyfikiem, z którego lektury będzie zadowolony każdy. To jest przejażdżka pociągiem prowadzącym w rejony paskudne, nie uznające żadnych kompromisów i z lekkością łamiące jakiekolwiek tabu. Już osadzenie w tytułowej roli wyskrobka, a w głównych - pary ulegających przeróżnym niekonwencjonalnym zachowaniom kochanków o imionach Alka Seltzer i Angina Pectoris wyznacza specyfikę fabularną opowieści. Bez szacunku dla wrażliwych żołądków czytelników, Andersson w gruncie rzeczy opowiada o wyprawie Alki do Królestwa Zmarłych w celu odnalezienia (i zabicia) swojego wyskrobanego syna, który zatruwa życie matce telefonami. Równorzędnie z tym wątkiem opowiada szereg pomniejszych historii, jednoplanszowych czy rozplanowanych na kilka stron, w których skupia się na konkretnych aspektach świata przedstawionego. Wspomniane już żywe pieniądze, budynki zabijane przez wzgląd na skażenie graffiti, ludzie podlegający recyclingowi... mózg Anderssona nie zna słowa "stop" i tego rodzaju momentami bombarduje każdą planszę komiksu.
Niezwykle brutalna forma ma na celu jedno: pod przykrywką rozrywki (bo i czarny humor i odpowiadające mu rysunki są obecne) ukazanie kondycji społeczeństwa, opartej o maniakalny konsumpcjonizm i brak poszanowania dla życia w jakiejkolwiek postaci. Fakt, że w czytelniku pewne przedstawione w komiksie sceny mogą budzić odrazę jest skutkiem bezlitośnie przewrotnego zabiegu, jaki zastosował Andersson, pokazując ten świat jako kompletnie wyprany z emocji. Ludzie go zamieszkujący przechodzą obok spraw aborcji, śmierci, życia, fikcyjnej miłości z bananem na twarzy. Są robotami, zaprogramowanymi na życie, bez jakichkolwiek ciągotek ku jego głębszemu poznaniu. Ale też świat im takiej możliwości nie daje. Jedynych przyjemności - urżnięcia się w trupa lub nawąchanie się kleju - można zaznać w Królestwie Zmarłych, w dzielnicy płodów.
Brutalna treść, to i brutalna kreska. W czarno białych kadrach, zdobionych odpowiednimi elementami z wnętrz grafik, jak w smole poruszają się bohaterowie. Ich paskudne, wychudzone twarze, bądź uśmiechnięte facjaty wypranych z emocji urzędasów i karierowiczów są integralnym elementem tworzenia przez Anderssona dołującego nastroju. Nienarodzone płody wyglądają na stare dzieci. Drugi plan to równie przerażająca groteska - mroczne egzekucje dokonywane na domach, cień sztywnego właściciela mieszkania padający na podłogę... Andersson rysuje jak psychol, nie uznając linijki pod publiczkę.
Stylistyka wypracowana przez szwedzkiego twórcę komiksów została przetransferowana również na rynek polski, gdzie Andersson znalazł wielu naśladowców. Mistrza jednak nikt nie przebije. "Pixy" to jeden z najważniejszych komiksów, jakie ukazały się w Polsce w ogóle. Kultura gniewu w fantastyczny sposób kontynuowała tą pozycją marsz w stronę przodującego wydawcy komiksów alternatywnych. To jest komiks, który powykręca wam flaki do góry nogami. Jeden z najbardziej sugestywnych obrazów tego medium.
"Pixy". Scenariusz i rysunek: Max Andersson. Tłumaczenie: Wojciech Góralczyk, Dennis Wojda. Wydawca: kultura gniewu 2005

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Pixy to dla mnie najlepszy obok Black Hole komiks zagraniczny wydany przez Kulturę Gniewu. Mega hardkorowy i dający po czapie!
Wojtas