Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

sobota, 11 września 2010

Wywiad ze Sławomirem Zajączkowskim

Autor: Dominik Szcześniak

O recepcie na ud
any komiks historyczny, współpracy z Krzysztofem Wyrzykowskim i planach na najbliższą przyszłość rozmawiam ze Sławomirem Zajączkowskim - scenarzystą m.in. komiksów "Łupaszka" i "Korfanty" - na moment przed wydaniem jego nowego komiksu - "Wyzwolenie? 1945".

Dominik Szcześniak: To nie był Twój pierwszy komiks z Krzysztofem Wyrzykowskim. Rozumiecie się już bez słów?

Sławomir Zajączkowski (śmiech): Faktycznie, "Wyzwolenie?1945" to już nasz trzeci wspólny komiks. Mam nadzieję, że zostanie ciepło przyjęty, tak jak dwa poprzednie.

Ja nawet nie wiem czy można mówić o jakiejkolwiek współpracy
w trakcie pisania czy rysowania. Przez całe pół roku rysowania, Krzychu wysłał do mnie dwa razy SMS-a - raz z pytaniem czy miejscowość, w której dzieje się akcja to miasteczko czy wioska (bo nie wiadomo było jakie otoczenie narysować), drugi raz czy w trakcie narady AK jej uczestnicy powinni być w strojach żołnierzy, czy może raczej w strojach konspiracyjnych-cywilnych. Ot, i całe nasze raptem dwie rozmowy.

Chyba rzeczywiście jakaś nić porozumienia jest - co do stylu rysunku, kadrowania, kompozycji planszy, tematyki, roli bohatera - bo my w ogóle na ten temat nie rozmawiamy. Pewne rzeczy co do tego, jak się robi komiks wydają się nam obu oczywiste. A może chodzi o to, że każdy z nas rozumie potrzebę artystycznej wolności, dlatego każdy z nas rzadko wtrąca się do roboty drugiego? Nie wiem. Układ jest prosty - ja piszę, a Krzychu to twórczo interpretuje (bo to nie chodzi przecież tylko o zwykły rysunek, każdy kadr musi mieć swój sens) i ja uważam, że robi to kapitalnie.

Współpraca jest za to bardzo duża, jeśli chodzi o projekty okładki, stron tytułowych i stron rozdziałowych. Wtedy jest "gorąca linia". Tutaj też i nasi wydawcy muszą zaakceptować nasze pomysły, szukamy rozwiązań zadowalających wszystkich. To pewna siła wypadkowa trzech stron, mających niekiedy różne zdanie.

Komiks historyczny to bardzo trudny temat, a jednak w Polsce popularny. I bardzo często źle robiony. Jak Tobie się udaje? Jakie masz
podejście do ukazywania historii w komiksie?

No tak, komiks historyczny jest rzeczywiście popularny. Jest tu wiele przyczyn, a zjawisko to co i rusz ktoś stara się zrozumieć i opisać – vide: studentki historii w lipcowym numerze "Mówią Wieki"(śmiech).


Albumowe komiksy historyczne ma na swoim koncie całkiem spora grupa polskich scenarzystów: Michał Gałek ("Epizody z Auschwitz" - trzy części), Wojciech
Birek ("Wbrew Nadziei", "Uwolnić więźniów"), Mariusz Wójtowicz-Podhorski (Westerplatte-załoga śmierci", "Pierwsi w boju"), Zbigniew Tomecki (Monte Cassino"), Maciej Jasiński ("1956. Poznański Czerwiec", "1981:Kopalnia Wujek", "Ksiądz Jerzy Popiełuszko: Cena Wolności"), Tomasz Nowak i Witold Tkaczyk ("1940 Katyń. Zbrodnia na nieludzkiej ziemi"). Ja te komiksy sobie kupuję i wnikliwie czytam, żeby zobaczyć jak pracują inni. Ewidentnie widać różnice między wymienionymi scenarzystami w podchodzeniu do tematu, w wizji przyszłego komiksu. I w ogóle w światopoglądzie.

Każdy scenarzysta ma swój własny styl, na co innego zwraca uwagę. Inaczej też rozumie komiks. Czasami instrumentalnie - może i wina tego
instrumentalnego traktowania wynika z postawy wydawców? Nie chcę tu za bardzo oceniać pracy kolegów. Ale uczciwie powiem, że niewiele z tych komiksów mi się podobało w całości - raczej tylko fragmenty.

Jeśli mnie pytasz jak mi się udaje, i jaki komiks historyczny uważam za dobry, to powiem tak: Wyobraź sobie, że ktoś Ci zadaje pytanie: "W jakiej epoce chciałbyś żyć, gdybyś miał możliwość przeniesienia się w czasie?" (często takie pytanie pada na kursach językowych czy w szkole). Myślę, że komiks historyczny jest wtedy dobry, kiedy po jego lekturze czytelnik na tak postawione pytanie odpowie, że chciałby żyć w epoce, w której osadzona jest treść komiksu. Komiks historyczny musi zafascynować epoką, i "zmiażdżyć" tą fascynacją czytelnika, pokazać że ludzie w niej żyjący to prawdziwie nietuzinkowe postacie (do "wypitki" i do "wybitki", że potrafią kochać i "dać w mordę"), że fajnie by było dzielić z nimi ich przygody, współuczestniczyć w wydarzeniach, zakochać się w dziewczynach z tamtych czasów itd.

Scenarzysta nie jest od chłodnej oceny i zimnej obserwacji czasów, o których opowiada, tu trzeba prawdziwego zaangażowania, opowiedzenia się
po którejś ze stron. Trzeba daleko idącej identyfikacji. Wiesz, w komiksie o Korfantym górnicy nosili np. imiona bohaterów różnych opowiadań Morcinka pisanych w latach 20-tych. Przecież mogłem dać współczesne górnośląskie nazwiska (choć na to nie wpadłem), brzmiałyby dobrze, ale czy to byłoby to samo?

Po drugie trzeba dobrze orientować się w komiksie jako takim. Znać najlepsze dzieła gatunku itd.

Po trzecie ja zawsze staram się opierać komiks na fabule i konkretnym bohaterze.


Po czwarte trzeba dobrze orientować się w historii i nie bać się słuchać opinii historyków. Ja tu miałem ogromne szczęście - bo np. W IPN-nie trafiłem na wspaniałych ludzi, jednych z najlepszych w kraju fachowców, autorów wielu publikacji - mających i wiedzę i potrafiących zauroczyć nią rozmówców (Kazimierz Krajewski, Tomasz Łabuszewski). Wypadało nam z Krzysztofem tylko przełożyć na język komiksu to co usłyszeliśmy.

Oczywiście jest też sporo problemów teoretycznych - bo komiks to "dzieło sztuki", nie mający z definicji wiele wspólnego z efektem pracy historyka, którą można wykorzystać np. do celów edukacyjnych. W "Łupaszce" trochę to oszukaliśmy robiąc komiks paradokumentalny. Ale ja zawsze chciałem większej dawki fabularyzowanej historii (bo czułem, że to zawsze dla komiksu jest lepsze) – dlatego "Korfanty" i "Wyzwolenie" są bardziej fabularne.


Komiks jako pewien wytwór wyobraźni oparty na fabule i emocjach bohaterów i Historia, jako nauka nie polegająca na stawianiu niedopowiedzeń, lecz dążeniu do przedstawieniu wydarzeń takimi jakie były naprawdę, nie posługująca się przedstawianiem faktów wg. klucza dramatycznego ma tylko kilka punktów stycznych. Trudno je odnaleźć i umieścić w jednym komiksowym utworze. Udaje się raz na 100 przypadków. Wypada się więc zgodzić z Twoim stwierdzeniem, że "komiks historyczny to bardzo trudny temat".


Ale to dłuższy wywód – może na naukowo -"komiksologiczną" rozprawę (śmiech). I nawet jeśli jesteś dobry z teorii nie zawsze wszystko wychodzi w praktyce.


Jakie masz plany w kwestii komiksów?


Chciałbym wreszcie usiąść i spisać historię w stylu komiksu "Hugo" - dla dzieci, chcę to zrobić albo w konwencji komiksu historycznego (epos rycerski – początek XV w.) albo fantasy (stylistyka dowolna). Zabieram się do tego już trzy lata. Ale to tak dla siebie, do biurka. Trochę się waham, bo czuję, że to byłby też fajny temat na... musical. I nie wiem czy pisać na siłę scenariusz komiksu.

Co do bardziej przyziemnych spraw, dwa projekty od różnych dwóch wydawców (dla mnie i Krzysztofa) pojawiły się na horyzoncie - ale nie chcę zapeszać. Fajnie będzie jak zrealizujemy choć jeden.


Ilustracje:

1. Okładka albumu "Wyzwolenie? 1945". Scenariusz: Sławomir Zajączkowski. Rysunek: Krzysztof Wyrzykowski.

2. Plansza z komiksu...

3. ...i towarzyszący jej scenariusz, z widoczną korektą w opisie w pierwszym kadrze.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Tak trzymać panie Sławku. Powiało świeżością w tym zapuszczonym gatunku komiksu.

Anonimowy pisze...

nie zabrali mu orzełka w obozie?